[ Pobierz całość w formacie PDF ]

S
R
Tamsin uśmiechnęła się do niego ze sztuczną słodyczą.
- Och, jak to miło z jej strony. Proszę, przekaż jej, że nic mi nie jest.
Wydawało się jej, że w jego oczach błysnął gniew, i zaczęła się
zastanawiać, czy przypadkiem nie posunęła się za daleko.
- Sama możesz to zrobić, kiedy wrócisz i wreszcie zabierzesz się do
pracy.
Zrobiła jeszcze jeden krok ku niemu i skrzyżowała ręce na piersi,
zdecydowana za wszelką cenę ukryć strach.
- Pracuję - wycedziła.
- Tutaj? - Z niedowierzaniem popatrzył na wyłączony laptop, komórkę i
leżący obok krem z filtrem przeciwsłonecznym. - Chyba nad swoją opalenizną.
- Nie. Nad projektami dla ciebie - odparła. - Chociaż ostatnio nie
wydajesz się nimi szczególnie zainteresowany. A zresztą ty też nie siedzisz
przykuty do biurka.
- Nie muszę się przed tobą tłumaczyć. - W jego głosie zabrzmiało
ostrzeżenie.
Tamsin odruchowo zasłoniła lewą dłonią prawy łokieć. Jej serce biło
mocno.
- Rozumiem, że ja przed tobą muszę?
- Otóż to. I chyba nadeszła pora, żebym przyjrzał się rezultatom twojej
jakże ciężkiej pracy. Zobaczymy się o siódmej wieczorem, na basenie.
S
R
ROZDZIAA DZIEWITY
Słońce zaczynało zsuwać się po niebie, kiedy Tamsin, z laptopem pod
pachą, wyruszyła do budynku, w którym znajdował się basen. Było dopiero
wpół do siódmej, ale specjalnie wyszła tak wcześnie. Przed przyjściem
Alejandra wolała się upewnić, że laptop działa bez zarzutu i że wystarczy kilka
kliknięć, żeby mogła zaprezentować projekty. Doskonale zdawała sobie
sprawę, że w obecności Alejandra nie zachowuje się jak opanowana,
kompetentna profesjonalistka, a nie mogła sobie na to pozwolić, i tak
brakowało jej pewności siebie. %7łałowała, że nie przywiozła ze sobą czerwonej
sukienki, w której czuła się silna i pod kontrolą.
Krzywiąc się, popatrzyła na różowozłotą jedwabną tunikę, wybraną w
ostatniej chwili. Zwykle wkładała ją do dżinsów, ale dziś z nich zrezygnowała,
żeby nie wydać się zbyt swobodna, w końcu to było spotkanie zawodowe.
Pomyślała, że przynajmniej opaliła sobie nogi przez te trzy dni, więc nie wy-
glądała najgorzej. Mimo to ten strój bardziej nadawał się na plażę niż na
prezentację. To wszystko przez niego, gdyby nie stał jej nad głową wtedy,
kiedy się pakowała...
Budynek, gdzie znajdował się basen, wzniesiono w takim samym stylu
jak główny dom. Jedna ze ścian została usunięta i zastąpiona przesuwanymi
szklanymi panelami, za którymi był basen.
Tamsin położyła laptopa na wielkim drewnianym stole tuż przed
budynkiem i usiadła. Postanowiła za wszelką cenę nie dać się oczarować
otoczeniu, pozostać chłodną profesjonalistką. Przygotowała wszystko do
prezentacji i popatrzyła na zegarek. Do przyjścia Alejandra pozostało
dwadzieścia minut. Zadrżała - teraz, kiedy słońce zaszło, zrobiło się znacznie
chłodniej niż za dnia, więc postanowiła wejść do budynku.
S
R
Już w środku zorientowała się, że basen zajmuje tylko część przestrzeni.
Dostrzegła z boku drzwi i ruszyła w ich kierunku. Za pierwszymi kryła się
przebieralnia. Tamsin z wahaniem weszła do środka i przejrzała się w wielkim
lustrze w rzezbionej ramie. Po chwili jej wzrok padł na wiszącą obok lustra
niebieską tunikę. Niepewnie dotknęła delikatnego jedwabiu, który mienił się w
świetle. Był przepiękny.
Wzięła głęboki oddech i puściła materiał. Owszem, był przepiękny i bez
wątpienia Giselle cudownie w nim wyglądała. Tamsin odwróciła się i wyszła z
przebieralni, pocierając ręką o udo, jakby jedwab był brudny.
Po chwili otworzyła drugie drzwi.
Natychmiast buchnęła na nią gorąca para o zapachu sosny.
Pomieszczenie było pogrążone w półmroku i przypominało jaskinię, w
kafelkach na podłodze zamontowano maleńkie niebieskie lampki. Tamsin
zrobiła krok przed siebie i poczuła się tak, jakby weszła w chmurę w parną
letnią noc. Oddychała głęboko, a kiedy drzwi się zamknęły, otoczyło ją
wszechogarniające ciepło.
To było cudowne. Zamknęła oczy i odchyliła głowę, po czym jęknęła z
rozkoszą. Wyciągnęła ręce i zaczęła macać po omacku, usiłując znalezć jakieś
miejsce do siedzenia. Jej palce natrafiły na coś twardego i ciepłego. Przez
krótki moment zastanawiała się, co to jest. Niepewnie przesunęła dłoń niżej.
- Co...? O Boże! - wykrztusiła.
- Ależ nie musisz przestawać - usłyszała znajomy, niski głos. - Właśnie
zrobiło się całkiem ciekawie.
Powinna stąd wyjść, jak najszybciej, oczywiście, że powinna. Powinna
znalezć się z dala od tych palców na jej udzie. Ale...
- Nie miałam pojęcia, że tu jesteś. Myślałam... - urwała, kiedy nagle go
zobaczyła.
S
R
Był wspaniały. Miał na sobie tylko spodenki kąpielowe, a jego skóra
lśniła niczym mosiądz w niebieskawym świetle sauny. Jej wzrok
automatycznie powędrował do tatuażu ze słońcem na jego piersi.
- Jeśli przyszłaś na nasze spotkanie, to wiedz, że jesteś za wcześnie.
- Wiem - wykrztusiła. - Przyszłam wcześniej, żeby się przygotować.
- Naturalnie. - Roześmiał się cicho. - Mogłem się domyślić. Bardzo
jestem ciekaw reszty twojej prezentacji. Ale ostrzegam cię - oczekuję
naprawdę wiele.
- Jeśli usiłujesz mnie zastraszyć, to wiedz, że nic z tego.
- Nie? A wydajesz się zdenerwowana.
- Ani trochę - oświadczyła z udawaną swobodą. - Niby dlaczego
miałabym się denerwować.
Nagle jęknęła cicho, kiedy poczuła, że jego dłoń wślizguje się pod tunikę
na wysokości jej serca. Jej zdradzieckiego, bijącego jak oszalałe serca.
- Ty mi powiedz.
Był na tyle blisko, że widziała jego uśmiech i triumfujący błysk w
oczach.
- No tak, całkiem zapomniałem. - Kciukiem głaskał leniwie zroszony
potem rowek między jej piersiami. - Nie zdołasz tego zrobić, prawda?
Tamsin pragnęła uciec, ale nie mogła. Jego głos i dotyk miały
hipnotyzujące działanie.
- Nie zdołasz, bo uczciwość nie należy do twoich mocnych punktów,
prawda, Tamsin? - szepnął Alejandro.
Powoli podniosła głowę i napotkała jego spojrzenie.
- Nic o mnie nie wiesz - syknęła. Adrenalina pulsowała w jej żyłach,
Tamsin miała trudności z oddychaniem.
- Tak ci się tylko zdaje, skarbie - wymruczał.
S
R [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkicerysunki.xlx.pl
  •