[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Dzwoniłem co godzinę po wyjściu od ciebie ostatniej nocy. Twój telefon jest zepsuty?
- Nie. Nie chciałam z nikim rozmawiać.
- Więc nie możesz mnie winić, że wziąłem sprawy w swoje ręce, prawda? Gdzie chciałabyś dokończyć
rozmowÄ™?
- Nie chcę jej nawet zaczynać.
- Nie pytałem cię, co wolisz. Z całą pewnością porozmawiamy. Jeśli ty nie chcesz, ja wybiorę miejsce.
- Możemy porozmawiać tutaj.
- Mam zbyt wiele do powiedzenia, żeby robić to na środku ulicy. - Chwycił jej rękę i zaczął iść. - Zdaje się, że
zawsze ciągnę cię na skwer, żeby porozmawiać. Czy nie wydaje ci się, że żyłoby nam się przyjemniej, gdybyś
była rozsądniejsza?
- Jestem rozsÄ…dna. To ty jesteÅ› arogancki, zapalczywy ...
- Uważaj - ostrzegł. - Za chwilę stracę panowanie nad sobą.
- Ja już je straciłam.
- Właśnie to zauważyłem ostatniej nocy. - Wskazał jej pustą ławkę. - A może wolisz iść pod swoje ulubione
drzewo?
- Aawka wystarczy. - Trzymała się od niego w bezpiecznej odległości.
- Zacznijmy od ostatniej nocy - zaproponował. - Dlaczego moja propozycja,. żebyś mi sprzedała farmę, tak cię
rozzłościła?
Lara milczała uparcie.
- Nie wyprowadzaj mnie z równowagi.
- Nie zauważyłam, żebyś ją miał.
- Laro! - podniósł głos.
- Dobrze! - również krzyknęła. - Niepokoi mnie powód tej propozycji.
W jego oczach odmalowało się autentyczne zdziwienie.
- Powód?
- Tak. Dlaczego mi to zaproponowałeś?
- %7łebyś miała pieniądze na powrót na studia - odpowiedział bez wahania. - Czy to cię niepokoi?
- O, tak - powiedziała, ledwo kryjąc wściekłość. - Po pierwsze, nie wierzę ci.
Wydawał się szq:erze zaskoczony.
- Dlaczego, na Boga? Przecież to prawda. Zawahała się przez chwilę, zmieszana jego reakcją.
Nawet głos mu nie zadrżał. Jeśli udawał, robił to bardzo dobrze.
- Masz mnie za głupią - odparła. - Przecież nie kupujesz ziemi z pobudek altruistycznych. Jesteś biznesmenem.
Podejmujesz decyzje, ponieważ to ci się opłaca. Jedenaście lat temu bardzo chciałeś kupić naszą ziemię, uwiodłeś
niewinnego dzieciaka, żeby osiągnąć swój cel. Dlaczego choć przez chwilę miałabym wierzyć, że teraz się coś
zmieniło? Twoje sposoby z pewnością się nie zmieniły.
Zbladł, tylko na policzki wystąpiły mu wypieki. Zerwał się i stanął nad nią. Zadrżała widząc lodowaty wyraz
jego twarzy.
- Czy tak właśnie o mnie myślisz? - powiedział wolno, ale jego głos smagnął jak biczem. - Myślisz, że byłbym
zdolny wykorzystać cię, żeby osiągnąć swój cel?
Mimo ogarniającej ją nagle niepewności wytrzymała odważnie jego wściekłe spojrzenie.
- Tak.
- Rozu.miem. - Potrząsnął głową. Nagle jego złość zniknęła i zastąpił ją smutek. Zniżył głos do ochrypłego
szeptu. - Nie znasz mnie wcale.
ROZDZIAA JEDENASTY
Oszołomiona Lara patrzyła w milczeniu, jak Steven odchodzi wyprostowany, szybkim krokiem. Nawet się na
nią nie obejrzał.
To odejście miało w sobie coś ostatecznego i wstrząsnęło nią bardziej niż jego gniewne słowa. Przede
wszystkim zwątpiła, czy miała prawo czuć się święcie oburzona. Czuła, że po tym, co się stało, duma nie pozwoli
mu już więcej wrócić i narażać się na takie oskarżenia. Ze zdziwieniem zdała sobie sprawę, że zraniła go głęboko
swoim ostrym językiem i ślepą złością. Czy mogłaby go zranić tak bardzo, gdyby nie zależało mu na niej choć
trochÄ™?
I co więcej, czy to możliwe, że osądziła go niesprawiedliwie? Przecież nie zaprzeczył jej oskarżeniom. Całkiem
je zlekceważył.
Gdy minął szok, poczuła wewnątrz ból. Złość jej przeszła, została sama ze swoimi. wątpliwościami i uczuciem
tęsknoty oraz przerażającej pustki, którą - jak dobrze wiedziała - tylko Steven mógł wypełnić.
W końcu zdała sobie sprawę, gdzie jest. O tej porze dnia park był pełen ludzi - matki z wózkami, dzieci na
rowerach, pracownicy korzystający z przerwy obiadowej, wszyscy razem tworzyli atmosferę radości i gwarnego
podniecenia, z którym tak bardzo kontrastował jej ponury nastrój.
Powoli dostrzegała coraz więcej. Ziemia po niedawnym deszczu była wciąż lekko wilgotna, a powietrze parne i
ciężkie od intensywnego zapachu róż, których płatki leżały rozsypane pod krzakami, tworząc delikatne kolorowe
plamy. Słońce grało w berka z wielkimi,
pierzastymi białymi chmurami. Był piękny letni dzień, ale dla niej nic nie znaczył bez Stevena, z którym
mogłaby się tym wszystkim podzielić.
Czyżby tak właśnie miała spędzić resztę życia? Czy los skazał ją na samotność w pozbawionym kolorów
świecie, bo odszedł mężczyzna, który przynosił jej radość? Nie, zdecydowała. Dość poświęceń. Jeśli istniały
odpowiedzi na jej pytania, ona je pozna. A jeżeli winna mu była przeprosiny za to, że w niego wątpiła, to
przeprosi go.
No, a jeÅ›li - wewnÄ™trzny gÅ‚os nie dawaÅ‚ jej spokoju - jeÅ›li miaÅ‚a racjÄ™? ZastanowiÅ‚a siÄ™· nad tym, ale chwilowo
odsunęła od siebie tę myśl. Rozważy tę możliwość, gdy zostanie do tego zmuszona. O ile zostanie. A tymczasem
siedzenie w tym parku było ostatnią rzeczą, któtą powinna robić. Tu nie znajdzie odpowiedzi.
Zerwała się i poszła do samochodu. Ożywiona odurzającą mieszaniną złości i determinacji, starała się nie
naciskać zbyt mocno pedału gazu. Dopiero za miastem popędziła na oślep drogą prowadzącą do posiadłości
Stevena. Czuła wyraznie, że zmierza ku swemu przeznaczenIu.
To był najgorszy dzień w życiu Stevena. Oskarżenia Lary zraniły go głęboko i bolały znacznie bardziej niż te
straszne lata ich rozłąki. Nic tak bardzo nie kazało mu wątpić w jej miłość, jak oskarżenie, że uwiódł ją tylko po
to, by zdobyć ziemię.
Jednak ciągle jej pożądał. Reakcje jego ciała nie były w zgodzie z tym, co 'nieustannie podpowiadał rozsądek -
by wycofać się z godnością. Musiał dosłownie walczyć, aby osiągnąć powodzenie w świecie biznesu. Nie miał
zamiaru postępować tak samo w miłości. Jakiż mógłby być ich związek, jeśli tak mało mu ufała? .
DOLINA SERCA
A mimo to nie mógł zapomnieć, jak wyglądała tego popołudnia u Beaumontów. Była smutna, zagubiona i
samotna. A przy tym niezmiernie pociągająca. Na jej widok poczuł napływającą falę gorącej krwi. Nawet
wówczas, gdy odszedł od niej w parku, urażony w swojej dumie, ciało i dusza wypełnione były innym
pragnieniem.
Te wszystkie lata ich znajomości nie przygotowały go na wstrząs, jaki spowodował jej okrutny cynizm. Lara
zawsze symbolizowała delikatność i zrozumienie, a ponad wszystko nie pytającą o nic, hojną, namiętną miłość, [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl szkicerysunki.xlx.pl
- Dzwoniłem co godzinę po wyjściu od ciebie ostatniej nocy. Twój telefon jest zepsuty?
- Nie. Nie chciałam z nikim rozmawiać.
- Więc nie możesz mnie winić, że wziąłem sprawy w swoje ręce, prawda? Gdzie chciałabyś dokończyć
rozmowÄ™?
- Nie chcę jej nawet zaczynać.
- Nie pytałem cię, co wolisz. Z całą pewnością porozmawiamy. Jeśli ty nie chcesz, ja wybiorę miejsce.
- Możemy porozmawiać tutaj.
- Mam zbyt wiele do powiedzenia, żeby robić to na środku ulicy. - Chwycił jej rękę i zaczął iść. - Zdaje się, że
zawsze ciągnę cię na skwer, żeby porozmawiać. Czy nie wydaje ci się, że żyłoby nam się przyjemniej, gdybyś
była rozsądniejsza?
- Jestem rozsÄ…dna. To ty jesteÅ› arogancki, zapalczywy ...
- Uważaj - ostrzegł. - Za chwilę stracę panowanie nad sobą.
- Ja już je straciłam.
- Właśnie to zauważyłem ostatniej nocy. - Wskazał jej pustą ławkę. - A może wolisz iść pod swoje ulubione
drzewo?
- Aawka wystarczy. - Trzymała się od niego w bezpiecznej odległości.
- Zacznijmy od ostatniej nocy - zaproponował. - Dlaczego moja propozycja,. żebyś mi sprzedała farmę, tak cię
rozzłościła?
Lara milczała uparcie.
- Nie wyprowadzaj mnie z równowagi.
- Nie zauważyłam, żebyś ją miał.
- Laro! - podniósł głos.
- Dobrze! - również krzyknęła. - Niepokoi mnie powód tej propozycji.
W jego oczach odmalowało się autentyczne zdziwienie.
- Powód?
- Tak. Dlaczego mi to zaproponowałeś?
- %7łebyś miała pieniądze na powrót na studia - odpowiedział bez wahania. - Czy to cię niepokoi?
- O, tak - powiedziała, ledwo kryjąc wściekłość. - Po pierwsze, nie wierzę ci.
Wydawał się szq:erze zaskoczony.
- Dlaczego, na Boga? Przecież to prawda. Zawahała się przez chwilę, zmieszana jego reakcją.
Nawet głos mu nie zadrżał. Jeśli udawał, robił to bardzo dobrze.
- Masz mnie za głupią - odparła. - Przecież nie kupujesz ziemi z pobudek altruistycznych. Jesteś biznesmenem.
Podejmujesz decyzje, ponieważ to ci się opłaca. Jedenaście lat temu bardzo chciałeś kupić naszą ziemię, uwiodłeś
niewinnego dzieciaka, żeby osiągnąć swój cel. Dlaczego choć przez chwilę miałabym wierzyć, że teraz się coś
zmieniło? Twoje sposoby z pewnością się nie zmieniły.
Zbladł, tylko na policzki wystąpiły mu wypieki. Zerwał się i stanął nad nią. Zadrżała widząc lodowaty wyraz
jego twarzy.
- Czy tak właśnie o mnie myślisz? - powiedział wolno, ale jego głos smagnął jak biczem. - Myślisz, że byłbym
zdolny wykorzystać cię, żeby osiągnąć swój cel?
Mimo ogarniającej ją nagle niepewności wytrzymała odważnie jego wściekłe spojrzenie.
- Tak.
- Rozu.miem. - Potrząsnął głową. Nagle jego złość zniknęła i zastąpił ją smutek. Zniżył głos do ochrypłego
szeptu. - Nie znasz mnie wcale.
ROZDZIAA JEDENASTY
Oszołomiona Lara patrzyła w milczeniu, jak Steven odchodzi wyprostowany, szybkim krokiem. Nawet się na
nią nie obejrzał.
To odejście miało w sobie coś ostatecznego i wstrząsnęło nią bardziej niż jego gniewne słowa. Przede
wszystkim zwątpiła, czy miała prawo czuć się święcie oburzona. Czuła, że po tym, co się stało, duma nie pozwoli
mu już więcej wrócić i narażać się na takie oskarżenia. Ze zdziwieniem zdała sobie sprawę, że zraniła go głęboko
swoim ostrym językiem i ślepą złością. Czy mogłaby go zranić tak bardzo, gdyby nie zależało mu na niej choć
trochÄ™?
I co więcej, czy to możliwe, że osądziła go niesprawiedliwie? Przecież nie zaprzeczył jej oskarżeniom. Całkiem
je zlekceważył.
Gdy minął szok, poczuła wewnątrz ból. Złość jej przeszła, została sama ze swoimi. wątpliwościami i uczuciem
tęsknoty oraz przerażającej pustki, którą - jak dobrze wiedziała - tylko Steven mógł wypełnić.
W końcu zdała sobie sprawę, gdzie jest. O tej porze dnia park był pełen ludzi - matki z wózkami, dzieci na
rowerach, pracownicy korzystający z przerwy obiadowej, wszyscy razem tworzyli atmosferę radości i gwarnego
podniecenia, z którym tak bardzo kontrastował jej ponury nastrój.
Powoli dostrzegała coraz więcej. Ziemia po niedawnym deszczu była wciąż lekko wilgotna, a powietrze parne i
ciężkie od intensywnego zapachu róż, których płatki leżały rozsypane pod krzakami, tworząc delikatne kolorowe
plamy. Słońce grało w berka z wielkimi,
pierzastymi białymi chmurami. Był piękny letni dzień, ale dla niej nic nie znaczył bez Stevena, z którym
mogłaby się tym wszystkim podzielić.
Czyżby tak właśnie miała spędzić resztę życia? Czy los skazał ją na samotność w pozbawionym kolorów
świecie, bo odszedł mężczyzna, który przynosił jej radość? Nie, zdecydowała. Dość poświęceń. Jeśli istniały
odpowiedzi na jej pytania, ona je pozna. A jeżeli winna mu była przeprosiny za to, że w niego wątpiła, to
przeprosi go.
No, a jeÅ›li - wewnÄ™trzny gÅ‚os nie dawaÅ‚ jej spokoju - jeÅ›li miaÅ‚a racjÄ™? ZastanowiÅ‚a siÄ™· nad tym, ale chwilowo
odsunęła od siebie tę myśl. Rozważy tę możliwość, gdy zostanie do tego zmuszona. O ile zostanie. A tymczasem
siedzenie w tym parku było ostatnią rzeczą, któtą powinna robić. Tu nie znajdzie odpowiedzi.
Zerwała się i poszła do samochodu. Ożywiona odurzającą mieszaniną złości i determinacji, starała się nie
naciskać zbyt mocno pedału gazu. Dopiero za miastem popędziła na oślep drogą prowadzącą do posiadłości
Stevena. Czuła wyraznie, że zmierza ku swemu przeznaczenIu.
To był najgorszy dzień w życiu Stevena. Oskarżenia Lary zraniły go głęboko i bolały znacznie bardziej niż te
straszne lata ich rozłąki. Nic tak bardzo nie kazało mu wątpić w jej miłość, jak oskarżenie, że uwiódł ją tylko po
to, by zdobyć ziemię.
Jednak ciągle jej pożądał. Reakcje jego ciała nie były w zgodzie z tym, co 'nieustannie podpowiadał rozsądek -
by wycofać się z godnością. Musiał dosłownie walczyć, aby osiągnąć powodzenie w świecie biznesu. Nie miał
zamiaru postępować tak samo w miłości. Jakiż mógłby być ich związek, jeśli tak mało mu ufała? .
DOLINA SERCA
A mimo to nie mógł zapomnieć, jak wyglądała tego popołudnia u Beaumontów. Była smutna, zagubiona i
samotna. A przy tym niezmiernie pociągająca. Na jej widok poczuł napływającą falę gorącej krwi. Nawet
wówczas, gdy odszedł od niej w parku, urażony w swojej dumie, ciało i dusza wypełnione były innym
pragnieniem.
Te wszystkie lata ich znajomości nie przygotowały go na wstrząs, jaki spowodował jej okrutny cynizm. Lara
zawsze symbolizowała delikatność i zrozumienie, a ponad wszystko nie pytającą o nic, hojną, namiętną miłość, [ Pobierz całość w formacie PDF ]