[ Pobierz całość w formacie PDF ]

W Honolulu byli tylko ten jeden dzień, a wieczorem odpływali z powrotem na Wielką Wyspę, do Kony, która leży po
przeciwnej stronie niż Hilo. W Konie wypadała ich kolej zejścia na ląd. Nie mogli robić tego, na co mieliby ochotę. Ktoś z zespołu
zawsze musiał zostawać na statku, ktoś musiał być z Larkinem, ale nie mogły to być te same osoby.
Początkowo zamierzał zabrać Jenner do restauracji albo kawiarni z ładnym widokiem i przesiedzieć tam kilka godzin. Mogli
pójść zwiedzać Konę z całą grupą, co byłoby w zasadzie doskonałą przykrywką, ale przy okazji wyjątkową torturą. Linda Vale i
Nyna Phillips poznały dwie inne kobiety, które podróżowały razem, i zaczęły wszędzie prowadzać się w czwórkę. Penny i Buttons...
Buttons, też mi imię dla kobiety. Miały jedną z mniejszych kajut na innym pokładzie, ale przez kilka ostatnich dni wiele czasu
spędzały u Lindy i Nyny, naprzeciwko apartamentu Jenner. Wiedział, bo wpadali na nie na korytarzu i słyszeli, jak śmieją się na
tarasie, najwyrazniej po kilku drinkach.
Wczoraj spotkali je dwukrotnie  raz na korytarzu i raz na pokładzie. Dwa razy wspomniały o dzisiejszej wycieczce i dwa
razy o wspólnym posiłku. Obiad? A może kolacja? Propozycje były miłe, spontaniczne i szczere. Kobiety polubiły Jenner i nic
dziwnego. Jednak ona zamiast z wdzięcznością przyjąć zaproszenie, tak jak się spodziewał, wymyślała grzeczne wymówki. Kobiety
nie rezygnowały.
Wszystkie cztery zamierzały zwiedzać miasto, dlatego chciał uniknąć tych tortur.
Zamiast na wycieczkę czy do kawiarni Cael i Jenner wybrali się do małej jaskini, którą miejscowi polecali jako idealne
miejsce do nurkowania. Jenner wspominała, że lubi nurkować, a należała jej się jakaś rozrywka.
Oddzielili się od grupy zaraz po zejściu ze statku i znalezli sklep ze sprzętem do nurkowania, który polecił Sanchez. Tam
wypożyczyli potrzebny ekwipunek i otrzymali wskazówki, jak dotrzeć do jaskini, która, jak twierdził właściciel wypożyczalni, nie
powinna być tak zatłoczona jak zatoka Kealakekua.
Płytka woda miała niespotykany odcień błękitu, a otaczały ją bujne i grube pnie drzew, które odgradzały ich od reszty świata.
Za tymi drzewami tętniła życiem Kona.
Jenner stała w odległości kilku kroków, z rozpiętą sukienką, spod której widać było czarne bikini. Kiedy zobaczył ją w
kostiumie kąpielowym, uzmysłowił sobie, że nie jest chuda, a w każdym razie nie tak chuda, jak myślał. Była szczupła, ale pod skórą
prężyły się gładkie mięśnie. Piersi miała drobne, ale jędrne i kształtne. Zuchwałe. Pewnie urwałaby mu głowę, gdyby określił ją albo
jakąś część jej ciała jako zuchwałą.
Na widok tych niewielkich piersi zaczynał się ślinić, a ręce świerzbiły go, żeby ich dotknąć. Brodawki na pewno są...
Zawrócił myśli z niebezpiecznej drogi. Jego silna wola i tak była już osłabiona przez to, że z nią spał. Przez kilka ostatnich dni, kiedy
budził się rano, ona oplatała go niczym winorośl, a jego poranne erekcje sprawiały, że sytuacja robiła się wyjątkowo niezręczna.
Gdyby był mądry, dałby sobie spokój z kajdankami, tylko że wtedy nie obudziłby się, gdyby znalazła się nad nim. Niestety, coś za
coś.
Klapki i kapelusz Jenner leżały na piasku, razem ze starannie złożoną sukienką, która przytrzymywała kapelusz, żeby nie
odfrunął. Jenner stała z maską do nurkowania w ręce, zwrócona w stronę wody, zapatrzona w jej piękno. Może zastanawiała się, czy
przypadkiem jej nie utopi, kiedy znajdą się głębiej? Powodów dała mu niemało.
 Nie martw się.  Podszedł do niej.  Gdybyś zniknęła, byłoby to podejrzane. Jesteś bezpieczna.
Przewróciła oczami.
 Wielkie dzięki. Dżentelmen z ciebie.
Jej głos kipiał od sarkazmu. Zdążyła już nabrać pewności, że nie zrobi jej krzywdy, a on wiedział, że ona nie przysporzy mu
kłopotów, chociaż bez przerwy się odgrażała. Przynajmniej dopóty, dopóki zadanie nie zostanie wykonane. A potem... potem się
policzą.
Zanosiło się na potworną wojnę. Wyczekiwał jej z większą niecierpliwością niż wszystkiego do tej pory w życiu, nawet
szesnastych urodzin, na które dostał pierwszy samochód. Włożył maskę i wszedł do wody, oglądając się za siebie, żeby się upewnić,
czy Jenner idzie za nim. Szła i tak jak on założyła na twarz maskę, wchodząc na głębszą wodę.
113
Błądził wzrokiem po jej ciele, bo po prostu nie mógł się powstrzymać. Nie dlatego, że wcześniej nie widział jej w obcisłych
ciuchach. Niektóre suknie podkreślały jej kształty, a przy basenie siedziała w kostiumie kąpielowym. Ale bikini przypominało
bieliznę, w każdym razie jemu, a taka powierzchnia nagiej skóry wywoływała w nim tsunami.
Niedługo. Niedługo wszystko się skończy. A pózniej porozmawiają sobie inaczej.
Jenner usiłowała odegnać wszystkie zmartwienia i rozkoszować się nurkowaniem, ale było to trudne, kiedy u boku miała
Caela. Czego się po niej spodziewał, że popłynie do łodzi ratunkowej? Zganiła się za to, że mówi do siebie. Nie, nie osaczał jej.
Trzymał się w pobliżu na wszelki wypadek. Powinna była się przyzwyczaić do tego, że bez przerwy jest przy niej, i w ogóle nie
zwracać uwagi na jego obecność. Ale nie umiała i nic nie mogła na to poradzić.
Chociaż nie chciała, cały czas myślała o prezerwatywie, którą schowała w szufladzie z bielizną. Nic dziwnego. Przez nią
pragnienia nabierały bardziej realnych kształtów.
Kiedy unosiła się na wodzie, tuż pod nią przemknęła kolorowa ryba. Zachwycał ją dotyk oceanu, kiedy płynęła, poruszając
rękami i lekko odpychając się nogami. Miała wrażenie, że znalazła się w ogromnym akwarium pełnym tropikalnych ryb i że nie jest
widzem, ale częścią oceanu. W końcu prawie zapomniała, że Cael jest obok. Nie mogła zupełnie wyrzucić go z myśli, ale przestała
się dręczyć tym, że musi spać w kajdankach, że ją przetrzymuje i zmusza do odgrywania komedii, grożąc również Syd. Woda, która
gładziła jej skórę, i wielka liczba ryb działały na nią kojąco. Szkoda, że nie może tu zostać...
Uniosła głowę i obejrzała się za siebie, żeby sprawdzić, czy nie odpłynęła od brzegu za daleko. Ale bez problemu mogła
dosięgnąć piaszczystego dna zatoki. Cael oczywiście był obok i kiedy ona stanęła, zrobił to samo. Zdjęła maskę i nabrała do płuc
świeżego powietrza.
Znajdowali się z dala od wszystkiego, zupełnie sami na świecie, a ona miała dość zgadywania i była zmęczona podchodami.
Jej życie nie jest grą, życie Syd też nie. Musi wyjaśnić kilka spraw.
 Nie jestem głupia  zaczęła.
Cael zdjął maskę i pokręcił głową, strząsając z siebie kropelki wody. Był od niej o głowę wyższy, mokry i sprawniejszy niż
jakikolwiek facet, którego znała. Wyglądał imponująco  prawie nagi i zupełnie mokry. Starł wodę, która ściekała mu po twarzy.
 Tego domyśliłem się sam.
 Możesz mi zaufać. Przestań mnie traktować jak zakładniczkę.
 Ale przecież jesteś zakładniczką, czy ci się to podoba, czy nie.
 Nie bądz idiotą  rzuciła zdesperowana. Starała się wykonać gest, ogłosić rozejm.  Należysz do tych dobrych, [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkicerysunki.xlx.pl
  •