[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ze smutkiem, a potem bez słowa zawróciły na ulicę, gdzie Shane nadal siedział na krawężniku. Jeśli
ktoś umiał siedzieć buntowniczo, to właśnie on.
- Daj mi swój telefon - zażądała Eve i wyciągnęła do niego rękę. Shane spojrzał na nią
chmurnie. - Już, baranie. Michaela nie ma w domu, a jego samochód zniknął.
- Michael ma samochód? A to od kiedy?
- Od kiedy dostał go od wampirów. Nie powiedział ci?
Shane tylko pokręcił głową. Jakiś mięsień zadrgał mu przy Szczęce.
- On mi ni cholery nic nie mówi, Eve. Nie odkąd...
- Odkąd zacząłeś go traktować jak uosobienie zła? Kto by pomyślał.
Shane w milczeniu podał jej swoją komórkę i odwrócił wzrok, spoglądając na ulicę tam, gdzie
przedtem leżało ciało Sama. Claire zastanawiała się, czy pomyślał o krucjacie swojego ojca, o tym, że
dobry wampir to martwy wampir".
Claire zastanawiała się, czy gdzieś w głębi duszy czasem się z tym nie zgadzał.
Eve wybrała numer i podniosła telefon do ucha. Przez kilka pełnych napięcia sekund nic się nie działo,
a potem Claire zobaczyła ulgę na twarzy Eve.
- Michael? Gdzie ty jesteś, psiakrew?! - Cisza. - Gdzie?!
- Cisza. -Aha. Okay. Muszę ci powiedzieć, że... - Cisza. Wiesz.
- Cisza. - Tak, no to... Porozmawiamy pózniej.
Eve zamknęła klapkę telefonu i oddała go Shane'owi. Wsunął go do kieszeni i uniósł brwi pytająco.
- Nic mu nie jest-uspokoiła ich.
- I co?
- I wszystko. Nic mu nie jest. To tyle.
- Bzdura - parsknął Shane i pociągnął ją, żeby usiadła obok niego na krawężniku. - Gadaj, Eve.
Ale już.
Claire też przysiadła, po drugiej stronie Eve. Krawężnik był zimny, ale siedzenie na nim miało tę
zaletę, że wóz policyjny zasłaniał ich widok Fentonowi. Rozmawiał teraz z pasażerami innego
samochodu, z przyciemnionymi dla wampirów szybami, który przystanął za wozem policyjnym.
- Był w centrum - powiedziała Eve. - W Radzie Starszych. Wezwali go tam dzisiaj rano.
- Ale kto?
- Wielka Trójka. Oliver, Amelie i burmistrz, ojciec Richarda i Moniki. Amelie właśnie
dowiedziała się o Samie. Ale Michaelowi nic nie jest. - Niewymówione na razie" zawisło na końcu
tego zdania. Eve się martwiła. Przysunęła głowę bliżej Shane'a, jeszcze ściszyła głos i powiedziała: -
Nie miałeś nic wspólnego z tym, co spotkało Sama, prawda?
- Jezu, Eve!
- Pytam dlatego, że...
- Wiem, dlaczego pytasz - odszepnął wściekle. - Do diabła, nie. Gdybym miał zamiar
zaatakować jakiegoś wampira, to przecież nie Sama. Gdybym chciał coś zyskać, zaatakowałbym
kołkiem kogoś takiego jak Oliver. A skoro mowa o Oliverze, jest
moim głównym podejrzanym.
- Wampiry nie zabijają swoich.
- Zlecił zabicie Brandona wtrąciła Claire. Moim zdaniem Oliver jest zdolny do
wszystkiego. I bardzo by się ucieszył, gdyby Amelie była jeszcze bardziej osamotniona. z
trudem przełknęła ślinę. - Raz mi powiedziała, że Sam jest bezpieczniejszy, kiedy trzyma go od siebie
z daleka. Chyba miała rację.
- Nieważne. Cokolwiek by się działo, Oliver dba, żeby mieć czyste ręce. Jakiś biedny człowiek
za to spłonie i ty o tym wieszpowiedział Shane. -A to się wszystko stało tuż przed naszym domem.
Nikt nie zapomniał, co zrobił mój tata. Nie wydaje ci się, że ktoś nas wrabia?
Cholera. Shane miał rację. Dobrze, że Michaelowi nic się nie stało, ale to miało też swoje wady -
znaczyło, że Michaela nie było w domu, kiedy zaatakowano Sama.
A Michael był spośród nich jedyną osobą, której zdanie mogło dla wampirów coś znaczyć.
I faktycznie, Fenton obszedł policyjny wóz i przez kilka chwil przyglądał się całej trójce, a potem
powiedział:
- Macie jechać i złożyć zeznania. Wszyscy troje. Wsiadać na tylne siedzenie.
Shane nie drgnął.
- Nigdzie nie jadę.
Policjant westchnął i oparł się o karoserię.
- Synu, jesteś charakternym chłopakiem i ja to doceniam. Ale zrozum mnie dobrze, albo
wsiądziesz do mojego wozu, albo pojedziesz z nimi. - Wskazał cichego, ciemnego sedana wampirów.
- A ja ci obiecuję, wtedy to się skończy gorzej. Jasne? [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl szkicerysunki.xlx.pl
ze smutkiem, a potem bez słowa zawróciły na ulicę, gdzie Shane nadal siedział na krawężniku. Jeśli
ktoś umiał siedzieć buntowniczo, to właśnie on.
- Daj mi swój telefon - zażądała Eve i wyciągnęła do niego rękę. Shane spojrzał na nią
chmurnie. - Już, baranie. Michaela nie ma w domu, a jego samochód zniknął.
- Michael ma samochód? A to od kiedy?
- Od kiedy dostał go od wampirów. Nie powiedział ci?
Shane tylko pokręcił głową. Jakiś mięsień zadrgał mu przy Szczęce.
- On mi ni cholery nic nie mówi, Eve. Nie odkąd...
- Odkąd zacząłeś go traktować jak uosobienie zła? Kto by pomyślał.
Shane w milczeniu podał jej swoją komórkę i odwrócił wzrok, spoglądając na ulicę tam, gdzie
przedtem leżało ciało Sama. Claire zastanawiała się, czy pomyślał o krucjacie swojego ojca, o tym, że
dobry wampir to martwy wampir".
Claire zastanawiała się, czy gdzieś w głębi duszy czasem się z tym nie zgadzał.
Eve wybrała numer i podniosła telefon do ucha. Przez kilka pełnych napięcia sekund nic się nie działo,
a potem Claire zobaczyła ulgę na twarzy Eve.
- Michael? Gdzie ty jesteś, psiakrew?! - Cisza. - Gdzie?!
- Cisza. -Aha. Okay. Muszę ci powiedzieć, że... - Cisza. Wiesz.
- Cisza. - Tak, no to... Porozmawiamy pózniej.
Eve zamknęła klapkę telefonu i oddała go Shane'owi. Wsunął go do kieszeni i uniósł brwi pytająco.
- Nic mu nie jest-uspokoiła ich.
- I co?
- I wszystko. Nic mu nie jest. To tyle.
- Bzdura - parsknął Shane i pociągnął ją, żeby usiadła obok niego na krawężniku. - Gadaj, Eve.
Ale już.
Claire też przysiadła, po drugiej stronie Eve. Krawężnik był zimny, ale siedzenie na nim miało tę
zaletę, że wóz policyjny zasłaniał ich widok Fentonowi. Rozmawiał teraz z pasażerami innego
samochodu, z przyciemnionymi dla wampirów szybami, który przystanął za wozem policyjnym.
- Był w centrum - powiedziała Eve. - W Radzie Starszych. Wezwali go tam dzisiaj rano.
- Ale kto?
- Wielka Trójka. Oliver, Amelie i burmistrz, ojciec Richarda i Moniki. Amelie właśnie
dowiedziała się o Samie. Ale Michaelowi nic nie jest. - Niewymówione na razie" zawisło na końcu
tego zdania. Eve się martwiła. Przysunęła głowę bliżej Shane'a, jeszcze ściszyła głos i powiedziała: -
Nie miałeś nic wspólnego z tym, co spotkało Sama, prawda?
- Jezu, Eve!
- Pytam dlatego, że...
- Wiem, dlaczego pytasz - odszepnął wściekle. - Do diabła, nie. Gdybym miał zamiar
zaatakować jakiegoś wampira, to przecież nie Sama. Gdybym chciał coś zyskać, zaatakowałbym
kołkiem kogoś takiego jak Oliver. A skoro mowa o Oliverze, jest
moim głównym podejrzanym.
- Wampiry nie zabijają swoich.
- Zlecił zabicie Brandona wtrąciła Claire. Moim zdaniem Oliver jest zdolny do
wszystkiego. I bardzo by się ucieszył, gdyby Amelie była jeszcze bardziej osamotniona. z
trudem przełknęła ślinę. - Raz mi powiedziała, że Sam jest bezpieczniejszy, kiedy trzyma go od siebie
z daleka. Chyba miała rację.
- Nieważne. Cokolwiek by się działo, Oliver dba, żeby mieć czyste ręce. Jakiś biedny człowiek
za to spłonie i ty o tym wieszpowiedział Shane. -A to się wszystko stało tuż przed naszym domem.
Nikt nie zapomniał, co zrobił mój tata. Nie wydaje ci się, że ktoś nas wrabia?
Cholera. Shane miał rację. Dobrze, że Michaelowi nic się nie stało, ale to miało też swoje wady -
znaczyło, że Michaela nie było w domu, kiedy zaatakowano Sama.
A Michael był spośród nich jedyną osobą, której zdanie mogło dla wampirów coś znaczyć.
I faktycznie, Fenton obszedł policyjny wóz i przez kilka chwil przyglądał się całej trójce, a potem
powiedział:
- Macie jechać i złożyć zeznania. Wszyscy troje. Wsiadać na tylne siedzenie.
Shane nie drgnął.
- Nigdzie nie jadę.
Policjant westchnął i oparł się o karoserię.
- Synu, jesteś charakternym chłopakiem i ja to doceniam. Ale zrozum mnie dobrze, albo
wsiądziesz do mojego wozu, albo pojedziesz z nimi. - Wskazał cichego, ciemnego sedana wampirów.
- A ja ci obiecuję, wtedy to się skończy gorzej. Jasne? [ Pobierz całość w formacie PDF ]