[ Pobierz całość w formacie PDF ]

go, czy może przejść przez jego posesję. Była przecież w sytuacji przymusowej.
Palcami wyczuła zardzewiały zamek w furtce. Podniosła skobel i znalazła się w środku. Przebiegła
po cennych różach pana Hendleya i ścieżką ruszyła do głównej bramy wychodzącej na ulicę. Jej
dom był trzeci z kolei.
Nie zwlekała chwili dłużej. W słabym świetle księżyca szybko poszła w kierunku drzwi i zapukała
cicho, wiedząc, że Jasper na pewno jeszcze nie śpi.
Spojrzała w górę i w dół ulicy, obawiając się, że zaraz ujrzy powóz Ferringtona. Panowała cisza.
Naraz jej serce, zabiło mocniej.
Ujrzała czekającego cierpliwie na swoją panią służącego baronowej de Severin-Fortier, co
oznaczało, że Minerva wróciła do domu razem ze swymi przyjaciółkami. Caroline zaczęła się
modlić, aby udało jej się przemknąć, zanim zostanie zauważona.
Już chciała załomotać, gdy w tej samej chwili drzwi otworzyły się. Mało brakowało, a Jasper
dostałby od niej prosto w głowę.
Wsunęła się szybko do środka i złapała służącego za klapy żakietu. .
- Jasper, szybko zamykaj drzwi. I nie otwieraj nikomu, nawet samemu królowi.
Nie widziała go dotychczas tak zaskoczonego, ale nie miała czasu na wyjaśnienia. Zatrzasnęła
drzwi i zaczęła blokować zamek.
No, a teraz musi zrobić jedynie kilka kroków. Gdy dopadnie schodów, uniknie spotkania z ciotką.
Odwróciła się na pięcie i zamarła w bezruchu.
Minerva i jej przyjaciółki stały w drzwiach salonu, z żywym zainteresowaniem przyglądając się jej
poczynaniom.
Doszła do wniosku, ze nie pozostaje jej nic innego, jak udawać, że nic się nie stało. Zdając sobie
sprawę, jak wygląda w pomiętym kapeluszu i z włosami opadającymi w nieładzie na ramiona,
zmusiła się do uśmiechu.
- Dobry wieczór - powiedziała, jakby właśnie wróciła ze spotkania w kółku charytatywnym.
Dobrze, że miała przynajmniej rękawiczki na rękach.
- Dobry wieczór - odparła Minerva. Wiek nie osłabił wcale jej urody. Wprawdzie blond włosy
przyprószyła siwizna, ale nadal wyglądała bardzo pociągająco. Co więcej, obdarzona błękitnymi
oczami Pearsonów, Minerva miała jeszcze poczucie humoru i inteligencję, której im brakowało.
Caroline wiedziała, że nie zdoła jej zwieść. Ani też kobiet tłoczących się tuż za nią. Na przykład
baronowej de Severin-Fortier. Była to wyższa od Minervy, szczupła kobieta o siwych, pięknie
ufryzowanych włosach. Ledwo udało jej się uciec przed rewolucją francuską. Wiele lat temu
plotkowano, że ona i Minerva dzieliły między siebie łaski Jerzego III w czasach jego najlepszych
lat. Caroline nie wierzyła tym pogłoskom. %7ładna kobieta nie potrafiłaby przecież dzielić się z inną
kochankiem, jednocześnie pozostając z nią w przyjazni. A one dwie przyjazniły się od wielu lat.
Za nimi stała Violetta Mills, była żona wikarego, która zgorszyła londyńskie towarzystwo ponad
dwadzieścia pięć lat lemu, kiedy zostawiła męża w środku nabożeństwa niedzielnego, uciekając z
rosyjskim hrabią. Plotki głosiły, że hrabia wjechał prosto do kościoła na białym koniu, porwał ją w
ramiona na oczach całego zgromadzenia i uciekł do Sankt Petersburga.
Trudno było uwierzyć, że ta niepozorna kobieta, uwielbiająca pielęgnować kwiaty, zachowująca się
tak nieśmiało, potrafiła wzbudzić w kimś wielką namiętność. Jednak historia ta zdarzyła się
naprawdę. Tego dnia, kiedy opuściła męża, Violetta Mills po raz ostatni widziała swoje dzieci, ich
straty nie potrafiła przeboleć do dzisiaj.
Słysząc donośne chrapanie dobywające się z salonu, Caroline zerknęła w tamtym kierunku. Jak się
spodziewała, to lady Mary Dorchester, najstarsza z czwórki przyjaciółek, spała wygodnie w fotelu
obok kominka. W trakcie snu przekrzywiła się jej olbrzymia peruka.
Lady Mary, jak lubiła, by ją nazywano, była żoną zmarłego "szalonego" Wilhelma Dorchestera,
wielkiego brytyjskiego przywódcy z lat rebelii kolonialnej. Minerva znała ich obydwoje od lat.
Napiwszy się trochę wina, lubiła wspominać uczty wydawane przez Dorchesterów " Szalone
przyjęcia, na których każdy mógł pozwolić sobie na wszystko. Patrząc na pochrapującą w fotelu
lady Mary, trudno było uwierzyć, że kobieta ta bywała kiedyś inspiratorką wyuzdanych przyjęć.
Jednego Caroline była zupełnie pewna, Bardzo trudno będzie jej uciec przed tą grupką. Przyglądały
się uważnie każdemu szczegółowi jej wyglądu.
Mimo to spróbowała.
- Przepraszam, ale chcę się położyć spać. - Udało jej się przemówić w miarę normalnym głosem. -
Trochę dokucza mi głowa. - To akurat była szczera prawda. Cała buńczuczna odwaga, która
opanowała ją tej nocy, była wynikiem wypicia nadmiernej ilości szampana. Teraz marzyła jedynie o
tym, by znalezć się w łóżku.
- Caroline - dogonił ją przy schodach głos Minervy.
- Wyglądasz, jakbyś się z kimś szamotała.
Poczuła, jak się czerwieni niemal od palców stóp aż po czubek głowy. Nie miała pojęcia, jak
mogłoby wyglądać takie szamotanie, ale określenie to zupełnie odpowiadało temu, co zdarzyło się
w powozie Ferringtona.
- Ależ wszystko w porządku. - Caroline potrząsnęła głową.
- Ja tylko, eee ... - Próbowała wymyślić miejsce, w którym mogła być, i wymieniła pierwsze, które
przyszło jej do głowy ... - Pracowałam w kościele. Mamy bardzo dużo zajęć.
Baronowa zmierzyła ją przenikliwym wzrokiem i powiedziała lekko:
- Powinnaś w takim razie mniej przeżywać modlitwy, cherie.
Minerva oparłszy się na lasce - zapewne miała nawrót reumatyzmu - podeszła bliżej. Spojrzała z
miłością na młodą kobietę.
- Czy na pewno nie masz gorączki, kochanie? Twoje policzki płoną żywą czerwienią.
- To nie gorączka. - Baronowa spojrzała domyślnie i uniosła jedną brew. - To przez męski zarost.
- Męski zarost? - Minerva spojrzała zaskoczona na swoje towarzyszki.
- O, tak - potwierdziła Violetta Mills. - Mnie to również wygląda na zaczerwienienie, które
powoduje męski zarost.
Niemal w tym samym momencie rozległo się donośne walenie do drzwi. Serce Caroline niemal
podskoczyło ze strachu. - Nie! - krzyknęła. - Nie otwierajcie.
Jasper spojrzał na nią, ale wzruszywszy ramionami, usłuchał polecenia.
Jednak Minerva nie miała zamiaru tego uczynić. Minęła służącego i otworzyła drzwi. Protest
zamarł Caroline na ustach.
Pod drzwiami na schodach stał James Ferrington. Jego potężna sylwetka niemal wypełniła całe
drzwi. Nie można było nie zauważyć, że on również wygląda, jakby się właśnie z kimś szamotał.
Ani też tego, że jego zielone oczy przepełnione są wściekłością. Zerknąwszy na Minervę, spojrzał
w kierunku Caroline. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkicerysunki.xlx.pl
  •