[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Svoretta wyszeptał tak, by dotarły wyłącznie do uszu Cymmerianina. Jeżeli dowiem się, że
zachowujesz się bezczelnie, posuwasz za daleko lub wykorzystujesz chociażby w najmniejszym
stopniu swoją niepewną pozycję, czeka cię szybki koniec! Pamiętaj!
Svoretta zamilkł, nie spuszczając wzroku z twarzy barbarzyńcy. Przez ułamek chwili jego ramię
zadrżało, jakby chciał pchnąć nożem młodszego mężczyznę. Powstrzymał się wszakże od ciosu, być
może za sprawą milczenia i niewzruszonego spojrzenia Conana. W końcu zausznik barona zaklął i
odwrócił się na pięcie.
III
SZKOLENIE
Stojące w zenicie słońce zalewało dziedziniec palącym blaskiem. Naczynie o bokach w postaci
ścian pałacu i okalającego rezydencję muru więziło żar i powodowało, że łoskot kopyt rozlegał się
tu ze zdwojoną głośnością. Konie były zlane potem po porannym treningu. Aęk siodła Conana
pokrywała gruba warstwa kurzu, podobnie jak jego wyschnięte, spieczone usta.
Trochę lepiej, barbarzyńco. Może jeszcze nauczysz się siedzieć na koniu w głosie Durwalda
pobrzmiewało znudzenie i obojętność, lecz marszałek siedział wyprostowany na swoim
wierzchowcu bez śladu znużenia. Pamiętaj, że nie możesz garbić się podczas jazdy, ani wychylać
się zbytnio na zakrętach. W nemediańskiej jezdzie mamy powiedzenie: Siedz prosto, a niewolnicy
i konie niech pracują za ciebie roześmiał się i przygładził wąs dwoma palcami. Przez to
zginanie grzbietu nie ujdziesz nawet za nemediańskiego chłopa, a co dopiero mówić o
arystokracie!
Na Południu powiadają, że pochylanie się wraz z koniem oszczędza jego siły i dodaje szybkości
mruknął w odpowiedzi Conan. Poza tym siodło jest piekielnie grube, a strzemiona wiszą za
nisko.
Jeżeli kiedykolwiek przyjdzie ci zamachnąć się z siodła ciężkim mieczem, dowiesz się, do czego
przydają się strzemiona o takim ustawieniu Durwald ściągnął wodze i zatrzymał wierzchowca
przy kamiennym korycie z wodą. Na dzisiaj wystarczy. Przynajmniej dorobiłeś się odcisków na
tyłku. Czas na obiad! zeskoczył gładko z konia. Po południu zaczniesz uczyć się posługiwania
bronią, pod okiem fechtmistrza Eubolda. Możesz być pewien, że da ci solidną szkołę.
Conan skrzywił się i ostrożnie zsunął z końskiego grzbietu. Idąc za przykładem marszałka,
przywiązał konia do jednego z wprawionych w mur pierścieni. Ruszył sztywno wyprażonym
dziedzińcem, obolały po wczorajszej walce i poniewierce, jaką okazało się dla jego nienawykłych
mięśni podskakiwanie w siodle. Słońce paliło go w świeżo wygolony kark. Durwald rzucił nań
okiem i znieruchomiał.
Dokąd to, Cymmerianinie?
Hę? Na obiad.
Będziesz jadał w kwaterach służby przy kuchni, chłopcze marszałek skinieniem głowy
wskazał tylne wejście do pałacu. Jesteś barbarzyńcą i daleko ci do tego, by jeść ze szlachtą!
Roześmiał się i ruszył swoją drogą. Conan zmełł przekleństwo w ustach i skręcił w stronę
bocznych drzwi.
Minąwszy je, doznał wrażenia, że znalazł się w mrocznej jaskini. W środku panował przyjemny
chłód, jednakże zaraz dobiegła go fala żaru, na suficie zaś kładły się ciemnoczerwone odbłyski. Ich
zródłem było wielkie, kuchenne palenisko, zastawione parującymi miedzianymi garnkami. Smużki
dymu wznosiły się pomiędzy wiszące pod powałą kiełbasy, szynki, sznury cebuli oraz czosnku i
uchodziły przez obrośnięty sadzą otwór w środku sufitu. W powietrzu snuły się zapachy
sprawiające, że ślina napływała człowiekowi do ust, lecz również takie, które mogły przyprawić o
mdłości.
Szukasz jedzenia, barbarzyńco?
Tylko jedna osoba przy kuchennych stołach podniosła głowę po wejściu Conana. Była to ładna
dziewczyna, o wijących się, czarnych włosach. Jaskrawy, sznurowany na wąskiej talii kaftan,
cieniutka biała koszula i sięgająca kolan spódnica dodatkowo podkreślały jej bujne kształty.
Służąca utkwiła w Cymmerianinie pełne uznania spojrzenie zręcznie podmalowanych sadzą oczu.
Spózniłeś się, wiesz? Obiad powędrował już na górę, a my zjedliśmy prawie wszystko, co [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl szkicerysunki.xlx.pl
Svoretta wyszeptał tak, by dotarły wyłącznie do uszu Cymmerianina. Jeżeli dowiem się, że
zachowujesz się bezczelnie, posuwasz za daleko lub wykorzystujesz chociażby w najmniejszym
stopniu swoją niepewną pozycję, czeka cię szybki koniec! Pamiętaj!
Svoretta zamilkł, nie spuszczając wzroku z twarzy barbarzyńcy. Przez ułamek chwili jego ramię
zadrżało, jakby chciał pchnąć nożem młodszego mężczyznę. Powstrzymał się wszakże od ciosu, być
może za sprawą milczenia i niewzruszonego spojrzenia Conana. W końcu zausznik barona zaklął i
odwrócił się na pięcie.
III
SZKOLENIE
Stojące w zenicie słońce zalewało dziedziniec palącym blaskiem. Naczynie o bokach w postaci
ścian pałacu i okalającego rezydencję muru więziło żar i powodowało, że łoskot kopyt rozlegał się
tu ze zdwojoną głośnością. Konie były zlane potem po porannym treningu. Aęk siodła Conana
pokrywała gruba warstwa kurzu, podobnie jak jego wyschnięte, spieczone usta.
Trochę lepiej, barbarzyńco. Może jeszcze nauczysz się siedzieć na koniu w głosie Durwalda
pobrzmiewało znudzenie i obojętność, lecz marszałek siedział wyprostowany na swoim
wierzchowcu bez śladu znużenia. Pamiętaj, że nie możesz garbić się podczas jazdy, ani wychylać
się zbytnio na zakrętach. W nemediańskiej jezdzie mamy powiedzenie: Siedz prosto, a niewolnicy
i konie niech pracują za ciebie roześmiał się i przygładził wąs dwoma palcami. Przez to
zginanie grzbietu nie ujdziesz nawet za nemediańskiego chłopa, a co dopiero mówić o
arystokracie!
Na Południu powiadają, że pochylanie się wraz z koniem oszczędza jego siły i dodaje szybkości
mruknął w odpowiedzi Conan. Poza tym siodło jest piekielnie grube, a strzemiona wiszą za
nisko.
Jeżeli kiedykolwiek przyjdzie ci zamachnąć się z siodła ciężkim mieczem, dowiesz się, do czego
przydają się strzemiona o takim ustawieniu Durwald ściągnął wodze i zatrzymał wierzchowca
przy kamiennym korycie z wodą. Na dzisiaj wystarczy. Przynajmniej dorobiłeś się odcisków na
tyłku. Czas na obiad! zeskoczył gładko z konia. Po południu zaczniesz uczyć się posługiwania
bronią, pod okiem fechtmistrza Eubolda. Możesz być pewien, że da ci solidną szkołę.
Conan skrzywił się i ostrożnie zsunął z końskiego grzbietu. Idąc za przykładem marszałka,
przywiązał konia do jednego z wprawionych w mur pierścieni. Ruszył sztywno wyprażonym
dziedzińcem, obolały po wczorajszej walce i poniewierce, jaką okazało się dla jego nienawykłych
mięśni podskakiwanie w siodle. Słońce paliło go w świeżo wygolony kark. Durwald rzucił nań
okiem i znieruchomiał.
Dokąd to, Cymmerianinie?
Hę? Na obiad.
Będziesz jadał w kwaterach służby przy kuchni, chłopcze marszałek skinieniem głowy
wskazał tylne wejście do pałacu. Jesteś barbarzyńcą i daleko ci do tego, by jeść ze szlachtą!
Roześmiał się i ruszył swoją drogą. Conan zmełł przekleństwo w ustach i skręcił w stronę
bocznych drzwi.
Minąwszy je, doznał wrażenia, że znalazł się w mrocznej jaskini. W środku panował przyjemny
chłód, jednakże zaraz dobiegła go fala żaru, na suficie zaś kładły się ciemnoczerwone odbłyski. Ich
zródłem było wielkie, kuchenne palenisko, zastawione parującymi miedzianymi garnkami. Smużki
dymu wznosiły się pomiędzy wiszące pod powałą kiełbasy, szynki, sznury cebuli oraz czosnku i
uchodziły przez obrośnięty sadzą otwór w środku sufitu. W powietrzu snuły się zapachy
sprawiające, że ślina napływała człowiekowi do ust, lecz również takie, które mogły przyprawić o
mdłości.
Szukasz jedzenia, barbarzyńco?
Tylko jedna osoba przy kuchennych stołach podniosła głowę po wejściu Conana. Była to ładna
dziewczyna, o wijących się, czarnych włosach. Jaskrawy, sznurowany na wąskiej talii kaftan,
cieniutka biała koszula i sięgająca kolan spódnica dodatkowo podkreślały jej bujne kształty.
Służąca utkwiła w Cymmerianinie pełne uznania spojrzenie zręcznie podmalowanych sadzą oczu.
Spózniłeś się, wiesz? Obiad powędrował już na górę, a my zjedliśmy prawie wszystko, co [ Pobierz całość w formacie PDF ]