[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Street. Na stacji Oxford Circus tłoczyli się ludzie i Kumiko była wdzięczna za
osłonę tłumu.
* * *
Colin mówił, że można opuścić stację, nie płacąc. Po chwili obserwacji uznała,
że tak jest istotnie, choć wyczyn wymaga szybkości i wyczucia czasu. Właściwie
nie miała innego wyjścia. Torebka z chipem MitsuBanku i kilkoma angielskimi
monetami zniknęła wraz z Draculami. Przez dziesięć minut przyglądała się, jak
pasażerowie wsuwają żółte plastikowe bilety w szczeliny automatycznych bra-
mek. Wreszcie nabrała tchu i ruszyła biegiem. Wyskok, przejście, krzyk za pleca-
mi, głośny śmiech i biegła dalej.
Kiedy dotarła do wyjścia u szczytu schodów, zobaczyła oczekującą Brixton
Road, podobną do zaniedbanej Shinjuku, wypełnioną straganami zjedzeniem.
Rozdział 33
GWIAZDA
Czekała w samochodzie i wcale jej się to nie podobało. W ogóle nie lubiła
czekania, ale po magu było to naprawdę trudne. Musiała sobie przypominać, że-
by nie zaciskać zębów, bo cokolwiek zrobił z nimi Gerald, wciąż jeszcze trochę
bolały. Właściwie to wszystko ją bolało. I pewnie nie powinna jednak brać maga.
Samochód należał do kobiety, którą Gerald nazywał Molly. Dość zwyczajny,
szary japoński samochód, jakim mógłby jezdzić garnitur  ładny, ale nie rzuca-
jący się w oczy. Wnętrze pachniało nowością i okazał się szybki, kiedy wyjechały
już z Baltimore. Miał komputer, ale kobieta prowadziła sama, całą drogę aż do
Ciągu; a teraz stał na dachu dwudziestopoziomowego garażu  chyba blisko ho-
telu, gdzie zabrał ją Prior, bo Mona widziała ten zwariowany budynek z wodospa-
dem i dachem w kształcie góry.
Niewiele było tu innych samochodów, a te nieliczne stały przysypane śnie-
giem, jakby już dawno nikt ich stąd nie ruszał. Nie zauważyła nikogo, poza dwo-
ma facetami w budce przy wjezdzie. Tkwiła między ludzmi, w największym mie-
ście świata, a była całkiem samotna na tylnym siedzeniu. I miała czekać.
Po drodze kobieta prawie się nie odzywała. Od czasu do czasu rzucała jakieś
pytanie, ale po magu Monie i tak trudno było się powstrzymać od mówienia. Opo-
wiedziała o Cleveland, o Florydzie, o Eddym i Priorze.
Potem wjechały tu na górę i zaparkowały.
A teraz tej Molly nie było już od godziny, może i dłużej. Zabrała ze sobą
walizkę. Jedyne, czego Mona zdołała się od niej dowiedzieć, to że od dawna już
znała Geralda, a Prior nie miał o tym pojęcia.
W samochodzie znowu zrobiło się zimno, więc Mona przecisnęła się na przed-
nie siedzenie i włączyła grzejnik. Nie mogła go zostawić na niskiej mocy, bo wy-
czerpałaby akumulator, a Molly uprzedziła, że wtedy naprawdę wpadłyby w ba-
gno.  Kiedy wrócę, musimy się stąd szybko wynieść , powiedziała. I pokazała
Monie śpiwór schowany pod fotelem kierowcy.
Ustawiła grzejnik na najwyższą moc i wyciągnęła ręce przed wylot nawiew-
191
nika. Potem pogmerała trochę przy gałkach wideo obok monitora na panelu. Zna-
lazła wiadomości. Król Anglii ciężko zachorował; był już bardzo stary. W Sin-
gapurze pojawiła się nowa choroba; nikt jeszcze nie umarł, ale nie wiedzieli, jak
można się nią zarazić ani jak ją leczyć. Jacyś ludzie uważali, że w Japonii wybu-
chło coś w rodzaju wojny: dwie grupy Yakuza próbowały pozabijać się nawzajem.
Nikt nie wiedział niczego na pewno. Yakuza. . . to coś, o czym lubił nawijać Eddy.
A potem na ekranie otworzyły się jakieś drzwi i wyszła Angie, prowadzona przez
takiego dziwacznego czarnego faceta; spiker mówił, że to transmisja na żywo, że
Angie właśnie wróciła do Ciągu po krótkich wakacjach w letnim domu w Malibu;
przedtem przeszła kurację w prywatnej klinice narkotykowej. . .
Angie wyglądała cudownie w tym puszystym futrze, ale migawka zaraz się
skończyła.
Mona przypomniała sobie, czego dokonał Gerald. Dotknęła swojej twarzy.
Wyłączyła wideo, potem grzejnik i wróciła na tylne siedzenie. Rogiem śpiwo-
ra oczyściła okno z pary. Wyjrzała na ten jasno oświetlony górski dom, widoczny
za siatką ogrodzenia na dachu parkingu. Jakby mieli tam całą krainę, Kolorado al-
bo co, jak w tamtym stymie, kiedy Angie pojechała do Aspen i spotkała chłopaka,
tyle że jak zwykle zjawił się Robin.
Nie rozumiała tylko, o co chodziło z tą kliniką; tamten barman mówił, że
Angie była w nawyku, a przed chwilą spiker z wiadomości powiedział to samo.
Uznała zatem, że to chyba prawda. Ale dlaczego ktoś taki jak Angie, żyjąc w ten [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkicerysunki.xlx.pl
  •