[ Pobierz całość w formacie PDF ]

myślenie o tym, mogła przysiąc że fale ciepła buchały od niego jakby był czymś w rodzaju
elektrycznego kaloryfera. Pot zroszył jej brew.
 Powiedziałem, jak masz na imię?
 Jej imię nie jest twoim zasranym interesem. - wciął się gładki, głęboki głos.
Dawson stanął obok niej, ale groznie patrzył na drugiego chłopaka. Przekrzywił
głowę na bok.
 Oddaj jej piłkę Andrew.
Temperatura w sali wzrosła. Dzieciaki zaczynały się gapić.
Usta Andrew ułożyły się w pół uśmiech.
 Czy może masz problem w zrozumieniu angielskiego? - zapytał Dawson. Na jego
twarzy był uśmiech, ale sposób w jaki napinały się jego mięśnie, pokazał że był
sekundy od wzięcia piłki od tego drugiego.
Wszystko to przez piłeczkę do ping-ponga? Jakże, kompletnie dziwaczne.
Przeczyściła gardło i wyciągnęła dłoń.
 Mam na imię Bethany. A teraz mogę prosić swoją piłkę?
 To nie było takie trudno, prawda? - Oczy Andrew nigdy nie opuściły Dawsona. -
Będziemy musieli wkrótce pogadać.
 Albo nie. - odpowiedział Dawson.
Andrew upuścił piłkę na jej wyciągniętą rękę z uniesioną brwią. Potem odwrócił się,
idąc do swojego stolika.
 Wow, - wymamrotała, niepewna co powinna zrobić z tym wszystkim.
Dawson odchrząknął.
 On jest trochę... y, ta, Andrew jest dupkiem najwyższego poziomu. Nie przejmuj
się nim.
Bethany skinęła i popatrzyła w dół na swoją rękę, zasysając urywany oddech. Jasny
gwint...
Piłeczka ping-pongowa, została stopiona w nieregularny kształt.
Rozdział 5
Zszokowana na maksa wrogością Andrew do niej i mikrofalowo stopioną piłeczką do ping-
ponga, Bethany nie spieszyła się myjąc się i przebierając po wf. Coś działo się, pomiędzy
chłopakami, tak jakby się komunikowali przez epicko śmiercionośny wzrok. Przypominało
jej to o sposobie w jaki Dawson i jego blizniak zachowywali się tego ranka. Jakby ich
epicko śmiertelne gapienie się było czymś kompletnie innym.
Kręcąc głową, zdjęła z włosów gumkę i przebiegła po nich szczotką, potem wrzuciła
ją do torby i odwróciła się wypuszczając mały pisk.
Kimmy stała za nią, smukłe ramiona skrzyżowane na piersi. Usta tak błyszczące, że
wyglądały jak wyciek oleju.
 Boże, ale mnie wystraszyłaś. - Bethany podniosła swoją torbę, zakładając ją na
ramię i czekała żeby Kimmy coś powiedziała. Cokolwiek. I czekała jeszcze
trochę. Cisza. Oookej. - Chciałaś czegoś? Bo śpieszy mi się.
 Zpieszy gdzie? - zapytała.
Bethany gapiła się na nią. Tak jakby jej przychodzenie i wychodzenie było jakimś
interesem Barbi. Nie sądzę. Przeszłą obok niej.
 Widzimy się kiedy indziej.
 Czekaj. - Kimmy zastąpiła jej drogę blokując drzwi. - Czy to prawda, że Dawson
się z tobą umówił? - Nie czekała na odpowiedz. - Bo słyszałam, jak cię zapraszał
wcześniej na lekcji i moja przyjaciółka Kelly powiedziała, że poprosił cię byście
porobili coś też dziś.
Jeśli słyszała go w klasie, dlaczego pyta dopiero teraz?
 Słuchaj, pozwól mi dać ci małą radę. - uśmiechnęła się, słaba próba bycia
łaskawą, tak jakby mówiła do bliskiej przyjaciółki. To było takie, takie sztuczne. -
Dawson jest totalnym graczem. Był przez całą szkołę i jeszcze trochę. Tak, jak
jego brat i lubią pogrywać sobie z ludzmi. Udając bycie sobą nawzajem, jeśli
wiesz o czym mówię.
Rozczarowanie zakuło. Wspomnienia jej związku z Danielem wyszły na
powierzchnie i przetoczyły się przez jej umysł. Stare rany zostały otwarte i wypaliła.
 Dlaczego mi to mówisz?
Kimmy posłała jej  ty tak na poważnie? spojrzenie.
 Jesteś nowa. Myślisz, że dlaczego inaczej byłby tobą tak zainteresowany? - Jej
wzrok powędrował po jej jeansach i swetrze jakby serio nie mogła tego
rozkminić. - Po prostu próbuję zrobić dobry uczynek dnia i ostrzec cię. Ten
chłopak...cóż, był tu i tam.
I z tym Kimmy odwróciła się na pięcie i wyszła.
 Co do cholery? - Powiedziała Bethany głośno, jej głos odbijał się echem w
pustym pomieszczeniu. Czy wszyscy w tej szkole byli tak przyjazni? Jeezu.
Biorąc głęboki oddech, wyszła z szatni, mówiąc sobie by nie brać do siebie za bardzo
tego co mówiła Kimmy. To mogła być zazdrość. To mogła być czysta dziewczęca
sukowatość.
Albo mogła to być prawda, wyszeptał złośliwy, paskudny głos. Dlaczego miałaby
być zaskoczona jeśli tak? Nie byłaby. Oboje bracia, byli ciachami wcielonymi. Byłaby
głupia wierząc, że Dawson nie miał akrów ex-dziewczyn. Popychając drzwi, z większą siłą
niż potrzeba, zastanawiała się czy nie odwołać z nim planów. Ostatnia rzecz jakiej
potrzebowała to bycie nacięciem na jego pasku, nie ważne jak bardzo pasek był w
porządku. I fakt, że już była wkurzona samym pomysłem, przemawiał za siebie.
Za bardzo wpadła.
A on czekał na nią w holu, opierając się o regał z trofeami, ręce schowane w
kieszeniach jeansów. Musiał się wykąpać, bo loki jego ciemnych włosów, zakręciły się na
jego czole. Sweter w kształcie V przyległ do jego ramion.
Jej serce zabębniło w piersi na jego widok. Zatrzymała się nagle, ściskając w ręku
pasek od torby.
 Hej. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkicerysunki.xlx.pl
  •