[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Obiecuję, że nie będę więcej uciekać - powiedziała, gdy
skończył.
- Podejrzewam, iż ta obietnica jest tak samo poważna jak po
przednia, że wyjaśnisz wszystko, jak tylko wydostaniemy się
z terenu zakładu - odparł, czując narastającą wściekłość.
Przyciągnął dziewczynę bliżej i oparł jej związane ręce na
swoich ramionach. Przylgnęła do niego całym ciałem. Uśmiech
nął się. - To daje wspaniałe możliwości.
-1 poczucie przyjemności i męskości, prawda? - spytała, pa
trzÄ…c na niego.
Oparł ją plecami o samochód.
- Nie prowokuj mnie, Catherine.
Jej spojrzenie nawet nie drgnęło. Mimo ciemności wyczuwał
instynktownie emanujące z niej wyzwanie, które w połączeniu
z bliskością jej ciała stanowiło mieszankę zbyt mocną dla siły
jego woli. Ta dziewczyna mogłaby zabić słabego mężczyznę,
66
ale, do cholery, mnie nie złamie" - pomyślał. Czuł, że ich złość
mogłaby szybko przerodzić się w namiętność, gdyby zaczął ją
teraz całować. Ale pózniej mogłaby rozgrzeszyć się, stwierdza
jąc, że była to przemoc. Pragnął Catherine, lecz nie teraz i nie
w taki sposób.
Wysunął głowę spomiędzy jej związanych ramion, ocierając
podbródek o jej piersi. Nawet przez sweter czuł, że jej sutki są
twarde jak diament. Zastanawiając się nad swoją głupotą, otwo
rzył drzwiczki samochodu.
- Wsiadaj - wycedził przez zaciśnięte zęby.
- A co z moim samochodem?
- Przyślę kogoś po niego.
- Ale...
Wepchnął ją do środka, a następnie zablokował drzwi. Usa
dowiwszy się na miejscu kierowcy, włączył silnik i wycofał sa
mochód na żwirową drogę.
- W porządku - powiedziała Catherine. - Mogę udawać
więznia, dopóki nie dojedziemy do mojego domu.
- Do mojego domu - poprawił.
Podobał mu się sposób, w jaki sapała ze złości.
- Ja nie jadę do ciebie - ogłosiła.
- A kto prowadzi samochód? - spytał, uśmiechając się złośliwie.
- Milesie, to jest niedorzeczne.
- Nie bardziej niedorzeczne niż twoje wcielenie się w Anioła
Ziemi. Bierzesz udział w bardzo niebezpiecznej grze i trzeba to
przerwać, zanim się skaleczysz. Zdecydowałem, że dzisiejszy
wyczyn był łabędzim śpiewem Anioła Ziemi. A ty pozostaniesz
ze mną, żebym mógł być pewien.
Sapnęła znowu, tym razem wyraznie obrażona. Miles uśmie
chnął się do siebie. %7łycie zdecydowanie ma swoje wspaniałe
chwile" - pomyślał.
Catherine przyglądała się, jak Miles zaciąga story w swoim
gabinecie, a następnie sprawdza wiadomości nagrane przez
automatyczną sekretarkę. Jego ciemne włosy, zazwyczaj staran-
67
nie wyszczotkowane, były teraz zmierzwione wskutek ich walki,
a loki z grzywki opadały nisko na czoło. Chwilami zdawało się
jej, że patrzy na młodego chłopca. Szybko odwróciła wzrok, bo
jąc się przyznać, jak powabnie wyglądał. Biorąc pod uwagę spo
sób, w jaki ją potraktował, ostatnim jej uczuciem powinno być
pożądanie. Ponownie szarpnęła rękami, lecz Miles przywiązał je
mocno do szuflady komody, zmuszajÄ…c dziewczynÄ™ do siedzenia
na podłodze z plecami opartymi o mebel.
- Nie masz prawa tego robić - powiedziała, chyba po raz setny.
- Też tak myślę - zgodził się. - Ale ty nie miałaś prawa robić
tego, co właśnie zrobiłaś na terenie rafinerii.
-Daj spokój, Milesie - odparła, próbując pieszczotliwego to
nu. - Chyba nie myślisz serio. Wyobraz sobie, co powiedzieliby
sÄ…siedzi, widzÄ…c to tutaj.
- Zakrzyknęliby hurra" na wieść o złapaniu wroga publicz
nego numer jeden. - Uśmiechnął się krzywo.
Catherine wierciła się, siedząc na perskim dywanie i oblizu
jąc wargi. Była spocona, miała zabrudzone ubranie i włosy zwi
sające w strąkach wokół twarzy. Jeśli już miała siedzieć na pod
łodze przywiązana do komody powinno jej być wygodnie. I po
winna być czysta.
- Czy mogę wziąć prysznic? - spytała.
- Kiedy tylko zechcesz - odparł. - Oczywiście będę musiał cię
umyć. Nie będziesz mogła zrobić tego porządnie ze związanymi
rękami. Ja jestem gotów i pełen dobrych chęci, aby ci pomóc.
- Dziękuję, ale nie - odrzekła oschle. - Milesie, to jest całko
wicie bezsensowne.
- Najprawdopodobniej, lecz nie mogę puścić cię na wolność,
abyś dalej odgrywała Anioła Ziemi. A już udowodniłaś, że nie
można ufać twoim przyrzeczeniom.
- Nie możesz trzymać mnie tu zawsze - skrzywiła się.
- Ta myśl jest bardzo pociągająca. - Usiadł na podłodze obok
niej, swoją bliskością drażniąc każdy nerw jej ciała. - Już sobie
zażartowałaś z rodziny, ponieważ nie chcą cię słuchać. Ale prę-
68
dzej czy pózniej posuniesz się za daleko i ktoś na tym ucierpi.
A tym kimś będziesz ty.
Catherine patrzyła na niego. Jego głos brzmiał szczerze, jak
by naprawdę zależało mu na tym, co się z nią stanie. Potrząsnęła
głową, odrzucając głupie myśli. Jego troska" była bez wątpie
nia spowodowana obawą o wybuch skandalu, jaki nastąpiłby,
gdyby prasa odkryła tożsamość Anioła Ziemi. Nagłówki gazet
sprawiłyby kłopot zarówno jemu osobiście, jak i korporacji.
- Masz zamiar wydać mnie Byrne'owi?
- Chyba nie. - Zachichotał. - Sądzę, że nie miałabyś nic prze
ciwko temu. Ale nie, pozostaniesz moim gościem na jakiś czas,
przynajmniej do momentu, aż wyznasz, co robiłaś dzisiaj w za
kładzie.
- Już ci mówiłam...
- A ja ci nie wierzÄ™.
Zacisnęła usta i już tylko zerkała na niego milcząc.
- Jak cudownie jest mieć cię tutaj na dłużej, Catherine - dodał
po chwili. - Jestem głodny. Chwytanie ziemskich aniołów
z pewnością zaostrza apetyt. Zjadłabyś coś?
Potrząsnęła głową przecząco, postanawiając w duchu rozpo
cząć strajk głodowy, dopóki Miles jej nie wypuści. Powinien
wpaść w panikę, widząc, że ona głoduje, i zwolnić ją bez zwłoki.
- Dobrze - odparł wstając.
- Chcę mieć własny pokój - powiedziała.
- Tylko wtedy, gdy to będzie mój pokój. - Uśmiechnął się
niegodziwie.
- Milesie! - zaskrzeczała, ale on spokojnie wyszedł z pokoju.
To mogłoby się wydarzyć tylko w bajce o piratach" - pomy
ślała, drżąc z oburzenia. Czuła się trochę jak bohaterka przywią
zana do łoża króla piratów. Kiedy wiec Errol Flynn przybędzie,
tłukąc okno, aby ją uwolnić? Nieprędko, mogła się założyć.
W zamian za to była na łasce Milesa Kitteridge'a.
Zamknęła oczy i wzdrygnęła się. On po prostu usiłuje prze
straszyć mnie tym uwięzieniem" - skonstatowała. Tak naprawdę
wcale nie ma zamiaru trzymać jej tu, aż wyzna prawdę. Nie mó
głby. Pewnie przetrzyma ją do rana, aby napędzić jej strachu.
Odchyliła głowę do tyłu, zmęczona brakiem snu, starciem
z Milesem i przeżytymi emocjami. Martwiła się też o samochód.
To nie było najlepsze miejsce na pozostawienie pojazdu na
krótki nawet czas.
Lecz najbardziej obawiała się pozostania sam na sam z Mile
sem. Wydanie rodzinie nie byłoby najgorszą rzeczą, jaką mógłby
jej zrobić. Lecz to siedzenie blisko niej, dotykanie jej... Wiedzia
ła, że gniew stopniałby, gdyby Miles okazał odrobinę czułości,
delikatnie pocałował. Była zbyt podatna na jego wpływ. Przy
rzekła sobie solennie, że nie zaśnie. Za żadne skarby.
Miles wszedł do gabinetu, ostrożnie balansując wyładowaną tacą. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl szkicerysunki.xlx.pl
- Obiecuję, że nie będę więcej uciekać - powiedziała, gdy
skończył.
- Podejrzewam, iż ta obietnica jest tak samo poważna jak po
przednia, że wyjaśnisz wszystko, jak tylko wydostaniemy się
z terenu zakładu - odparł, czując narastającą wściekłość.
Przyciągnął dziewczynę bliżej i oparł jej związane ręce na
swoich ramionach. Przylgnęła do niego całym ciałem. Uśmiech
nął się. - To daje wspaniałe możliwości.
-1 poczucie przyjemności i męskości, prawda? - spytała, pa
trzÄ…c na niego.
Oparł ją plecami o samochód.
- Nie prowokuj mnie, Catherine.
Jej spojrzenie nawet nie drgnęło. Mimo ciemności wyczuwał
instynktownie emanujące z niej wyzwanie, które w połączeniu
z bliskością jej ciała stanowiło mieszankę zbyt mocną dla siły
jego woli. Ta dziewczyna mogłaby zabić słabego mężczyznę,
66
ale, do cholery, mnie nie złamie" - pomyślał. Czuł, że ich złość
mogłaby szybko przerodzić się w namiętność, gdyby zaczął ją
teraz całować. Ale pózniej mogłaby rozgrzeszyć się, stwierdza
jąc, że była to przemoc. Pragnął Catherine, lecz nie teraz i nie
w taki sposób.
Wysunął głowę spomiędzy jej związanych ramion, ocierając
podbródek o jej piersi. Nawet przez sweter czuł, że jej sutki są
twarde jak diament. Zastanawiając się nad swoją głupotą, otwo
rzył drzwiczki samochodu.
- Wsiadaj - wycedził przez zaciśnięte zęby.
- A co z moim samochodem?
- Przyślę kogoś po niego.
- Ale...
Wepchnął ją do środka, a następnie zablokował drzwi. Usa
dowiwszy się na miejscu kierowcy, włączył silnik i wycofał sa
mochód na żwirową drogę.
- W porządku - powiedziała Catherine. - Mogę udawać
więznia, dopóki nie dojedziemy do mojego domu.
- Do mojego domu - poprawił.
Podobał mu się sposób, w jaki sapała ze złości.
- Ja nie jadę do ciebie - ogłosiła.
- A kto prowadzi samochód? - spytał, uśmiechając się złośliwie.
- Milesie, to jest niedorzeczne.
- Nie bardziej niedorzeczne niż twoje wcielenie się w Anioła
Ziemi. Bierzesz udział w bardzo niebezpiecznej grze i trzeba to
przerwać, zanim się skaleczysz. Zdecydowałem, że dzisiejszy
wyczyn był łabędzim śpiewem Anioła Ziemi. A ty pozostaniesz
ze mną, żebym mógł być pewien.
Sapnęła znowu, tym razem wyraznie obrażona. Miles uśmie
chnął się do siebie. %7łycie zdecydowanie ma swoje wspaniałe
chwile" - pomyślał.
Catherine przyglądała się, jak Miles zaciąga story w swoim
gabinecie, a następnie sprawdza wiadomości nagrane przez
automatyczną sekretarkę. Jego ciemne włosy, zazwyczaj staran-
67
nie wyszczotkowane, były teraz zmierzwione wskutek ich walki,
a loki z grzywki opadały nisko na czoło. Chwilami zdawało się
jej, że patrzy na młodego chłopca. Szybko odwróciła wzrok, bo
jąc się przyznać, jak powabnie wyglądał. Biorąc pod uwagę spo
sób, w jaki ją potraktował, ostatnim jej uczuciem powinno być
pożądanie. Ponownie szarpnęła rękami, lecz Miles przywiązał je
mocno do szuflady komody, zmuszajÄ…c dziewczynÄ™ do siedzenia
na podłodze z plecami opartymi o mebel.
- Nie masz prawa tego robić - powiedziała, chyba po raz setny.
- Też tak myślę - zgodził się. - Ale ty nie miałaś prawa robić
tego, co właśnie zrobiłaś na terenie rafinerii.
-Daj spokój, Milesie - odparła, próbując pieszczotliwego to
nu. - Chyba nie myślisz serio. Wyobraz sobie, co powiedzieliby
sÄ…siedzi, widzÄ…c to tutaj.
- Zakrzyknęliby hurra" na wieść o złapaniu wroga publicz
nego numer jeden. - Uśmiechnął się krzywo.
Catherine wierciła się, siedząc na perskim dywanie i oblizu
jąc wargi. Była spocona, miała zabrudzone ubranie i włosy zwi
sające w strąkach wokół twarzy. Jeśli już miała siedzieć na pod
łodze przywiązana do komody powinno jej być wygodnie. I po
winna być czysta.
- Czy mogę wziąć prysznic? - spytała.
- Kiedy tylko zechcesz - odparł. - Oczywiście będę musiał cię
umyć. Nie będziesz mogła zrobić tego porządnie ze związanymi
rękami. Ja jestem gotów i pełen dobrych chęci, aby ci pomóc.
- Dziękuję, ale nie - odrzekła oschle. - Milesie, to jest całko
wicie bezsensowne.
- Najprawdopodobniej, lecz nie mogę puścić cię na wolność,
abyś dalej odgrywała Anioła Ziemi. A już udowodniłaś, że nie
można ufać twoim przyrzeczeniom.
- Nie możesz trzymać mnie tu zawsze - skrzywiła się.
- Ta myśl jest bardzo pociągająca. - Usiadł na podłodze obok
niej, swoją bliskością drażniąc każdy nerw jej ciała. - Już sobie
zażartowałaś z rodziny, ponieważ nie chcą cię słuchać. Ale prę-
68
dzej czy pózniej posuniesz się za daleko i ktoś na tym ucierpi.
A tym kimś będziesz ty.
Catherine patrzyła na niego. Jego głos brzmiał szczerze, jak
by naprawdę zależało mu na tym, co się z nią stanie. Potrząsnęła
głową, odrzucając głupie myśli. Jego troska" była bez wątpie
nia spowodowana obawą o wybuch skandalu, jaki nastąpiłby,
gdyby prasa odkryła tożsamość Anioła Ziemi. Nagłówki gazet
sprawiłyby kłopot zarówno jemu osobiście, jak i korporacji.
- Masz zamiar wydać mnie Byrne'owi?
- Chyba nie. - Zachichotał. - Sądzę, że nie miałabyś nic prze
ciwko temu. Ale nie, pozostaniesz moim gościem na jakiś czas,
przynajmniej do momentu, aż wyznasz, co robiłaś dzisiaj w za
kładzie.
- Już ci mówiłam...
- A ja ci nie wierzÄ™.
Zacisnęła usta i już tylko zerkała na niego milcząc.
- Jak cudownie jest mieć cię tutaj na dłużej, Catherine - dodał
po chwili. - Jestem głodny. Chwytanie ziemskich aniołów
z pewnością zaostrza apetyt. Zjadłabyś coś?
Potrząsnęła głową przecząco, postanawiając w duchu rozpo
cząć strajk głodowy, dopóki Miles jej nie wypuści. Powinien
wpaść w panikę, widząc, że ona głoduje, i zwolnić ją bez zwłoki.
- Dobrze - odparł wstając.
- Chcę mieć własny pokój - powiedziała.
- Tylko wtedy, gdy to będzie mój pokój. - Uśmiechnął się
niegodziwie.
- Milesie! - zaskrzeczała, ale on spokojnie wyszedł z pokoju.
To mogłoby się wydarzyć tylko w bajce o piratach" - pomy
ślała, drżąc z oburzenia. Czuła się trochę jak bohaterka przywią
zana do łoża króla piratów. Kiedy wiec Errol Flynn przybędzie,
tłukąc okno, aby ją uwolnić? Nieprędko, mogła się założyć.
W zamian za to była na łasce Milesa Kitteridge'a.
Zamknęła oczy i wzdrygnęła się. On po prostu usiłuje prze
straszyć mnie tym uwięzieniem" - skonstatowała. Tak naprawdę
wcale nie ma zamiaru trzymać jej tu, aż wyzna prawdę. Nie mó
głby. Pewnie przetrzyma ją do rana, aby napędzić jej strachu.
Odchyliła głowę do tyłu, zmęczona brakiem snu, starciem
z Milesem i przeżytymi emocjami. Martwiła się też o samochód.
To nie było najlepsze miejsce na pozostawienie pojazdu na
krótki nawet czas.
Lecz najbardziej obawiała się pozostania sam na sam z Mile
sem. Wydanie rodzinie nie byłoby najgorszą rzeczą, jaką mógłby
jej zrobić. Lecz to siedzenie blisko niej, dotykanie jej... Wiedzia
ła, że gniew stopniałby, gdyby Miles okazał odrobinę czułości,
delikatnie pocałował. Była zbyt podatna na jego wpływ. Przy
rzekła sobie solennie, że nie zaśnie. Za żadne skarby.
Miles wszedł do gabinetu, ostrożnie balansując wyładowaną tacą. [ Pobierz całość w formacie PDF ]