[ Pobierz całość w formacie PDF ]

głębiej do śpiwora, dodał na pożegnanie: - Miłych snów. Proszę się
nie martwić, obudzę panią, jeśli będę czegoś potrzebował.
Ale zasnął dużo wcześniej niż ona. Wsłuchana w jego spokojny,
rytmiczny oddech, patrzyła w mrok, każdym nerwem swojego ciała
odczuwając boleśnie jego bliskość. Może to jednak nie był dobry
pomysł? Nie była sama, ale i tak czekała ją chyba bezsenna noc.
Ogromne zmęczenie zrobiło jednak swoje i w końcu zaczęły jej
się kleić oczy. Właśnie zapadała w sen, kiedy tuż za nią rozległ się
łomot i trzask. Poderwała się, na wpół przytomna, i usłyszała
zduszony krzyk grozy, który wydobył się z jej własnego gardła.
Wyciągnęła rękę do Esquereza i potrząsnęła go za ramię.
- Tam coś jest, Vittorio! Słyszałam to!
Vittorio odwrócił się z westchnieniem i delikatnie, ale stanowczo
zmusił ją, żeby się położyła.
- To nic takiego, querida - mruknął czule. - Nie zwracaj na to
uwagi i spróbuj zasnąć. - Naciągnął śpiwór na jej ramiona, potem
przysunął ją do siebie i mocno objął. - Zpij, querida - szepnął miękko,
wtulając twarz w jej włosy. - Jestem z tobą. Nic ci nie grozi. Jesteś
zupełnie bezpieczna.
- Tak - szepnęła, zahipnotyzowana jego słowami, czując, jak
ogarnia ją senne, błogie zadowolenie.
Chwilę pózniej spała kamiennym snem.
50
R S
Kate obudziła się rano wypoczęta i nieco rozczarowana, choć z
drugiej strony zadowolona z tego, że Vittorio już wstał, zostawiając ją
samą w namiocie.
Prawie zarumieniła się, przypominając sobie, że zasnęła w jego
ramionach jak dziecko. I chociaż wiedziała, że powinna czuć się
nieswojo, wydawało jej się, jakby to była najbardziej naturalna rzecz
na świecie.
Zaniepokojona, odsunęła od siebie tę myśl, włożyła sfatygowane
beżowe spodnie i przeczesała palcami włosy. Czuła, jakby to było
naturalne, bo umierała ze strachu, a Vittorio de Esquerez, cokolwiek
by o nim mówiono, należał do rzadkiego typu mężczyzn, którzy
wzbudzają u kobiet poczucie bezpieczeństwa.
Wygładziła kremową bawełnianą bluzkę i wsunęła stopy w
skórzane sandały. Do diabła, musiała wyglądać żałośnie... Mniejsza o
ekwipunek turystyczny, ale nie mogła sobie darować, że nie była na
tyle przewidująca, żeby wziąć ze sobą przynajmniej ubranie na
zmianę. Nie miała nawet szczoteczki do zębów! Ledwie zaczął się
dzień, a ona czuła się zażenowana swoim niechlujnym wyglądem - i
nic nie mogła na to poradzić.
Poczuła się jeszcze gorzej, gdy wyszła z namiotu i zobaczyła
Vittoria. Zwieży jak poranek, w czystych niebieskich dżinsach,
siedział pod najbliższym drzewem, pochylony nad turystyczną
kuchenką.
- Dzień dobry - powitał ją z uśmiechem w oczach. - Mam
nadzieję, że noc była przyjemna.
51
R S
- Spałam dobrze, jeśli to miałeś na myśli.
- A cóż innego mógłbym mieć na myśli? Robię śniadanie, jak
widzisz. Podejrzewam, że po dobrze przespanej nocy wrócił ci apetyt.
- Umieram z głodu - odpowiedziała szczerze i podeszła bliżej,
żeby zajrzeć do patelni. Cokolwiek to było, pachniało cudownie.
- To miejscowa potrawa. Suszona ryba z ryżem. - Vittoro
przykrył szczelnie patelnię. - Będzie gotowa za jakieś dwadzieścia
minut. Masz czas na szybki prysznic. - Wstał i pokazał jej oparte o
drzewo wiadro z wodą. - Dam ci kubek, którym będziesz mogła
nabierać wodę.
Jakby czytał w jej myślach. Marzyła o porządnej toalecie, ale ten
kubek z wiadrem nie wzbudził w niej entuzjazmu.
- Ty to nazywasz prysznicem? Musi być jakiś lepszy sposób.
- O co ci chodzi? - Wzruszył ramionami. - Boisz się, że mogę cię
podglądać? Nie martw się - zadrwił - twoja skromność nie dozna z
mojej strony najmniejszego uszczerbku.
Nie chodziło jej tylko o skromność. Zmrużywszy zawadiacko
oczy, postanowiła sprawdzić słuszność swoich podejrzeń.
- Założę się, że ty nie myłeś się za pomocą wiadra i kubka!
- Prawdę mówiąc... nie - odpowiedział po chwili zastanowienia.
- Za tymi drzewami jest sadzawka, w której się wykąpałem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkicerysunki.xlx.pl
  •