[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wszystkie zaczęły mu się kłębić bezładnie w głowie i wpadać jedno na
drugie. Co takiego powiedziała wtedy ta kobieta, zanim się zjawił Littlefield?
%7łe to wszystko kłamstwo? Tylko teraz, kiedy Ardo zaczął się nad tym
zastanawiać, nie mógł sobie przypomnieć, o czym dokładnie rozmawiali.
 Czy ktoś może nam tu przeszkodzić?
Ardo wrócił myślami do rzeczywistości i rozzłościł się na siebie. Przecież
miał pilnować tej kobiety. Następnym razem taką chwilę nieuwagi może
przypłacić życiem.
 Słucham?
 Pytałam, czy jesteśmy sami. Czy przez jakiś czas nikt nam tu nie
będzie przeszkadzał?
Ardo się zarumienił.
 Ja... Nie powinna pani mówić takich rzeczy. To... to niewłaściwe.
Merdith zaczęła już odpowiadać, ale raptem przerwała. Jej zwiędnięte
usta rozciągnęły się w uśmiechu zadowolenia.
 Myślałeś, że ja chcę...
 Nie, nie, proszę pani. Nieważne, co myślałem.
Ardo poczuł, że robi się czerwony jak burak i wiedział w dodatku, że nic a
nic nie może na to poradzić.
 Ja, ja tylko pani pilnuję i to by było... niestosowne.
 Niestosowne?
Stanowczo ta kobieta miała zbyt duży ubaw jego kosztem.
 Tak, proszę pani! Niestosowne!
 Nie do wiary.  Merdith wzięła długi łyk kawy, po czym uniosła kubek w
stronę Arda, jakby w toaście.  Jesteś prawiczkiem.
Ledwo Ardo otworzył usta, a już wiedział, że mówi zdecydowanie za
głośno.
 To nie pani sprawa!
 Teraz już naprawdę wiem, że widziałam w życiu wszystko!  Merdith
była zachwycona.  Dziewiczy marine!
 To by było niehonorowe... dla nas obojga. Lepiej niech się pani napije
kawy i odpręży... To znaczy... mamy godzinę, zanim będzie pani musiała
wrócić...
Ardo czuł, że im więcej mówi, tym gorzej to wychodzi. W końcu zamilkł
bezradnie.
Merdith odwróciła rozbawiony wzrok.
 Nie obawiaj się, żołnierzyku. Twojej tajemnicy nic z mojej strony nie
grozi.  Zwinnym ruchem usiadła przy jednym ze stołów.  Poza tym,
naprawdę nie to miałam na myśli. Jesteś miłym chłoptasiem i w ogóle, ale ja
naprawdę chciałam tylko porozmawiać. I o to ci przecież chodziło, prawda?
 Tak, proszę pani.
 Mów do mnie Merdith.
 No, nie wiem, czy...
 Jasne, że tak. Zostańmy przyjaciółmi.
 Dobrze... Merdith. Jestem starszy szeregowy Ardo Melnikov.
Merdith znów uniosła kubek.
 A więc, Ardo, miło mi cię poznać. A teraz powiedz mi, jak to się stało,
że wspaniali marines przybyli ratować moją potępieńczą duszę?
Ardo myślał chwilę.
 Przykro mi, Merdith, ale nie wolno mi rozmawiać o szczegółach misji z...
 ... z cywilem  dokończyła za niego Merdith.  Wiem o tym. Jestem tylko
ciekawa, jak mnie stamtąd wyciągnęliście. Ostatnie dni pamiętam raczej
dość mgliście. Gdzieście mnie znalezli?
 Nie było mnie przy tym. Cutter... znaczy, starszy szeregowy Koura-Abi
cię przyniósł. To ten wielki facet, którego widziałaś w sztabie.
 Jasne. No to gdzie on mnie znalazł?
 Tak naprawdę, to nie wiem. Kiedy pierwszy raz cię zobaczyłem, wisiałaś
mu na ramieniu. Cutter biegł do nas do barykady.
Merdith uśmiechnęła się ciepło.
 Rozumiem. Jak się stamtąd wydostaliśmy? Porucznik wspominała coś o
nieudanej ewakuacji.
 Tak.  Ardo wzruszył ramionami.  Był z nami desantowiec, który miał
nas zabrać z powrotem, kiedy znajdziemy skrzynkę. Przedarliśmy się w
końcu do strefy ewakuacji, ale... on się w ogóle nie zjawił.
 Przecież powiedziałeś, że był z wami.
 No tak. Właśnie to było dziwne. Słyszałem, jak pilot mówił, że
podchodzi do punktu lądowania... wszystko było na kanale dowódczym...
Tymczasem nie pokazał nam się na oczy. Po prostu... no nie wiem, po prostu
go tam nie było. Zergi odcięły nam odwrót i wyglądało na to, że nie
zdążymy odebrać następnego żołdu. Wtedy pani porucznik kazała nam się
przedzierać przez pierścień tych potworów. Kilku straciliśmy, ale reszcie
udało się dotrzeć aż tutaj. Gdyby się zjawił desantowiec, tamci by żyli.
Pewnie ktoś coś namieszał w dowództwie.
 Namieszał?  Merdith skinęła głową bez przekonania i uśmiechnęła się
kącikiem ust.  Tak, może tak, chociaż, jak zauważyłam, wasza porucznik
uważa, że trochę tego zamieszania za dużo jak na jeden raz. Jak to było z tą
atomówką?
Ardo znów wzruszył ramionami, ale zmarszczył niepewnie czoło.
 Hm, kiedy udało nam się jakoś dobiec do końca krateru, Konfederacja
zrzuciła pocisk nuklearny na Oazę. To była tylko mała głowica taktyczna. I
całe szczęście, bo gdyby nie to, Zergi dopadłyby nas i wyskubały ze ściany
jednego po drugim.
 No tak, tego byśmy sobie nie życzyli  westchnęła Merdith.
Zmarszczyła czoło i zamyśliła się głęboko. W końcu widocznie doszła do
jakiejś konkluzji, bo czoło jej się wygładziło. Podniosła wzrok i uśmiechnęła
się pogodnie do Arda.
 Najważniejsze, że wyszliśmy z tego cało. Dzięki wam, ja mogę wrócić
do swoich studni, a ty do swoich myśli o dziewczynie. Jak ona się nazywała?
Melani.
Ardo przełknął ślinę.
 Co wiesz o Melani? Powiedziałaś, że ona była kłamstwem, albo coś
innego było kłamstwem. Co to miało znaczyć?
Merdith wlepiła wzrok w kubek z kawą. Ardowi przyszło na myśl, że
wygląda, wypisz, wymaluj, jak cyganka czytająca z fusów w jakimś rytuale
wróżbiarskim.
 Prawda jest niebezpieczna, Ardo. Jesteś miłym, grzecznym
żołnierzykiem, może lepiej nie ruszać tych spraw.
Ardo oparł but na ławie naprzeciwko tej, na której siedziała Merdith i
pochylił się.
 Proszę pani... Merdith. Kiedyś pewien mądry człowiek powiedział mi, że [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkicerysunki.xlx.pl
  •