[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nie spodziewała się, że będzie się z nim czuła tak dobrze. Wieczorna przejażdżka była
prawdziwą przyjemnością.
- Miałeś konie, gdy byłeś małym chłopcem?
- Nie, nigdy nie mieliśmy własnych koni, ale do torów wyścigowych było bardzo
blisko, a mój ojciec lubił obstawiać na wyścigach.
- A ty?
Odwrócił ku niej głowę.
- Lubię zakłady i na szczęście mam lepszą rękę od mojego ojca. On lubił przyglądać
się wyścigom, ale nigdy nie nauczył się rozumieć koni.
- Ty też się nie nauczyłeś - powiedziała Keeley, co wywołało niemiły grymas na jego
twarzy. - Po prostu urodziłeś się z tym darem. Tak jak one - dodała, wskazując ręką na
zrebaki.
- To chyba komplement.
- Nie mam nic przeciwko komplementom, jeśli potwierdzają fakty.
- Cóż, prawda czy nieprawda, konie stanowiły treść mojego życia. Pamiętam, jak
chodziłem z tatą, żeby na nie patrzeć. Kiedy tylko mógł, lubił to robić rano, sprawdzać tor,
rozmawiać ze stajennymi, żeby wczuć się w atmosferę. Częściej tracił pieniądze, niż
wygrywał, ale ważne było po prostu samo napięcie.
To i piersiówka w kieszeni, pomyślał Brian, ale z wyrozumiałością. Jego ojciec kochał
konie i whisky. Matka również to rozumiała.
- Gdy byłem tam po raz pierwszy, a może drugi, zobaczyłem ujeżdżacza, bardzo
młodego chłopca, który okrążał tor na gniadoszu. Pomyślałem, że to jest właśnie to. To, co
chcę robić. %7łe nie ma lepszego sposobu zarabiania na życie. Byłem dość młody i nadal dość
mały, wymykałem się ze szkoły tak często, jak tylko mogłem, i pędziłem na tor wyścigowy.
Imałem się tam wszelkich zajęć.
- Bardzo romantyczne.
Zmitygował się. Nie miał zamiaru pleść tak bez ładu i składu, ale przejażdżka, piękny
wieczór wyzwoliły w nim sentymentalizm. Gdy skwitował jej słowa wybuchem śmiechu,
Keeley pokręciła głową.
- Ależ to prawda. Ludzie, którzy nie są częścią tego świata, nie rozumieją go. Ciężka
praca, rozczarowania, krwawy pot. Marznięcie na treningach przed świtem, siniaki i
naciągnięte mięśnie.
- I to ma być romantyczne.
- Dobrze wiesz, że tak.
Tym razem roześmiał się, ponieważ go przyszpiliła.
- Gdy jako chłopiec kręciłem się przy torze, patrzyłem, jak konie wracają w porannej
mgle, jak para unosi się z ich grzbietów, nasłuchiwałem coraz głośniejszego stukotu kopyt.
Nagle wynurzały się z mgły niczym ze snu. Wtedy wydawało mi się to najbardziej
romantyczną rzeczą w świecie.
- A teraz?
- Teraz wiem, że tak jest.
Puścił się galopem, jadąc obok Keeley, dopóki nie rozbłysły przed nimi światła Royal
Meadows. Nie spodziewał się, że spędzi przyjemną, wręcz przemiłą godzinę w jej
towarzystwie i stwierdzi ze zdziwieniem, że nawiązali chyba coś w rodzaju przyjazni.
Przyjaznił się przedtem z kobietami i był prawie przekonany, że uda mu się utrzymać
znajomość z Keeley na przyjacielskiej stopie. To on skierował ją na seksualne tory, wydawało
się więc rozsądne i słuszne, żeby również on ją ostudził.
Logika tego rozumowania, jak i konna przejażdżka, przyniosły mu odprężenie. Gdy
dotarli do stajni i ostudzili konie, był całkiem rozluzniony i myślał o kolacji. Ponieważ ją to
interesowało, opowiedział o trenowaniu jednolatków, o ich postępach, o pięcioletniej klaczy
cierpiącej na kolkę i o zrebaku z naroślą na pęcinie.
Razem napoili konie, a gdy Brian zaniósł siodła i uzdy do szopy, Keeley nasypała
siana i wyjęła zgrzebła.
Pracowali naprzeciwko siebie w przeciwległych boksach.
- Słyszałam, że wyjeżdżasz w przyszłym tygodniu z Brandonem do Saratogi -
powiedziała.
- Zeus bierze udział w wyścigu i chyba Red Duke jest kandydatem. Twój brat się
zgadza. Widziałem ten tor tylko na papierze i na zdjęciach. Wyjeżdżamy też do Louisville.
Chcę się zaznajomić z tym biegiem przed pierwszą sobotą maja.
- Chcesz, żeby Berty pobiegła w derbach.
- Pobiegnie i wygra. Rozmawialiśmy o tym.
- Rozmawiałeś z Brandonem o derbach?
- Nie, o Betty. I z twoim ojcem też. Przypuszczam, że kwestię derbów omówimy z
Brandonem podczas wyjazdu.
- A co na to Betty?
- Daj spokój. - Spojrzał przez ramię i zobaczył, że Keeley przesuwa palcami po skórze
Sama, sprawdzając, czy nie ma na niej guzków lub nierówności. - Czemu nie startujesz?
- Nie interesują mnie medale.
- Dlaczego? Nie lubisz wygrywać?
- Kocham. - Oparła się delikatnie o Sama, podniosła jego nogę i posłała Brianowi
przeciągłe spojrzenie, od którego poczuł ściskanie w żołądku. Potem całą uwagę poświęciła
kopytu swego ulubieńca. - Zdążyłam wygrać i cieszyć się z tego. Współzawodnictwo może
zdominować twoje życie. Chciałam zdobyć medal olimpijski i zdobyłam go.
Odwróciła się, by wyczyścić następne kopyto.
- Gdy już go miałam, zdałam sobie sprawę, że zbytnio skoncentrowałam się na tym
jednym celu. Gdy wszystko się skończyło, chciałam dowiedzieć się, o co jeszcze chodzi i co
poza tym mam w sobie. Lubię rywalizację, ale odkryłam, że nie zawsze trzeba zwyciężać w
konkursach jezdzieckich.
- Prowadząc taką szkołę, powinnaś mieć kogoś, kto by z tobą pracował.
- Na razie - odpowiedziała, wzruszając ramionami - nie udało mi się namówić Sary ani
Patricka do pomocy. Mama pomaga mi w miarę swoich możliwości, tata również. Brandon i
wujek Paddy poświęcili sporo godzin każdemu z moich koni, gdy je kupiłam. Moi kuzyni -
dzieci Barta i Erin ze stadniny Three Aces - zawsze są chętni, gdy potrzebna jest dodatkowa
pomoc.
- Nie widziałem, żeby pracował tutaj ktoś oprócz ciebie.
- No cóż, to bardzo proste. Patrick i Sara wyjechali do college'u - i Brady, jeszcze
jeden, którego mogę zmusić do sprzątania boksów, gdy jest w domu. Brandon podróżuje teraz
znacznie częściej niż kiedyś. Wujek Paddy jest w Irlandii, a kuzyni dopiero wrócili z wakacji
i są w szkole. Matka albo ojciec, a czasami oboje naraz, wpadają tutaj o świcie, czy ich o to
proszę, czy nie. Gdy zainteresowałam ciebie moim przedsięwzięciem, zyskałam stajennego i
ujeżdżacza w jednej osobie. To całkiem niezły interes dla małej szkółki jezdzieckiej.
Wyszła z boksu, by rozpocząć wieczorne karmienie.
- Mogłabyś zatrudnić chętnego chłopca lub dziewczynę, żeby przychodzili tutaj przed
szkołą oraz po szkole, i płacić im lekcjami.
- Przed szkołą chętni chłopcy i dziewczęta powinni jeść śniadanie, a po szkole [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl szkicerysunki.xlx.pl
Nie spodziewała się, że będzie się z nim czuła tak dobrze. Wieczorna przejażdżka była
prawdziwą przyjemnością.
- Miałeś konie, gdy byłeś małym chłopcem?
- Nie, nigdy nie mieliśmy własnych koni, ale do torów wyścigowych było bardzo
blisko, a mój ojciec lubił obstawiać na wyścigach.
- A ty?
Odwrócił ku niej głowę.
- Lubię zakłady i na szczęście mam lepszą rękę od mojego ojca. On lubił przyglądać
się wyścigom, ale nigdy nie nauczył się rozumieć koni.
- Ty też się nie nauczyłeś - powiedziała Keeley, co wywołało niemiły grymas na jego
twarzy. - Po prostu urodziłeś się z tym darem. Tak jak one - dodała, wskazując ręką na
zrebaki.
- To chyba komplement.
- Nie mam nic przeciwko komplementom, jeśli potwierdzają fakty.
- Cóż, prawda czy nieprawda, konie stanowiły treść mojego życia. Pamiętam, jak
chodziłem z tatą, żeby na nie patrzeć. Kiedy tylko mógł, lubił to robić rano, sprawdzać tor,
rozmawiać ze stajennymi, żeby wczuć się w atmosferę. Częściej tracił pieniądze, niż
wygrywał, ale ważne było po prostu samo napięcie.
To i piersiówka w kieszeni, pomyślał Brian, ale z wyrozumiałością. Jego ojciec kochał
konie i whisky. Matka również to rozumiała.
- Gdy byłem tam po raz pierwszy, a może drugi, zobaczyłem ujeżdżacza, bardzo
młodego chłopca, który okrążał tor na gniadoszu. Pomyślałem, że to jest właśnie to. To, co
chcę robić. %7łe nie ma lepszego sposobu zarabiania na życie. Byłem dość młody i nadal dość
mały, wymykałem się ze szkoły tak często, jak tylko mogłem, i pędziłem na tor wyścigowy.
Imałem się tam wszelkich zajęć.
- Bardzo romantyczne.
Zmitygował się. Nie miał zamiaru pleść tak bez ładu i składu, ale przejażdżka, piękny
wieczór wyzwoliły w nim sentymentalizm. Gdy skwitował jej słowa wybuchem śmiechu,
Keeley pokręciła głową.
- Ależ to prawda. Ludzie, którzy nie są częścią tego świata, nie rozumieją go. Ciężka
praca, rozczarowania, krwawy pot. Marznięcie na treningach przed świtem, siniaki i
naciągnięte mięśnie.
- I to ma być romantyczne.
- Dobrze wiesz, że tak.
Tym razem roześmiał się, ponieważ go przyszpiliła.
- Gdy jako chłopiec kręciłem się przy torze, patrzyłem, jak konie wracają w porannej
mgle, jak para unosi się z ich grzbietów, nasłuchiwałem coraz głośniejszego stukotu kopyt.
Nagle wynurzały się z mgły niczym ze snu. Wtedy wydawało mi się to najbardziej
romantyczną rzeczą w świecie.
- A teraz?
- Teraz wiem, że tak jest.
Puścił się galopem, jadąc obok Keeley, dopóki nie rozbłysły przed nimi światła Royal
Meadows. Nie spodziewał się, że spędzi przyjemną, wręcz przemiłą godzinę w jej
towarzystwie i stwierdzi ze zdziwieniem, że nawiązali chyba coś w rodzaju przyjazni.
Przyjaznił się przedtem z kobietami i był prawie przekonany, że uda mu się utrzymać
znajomość z Keeley na przyjacielskiej stopie. To on skierował ją na seksualne tory, wydawało
się więc rozsądne i słuszne, żeby również on ją ostudził.
Logika tego rozumowania, jak i konna przejażdżka, przyniosły mu odprężenie. Gdy
dotarli do stajni i ostudzili konie, był całkiem rozluzniony i myślał o kolacji. Ponieważ ją to
interesowało, opowiedział o trenowaniu jednolatków, o ich postępach, o pięcioletniej klaczy
cierpiącej na kolkę i o zrebaku z naroślą na pęcinie.
Razem napoili konie, a gdy Brian zaniósł siodła i uzdy do szopy, Keeley nasypała
siana i wyjęła zgrzebła.
Pracowali naprzeciwko siebie w przeciwległych boksach.
- Słyszałam, że wyjeżdżasz w przyszłym tygodniu z Brandonem do Saratogi -
powiedziała.
- Zeus bierze udział w wyścigu i chyba Red Duke jest kandydatem. Twój brat się
zgadza. Widziałem ten tor tylko na papierze i na zdjęciach. Wyjeżdżamy też do Louisville.
Chcę się zaznajomić z tym biegiem przed pierwszą sobotą maja.
- Chcesz, żeby Berty pobiegła w derbach.
- Pobiegnie i wygra. Rozmawialiśmy o tym.
- Rozmawiałeś z Brandonem o derbach?
- Nie, o Betty. I z twoim ojcem też. Przypuszczam, że kwestię derbów omówimy z
Brandonem podczas wyjazdu.
- A co na to Betty?
- Daj spokój. - Spojrzał przez ramię i zobaczył, że Keeley przesuwa palcami po skórze
Sama, sprawdzając, czy nie ma na niej guzków lub nierówności. - Czemu nie startujesz?
- Nie interesują mnie medale.
- Dlaczego? Nie lubisz wygrywać?
- Kocham. - Oparła się delikatnie o Sama, podniosła jego nogę i posłała Brianowi
przeciągłe spojrzenie, od którego poczuł ściskanie w żołądku. Potem całą uwagę poświęciła
kopytu swego ulubieńca. - Zdążyłam wygrać i cieszyć się z tego. Współzawodnictwo może
zdominować twoje życie. Chciałam zdobyć medal olimpijski i zdobyłam go.
Odwróciła się, by wyczyścić następne kopyto.
- Gdy już go miałam, zdałam sobie sprawę, że zbytnio skoncentrowałam się na tym
jednym celu. Gdy wszystko się skończyło, chciałam dowiedzieć się, o co jeszcze chodzi i co
poza tym mam w sobie. Lubię rywalizację, ale odkryłam, że nie zawsze trzeba zwyciężać w
konkursach jezdzieckich.
- Prowadząc taką szkołę, powinnaś mieć kogoś, kto by z tobą pracował.
- Na razie - odpowiedziała, wzruszając ramionami - nie udało mi się namówić Sary ani
Patricka do pomocy. Mama pomaga mi w miarę swoich możliwości, tata również. Brandon i
wujek Paddy poświęcili sporo godzin każdemu z moich koni, gdy je kupiłam. Moi kuzyni -
dzieci Barta i Erin ze stadniny Three Aces - zawsze są chętni, gdy potrzebna jest dodatkowa
pomoc.
- Nie widziałem, żeby pracował tutaj ktoś oprócz ciebie.
- No cóż, to bardzo proste. Patrick i Sara wyjechali do college'u - i Brady, jeszcze
jeden, którego mogę zmusić do sprzątania boksów, gdy jest w domu. Brandon podróżuje teraz
znacznie częściej niż kiedyś. Wujek Paddy jest w Irlandii, a kuzyni dopiero wrócili z wakacji
i są w szkole. Matka albo ojciec, a czasami oboje naraz, wpadają tutaj o świcie, czy ich o to
proszę, czy nie. Gdy zainteresowałam ciebie moim przedsięwzięciem, zyskałam stajennego i
ujeżdżacza w jednej osobie. To całkiem niezły interes dla małej szkółki jezdzieckiej.
Wyszła z boksu, by rozpocząć wieczorne karmienie.
- Mogłabyś zatrudnić chętnego chłopca lub dziewczynę, żeby przychodzili tutaj przed
szkołą oraz po szkole, i płacić im lekcjami.
- Przed szkołą chętni chłopcy i dziewczęta powinni jeść śniadanie, a po szkole [ Pobierz całość w formacie PDF ]