[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wszystko od początku, wszystko, co zapamiętałaś.
- Wchodziłam do domu... - zaczęła.
Nick sÅ‚uchaÅ‚ w milczeniu, obezwÅ‚adniony poczu­
ciem niemocy i rozpaczą. To przeze mnie, pomyślał.
Wszystko przeze mnie. Przez niego spotkało ją tak
przerażajÄ…ce przeżycie. Jego chęć wyrównania daw­
nych rachunków, rozwiązania problemu na własną
rękę, mogła ją kosztować życie.
- I wtedy zadzwoniłam do ciebie - zakończyła
Freddie. - WidziaÅ‚am, że krwawi. Jego oczy... - za­
jąknęła się.
- Pozwól, że ja siÄ™ bÄ™dÄ™ o niego martwić - oznaj­
mił Aleks, - A teraz postaraj się o tym nie myśleć.
PójdÄ™ do ciebie i przyniosÄ™ ci trochÄ™ rzeczy. Zosta­
niesz u nas, jak długo zechcesz.
- Jestem ci bardzo wdzięczna, Aleks, ale wolę
wracać do domu. - Wzięła go za rękę, zanim zdążył
CZEKAJC NA NICKA 229
zaprotestować. - Nie mogÄ™ bać siÄ™ zostać we wÅ‚as­
nym mieszkaniu, wujku. Nie dam się zastraszyć.
- Twarda sztuka. - Aleks popatrzyÅ‚ na niÄ… z uzna­
niem i pocałował w policzek. - Jeśli zmienisz zdanie,
zadzwoń.
Wstał i popatrzył na trzech mężczyzn stojących
koło Freddie.
- Opiekujcie siÄ™ niÄ…. Ja jadÄ™ na komisariat. - PoÅ‚o­
żyÅ‚ rÄ™kÄ™ na ramieniu Nicka. - Niech trochÄ™ wypocz­
nie. Ciebie na pewno posłucha.
Kiedy wyszedł, Freddie poczuła spoczywające na
niej trzy pary oczu.
- Co tak patrzycie? Nie mam zamiaru rozlecieć się
na kawałki - powiedziała.
Nick nie odezwał się, po prostu podszedł do niej
i podniósł ją z krzesła.
- Nie trzeba mnie nieść na rękach - oburzyła się.
- Pójdę na własnych nogach.
- Nic nie mów. Tylko nic nie mów. Zaniosę ją na
górę - zwrócił się do obu mężczyzn. - Powinna pole-
żeć.
- Mogę poleżeć u siebie.
Nie zwracając uwagi na jej protesty, zaczął iść na
górę.
- Nie chcesz, żebym tu była. - Nagle łzy stanęły
jej w oczach. Napięcie i przeżycia całego dnia zrobiły
swoje. - Myślisz, że nie wiem, że nie chcesz, żebym
tu była?
- Zostaniesz tu i koniec. - Zaniósł ją prosto do
sypialni. - Odpoczniesz, dopóki nie nabierzesz sił.
2 3 0 CZEKAJC NA NICKA
- Nie chcę być z tobą - protestowała.
Poczuł bolesny skurcz w okolicy serca. Ale nie
mógł jej winić za te słowa.
- Zostawię cię tu samą, nie bój się - uspokoił ją.
- Nie kłóć się ze mną, Fred, proszę. - Położył ją na
łóżku i okrył kocem. - Schodzę do baru - oznajmił.
- Chcesz czegoÅ›? Chcesz, żebym zadzwoniÅ‚ po Ra­
chel albo kogoÅ› z rodziny?
- Nie. - Zamknęła oczy. Teraz, kiedy już leżała,
nie byÅ‚a pewna, czy w ogóle daÅ‚aby radÄ™ wstać. - Ni­
czego nie potrzebujÄ™.
- Postaraj siÄ™ zasnąć. - SpuÅ›ciÅ‚ żaluzje i cicho wy­
szedÅ‚ z pokoju. - GdybyÅ› czegoÅ› potrzebowaÅ‚a, za­
dzwoń do baru.
Zamknęła oczy. ChciaÅ‚a, żeby jak najprÄ™dzej wy­
szedÅ‚. Nawet gdy usÅ‚yszaÅ‚a trzaÅ›niecie drzwi, nie pod­
niosła powiek.
Nie zaoferował jej serdecznego współczucia Aleksa
ani szczerej troski Rio i Zacka. O tak, jest zły, pomyślała,
wściekły z powodu tego, co jej się przytrafiło. Wiedziała,
że się zmartwił, zbyt wiele już między nimi zaszło, by
mógł się nie przejmować. Ale nie zaopiekował się nią
tak, jak by tego pragnęła. A pragnęła rozpaczliwie jego
bliskości, jego serdecznej troski.
Zastanawiała się, czy kiedykolwiek okaże jej takie
uczucia.
ROZDZIAA DWUNASTY
Nie spodziewała się, że zaśnie. Gdy się obudziła,
lekko oszołomiona, zaczynało już zmierzchać. Sama
nie wiedziała, czy to dobry, czy zły znak, że niemal
natychmiast przypomniała sobie, co się wydarzyło
i dlaczego leży za dnia sama w łóżku Nicka.
Skrzywiła się z bólu, gdy dotknęła bandaża, ale
odrzuciła koc i wstała. Musi się koniecznie czegoś
napić. Męczyło ją pragnienie, a brandy, którą wypiła
w barze na dole, pozostawiÅ‚a jej w ustach nieprzyjem­
ny gorzkawy smak.
PoszÅ‚a do kuchni i nalaÅ‚a sobie peÅ‚nÄ… szklankÄ™ wo­
dy. Zdziwiło ją, że jest taka słaba. Uzmysłowiła sobie
jednak, że od śniadania nic nie jadła, a śniadanie też
nie było obfite.
Nie robiÄ…c sobie wiÄ™kszych nadziei, otworzyÅ‚a lo­
dówkę. Miała wybór między czekoladą a jabłkiem.
Aapczywie chwyciÅ‚a i jedno, i drugie. WÅ‚aÅ›nie nale­
wała następną szklankę wody, gdy do kuchni wszedł
Nick, niosÄ…c tacÄ™.
Serce mu siÄ™ Å›cisnęło na jej widok. ByÅ‚a taka drob­
na, taka delikatna. Ze zgrozą pomyślał, co ją mogło
spotkać. Nie chcąc okazywać targających nim uczuć,
przybrał na wszelki wypadek neutralny ton.
232 CZEKAJC NA NICKA
- O, wstałaś - zauważył obojętnie.
- Jak widać - odparła takim samym tonem.
- Rio przysyła ci coś do zjedzenia. - Postawił tacę
na stole. - Nie jesteś już taka blada - dodał.
- CzujÄ™ siÄ™ dobrze.
- O tak, na pewno. - W jego głosie brzmiała ironia.
- PowiedziaÅ‚am, że czujÄ™ siÄ™ dobrze. To ty wyglÄ…­
dasz, jakby przejechał po tobie walec.
- Ja sam się o to prosiłem - przyznał. - Ty nie. Ale
oboje wiemy, czyja to wina.
- Reece'a.
Nick wyjął papierosa. Był zdenerwowany.
- Nic byś nie obchodziła Reece'a, gdyby nie ja.
A gdybyś nie była wtedy w nocy ze mną, Jack nie
miałby pojęcia, gdzie cię szukać.
Milczała przez chwilę, żeby zebrać myśli.
- Aha, więc to wszystko przez ciebie. Według
twojej pokrętnej logiki grożono mi nożem i mogłam
zostać zgwałcona, bo pewnej nocy zdarzyło mi się iść
z tobÄ… ulicÄ….
Nóż. Gwałt. Przeszedł go zimny dreszcz.
- Nie ma w tym nic pokrętnego. Reece chciał się
na mnie zemścić i znalazł sposób. Niewiele mogę
zrobić, dopóki Aleks...
- Zrobić? - przerwała mu. - Co chciałbyś zrobić?
Znowu bić siÄ™ z Reece'em, czy może wykoÅ„czyć Ja­
cka? MyÅ›lisz, że w ten sposób zaÅ‚atwisz sprawÄ™? Wy­
równasz rachunki?
- Nie. Wiem, że niczego nie zaÅ‚atwiÄ™. - To wÅ‚aÅ›­
nie było najgorsze. Nie mógł już cofnąć tego, co się
CZEKAJC NA NICKA 2 3 3
stało. Mógł tylko wpłynąć na to, co będzie. Zdusił
papierosa. Nagle odechciaÅ‚o mu siÄ™ palić. - My jed­
nak możemy pewne sprawy ustalić. Myślę, że kiedy
dojdziesz do siebie, powinnaÅ› pracować w domu. BÄ™­
dę ci przesyłał muzykę.
- Co to ma znaczyć? - zdziwiła się.
- To, co powiedziałem. Myślę, że osiągnęliśmy
punkt, kiedy korzystniejsza, bardziej konstruktywna
bÄ™dzie praca w pojedynkÄ™. - PopatrzyÅ‚ na niÄ… chÅ‚od­
no. -I nie chcę, żebyś tutaj przychodziła.
- Rozumiem. - Urażona, podniosÅ‚a dumnie gÅ‚o­
wÄ™. - Rozumiem, że dotyczy to zarówno sfery zawo­
dowej, jak i prywatnej.
- Właśnie. Przykro mi.
- Naprawdę? Czyż to nie urocze?,,Przykro mi, Fred,
ale siÄ™ skoÅ„czyÅ‚o". - OdwróciÅ‚a siÄ™ gwaÅ‚townym ru­
chem. - Kochałam cię przez całe życie - wyznała.
- Ja też ciÄ™ kocham, ale wierz mi, tak bÄ™dzie najle­
piej dla nas obojga.
- Ja też cię kocham - powtórzyła zbliżając się do
niego i chwytajÄ…c go za koszulÄ™. -Jak Å›miesz powta­
rzać te słowa w taki sposób po tym, co ci wyznałam
- rzekła z oburzeniem.
Powoli, ale stanowczo oderwał jej palce od koszuli.
- PopeÅ‚niÅ‚em bÅ‚Ä…d. - Sam siebie o tym przekony­
wał. -I teraz chcę go naprawić. Rozumiem, że mogłaś
pomylić uczucia z seksem.
Niewiele myśląc, wymierzyła mu siarczysty policzek.
Sama była tym zaskoczona na równi z nim. Przez chwilę
słychać było tylko jej przyspieszony oddech.
2 3 4 CZEKAJC NA NICKA
- Wydaje ci się, że to był tylko seks? - wybuchnęła
w końcu. - To, co zaszło między nami, to były tylko
zmysły i nic więcej? Do diabła! Na pewno nie. Dobrze
wiesz, że nie. Może to był jedyny sposób, żeby się do
ciebie zbliżyć, ale to jest dla mnie ważne. Wszystko
obmyśliłam, wszystko, żebyś zwrócił na mnie uwagę,
żebyś się zorientował, co do ciebie czuję. Zaplanowałam
to dokładnie, w szczegółach, krok po kroku..,
- ZaplanowaÅ‚aÅ›? - PrzerwaÅ‚ jej i przeszyÅ‚ jÄ… wzro­
kiem. - Ty to zaplanowałaś? Przyjazd do Nowego
Jorku, wspólną pracę nad musicalem, przespanie się [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkicerysunki.xlx.pl
  •