[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przyciągnął do siebie. Oparła mu głowę na piersi. Bicie
ich serc powoli uspokajało się, echo ich namiętnych
krzyków i szeptów ucichło.
janessa+Endra
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
99
ROZDZIAA ÓSMY
Eve?
Otworzyła zaspane oczy.
Hm...
Muszę iść.
Uniosła się na łokciu.
Naprawdę? - spytała z żalem.
Naprawdę. Dzieci czekają. Umówiliśmy się
wmieście na lunch. Może się donas przyłączysz?
Trudnydookreślenia cień przemknął pojej twarzy.
Wiesz, chyba jednak nie.
Usiadła, podciągnęła kolana podbrodę i objęła je
ramionami. Zsunięta kołdra odsłoniła delikatnykontur
jej piersi. Hughdałbywiele, by dotknąć językiemjej
ciepłej skóry. Niestety, nie miał już czasu.
Dlaczego? Oni nie majÄ… nic przeciwkotwojemu
towarzystwu. Chcą się z tobą spotkać. Polubili cię.
Eve potrząsnęła odmowniegłową.
Za wcześnie, Hugh. Spojrzą na nas i będą wie-
dzieli.
Cobędą wiedzieli? - spytał, ciekaw, jak wybrnie
z sytuacji.
%7łe ranekspędziliśmywłóżku - odparła szczerze.
Chociaż tobyła prawda, poczuł się rozczarowany.
Dureń ze mnie, pomyślał. Czegooczekiwałem? %7łe
powie, iż się domyśla, żejesteśmyzakochani? Przecież
janessa+Endra
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
100
to absurd. Znamy się dopiero od dziewięciu dni,
przepracowaliśmy ze sobą zaledwie tydzień. Jasne, że
nie jesteśmy wsobie zakochani. Po prostu jestemdziś
w sentymentalnym nastroju. To pewnie z powodu
Sama, Molly i ich nowo narodzonego dziecka.
Odrzucił kołdrę, wstał i zaczął się ubierać.
- Może masz rację - odezwał się wkońcu. - Wta-
kim razie wpadnij jutro na lunch.
- Amoże tybyś wpadł tutaj? - zaproponowała.
Jegociałonatychmiast zareagowałoentuzjastycz-
nie, lecz kiedysię doniej odwrócił, rzekł:
- Nie chcę spotykać się z tobą ukradkiem, za ple-
cami Toma i Lucy.
- Ja też nie chcę utrzymywać naszego związku
wtajemnicy, ale jeszcze nie jestemgotowa do publicz-
nych deklaracji. Jak oni to przyjmÄ…?
Istotnie, powinien się nad tymzastanowić, zanimją
w to wszystko wciągnął. Potarł kark dłonią.
- Może masz rację - mruknął.
- TokiedysiÄ™ znowu spotkamy?
Zaśmiał się głucho. Właśnie się zastanawiał, jak
wiele czasu przyzwoitość nakazuje spędzić z rodziną,
zanim siÄ™ znowu wyrwie.
- Jak w każdą sobotę Lucy i Tomdzisiejszy wie-
czór spÄ™dzajÄ… poza domem. Ósma ci odpowiada?
- UgotujÄ™ coÅ› na kolacjÄ™.
- Ale wówczas nie mógłbym zjeść kolacji z nimi.
Od razu się domyśla, że się gdzieś wybieram.
- Tonie jedz za dużo, a tutaj dostaniesz deser.
Hughpochylił się i pocałował jej miękkie usta.
- Zgoda. Deser. Już mi ślinka cieknie. Todoósmej.
janessa+Endra
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
101
Tobył początekcudownej przygody.
Przynajmniej dla Eve była ona cudowna. Hugh był
zdumiewającym kochankiem. Czułym, namiętnym,
pełnym inwencji. Czasami jednak po akcie miłosnym
jego oczy przybierały wyraz, który przyprawiał ją
o ból. Patrzył na nią, jak gdyby chciał jej coś wyznać
i nie bardzo wiedział jak, albo jeszcze nie całkiemto
wszystko w sobie przetrawił. Ona natomiast już wie-
działa. Zakochała się w nim i ta świadomość ją
przerażała.
Ich związek nie ma szans. Nie może go kochać.
To niemożliwe. Musi myśleć o swojej pracy, a mi-
łość i kariera wykluczają się nawzajem. Musi praco-
wać, osiągać kolejne cele, spełnić dane sobie obiet-
nice. Poza tym zwiÄ…zek z ojcem dwojga bardzo
samodzielnie myślących i otwarcie wyrażających
swoje opinie nastolatków był ostatnią rzeczą, jakiej
pragnęła.
Nie, to nie do końca prawda. Nie miała nic przeciw-
ko temu, by zakochać się wojcu, ale dzieci? Zdecydo-
wanie nie. Pamiętała stres i napiętą atmosferę, wjakiej
sama dorastała. Ustawiczne krycie brata, kłamstwa,
mediacje z ojcem, by go nie zabił, podczas gdy ona
była zawsze traktowana jako gorsza. Latami odgrywa-
ła rolę bufora wsporach i nie chciała przeżywać tego
od nowa, przypominać sobie najmniej szczęśliwego
okresu wżyciu. Brat był trudnymnastolatkiemi przez
to cierpiała cała rodzina: ojciec, wspaniały lekarz
i tyran domowy, matka, sfrustrowana gospodyni, And-
rew, jako dziecko pupilek ojca, wktórymten pokładał
wielkie nadzieje, pózniej przeżywający okres buntu,
i ona, starsza siostra, wzór cnót wszelkich, zawsze
janessa+Endra
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
102
gotowa wybronić go od lania, na które zresztą za-
sługiwał.
Nie, nie chciała mieć do czynienia z nastolatkami,
lecz wiedziała, że nie może oddzielić Hugh od jego
dzieci. Dlatego odsuwała od siebie ten problem i za
każdymrazem, gdy dostrzegała w oczach ukochanego
owo niebezpieczne spojrzenie, starała się odwrócić
jego uwagę pocałunkiem lub pieszczotą. Kochali się
wtedy znowu, a z jego oczu znikał wyraz rozterki.
Dzięki temu, że nie pozwalała ani sobie, ani jemu,
oddawać się zbyt głębokim rozmyślaniom, pierwszy
tydzień ich związku był istną sielanką. Wdzień byli
bardzo zajęci, ale pracowali razem, więc często się
widywali, a wieczorem, jeśli nie mieli dyżuru, spędzali
kilka godzin u niej.
Były to godziny zupełnego zapomnienia i rozkoszy.
A ponieważ nie dostrzegała oznak wypalenia ich
namiętności, pomyślała o pigułce antykoncepcyjnej.
Przynajmniej odpadnie problem, czy majÄ… wystarcza-
jÄ…cy zapas prezerwatyw.
- Dobry pomysł - ucieszył się Hugh. - Zgłoś się
jutro do naszej poradni dla kobiet. Nie trzeba siÄ™
zapisywać.
Następnego dnia rano udała się do poradni. Sądziła,
że jeśli przyjdzie wystarczająco wcześnie, nie będzie
musiała zbyt długo czekać.
Płonne nadzieje. Po godzinie zaczęła się zastana-
wiać, czy nie było lepiej udać się do lekarza rodzin-
nego. Utwierdziła się jeszcze w tymprzekonaniu, gdy
ujrzała Toma Douglasa wtowarzystwie ładnej dziew-
czyny wchodzÄ…cych do poradni.
- Eve! Coza spotkanie! -powitał ją synHugh. Jego
janessa+Endra
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
103
uśmiechnięta twarz zdradzała ciekawość. - Poznaj
Kelly- przedstawił swoją towarzyszkę. - Kelly, to
doktor Eve Spicer. Robi specjalizacjÄ™ u taty.
Eve udałosię opanować zmieszanie.
- Miło mi - rzekła i uśmiechnęła się do dziew-
czyny.
Już miała skłamać, że przyszła tylko po dokumenty
pacjentki, kiedy z gabinetu lekarskiego wyszła pielęg-
niarka i wywołała jej nazwisko.
- Eve Spicer!
Tomi Kelly nie mogli więc mieć wątpliwości co do
celu jej wizyty. Może pomyślą, że to wizyta kontrolna,
łudziła się jeszcze.
- Nie zgadniesz, na kogo natknęliśmy się dziś
wporadni - zaczął swobodnymtonemTom. Usiadł na
wysokimstołku w kuchni i oparł nogi o blat wyspy.
- Na kogo?
- Na Eve.
Hugh, który właśnie szykował kanapki, z wrażenia
aż przeciął sobie palec. Zaklął i wetknął palec do ust.
- Naprawdę? - odezwał się po chwili. Odkręcił
kran, wsunął rękę pod strumień zimnej wody, potem
wytarł palec i okleił go plastrem.
- Mam nadzieję, że nie ochrzciłeś kanapek krwią
- zażartował Tom, a Hugh miał ochotę go zabić. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl szkicerysunki.xlx.pl
przyciągnął do siebie. Oparła mu głowę na piersi. Bicie
ich serc powoli uspokajało się, echo ich namiętnych
krzyków i szeptów ucichło.
janessa+Endra
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
99
ROZDZIAA ÓSMY
Eve?
Otworzyła zaspane oczy.
Hm...
Muszę iść.
Uniosła się na łokciu.
Naprawdę? - spytała z żalem.
Naprawdę. Dzieci czekają. Umówiliśmy się
wmieście na lunch. Może się donas przyłączysz?
Trudnydookreślenia cień przemknął pojej twarzy.
Wiesz, chyba jednak nie.
Usiadła, podciągnęła kolana podbrodę i objęła je
ramionami. Zsunięta kołdra odsłoniła delikatnykontur
jej piersi. Hughdałbywiele, by dotknąć językiemjej
ciepłej skóry. Niestety, nie miał już czasu.
Dlaczego? Oni nie majÄ… nic przeciwkotwojemu
towarzystwu. Chcą się z tobą spotkać. Polubili cię.
Eve potrząsnęła odmowniegłową.
Za wcześnie, Hugh. Spojrzą na nas i będą wie-
dzieli.
Cobędą wiedzieli? - spytał, ciekaw, jak wybrnie
z sytuacji.
%7łe ranekspędziliśmywłóżku - odparła szczerze.
Chociaż tobyła prawda, poczuł się rozczarowany.
Dureń ze mnie, pomyślał. Czegooczekiwałem? %7łe
powie, iż się domyśla, żejesteśmyzakochani? Przecież
janessa+Endra
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
100
to absurd. Znamy się dopiero od dziewięciu dni,
przepracowaliśmy ze sobą zaledwie tydzień. Jasne, że
nie jesteśmy wsobie zakochani. Po prostu jestemdziś
w sentymentalnym nastroju. To pewnie z powodu
Sama, Molly i ich nowo narodzonego dziecka.
Odrzucił kołdrę, wstał i zaczął się ubierać.
- Może masz rację - odezwał się wkońcu. - Wta-
kim razie wpadnij jutro na lunch.
- Amoże tybyś wpadł tutaj? - zaproponowała.
Jegociałonatychmiast zareagowałoentuzjastycz-
nie, lecz kiedysię doniej odwrócił, rzekł:
- Nie chcę spotykać się z tobą ukradkiem, za ple-
cami Toma i Lucy.
- Ja też nie chcę utrzymywać naszego związku
wtajemnicy, ale jeszcze nie jestemgotowa do publicz-
nych deklaracji. Jak oni to przyjmÄ…?
Istotnie, powinien się nad tymzastanowić, zanimją
w to wszystko wciągnął. Potarł kark dłonią.
- Może masz rację - mruknął.
- TokiedysiÄ™ znowu spotkamy?
Zaśmiał się głucho. Właśnie się zastanawiał, jak
wiele czasu przyzwoitość nakazuje spędzić z rodziną,
zanim siÄ™ znowu wyrwie.
- Jak w każdą sobotę Lucy i Tomdzisiejszy wie-
czór spÄ™dzajÄ… poza domem. Ósma ci odpowiada?
- UgotujÄ™ coÅ› na kolacjÄ™.
- Ale wówczas nie mógłbym zjeść kolacji z nimi.
Od razu się domyśla, że się gdzieś wybieram.
- Tonie jedz za dużo, a tutaj dostaniesz deser.
Hughpochylił się i pocałował jej miękkie usta.
- Zgoda. Deser. Już mi ślinka cieknie. Todoósmej.
janessa+Endra
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
101
Tobył początekcudownej przygody.
Przynajmniej dla Eve była ona cudowna. Hugh był
zdumiewającym kochankiem. Czułym, namiętnym,
pełnym inwencji. Czasami jednak po akcie miłosnym
jego oczy przybierały wyraz, który przyprawiał ją
o ból. Patrzył na nią, jak gdyby chciał jej coś wyznać
i nie bardzo wiedział jak, albo jeszcze nie całkiemto
wszystko w sobie przetrawił. Ona natomiast już wie-
działa. Zakochała się w nim i ta świadomość ją
przerażała.
Ich związek nie ma szans. Nie może go kochać.
To niemożliwe. Musi myśleć o swojej pracy, a mi-
łość i kariera wykluczają się nawzajem. Musi praco-
wać, osiągać kolejne cele, spełnić dane sobie obiet-
nice. Poza tym zwiÄ…zek z ojcem dwojga bardzo
samodzielnie myślących i otwarcie wyrażających
swoje opinie nastolatków był ostatnią rzeczą, jakiej
pragnęła.
Nie, to nie do końca prawda. Nie miała nic przeciw-
ko temu, by zakochać się wojcu, ale dzieci? Zdecydo-
wanie nie. Pamiętała stres i napiętą atmosferę, wjakiej
sama dorastała. Ustawiczne krycie brata, kłamstwa,
mediacje z ojcem, by go nie zabił, podczas gdy ona
była zawsze traktowana jako gorsza. Latami odgrywa-
ła rolę bufora wsporach i nie chciała przeżywać tego
od nowa, przypominać sobie najmniej szczęśliwego
okresu wżyciu. Brat był trudnymnastolatkiemi przez
to cierpiała cała rodzina: ojciec, wspaniały lekarz
i tyran domowy, matka, sfrustrowana gospodyni, And-
rew, jako dziecko pupilek ojca, wktórymten pokładał
wielkie nadzieje, pózniej przeżywający okres buntu,
i ona, starsza siostra, wzór cnót wszelkich, zawsze
janessa+Endra
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
102
gotowa wybronić go od lania, na które zresztą za-
sługiwał.
Nie, nie chciała mieć do czynienia z nastolatkami,
lecz wiedziała, że nie może oddzielić Hugh od jego
dzieci. Dlatego odsuwała od siebie ten problem i za
każdymrazem, gdy dostrzegała w oczach ukochanego
owo niebezpieczne spojrzenie, starała się odwrócić
jego uwagę pocałunkiem lub pieszczotą. Kochali się
wtedy znowu, a z jego oczu znikał wyraz rozterki.
Dzięki temu, że nie pozwalała ani sobie, ani jemu,
oddawać się zbyt głębokim rozmyślaniom, pierwszy
tydzień ich związku był istną sielanką. Wdzień byli
bardzo zajęci, ale pracowali razem, więc często się
widywali, a wieczorem, jeśli nie mieli dyżuru, spędzali
kilka godzin u niej.
Były to godziny zupełnego zapomnienia i rozkoszy.
A ponieważ nie dostrzegała oznak wypalenia ich
namiętności, pomyślała o pigułce antykoncepcyjnej.
Przynajmniej odpadnie problem, czy majÄ… wystarcza-
jÄ…cy zapas prezerwatyw.
- Dobry pomysł - ucieszył się Hugh. - Zgłoś się
jutro do naszej poradni dla kobiet. Nie trzeba siÄ™
zapisywać.
Następnego dnia rano udała się do poradni. Sądziła,
że jeśli przyjdzie wystarczająco wcześnie, nie będzie
musiała zbyt długo czekać.
Płonne nadzieje. Po godzinie zaczęła się zastana-
wiać, czy nie było lepiej udać się do lekarza rodzin-
nego. Utwierdziła się jeszcze w tymprzekonaniu, gdy
ujrzała Toma Douglasa wtowarzystwie ładnej dziew-
czyny wchodzÄ…cych do poradni.
- Eve! Coza spotkanie! -powitał ją synHugh. Jego
janessa+Endra
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
103
uśmiechnięta twarz zdradzała ciekawość. - Poznaj
Kelly- przedstawił swoją towarzyszkę. - Kelly, to
doktor Eve Spicer. Robi specjalizacjÄ™ u taty.
Eve udałosię opanować zmieszanie.
- Miło mi - rzekła i uśmiechnęła się do dziew-
czyny.
Już miała skłamać, że przyszła tylko po dokumenty
pacjentki, kiedy z gabinetu lekarskiego wyszła pielęg-
niarka i wywołała jej nazwisko.
- Eve Spicer!
Tomi Kelly nie mogli więc mieć wątpliwości co do
celu jej wizyty. Może pomyślą, że to wizyta kontrolna,
łudziła się jeszcze.
- Nie zgadniesz, na kogo natknęliśmy się dziś
wporadni - zaczął swobodnymtonemTom. Usiadł na
wysokimstołku w kuchni i oparł nogi o blat wyspy.
- Na kogo?
- Na Eve.
Hugh, który właśnie szykował kanapki, z wrażenia
aż przeciął sobie palec. Zaklął i wetknął palec do ust.
- Naprawdę? - odezwał się po chwili. Odkręcił
kran, wsunął rękę pod strumień zimnej wody, potem
wytarł palec i okleił go plastrem.
- Mam nadzieję, że nie ochrzciłeś kanapek krwią
- zażartował Tom, a Hugh miał ochotę go zabić. [ Pobierz całość w formacie PDF ]