[ Pobierz całość w formacie PDF ]

molotem?
— Jim Forsythe? Pamiętam, oczywiście. Co też z nim się dzieje?
— Ma własną gazetę w Michigan — odrzekła Marian. — Doskonale ją redaguje i cie-
szy się powodzeniem. A pamiętasz, Pat...
— Musieliście w tym zawodzie stykać się z mnóstwem interesujących osobistości
— jeszcze zimniej niż przedtem zauważył Bill Smith i odstawił filiżankę.
— Nie sposób ich wyliczyć! — odparł Pat Donovan. — Pamiętasz, Marian, tę złoto-
włosą hrabinę z Hawany, która nosiła kolczyk w nosie i prowadzała na smyczy oswojo-
nego lamparta?
— Darujcie, ale robi się późno — rzekł Bill Smith wstając.
W kącie pod schodami Dina trąciła łokciem siostrę.
— Jest zazdrosny! — szepnęła z satysfakcją.
April szturchnęła Archiego.
— Biegiem na górę, Archie! Narób wrzasku, ale pamiętaj, wniebogłosy!
— Bo co? — spytał Archie, już z połowy piętra.
— Bo zobaczyłeś ducha — syknęła April.
W saloniku Marian wstała mówiąc:
210
— Ach, panie poruczniku, czy musi pan rzeczywiście nas opuścić?
— Niestety, proszę pani — odparł Bill Smith.
April wstrzymała oddech.
— Ale przecież... — zaczął Bill Smith.
W tym momencie Archie wrzasnął. April odetchnęła. Jeszcze ułamek sekundy, a Bill
Smith byłby wymówił fatalne słowa: „przyjdę jutro wieczorem na obiad”.
Dina jednym susem znalazła się na pierwszym piętrze, April dała nura za barierę
schodów.
— Mamusiu! — krzyknęła Dina. — Archie zobaczył ducha!
Matka już pędziła po schodach. April zatrzymała Billa Smitha i Pata Donovana, uka-
zując im się nagle i mówiąc z uśmiechem:
— Ach, ten Archie!
— Marian! — krzyknął Bill Smith, bardzo przejęty.
— Wszystko w porządku! — dobiegł z góry głos matki. — Dzieciakowi coś się przy-
śniło! Dobranoc, panie poruczniku.
April rozpromieniona powtórzyła:
— Dobranoc! Niech pan nie zapomni, że jutro wieczorem czekamy pana na obiad!
— dodała odprowadzając porucznika do przedpokoju.
— Nie zapomnę! — odparł Bill Smith, zerkając ku schodom na pierwsze piętro. April
otwarła przed nim drzwi. — Czy jesteś pewna, że tam na górze nie dzieje się nic złego?
— Ależ na pewno! — zaszczebiotała April. — Widujemy duchy bardzo często. Nie
słyszał pan, że w tym domu straszy? Dobranoc!
Zamknęła za nim drzwi w porę, nim Marian zeszła ze schodów.
— Pan Smith musiał odejść, nie miał już czasu — wyjaśniła.
— Szkoda! — powiedziała Marian przygładzając włosy. Siadła z powrotem na ka-
napce w saloniku. — Coś mi się zdaje, że Archie nie zawsze mówi prawdę!
April pobiegła na górę, gdzie czekali na nią Dina i Archie.
— Cudownie! — szepnęła April. — Mamy więc rywala! Teraz wygrana pewna.
— Ja też muszę się już zbierać — mówił w saloniku Pat Donovan.
— Ach, Pat! Mógłbyś jutro wpaść na obiad?
— To byłby szczyt! — szepnęła Dina. — Rywal, wieczna ondulacja, manicure za trzy
dolary i klops wołowy. Bill się nie oprze.
Trójka Carstairsów nadstawiła uszu.
— Niestety! — odpowiedział Pat Donovan. — Muszę lecieć samolotem dziś w no-
cy. Edna z dziećmi siedzą od pół roku w Santa Fe czekając niecierpliwie, żebym skoń-
czył tę zabawę.
Troje Carstairsów spojrzało po sobie i na palcach wycofało się z posterunku.
— Nie szkodzi — pocieszyła rodzeństwo April. — Sądząc z dzisiejszej miny Billa
211
Smitha, wystarczy nasza inteligencja i mamusina uroda. Obejdzie się bez rywala i za-
zdrości.
ROZDZIAŁ 24
We wtorek rano troje Carstairsów obudziło się bardzo wcześnie. Atmosfera była
naładowana elektrycznością, serca biły przeczuciem wielkich zdarzeń jak w pierwszy
dzień wakacji albo gościnnego występu cyrku. Na palcach krzątali się po domu, żeby nie
zbudzić matki. Tym ładniej będzie wyglądała przy obiedzie, jeśli się dobrze wyśpi.
W połowie śniadania na April zstąpiło natchnienie. Odłożyła widelec i krzyknęła
z cicha:
— Dino! Córka pana Holbrooka!
— Coo? — spytała Dina.
Archie tylko wytrzeszczył oczy.
— Musimy przyjrzeć się jej fotografii — powiedziała April. — Natychmiast!
— Chwilę milczała, nim wyjaśniła: — Jest gwiazdą music-hallu, prawda? Czy może ra-
czej: była!
— Dlaczego: była, a nie jest? — spytała Dina oszołomiona.
— Betty LeMoe także była gwiazdą music-hallu — dramatycznie oświadczyła April.
— Jeśli to była córka pana Holbrooka...
Dina zachłysnęła się mlekiem.
— April! Och!
Archie walił Dinę pięściami po plecach, póki nie odzyskała oddechu.
— Gdzie mieszka pan Holbrook? — spytała April.
— Przy Washington Drive — odparła Dina. — Cztery bloki stąd. Ma gospodynię...
Bardzo zła baba. Zadzwoniłyśmy tam kiedyś z Joellą, proponując bilety na zabawę ogro-
dową Koła Rodzicielskiego. Przez piętnaście minut tłumaczyła nam, dlaczego ani my-
śli kupić tych biletów!
— Świetnie! — powiedziała April. — Znakomicie. Właśnie to, czego nam trzeba.
— April chwyciła z powrotem widelec i zabrała się ostro do jajecznicy. — Zajdziemy
tam wracając ze szkoły. Ty i Archie zadzwonicie do drzwi i zaproponujecie jej... na przy-
kład abonament ilustrowanego miesięcznika.A ja tymczasem wśliznę się do domu i po-
213
szukam fotografii. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkicerysunki.xlx.pl
  •