[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ona.
Ten dzień był nietypowy. Zamiast jak zawsze zacząć od wykładu, który na ogół zajmował
większą część lekcji (a wykłady Neferet nigdy nie były nużące), zadała nam wypracowanie na
temat Gorgony, o której uczyliśmy się przez ostatni tydzień. Dowiedzieliśmy się, że właściwie nie
była potworem zamieniającym jednym spojrzeniem mężczyzn w kamień, ale słynną starszą
kapłanką, którą bogini obdarzyła zdolnościami kontaktowania się z żywiołem ziemi, więc
prawdopodobnie stąd wziął się ów mit o  obracaniu w kamień . Jestem przekonana, ze w sytuacji
gdy starsza kapłanka czymś się wnerwiła, to mając dar współdziałania z ziemią ( a kamienie
przecież pochodzą z ziemi), bez trudu mogłaby przemienić kogoś w granitowy posąg. Mieliśmy
więc napisać esej na temat mitologii tworzonej przez ludzi, symboli oraz znaczenia ukrytego w
zbeletryzowanej historii Gorgony.
Czułam się jednak zbyt podekscytowana, by skupić się na pisaniu. Ponadto miałam przed
sobą cały weekend na dokończenie wypracowania. Bardziej niepokoiłam się o Córy Ciemności.
Pełnia wypadała w niedzielę. Poza tym domyślałam się, że wszyscy oczekiwali ode mnie jakiś
komunikatów na temat planowanych zmian. A ja jeszcze nie zdecydowałam ostatecznie jakie to
będą zmiany. Mgliste pojęcie już kiełkowało mi w głowie, ale bez wątpienia potrzebowałam czyjejś
pomocy.
Udałam, ze nie widzę zaciekawionego spojrzenia Damiena, zebrałam książki i podeszłam do
biurka Neferet.
- Masz jakiś problem, Zoey? - zapytała
- Nie. To znaczy tak. Gdybym mogła się zwolnić i pójść do centrum informacji, i zostać tam do
końca lekcji, może problem by się sam rozwiązał. - zauważyłam, że jestem zdenerwowana.
Zaledwie od miesiąca przebywałam w Domu Nocy i nadal nie byłam pewna, jakie wymogi trzeba
spełnić, żeby zwolnić się z lekcji. Dotychczas zdarzyło się tylko dwa razy, że uczeń zachorował. W
obu przypadkach zakończyło się to śmiercią. Ich organizmy odrzuciły Przemianę. Jeden z tych
dwóch przypadków rozegrał się na moich oczach na lekcji literatury. To było naprawdę okropne.
Poza tym nie zdarzyło się, by ktoś opuścił lekcję. Neferet patrzyła na mnie uważnie,
przypomniałam sobie o jej wielkiej intuicji i zlękłam się, że zgadnie, jakie myśli chodzą mi po
głowie. Westchnęłam. - Sprawa dotyczy Cór Ciemności. Chciałabym wystąpić z jakimiś nowymi
zasadami przewodzenia.
Wyglądała na zadowoloną.
- Czy mogę ci w czymś pomóc?
- Pewnie tak, ale najpierw powinnam trochę postudiować, by mieć jakąś koncepcję.
- Zwietnie. Zgłoś się do mnie, kiedy będziesz gotowa. W centrum informacji możesz spędzić tyle
czasu, ile będziesz chciała.
Zawahałam się.
- A nie muszę mieć przepustki?
Neferet uśmiechnęła się.
- Jestem twoją mentorką i daję ci pozwolenie, niczego więcej nie potrzebujesz.
Podziękowałam i wyszłam pośpiesznie z klasy, czując się trochę głupio. Wolałabym być
dłużej w szkole, by znać wszystkie obowiązujące tu zasady nawet w drobnych sprawach. W końcu
nie było się czym martwić. Hol był prawie pusty. Ta szkoła w niczym nie przypominała mojej
dawnej szkoły (gimnazjum w Broken Arrow, które był nieciekawą dzielnicą położoną w
przedmieściach Tulsy w Oklahomie), gdzie po korytarzach paradowały wicedyrektorki o przesadnej
opaleniznie, nie mające nic lepszego do roboty, jak tylko przeganiać dzieciaki z kąta w kąt.
Zwolniłam kroku i postanowiłam się uspokoić. O rany, ależ ostatnio bywałam zestresowana.
Biblioteka znajdowała się w środkowej i głównej części budynku, w interesującym,
kilkupoziomowym pomieszczeniu, które zapewne miało imitować wieżę zamkową, co nawet
pasowało do charakteru dalszych części szkoły. Panował tu nastój dawnych lat. Przypuszczalnie
stanowiło to jedną z przyczyn, dla których budynek ten przed pięcioma laty przykuł uwagę
wampirów. Wtedy była tu prywatna szkoła przygotowawcza dla bananowej młodzieży, ale
pierwotnie miał tu siedzibę klasztor dla mnichów świętego Augustyna. Powiedziała mi o tym
Neferet, kiedy zapytałam ją jak to się stało, ze włodarze szkoły przygotowawczej zgodzili się
sprzedać budynek wampirom. Wówczas Neferet odpowiedziała, ze zaproponowano im warunki,
jakich nie mogli odrzucić. Pamiętam, że ton jakim to mówiła, wywołał na mym ciele gęsią skórkę,
co powtarzało się za każdym razem, gdy to sobie przypominałam.
- Miiiii-aaaa-uuuu!
Skoczyłam na równe nogi.
- Nala! Aleś mnie wystraszyła! Prawie się posikałam ze strachu!
Nic sobie z tego nie robiąc moja kociczka skoczyła na mnie, miałam więc teraz w rękach [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkicerysunki.xlx.pl
  •