[ Pobierz całość w formacie PDF ]
na okładkę.
- O, nie! Nie waż się dać na okładkę zdjęcia, na którym gapię się na...
nogi Dawida.
- Wcale nie na nogi i dobrze o tym wiesz.
- Nieprawda! - Niestety, zdradził ją rumieniec. - No dobrze, to prawda.
Jesteś zadowolony?
Przestał się z nią drażnić. Zamiast tego zapatrzył się na oba zdjęcia.
- Beznadziejne, co? - spytała Marisa. - Jestem zupełnie niefotogeniczna. -
Ponieważ Barrie nadal nie odpowiadał, dodała: - Muszą być gorsze, niż
myślałam.
- Różnią się od reszty - powiedział w końcu. - Usiłuję dojść, dlaczego.
- Może dlatego, że znasz modelkę?
- Jest to jakieś wytłumaczenie. - Odłożył zdjęcia na bok. - No, dobra, a
teraz poszukajmy twojego faceta.
- Nie podglądaj! - ostrzegła Marisa, zsuwając spódniczkę i rzucając ją na
tylne siedzenie. Wyciągnęła z torby dłuższą spódnicę i szybko ją włożyła.
- Przecież i tak już widziałem twoje majteczki - zaprotestował, ale
posłusznie odwrócił głowę.
- To nie majteczki, tylko kostium, a zresztą, to nieważne. Przyglądanie
się, gdy ktoś się przebiera, jest naganne...
- Mówisz tak, a wcześniej urządziłaś mi niezły pokaz?
- To nie był żaden pokaz. Usiłowałam coś udowodnić.
- Co? %7łe masz świetne nogi?
- Akurat! No dobrze, możesz już patrzeć. Mama padłaby trupem, widząc
mnie w tamtej spódnicy. - Zapięła dwa guziki bluzki. - I nie ma nic złego w
tym, że ma się drugą osobowość na użytek najbliższych.
Nie wyglądał na przekonanego.
- Mam ochotę powiedzieć im o drugiej twarzy ich córki.
RS
57
- Lepiej nie. Ty musisz tylko udawać zakochanego we mnie, dopóki nie
znajdę mojego prawdziwego ukochanego.
- Naprawdę uważasz, że to któryś z nich? - zapytał, wskazując na cztery
zdjęcia leżące obok.
- Tak. Kiedy go spotkam, po prostu go rozpoznam. Ten mężczyzna nie
będzie mnie przewracał w błoto ani nabijał się z włoskich tradycji
rodzinnych.
- I kto to mówi? Jesteś zwyczajną oszustką. Udajesz, że jesteś taka, jak
chcą twoi krewni, a potajemnie zachowujesz się tak, jak sama chcesz.
Czytasz horrory i udajesz, że to romanse. Udajesz, że postępujesz zgodnie z
tą waszą tradycją, tylko po to, żeby dostać stanowisko.
- Odwołaj to! - zażądała. - Nikogo nie oszukuję. Po prostu... dostosowuję
się. A trzymam się tradycji, bo tak chcę i jestem beznadziejną romantyczką.
Stał z założonymi rękami. W złotych promieniach słońca przypominał
rzymskiego boga. Wyraznie zarysowane kości policzkowe pogłębiały to
wrażenie, tak samo jak kręcone, sięgające ramion włosy, którymi poruszał
wietrzyk.
A ona znów spostrzegła, że ma szeroko otwarte usta.
- Lepiej już chodzmy - powiedziała cicho. - Muszę znalezć moje
przeznaczenie.
Barrie pochylił się i wziął ją na ręce.
Przeniósł ją wąskimi uliczkami na rynek, gdzie kłębił się tłum, pełno
było śmiechu i muzyki. Kilka znajomych pań zamarło na widok
nieznajomego atlety niosącego Marisę, lecz dziewczyna tylko wzruszyła
ramionami. Była pewna, że na ich twarzach dostrzegła odrobinę zazdrości.
A zresztą, ile kobiet miało przystojnego narzeczonego, który nosił je na
rękach?
%7łachnęła się. Ona też nie miała przystojnego narzeczonego. Był tylko
wypożyczony. Przebijał się teraz przez tłum w stronę kawiarenki. Był taki
silny i zaradny. Musiała przyznać, że miała szczęście. Jeśli przeznaczenie
chciało, by ktoś na nią wpadł, to dobrze, że akurat zrobił to ten Szkot. Ilu
mężczyzn uczyniłoby dla niej tyle, co on?
- Tam jest kolejka do konkursu pocałunków - oznajmiła Marisa. - O rany,
to Carlo!
Stał w kolejce ze swoją aktualną dziewczyną, Rosą Carlotti, dorodną,
długowłosą panną z sąsiedztwa. Carlo nie musiał zachowywać się zgodnie z
RS
58
tradycją, bo i bez tego mógłby zostać szefem działu sprzedaży, gdyby tylko
chciał. Marisa nie uważała jednak tego za niesprawiedliwość losu, bo
tradycja to tradycja.
Carlo obserwował pozostałych zawodników, najwyrazniej przekonany,
że wygraną ma w kieszeni. Marisa odwróciła się, gdy skierował wzrok w
ich stronę. Nie miała ochoty na kolejne kazanie.
Powinna była wiedzieć, że go nie uniknie. Ludzie pokazywali ich
palcami, ktoś nawet zrobił im zdjęcie.
- Jak romantycznie!
- Dlaczego ty mnie tak nie nosisz, Aldo?
Zerknęła na Barriego, który albo udawał olimpijski spokój, albo
naprawdę wszystko ignorował. Kiedy znów spojrzała na Carla, patrzył na
nią groznie. Barrie posadził ją na krześle w pobliżu sceny, na której
odbywał się konkurs.
- Dziękuję.
Coś mruknął i usiadł po drugiej stronie maleńkiego stolika. Zamówili
dwie butelki wody mineralnej.
- Nie bierzecie udziału w konkursie? - zapytał Carlo, z zadowoloną miną
stając obok nich.
- Nie - odpowiedziała, zanim Barrie zdążył otworzyć usta.
- Po tej wczorajszej gadaninie nie chcecie podzielić się ze światem swoją
miłością? Założę się, że z nami nie wygracie.
- Wybacz, stary, ale odpuścimy sobie - stwierdził Barrie.
- I tak wygrywasz co roku - dodała Marisa. - A popisywanie się
pocałunkami jest głupie.
- Mówię poważnie. Założę się o pięćdziesiąt dolców, że nie pobijecie
mnie i Rosy. - Kiedy Carlo zerknął na swoją dziewczynę, ta posłała mu
całusa i zakołysała biodrami. Marisa nawet w swoje nierodzinne" dni nie
odważyłaby się nałożyć czarnych obcisłych spodni, jakie miała na sobie
Rosa.
- O nic się z nim nie zakładaj - ostrzegła Barriego. - To nałogowiec.
Kiedy był mały, siedział przy oknie i zakładał się z kolegami o kolor
następnego samochodu, jaki przejedzie ulicą. I jest wściekły, bo przegrał
zakład o mnie.
- Zakład jeszcze nie jest rozstrzygnięty. Czekam, co się stanie. - A gdy
Marisa zmrużyła groznie oczy, dodał: - No, siostrzyczko, nareszcie masz
RS
59
partnera do konkursu. Pokażcie, na co was stać! To najbardziej romantyczny
gest na świecie - mężczyzna i kobieta okazują światu, jak bardzo się
kochają.
- No, dobrze - usłyszała własny głos i nim pojęła, co naprawdę
powiedziała, ujrzała przerażoną twarz Barriego. - Jesteśmy romantyczni,
prawda? Poradzimy sobie.
- Mariso! - syknął Barrie.
- Pięćdziesiąt dolców? - Carlo zerwał się na nogi. - Zapiszę was i
powiem, że przez tę swoją kontuzję nie możesz stać w kolejce. - Przepchnął
się przez tłum i po chwili Marisa zobaczyła, jak wskazuje ich
organizatorowi.
- Nie wezmę udziału w tym konkursie - oznajmił kategorycznie Barrie. -
Wystarczy, że wystawiam się na pośmiewisko, nosząc cię na rękach, a [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl szkicerysunki.xlx.pl
na okładkę.
- O, nie! Nie waż się dać na okładkę zdjęcia, na którym gapię się na...
nogi Dawida.
- Wcale nie na nogi i dobrze o tym wiesz.
- Nieprawda! - Niestety, zdradził ją rumieniec. - No dobrze, to prawda.
Jesteś zadowolony?
Przestał się z nią drażnić. Zamiast tego zapatrzył się na oba zdjęcia.
- Beznadziejne, co? - spytała Marisa. - Jestem zupełnie niefotogeniczna. -
Ponieważ Barrie nadal nie odpowiadał, dodała: - Muszą być gorsze, niż
myślałam.
- Różnią się od reszty - powiedział w końcu. - Usiłuję dojść, dlaczego.
- Może dlatego, że znasz modelkę?
- Jest to jakieś wytłumaczenie. - Odłożył zdjęcia na bok. - No, dobra, a
teraz poszukajmy twojego faceta.
- Nie podglądaj! - ostrzegła Marisa, zsuwając spódniczkę i rzucając ją na
tylne siedzenie. Wyciągnęła z torby dłuższą spódnicę i szybko ją włożyła.
- Przecież i tak już widziałem twoje majteczki - zaprotestował, ale
posłusznie odwrócił głowę.
- To nie majteczki, tylko kostium, a zresztą, to nieważne. Przyglądanie
się, gdy ktoś się przebiera, jest naganne...
- Mówisz tak, a wcześniej urządziłaś mi niezły pokaz?
- To nie był żaden pokaz. Usiłowałam coś udowodnić.
- Co? %7łe masz świetne nogi?
- Akurat! No dobrze, możesz już patrzeć. Mama padłaby trupem, widząc
mnie w tamtej spódnicy. - Zapięła dwa guziki bluzki. - I nie ma nic złego w
tym, że ma się drugą osobowość na użytek najbliższych.
Nie wyglądał na przekonanego.
- Mam ochotę powiedzieć im o drugiej twarzy ich córki.
RS
57
- Lepiej nie. Ty musisz tylko udawać zakochanego we mnie, dopóki nie
znajdę mojego prawdziwego ukochanego.
- Naprawdę uważasz, że to któryś z nich? - zapytał, wskazując na cztery
zdjęcia leżące obok.
- Tak. Kiedy go spotkam, po prostu go rozpoznam. Ten mężczyzna nie
będzie mnie przewracał w błoto ani nabijał się z włoskich tradycji
rodzinnych.
- I kto to mówi? Jesteś zwyczajną oszustką. Udajesz, że jesteś taka, jak
chcą twoi krewni, a potajemnie zachowujesz się tak, jak sama chcesz.
Czytasz horrory i udajesz, że to romanse. Udajesz, że postępujesz zgodnie z
tą waszą tradycją, tylko po to, żeby dostać stanowisko.
- Odwołaj to! - zażądała. - Nikogo nie oszukuję. Po prostu... dostosowuję
się. A trzymam się tradycji, bo tak chcę i jestem beznadziejną romantyczką.
Stał z założonymi rękami. W złotych promieniach słońca przypominał
rzymskiego boga. Wyraznie zarysowane kości policzkowe pogłębiały to
wrażenie, tak samo jak kręcone, sięgające ramion włosy, którymi poruszał
wietrzyk.
A ona znów spostrzegła, że ma szeroko otwarte usta.
- Lepiej już chodzmy - powiedziała cicho. - Muszę znalezć moje
przeznaczenie.
Barrie pochylił się i wziął ją na ręce.
Przeniósł ją wąskimi uliczkami na rynek, gdzie kłębił się tłum, pełno
było śmiechu i muzyki. Kilka znajomych pań zamarło na widok
nieznajomego atlety niosącego Marisę, lecz dziewczyna tylko wzruszyła
ramionami. Była pewna, że na ich twarzach dostrzegła odrobinę zazdrości.
A zresztą, ile kobiet miało przystojnego narzeczonego, który nosił je na
rękach?
%7łachnęła się. Ona też nie miała przystojnego narzeczonego. Był tylko
wypożyczony. Przebijał się teraz przez tłum w stronę kawiarenki. Był taki
silny i zaradny. Musiała przyznać, że miała szczęście. Jeśli przeznaczenie
chciało, by ktoś na nią wpadł, to dobrze, że akurat zrobił to ten Szkot. Ilu
mężczyzn uczyniłoby dla niej tyle, co on?
- Tam jest kolejka do konkursu pocałunków - oznajmiła Marisa. - O rany,
to Carlo!
Stał w kolejce ze swoją aktualną dziewczyną, Rosą Carlotti, dorodną,
długowłosą panną z sąsiedztwa. Carlo nie musiał zachowywać się zgodnie z
RS
58
tradycją, bo i bez tego mógłby zostać szefem działu sprzedaży, gdyby tylko
chciał. Marisa nie uważała jednak tego za niesprawiedliwość losu, bo
tradycja to tradycja.
Carlo obserwował pozostałych zawodników, najwyrazniej przekonany,
że wygraną ma w kieszeni. Marisa odwróciła się, gdy skierował wzrok w
ich stronę. Nie miała ochoty na kolejne kazanie.
Powinna była wiedzieć, że go nie uniknie. Ludzie pokazywali ich
palcami, ktoś nawet zrobił im zdjęcie.
- Jak romantycznie!
- Dlaczego ty mnie tak nie nosisz, Aldo?
Zerknęła na Barriego, który albo udawał olimpijski spokój, albo
naprawdę wszystko ignorował. Kiedy znów spojrzała na Carla, patrzył na
nią groznie. Barrie posadził ją na krześle w pobliżu sceny, na której
odbywał się konkurs.
- Dziękuję.
Coś mruknął i usiadł po drugiej stronie maleńkiego stolika. Zamówili
dwie butelki wody mineralnej.
- Nie bierzecie udziału w konkursie? - zapytał Carlo, z zadowoloną miną
stając obok nich.
- Nie - odpowiedziała, zanim Barrie zdążył otworzyć usta.
- Po tej wczorajszej gadaninie nie chcecie podzielić się ze światem swoją
miłością? Założę się, że z nami nie wygracie.
- Wybacz, stary, ale odpuścimy sobie - stwierdził Barrie.
- I tak wygrywasz co roku - dodała Marisa. - A popisywanie się
pocałunkami jest głupie.
- Mówię poważnie. Założę się o pięćdziesiąt dolców, że nie pobijecie
mnie i Rosy. - Kiedy Carlo zerknął na swoją dziewczynę, ta posłała mu
całusa i zakołysała biodrami. Marisa nawet w swoje nierodzinne" dni nie
odważyłaby się nałożyć czarnych obcisłych spodni, jakie miała na sobie
Rosa.
- O nic się z nim nie zakładaj - ostrzegła Barriego. - To nałogowiec.
Kiedy był mały, siedział przy oknie i zakładał się z kolegami o kolor
następnego samochodu, jaki przejedzie ulicą. I jest wściekły, bo przegrał
zakład o mnie.
- Zakład jeszcze nie jest rozstrzygnięty. Czekam, co się stanie. - A gdy
Marisa zmrużyła groznie oczy, dodał: - No, siostrzyczko, nareszcie masz
RS
59
partnera do konkursu. Pokażcie, na co was stać! To najbardziej romantyczny
gest na świecie - mężczyzna i kobieta okazują światu, jak bardzo się
kochają.
- No, dobrze - usłyszała własny głos i nim pojęła, co naprawdę
powiedziała, ujrzała przerażoną twarz Barriego. - Jesteśmy romantyczni,
prawda? Poradzimy sobie.
- Mariso! - syknął Barrie.
- Pięćdziesiąt dolców? - Carlo zerwał się na nogi. - Zapiszę was i
powiem, że przez tę swoją kontuzję nie możesz stać w kolejce. - Przepchnął
się przez tłum i po chwili Marisa zobaczyła, jak wskazuje ich
organizatorowi.
- Nie wezmę udziału w tym konkursie - oznajmił kategorycznie Barrie. -
Wystarczy, że wystawiam się na pośmiewisko, nosząc cię na rękach, a [ Pobierz całość w formacie PDF ]