[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zapominaj, że teraz poszczególne karty są w co najmniej trzech różnych miejscach. Część u
nas, część u dziewcząt, a jedna strona u pana Aarona. Nie wiem, co zrobił z okładką i
grzbietem, niewykluczone, że po prostu wyrzucił na śmietnik. Jest to zbrodnia popełniona na
naszej kulturze, ale nawet to nie oznacza automatycznie, że Aulich traci prawa do swojej
własności. Obawiam się, że trzeba będzie przymknąć tym razem oko... Choć jest to głęboko
sprzeczne z moimi zasadami... Właściwie powinienem cię natychmiast zwolnić z pracy w
naszej komórce, ale jak na złość nie mamy nikogo lepszego na twoje miejsce...
Złagodniał trochę. Znowu popatrzył przez okno.
- Jak znam życie, to za kilka lub kilkanaście minut złożą nam wizytę dwie damy, więc
powinieneś się ubrać...
Kończyłem zapinać koszulę, gdy rozległo się pukanie do drzwi. Otworzyłem. Stasia z
rewolwerem w dłoni przekroczyła próg.
- Zdrajco - powiedziała spokojnie - gdzie jest reszta stron?
- Leżą na stole - odpowiedział za mnie szef.
- Konfiskuję - położyła dłoń na pergaminach. Drugą ręką ciągle celowała do mnie z
pistoletu.
Skorzystałem z tego, że na moment odwróciła uwagę ode mnie i celnie uderzyłem ją
w dłoń. Pistolet upadł na podłogę.
- Protestuję - powiedział pan Tomasz - te starodruki zostaną przekazane państwu.
Uśmiechnęła się nieoczekiwanie.
- Zgoda, ale pod dwoma warunkami.
- To znaczy?
- Z tych chcę zrobić ksero, a pozostałą część książki wymienię na atanator. Według
moich obliczeń panowie powinni mieć sześć kart. Ja mam dwadzieścia jeden, a ostatnia ma
numer 27.
- Mamy pięć - powiedział Pan Samochodzik - ale to nie problem. Wiemy, gdzie jest ta
jedna brakująca. Natomiast z wymianą tego na piecyk mogą być problemy. Aulich z
pewnością zgłosił już fakt nocnego włamania do jego domu i teraz policja rozsyła informację
o wyglądzie zaginionych druków. Dostaną ją z pewnością domy aukcyjne, antykwariaty, a
także biblioteki. Jeśli zaproponujesz wymianę, zostaniesz aresztowana.
Jej usta zacisnęły się w gniewną kieskę.
- To co w takim razie mam zrobić? - zapytała ze złością.
- Potrzebowałyście tylko informacji zawartych w Niemej księdze ? - zapytał Pan
Samochodzik.
- Tak. Wartość materialna specjalnie nas nie obchodzi.
- Moja propozycja jest następująca. Właścicielowi już tego nie oddamy. Skoro wpadł
na pomysł, żeby wieszać to na ścianach, jutro może zapragnąć wytapetować tym ubikację...
Dlatego proponuję przekazać to anonimowo Bibliotece Narodowej w Warszawie. My ze swej
strony dostarczymy wam ksero z naszych pięciu kart i szóstej, brakującej. Postaramy się także
wypożyczyć piecyk albo przynajmniej umożliwić wam jego skopiowanie.
Zamyśliła się na chwilę.
- Przyjdzcie za godzinę do nas do antykwariatu - powiedziała. - Razem pójdziemy do
pana Aarona.
Szefowi opadła szczęka.
- Skąd wiecie, że to on? - wykrztusił.
- Dedukcja, proszę pana. Przed wojną to on kupił Niemą księgę . Pomyślałam, że
jeśli sprzedał ją Stormowi, mógł zostawić sobie jedną stronę.
- Takie rozumowanie niesłusznie obraża pana Aarona. Tę brakującą kartę sprzedał mu
bowiem jakiÅ› krewniak Aulicha.
- Wobec tego zwracam honor. Tak więc za godzinę u nas - powtórzyła i wyszła.
Podniosłem z podłogi pistolet.
- Straszak - zaraportowałem szefowi.
- Hm... I co by tu dalej robić?
- Trzeba będzie pójść - powiedziałem.
- Jak trzeba, to trzeba - powiedział z uśmiechem.
ROZDZIAA PITNASTY
AAMIEMY SZYFR KSIGI " PO CO ZBIERANO ROS " DWÓKA Z
PRZEKREZLONYM OGONKIEM " JAJO FILOZOFICZNE "
WYWABIONY NAPIS " GDZIE JEST GRÓB SDZIWOJA
Pan Aaron powoli przekładał kolejne karty.
- A więc macie komplet - uśmiechnął się. - I co teraz spróbujecie zrobić? Kamień
filozoficzny?
- Nosimy się z takim zamiarem - powiedziała poważnie Stasia.
Popatrzył na nią uważnie, jak gdyby chciał odczytać jej myśli.
- Niemożliwe - powiedział w jidysz.
- A może? - uśmiechnęła się.
Spojrzał teraz na Kasię, na dłuższą chwilę zaczepił wzrok na srebrnym krzyżyku
wysadzanym rubinami. Wyglądał na odrobinę zaskoczonego.
- No cóż - powiedział już po polsku. - %7łyczę powodzenia. Dajcie znać, jeśli wam się
uda. Co zamierzacie z tym robić? - wskazał gestem stosik kart.
- Oprawimy i przekażemy Bibliotece Narodowej.
- %7łeby oprawić, trzeba by mieć komplet - dorzucił obojętnie swoją stronę na wierzch -
Zabierzcie sobie. Tylko najpierw chcę zrobić ksero. Całe życie żałowałem, że nie obejrzałem
tego dzieła dokładnie, teraz będę miał okazję.
- Zgadzam się - powiedział pan Tomasz.
- My również - dodała Kasia.
Uruchomił kserokopiarkę. Odbił wszystko od razu w trzech egzemplarzach i spiął
spinaczem. Jeden odłożył dla siebie, resztę wręczył nam. Siedliśmy przy stole.
- Storm miał wizję pięciorga ludzi - zauważyłem. - Zapisał ją na okładce Sefer
Jecirah ...
- No widzisz, już myślisz prawie jakbyś był z naszych - ucieszył się stary
antykwariusz. - Popatrzmy sobie na te obrazki... A więc moja strona jest pierwsza. Człowiek
idący drogą niesie belę materiału. Sądzę, że to płótno. Nad nim zaznaczono Słońce, więc
droga, po której idzie, to ścieżka adeptów, symboliczna droga życia i droga poznania
zarazem. Słońce to symbol wiązany ze złotem. A więc już na tej stronie mamy do czynienia z
symboliką alchemiczną. Droga i złoto.
- Trzeba wziąć płótno - zauważyła Stasia. - Czy może lepiej jedwab? [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl szkicerysunki.xlx.pl
zapominaj, że teraz poszczególne karty są w co najmniej trzech różnych miejscach. Część u
nas, część u dziewcząt, a jedna strona u pana Aarona. Nie wiem, co zrobił z okładką i
grzbietem, niewykluczone, że po prostu wyrzucił na śmietnik. Jest to zbrodnia popełniona na
naszej kulturze, ale nawet to nie oznacza automatycznie, że Aulich traci prawa do swojej
własności. Obawiam się, że trzeba będzie przymknąć tym razem oko... Choć jest to głęboko
sprzeczne z moimi zasadami... Właściwie powinienem cię natychmiast zwolnić z pracy w
naszej komórce, ale jak na złość nie mamy nikogo lepszego na twoje miejsce...
Złagodniał trochę. Znowu popatrzył przez okno.
- Jak znam życie, to za kilka lub kilkanaście minut złożą nam wizytę dwie damy, więc
powinieneś się ubrać...
Kończyłem zapinać koszulę, gdy rozległo się pukanie do drzwi. Otworzyłem. Stasia z
rewolwerem w dłoni przekroczyła próg.
- Zdrajco - powiedziała spokojnie - gdzie jest reszta stron?
- Leżą na stole - odpowiedział za mnie szef.
- Konfiskuję - położyła dłoń na pergaminach. Drugą ręką ciągle celowała do mnie z
pistoletu.
Skorzystałem z tego, że na moment odwróciła uwagę ode mnie i celnie uderzyłem ją
w dłoń. Pistolet upadł na podłogę.
- Protestuję - powiedział pan Tomasz - te starodruki zostaną przekazane państwu.
Uśmiechnęła się nieoczekiwanie.
- Zgoda, ale pod dwoma warunkami.
- To znaczy?
- Z tych chcę zrobić ksero, a pozostałą część książki wymienię na atanator. Według
moich obliczeń panowie powinni mieć sześć kart. Ja mam dwadzieścia jeden, a ostatnia ma
numer 27.
- Mamy pięć - powiedział Pan Samochodzik - ale to nie problem. Wiemy, gdzie jest ta
jedna brakująca. Natomiast z wymianą tego na piecyk mogą być problemy. Aulich z
pewnością zgłosił już fakt nocnego włamania do jego domu i teraz policja rozsyła informację
o wyglądzie zaginionych druków. Dostaną ją z pewnością domy aukcyjne, antykwariaty, a
także biblioteki. Jeśli zaproponujesz wymianę, zostaniesz aresztowana.
Jej usta zacisnęły się w gniewną kieskę.
- To co w takim razie mam zrobić? - zapytała ze złością.
- Potrzebowałyście tylko informacji zawartych w Niemej księdze ? - zapytał Pan
Samochodzik.
- Tak. Wartość materialna specjalnie nas nie obchodzi.
- Moja propozycja jest następująca. Właścicielowi już tego nie oddamy. Skoro wpadł
na pomysł, żeby wieszać to na ścianach, jutro może zapragnąć wytapetować tym ubikację...
Dlatego proponuję przekazać to anonimowo Bibliotece Narodowej w Warszawie. My ze swej
strony dostarczymy wam ksero z naszych pięciu kart i szóstej, brakującej. Postaramy się także
wypożyczyć piecyk albo przynajmniej umożliwić wam jego skopiowanie.
Zamyśliła się na chwilę.
- Przyjdzcie za godzinę do nas do antykwariatu - powiedziała. - Razem pójdziemy do
pana Aarona.
Szefowi opadła szczęka.
- Skąd wiecie, że to on? - wykrztusił.
- Dedukcja, proszę pana. Przed wojną to on kupił Niemą księgę . Pomyślałam, że
jeśli sprzedał ją Stormowi, mógł zostawić sobie jedną stronę.
- Takie rozumowanie niesłusznie obraża pana Aarona. Tę brakującą kartę sprzedał mu
bowiem jakiÅ› krewniak Aulicha.
- Wobec tego zwracam honor. Tak więc za godzinę u nas - powtórzyła i wyszła.
Podniosłem z podłogi pistolet.
- Straszak - zaraportowałem szefowi.
- Hm... I co by tu dalej robić?
- Trzeba będzie pójść - powiedziałem.
- Jak trzeba, to trzeba - powiedział z uśmiechem.
ROZDZIAA PITNASTY
AAMIEMY SZYFR KSIGI " PO CO ZBIERANO ROS " DWÓKA Z
PRZEKREZLONYM OGONKIEM " JAJO FILOZOFICZNE "
WYWABIONY NAPIS " GDZIE JEST GRÓB SDZIWOJA
Pan Aaron powoli przekładał kolejne karty.
- A więc macie komplet - uśmiechnął się. - I co teraz spróbujecie zrobić? Kamień
filozoficzny?
- Nosimy się z takim zamiarem - powiedziała poważnie Stasia.
Popatrzył na nią uważnie, jak gdyby chciał odczytać jej myśli.
- Niemożliwe - powiedział w jidysz.
- A może? - uśmiechnęła się.
Spojrzał teraz na Kasię, na dłuższą chwilę zaczepił wzrok na srebrnym krzyżyku
wysadzanym rubinami. Wyglądał na odrobinę zaskoczonego.
- No cóż - powiedział już po polsku. - %7łyczę powodzenia. Dajcie znać, jeśli wam się
uda. Co zamierzacie z tym robić? - wskazał gestem stosik kart.
- Oprawimy i przekażemy Bibliotece Narodowej.
- %7łeby oprawić, trzeba by mieć komplet - dorzucił obojętnie swoją stronę na wierzch -
Zabierzcie sobie. Tylko najpierw chcę zrobić ksero. Całe życie żałowałem, że nie obejrzałem
tego dzieła dokładnie, teraz będę miał okazję.
- Zgadzam się - powiedział pan Tomasz.
- My również - dodała Kasia.
Uruchomił kserokopiarkę. Odbił wszystko od razu w trzech egzemplarzach i spiął
spinaczem. Jeden odłożył dla siebie, resztę wręczył nam. Siedliśmy przy stole.
- Storm miał wizję pięciorga ludzi - zauważyłem. - Zapisał ją na okładce Sefer
Jecirah ...
- No widzisz, już myślisz prawie jakbyś był z naszych - ucieszył się stary
antykwariusz. - Popatrzmy sobie na te obrazki... A więc moja strona jest pierwsza. Człowiek
idący drogą niesie belę materiału. Sądzę, że to płótno. Nad nim zaznaczono Słońce, więc
droga, po której idzie, to ścieżka adeptów, symboliczna droga życia i droga poznania
zarazem. Słońce to symbol wiązany ze złotem. A więc już na tej stronie mamy do czynienia z
symboliką alchemiczną. Droga i złoto.
- Trzeba wziąć płótno - zauważyła Stasia. - Czy może lepiej jedwab? [ Pobierz całość w formacie PDF ]