[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Carter zapatrzył się w przestrzeń wzrokiem dziwnie nieruchomym i jak gdyby
półprzytomnym, lecz Szymon Mac Quarrie dał mu kuksańca w bok i szepnął na ucho.
Ktoś dzwonił równie głośno tej nocy, gdy Pietrek wrócił do domu. A teraz, Carter,
dzwon wita ciebie!
Adetta Clamart nie mogła wcale pojąć, czemu rzęsy Mony są wilgotne od łez. Lecz
Pietrek zrozumiał i ująwszy żonę za rękę uścisnął ją czule. Potem szepnął, jej na ucho:
Poproś Cartera, by zjadł z nami kolację. Poproś także Adelkę.
Co też Mona uczyniła chętnie ze zwykłą swoją słodyczą. Słuchając tych zaprosin
Szymon przyjrzał się chytrze najpierw Monie, pózniej Adelce. Odwrócił się wreszcie
spozierając na zielone wzgórza ku północy, ponad którymi bałwaniły się brudnobiałe
chmury.
Zanosi się na deszcz rzekł. Czuję go w powietrzu. Spadnie dziś w nocy.
Zboża potrzebują deszczu zauważył Pietrek.
Ale najbardziej potrzebują deszczu kwiaty! sprostowała Adelka patrząc na
Cartera.
Tak, kwiaty i lasy uzupełnił Carter. Jak na tę porę roku jest zbyt sucho.
Mona wraz z Pietrkiem zawrócili ku chacie, przy czym Mona, odchodząc, mrugnęła
na Adettę, która z kolei ujęła pod ramię starego Szymona.
Uciekajmy! szepnęła mu na ucho. Uciekajmy! Carter stał chwilę
niezdecydowany, lecz oto przysunął się do boku Adelki.
Pani bardzo lubi kwiaty, panno Adelko?
Ogromnie, proszę pana.
Pietrek z żoną weszli do chaty pierwsi, przy czym Mona silnie uścisnęła rękę męża.
Pietrku, to był doprawdy cudny pomysł! Jak sądzisz, czy zdążysz mnie
pocałować, zanim oni się zjawią?!
Jestem pewien, że zdążę! odparł Pietrek i nachylając się ucałował żonę.
KONIEC [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl szkicerysunki.xlx.pl
Carter zapatrzył się w przestrzeń wzrokiem dziwnie nieruchomym i jak gdyby
półprzytomnym, lecz Szymon Mac Quarrie dał mu kuksańca w bok i szepnął na ucho.
Ktoś dzwonił równie głośno tej nocy, gdy Pietrek wrócił do domu. A teraz, Carter,
dzwon wita ciebie!
Adetta Clamart nie mogła wcale pojąć, czemu rzęsy Mony są wilgotne od łez. Lecz
Pietrek zrozumiał i ująwszy żonę za rękę uścisnął ją czule. Potem szepnął, jej na ucho:
Poproś Cartera, by zjadł z nami kolację. Poproś także Adelkę.
Co też Mona uczyniła chętnie ze zwykłą swoją słodyczą. Słuchając tych zaprosin
Szymon przyjrzał się chytrze najpierw Monie, pózniej Adelce. Odwrócił się wreszcie
spozierając na zielone wzgórza ku północy, ponad którymi bałwaniły się brudnobiałe
chmury.
Zanosi się na deszcz rzekł. Czuję go w powietrzu. Spadnie dziś w nocy.
Zboża potrzebują deszczu zauważył Pietrek.
Ale najbardziej potrzebują deszczu kwiaty! sprostowała Adelka patrząc na
Cartera.
Tak, kwiaty i lasy uzupełnił Carter. Jak na tę porę roku jest zbyt sucho.
Mona wraz z Pietrkiem zawrócili ku chacie, przy czym Mona, odchodząc, mrugnęła
na Adettę, która z kolei ujęła pod ramię starego Szymona.
Uciekajmy! szepnęła mu na ucho. Uciekajmy! Carter stał chwilę
niezdecydowany, lecz oto przysunął się do boku Adelki.
Pani bardzo lubi kwiaty, panno Adelko?
Ogromnie, proszę pana.
Pietrek z żoną weszli do chaty pierwsi, przy czym Mona silnie uścisnęła rękę męża.
Pietrku, to był doprawdy cudny pomysł! Jak sądzisz, czy zdążysz mnie
pocałować, zanim oni się zjawią?!
Jestem pewien, że zdążę! odparł Pietrek i nachylając się ucałował żonę.
KONIEC [ Pobierz całość w formacie PDF ]