[ Pobierz całość w formacie PDF ]
– Spróbuj dostrzec w tym jakieś plusy. Na
przykład to, że dzięki temu twój pierwszy raz był
dużo przyjemniejszy.
– Robiłeś ze mną rzeczy, o których nawet nie
piszą w książkach – fuknęła, purpurowa jak
piwonia.
– Zdradzę ci mały sekret, skarbie – powiedział
i odłożywszy cygaro, ukląkł przed nią na pod-
łodze. Jego wzrok znalazł się na poziomie jej
oczu. – Niektórych z tych rzeczy nie robiłem
nigdy w życiu. Po prostu nie byłem w stanie.
– Nie byłeś w stanie? – szepnęła.
Diana Palmer
191
– Nie...
Chwycił ją w talii i pociągnął ku sobie, stracił
jednak równowagę i oboje upadli na dywan.
Wtedy zwinnie obrócił się na brzuch, nakrywając
ją sobą.
– Znowu cię pragnę. Teraz – szepnął i zaczął
rozpinać jej bluzkę.
– Drzwi...
– Nie są zamknięte. Wiem – rzekł z uśmie-
chem.
Jego dłoń powędrowała ku jej piersiom, nie-
cierpliwie szukając kontaktu z gorącą, gładką
skórą.
Wystarczyło, że jej dotknął, a ona natychmiast
wyprężyła się, tracąc z wrażenia oddech.
– Zaniosę cię teraz do sypialni i zrobię to samo
co przedwczoraj – obiecał, po czym wstał i po-
mógł jej się podnieść.
Wziął ją na ręce i poniósł długim, tonącym
w mroku korytarzem. W pokoju położył ją na
materacu. Zamknął drzwi na klucz. Gdy stanął
w nogach łóżka, potargane włosy wpadały mu do
oczu, a na jego twarzy nie malowały się żadne
emocje. Tylko jego ciało mówiło jej, jak bardzo
jej pragnie. Uniosła się na łokciu i spojrzała
prosto w jego błyszczące oczy. Gdy na nią pat-
rzył, czuła się podziwiana i pożądana.
Najpierw pokiwał głową, a potem zaczął íśc
192
MIŁOŚĆ WARTA MILIONY
w jej stronę. Ledwie jednak zdążył ją pocałować,
rozdzwonił się stojący na nocnej szafce telefon.
Donavan dość długo spoglądał na aparat, jakby
nie do końca rozumiejąc, skąd się bierze ten
przykry jazgot. W końcu zniecierpliwiony chwy-
cił słuchawkę i odezwał się, nie kryjąc irytacji.
Z drugiej strony odpowiedział mu znajomy,
sarkastyczny głos, należący do Brada Dannera,
ojczyma Jeffa.
– Nie mogę się doczekać naszego jutrzejszego
spotkania – mówił szwagier. – Jeśli myślisz, że
fikcyjne małżeństwo w czymkolwiek ci pomoże,
to bardzo się mylisz.
– Moje małżeństwo nie jest fikcyjne – rzucił
ostro Donavan, nie patrząc na zdezorientowaną
Fay, która poderwała się i usiadła obok niego na
łóżku.
– Jutro będziesz miał okazję to udowodnić.
Póki co, dbaj o mojego pasierba, dobrze? Bardzo
za nim tęsknię i liczę dni do jego powrotu.
– Jasne – odparł Donavan lodowatym tonem.
– Dobrze wiem, że jak tylko zacznie się bun-
tować, natychmiast odeślesz go do szkoły kade-
tów.
– Jedna czarna owca w rodzinie zupełnie wy-
starczy. Nie chcę, żeby był taki jak ty – odparł
Danner, hamując gniew. – Debbie ciągle mnie
z tobą porównywała. Nic, co zrobiłem, nie było
Diana Palmer
193
wystarczająco dobre, ty zawsze byłeś lepszy.
Człowieku, nawet nie wiesz, jak bardzo cię niena-
widziłem!
– Debbie zawsze była idealistką – odrzekł
Donavan. – Po śmierci ojca nie miała nikogo
prócz mnie. A jeśli chodzi o jej opinię na twój
temat, nie miałem na to żadnego wpływu. Odkąd
pamiętam, byłeś wiecznie malkontentem. Myś-
lisz, że nie wiem, że poszedłeś do ołtarza skuszo-
ny wyłącznie posagiem, który ode mnie dostała?
I którego połowę przehulałeś z kochanką w ciągu
pierwszego tygodnia po ślubie!
Po drugiej stronie rozległ się trzask rzuconej
słuchawki. Donavan powoli odłożył swoją,
uśmiechając się przy tym gorzko.
– Anioł stróż Jeffa – mruknął, skinąwszy gło-
wą w stronę telefonu. – I takie zero uważa siebie
za prawdziwego mężczyznę!
– Ale może on naprawdę kochał twoją siostrę?
– Tak? To dlaczego romansował z inną kobie-
tą przed ślubem i po nim? I dlaczego ożenił się
z nią po śmierci Debbie? Pieniądze z polisy
ubezpieczeniowej mojej siostry zapewniły im
dostatnie życie, zwłaszcza że mój uroczy szwa-
gier dopilnował, żeby Jeff nie został wymieniony
wśród beneficjentów.
– Co za wyrachowanie!
– Danner będzie próbował dowieść, że nasze
194
MIŁOŚĆ WARTA MILIONY [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl szkicerysunki.xlx.pl
– Spróbuj dostrzec w tym jakieś plusy. Na
przykład to, że dzięki temu twój pierwszy raz był
dużo przyjemniejszy.
– Robiłeś ze mną rzeczy, o których nawet nie
piszą w książkach – fuknęła, purpurowa jak
piwonia.
– Zdradzę ci mały sekret, skarbie – powiedział
i odłożywszy cygaro, ukląkł przed nią na pod-
łodze. Jego wzrok znalazł się na poziomie jej
oczu. – Niektórych z tych rzeczy nie robiłem
nigdy w życiu. Po prostu nie byłem w stanie.
– Nie byłeś w stanie? – szepnęła.
Diana Palmer
191
– Nie...
Chwycił ją w talii i pociągnął ku sobie, stracił
jednak równowagę i oboje upadli na dywan.
Wtedy zwinnie obrócił się na brzuch, nakrywając
ją sobą.
– Znowu cię pragnę. Teraz – szepnął i zaczął
rozpinać jej bluzkę.
– Drzwi...
– Nie są zamknięte. Wiem – rzekł z uśmie-
chem.
Jego dłoń powędrowała ku jej piersiom, nie-
cierpliwie szukając kontaktu z gorącą, gładką
skórą.
Wystarczyło, że jej dotknął, a ona natychmiast
wyprężyła się, tracąc z wrażenia oddech.
– Zaniosę cię teraz do sypialni i zrobię to samo
co przedwczoraj – obiecał, po czym wstał i po-
mógł jej się podnieść.
Wziął ją na ręce i poniósł długim, tonącym
w mroku korytarzem. W pokoju położył ją na
materacu. Zamknął drzwi na klucz. Gdy stanął
w nogach łóżka, potargane włosy wpadały mu do
oczu, a na jego twarzy nie malowały się żadne
emocje. Tylko jego ciało mówiło jej, jak bardzo
jej pragnie. Uniosła się na łokciu i spojrzała
prosto w jego błyszczące oczy. Gdy na nią pat-
rzył, czuła się podziwiana i pożądana.
Najpierw pokiwał głową, a potem zaczął íśc
192
MIŁOŚĆ WARTA MILIONY
w jej stronę. Ledwie jednak zdążył ją pocałować,
rozdzwonił się stojący na nocnej szafce telefon.
Donavan dość długo spoglądał na aparat, jakby
nie do końca rozumiejąc, skąd się bierze ten
przykry jazgot. W końcu zniecierpliwiony chwy-
cił słuchawkę i odezwał się, nie kryjąc irytacji.
Z drugiej strony odpowiedział mu znajomy,
sarkastyczny głos, należący do Brada Dannera,
ojczyma Jeffa.
– Nie mogę się doczekać naszego jutrzejszego
spotkania – mówił szwagier. – Jeśli myślisz, że
fikcyjne małżeństwo w czymkolwiek ci pomoże,
to bardzo się mylisz.
– Moje małżeństwo nie jest fikcyjne – rzucił
ostro Donavan, nie patrząc na zdezorientowaną
Fay, która poderwała się i usiadła obok niego na
łóżku.
– Jutro będziesz miał okazję to udowodnić.
Póki co, dbaj o mojego pasierba, dobrze? Bardzo
za nim tęsknię i liczę dni do jego powrotu.
– Jasne – odparł Donavan lodowatym tonem.
– Dobrze wiem, że jak tylko zacznie się bun-
tować, natychmiast odeślesz go do szkoły kade-
tów.
– Jedna czarna owca w rodzinie zupełnie wy-
starczy. Nie chcę, żeby był taki jak ty – odparł
Danner, hamując gniew. – Debbie ciągle mnie
z tobą porównywała. Nic, co zrobiłem, nie było
Diana Palmer
193
wystarczająco dobre, ty zawsze byłeś lepszy.
Człowieku, nawet nie wiesz, jak bardzo cię niena-
widziłem!
– Debbie zawsze była idealistką – odrzekł
Donavan. – Po śmierci ojca nie miała nikogo
prócz mnie. A jeśli chodzi o jej opinię na twój
temat, nie miałem na to żadnego wpływu. Odkąd
pamiętam, byłeś wiecznie malkontentem. Myś-
lisz, że nie wiem, że poszedłeś do ołtarza skuszo-
ny wyłącznie posagiem, który ode mnie dostała?
I którego połowę przehulałeś z kochanką w ciągu
pierwszego tygodnia po ślubie!
Po drugiej stronie rozległ się trzask rzuconej
słuchawki. Donavan powoli odłożył swoją,
uśmiechając się przy tym gorzko.
– Anioł stróż Jeffa – mruknął, skinąwszy gło-
wą w stronę telefonu. – I takie zero uważa siebie
za prawdziwego mężczyznę!
– Ale może on naprawdę kochał twoją siostrę?
– Tak? To dlaczego romansował z inną kobie-
tą przed ślubem i po nim? I dlaczego ożenił się
z nią po śmierci Debbie? Pieniądze z polisy
ubezpieczeniowej mojej siostry zapewniły im
dostatnie życie, zwłaszcza że mój uroczy szwa-
gier dopilnował, żeby Jeff nie został wymieniony
wśród beneficjentów.
– Co za wyrachowanie!
– Danner będzie próbował dowieść, że nasze
194
MIŁOŚĆ WARTA MILIONY [ Pobierz całość w formacie PDF ]