[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Przecież po chwili, wciąż pozbawione blasku, stały się skupione i zimne. Natomiast
na pięknych ustach zamyślonej królowej Izabeli pojawił się ledwie widoczny,
bardzo delikatny i pełen smutnej słodyczy uśmiech.
Ferdynand zaczął mówić z wolnym namysłem:
- Jeśli Król i Królowa stanowią prawa, nie przystoi poddanym, i to
najpierwszym w Królestwie, prosić Majestat, aby się przyczynił do ich łamania.
Tu wyprostował się i głos jego nabrał nagle siły.
- Królowa i ja, wciąż dla triumfu prawdy mając na celu ostateczne zjednoczenie
Królestwa, łączymy się z całym narodem w wierze, iż nie moglibyśmy podjąć
dzieła bardziej godnego naszych obowiązków. Pan de Sigura dopuścił się zbrodni
tak straszliwej, iż my ze stopni tronu nie możemy mieć dla niego żadnego
przebaczenia. Sądzimy wszakże, iż przeznaczając odziedziczone po nim dobra na
cel tak miły Bogu, jakim jest wojna z poganami, tym samym i u Pana Najwyższego
będziemy wyjednywać łaskę dla duszy skalanej niegodnym czynem. To wszystko,
co dla pana de Sigura i jemu podobnych możemy uczynić. Co ty o tym sądzisz,
moja Izabelo?
Odpowiedziała Izabela:
- SÄ…dzÄ™ to samo co i ty, panie.
- Pan Król - rzekł markiz de Villena - zapomina, ile jego przodkowie, a również
i on sam winni są panom Królestwa. Od kiedy to czarna niewdzięczność
zadomowiła się w sercach królów?
Zdawało się przez chwilę, że król Ferdynand wybuchnie gniewem. Również i
królowa Izabela przestała się uśmiechać. Wówczas wysunął się do przodu fray
Ximenes.
- Gniew i obraza nie są zazwyczaj dobrymi doradcami - powiedział półgłosem,
z akcentem Å‚agodnej perswazji.
- Natomiast kiedy mowa o zapominaniu, rozsądek każe stwierdzić, że skazą
pamięci nie Ich Królewskie Moście są dotknięte. To raczej niektórzy panowie
zapominają lub pamiętać nie chcą, iż nie oni jedni stanowią podporę tronu i
Kościoła. Popełnilibyśmy, jak sądzę, wielki błąd, gdybyśmy nie doceniali, jak
bardzo do umacniania porządku w Królestwie przyczyniają się miasta oraz grody
zjednoczone w Zwiętej Hermandadzie. Przecież nie słyszeliśmy nigdy, aby w
obliczu Zwiętych Trybunałów mieszkańcy miast domagali się dla siebie
szczególnych przywilejów.
- Katolicki lud - powiedział padre Torquemada - nie tylko w obliczu wiary nie
żąda dla siebie przywilejów, lecz wdzięczny jest Zwiętej Inkwizycji za to, że
uwalnia go od jednostek, dla których w społeczności nie ma miejsca.
Długa cisza zaległa po tych słowach.
- A zatem motłochem chcecie nas straszyć? - rzekł wreszcie głuchym głosem
pan de Medina. A pan de Villena dorzucił: - Zniszczyć nas chcecie i na plebsie się
oprzeć? Wówczas, gwałtownym ruchem odsunąwszy krzesło, podniósł się padre
Torquemada.
- Na Boga żywego! - zawołał - któż w tym gronie ośmiela się mówić: my i wy?
Nie stanowimyż jedności? Nie łączy nas ta sama wiara i ten sam Bóg nie mieszka w
naszych sercach? Do tego doszło, abyśmy jak między wyznawcami prawdy i
niewiernymi rozłam wśród siebie wykopywali? Pomyślcie, nie śpi nieprzyjaciel,
wróg zewsząd nas otacza, do stu podstępów o każdej godzinie się ucieka,
zdradzieckie ciosy w ciemnościach nam przygotowuje, na słabość naszą liczy, na
każdy nasz błąd niecierpliwie czyha, rozłamu wśród nas pragnie, z każdej naszej
pomyłki przewrotnie się cieszy, a tu, gdzie szczególna jedność powinna panować,
stanowiąc najwyższe prawo, wyższe ponad wszelkie małostkowe względy, mówi
się: my i wy? Kim zatem jesteście wy, kim jesteśmy my? Nie wiem, doprawdy, kim
wy, dostojni panowie, chcecie być, lecz ja, skromny mnich, mogę wam powiedzieć,
czego my, sprawie wiary służąc, pragniemy. Jedności pragniemy i posłuszeństwa
dla niej. Wszyscy jesteśmy wobec tej jedności równi i te same prawa jednoczą nas
w posłuszeństwie. Znamy wasze sławne imiona, znamy wasze zasługi, znamy
wielkość waszych przodków, lecz wszystko to znając i wysoko ceniąc chcielibyśmy
również znać wasze myśli, aby także je wysoko cenić, jeśli są myślami naszymi.
- Pan Król powiedział swoje ostatnie słowo - rzekł stary książę Cornejo.
- Nie sięgniemy po miecze w obronie pana de Sigura - dodał pan de Medina.
Na to odparł czcigodny ojciec:
- Gdyby mnie spytano, dostojni panowie, który z dwóch buntów jest
grozniejszy, bunt miecza czy bunt myśli, ten drugi uznałbym za niosący
niebezpieczeństwa bardziej nieobliczalne. Istotnie tylko z wolą królewską się
liczycie? A z Prawdą Najwyższą, z Bogiem?
Taką siłą głos jego zabrzmiał, iż trzej panowie pochylili głowy. Na koniec
podniósł się pan Cornejo i rzekł:
- Niech Bóg wszechmogący nigdy nas nie opuszcza i zawsze prawda świętej
wiary mieszka w naszych sercach.
Pisze zaś w związku z owym posiedzeniem Królewskiej Rady Inkwizycyjnej
autor kroniki przekazujący potomnym historię swoich czasów:
 Tak więc, kiedy ze wszystkich opresji, nawet powodowanych przez ludzi
najwyżej stojących, prawda obronną ręką zawsze wychodziła i nadal, mimo
różnych przeszkód i zasadzek, zwycięsko tryumfuje - słuszną możemy posiadać
pewność, iż niedaleki jest czas nastania Królestwa Bożego na ziemi.
Rozdział trzeci
Zima z roku tysiąc czterysta osiemdziesiątego piątego na osiemdziesiąty szósty
okazała się takiej surowości, jakiej od wielu lat ani w León, ani w Starej Kastylii
nie pamiętano. Niezwykle obfite śniegi spadły pod koniec grudnia, a po krótkiej
odwilży na Trzech Króli mrozy znów chwyciły i burzliwe zawieje poczęły szaleć.
Ich Królewskie Moście natychmiast po uroczystościach na świętego Dominika
z Silos udały się wraz z dworem do wojennego obozu pod Malagą, natomiast
czcigodny ojciec Wielki Inkwizytor, jakkolwiek pilno mu było do Rzymu, gdzie z
rąk nowo obranego Ojca Zwiętego, Innocentego VIII, osobiście miał odebrać
potwierdzenie swojej godności, musiał ze względu na nieprzychylny czas odłożyć
na wiele tygodni podróż. Dopiero w ostatniej dekadzie stycznia surowa zima
zaczęła się przesilać, śniegi pod łagodnymi podmuchami południowych wiatrów
szybko topniały, zapowiadała się wczesna i piękna wiosna.
Ponieważ wszystkie przygotowania do italskiej podróży były już od dawna
poczynione, padre Torquemada, nie chcąc dłużej zwlekać, mimo wieści
donoszących zewsząd o gwałtownych powodziach zarządził wyjazd na dzień Panny
Marii Gromnicznej.
W tym właśnie czasie, kiedy już powszechnie było wiadome, że czcigodny
ojciec najkrótszą drogą podąży ze swymi domownikami wprost do Barcelony, skąd
specjalny okręt królewskiej armady przewiezie go do Neapolu - przybył do
Valladolid i natychmiast zjawił się w Santa Maria la Antigua niejaki fray Alvaro, ze
specjalnymi zleceniami wysłany przez wielebnych ojców inkwizytorów z Villa-
Réal. I oto staÅ‚o siÄ™, że jeszcze tego samego dnia czcigodny ojciec odwoÅ‚aÅ‚ po
rozmowie z bratem Alvaro swoje plany dotychczasowe i jakkolwiek pociągało to za
sobą niemałe trudy uciążliwej podróży oraz co najmniej na parę tygodni odwlekało
przybycie do Stolicy Piotrowej, postanowiÅ‚ udać siÄ™ wpierw do Villa-Réal,
rozumiejąc, że jeśli tak wielkie przykładano tam znaczenie, aby osobiście zechciał
uczestniczyć w uroczystym autodafe wyznaczonym na dzień świętego Romualda,
jemu, ojcu wszystkich Zwiętych Trybunałów Katolickiego Królestwa, podobnie
pobożnych życzeń i próśb zlekceważyć nie wolno.
Padre Torquemada nadspodziewanie dużo czasu poświęcił dominikaninowi z
Villa-Réal. Fray Diego obecny byÅ‚ przy tej rozmowie i gdy fray Alvaro, jak
najchlubniej wywiązawszy się ze swojej misji, pożegnał wreszcie czcigodnego
ojca, dał gościowi znak, by podążył za nim. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkicerysunki.xlx.pl
  •