[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wałem na dzisiaj. Przede wszystkim muszę pojechać do swojego mieszkania, żeby odebrać pocztę i wziąć
trochę ubrań.
Wiadomości z automatycznej sekretarki już odebrał. Słyszała wieczorem, że długo rozmawiał przez telefon.
- Daj mi około dwóch godzin. Lina przyniesie ci płaszcz przeciwdeszczowy i jakieś odpowiednie buty. Nu-
mer trzydzieści dziewięć i wąskie. Zgadza się?
- Oglądałeś moje sandały!
- Przyznaję się bez bicia. - Jego uśmiech był niesamowicie pociągający. - Kiedy wrócę, popilnuję Sunny, a
wy pójdziecie na zakupy. Potem mam zamiar zostawić cię tutaj i zabrać się do szukania domu. Jak to już
załatwię, zajmę się służbą.
Spojrzał na nią ostrożnie, badając jej reakcję.
- Problem polega na tym, że to wszystko trochę trwa, a ja prowadzę akurat sporą sprawę i kończę kilka
mniejszych. Innymi słowy, przez najbliższych kilka tygodni będę dość zajęty i potrzebuję kogoś zaufanego
do opieki nad moją córką.
- Jackson, właśnie o to chodzi! Jestem kimś obcym, kimś, kogo spotkałeś na lotnisku. Skąd możesz
wiedzieć, czynie...
- Nawet me potrafisz czegoś złego wymyślić, prawda?
Odpowiem ci, chcesz? Wiem, że nie porwiesz Sunny i nie zażądasz okupu.
- Nie żartuj sobie.
- Nie żartuję. Ufam ci. Może nie było tak od razu, bo wyglądałaś jak...
- Jak idiotka. W środku śnieżycy ubrana jak na rejs po Karaibach.
- Jak modelka. Piękna, ale bez tego nieobecnego, pustego spojrzenia. Co? Dlaczego tak na mnie
patrzysz?
- Uznałeś, że jestem ładna? Nie jestem. Nigdy nie byłam.
- Nie powiedziałem, że jesteś ładna. Jest ogromna różnica między byciem ładną i piękną. I nie pytaj
mnie, na czym ona polega, bo nie potrafię tego wytłumaczyć. Najważniejsze jest to, że cię
poznałem, ufam ci i potrzebuję cię, Hetty!
Dzień minął dokładnie tak, jak Jaks zaplanował. Choć Hetty była bardzo zmęczona, czuła się
znakomicie, wiedząc, że może się ubrać w same nowe rzeczy i jeszcze ma coś na zmianę, gdyby
Sunny wpadło do głowy ją obślinić.
- Tak, tak, słoneczko. Ta-ta. Ma-ma. Mała wpatrywała się w nią ze zdziwieniem.
- Nie przejmuj się. Tatuś i tak cię zrozumie, cokolwiek powiesz.
wiczyły siadanie. Sunny jeszcze się chwiała, ale zupełnie niezle jej szło. Umiała już pełzać po
podłodze i czasem trudno ją było zatrzymać.
Pózniej Sunny spała, a Hetty skorzystała z okazji i wzięła długą, gorącą kąpiel. Czytała powieść,
którą za-
chwalała jej Lina. Na taki luksus w domu nigdy nie mogła sobie pozwolić. Zbyt była zajęta, a i
ciepła woda była rzadkością.
Westchnęła, odłożyła książkę i zamknęła oczy. Bolały ją wszystkie kości i mięśnie. Od zakupów,
spania w obcym łóżku, a głównie po nocy spędzonej na podłodze chicagowskiego lotniska.
Stare gnaty. Słyszała kiedyś to określenie. Teraz wiedziała już, co znaczy.
Lina była zdziwiona, a może nawet rozczarowana, kiedy Hetty zażądała, by poszły do sklepu z
towarami przecenionymi, a i tam kupiła tylko podstawowe rzeczy -dwie pary dżinsów, ciemną
wełnianą spódnicę, trzy bluzki i praktyczny, bo nadający się na każdą pogodę, ale okropnie brzydki
płaszcz. Do tego trzy zmiany zwyczajnej bielizny i niezbędne przybory toaletowe. Zaraz potem
skierowała się do działu z ubraniami dla niemowląt.
- Ej, chwileczkę - zaprotestowała Lina. - Musisz jeszcze przynajmniej kupić dwie koszule nocne i
jakiś szlafrok.
- Będę spać w podkoszulku. A jeśli chodzi o szlafrok, to hotelowy jest naprawdę piękny.
- Wątpię. No to kupmy choć ze dwie pary butów i jakieś kapcie.
- Jedną parę butów i żadnych kapci.
- Nawet nie wiesz, kto przed tobą chodził po tych hotelowych dywanach. Nie piorą ich po każdym
gościu.
- Więc będę wkładać skarpety, jeśli będę musiała w nocy wstać.
- Będziesz, będziesz, chyba że dzieci się zmieniły od
czasu, kiedy moje były małe. Nie rozumiem cię, Henrietto, po prostu nie rozumiem. Przecież to Jaks
za wszystko płaci. Będzie na mnie zły, że kupowałyśmy w tym sklepie.
- Od dawna u niego pracujesz?
- Od kiedy założył kancelarię. Jest o dwa lata młodszy od mojego najstarszego syna, ale od razu się
dogadaliśmy.
Hetty określiła wiek Liny na pięćdziesiąt kilka lat. Była elegancka, wysoka, dobrze ubrana i
uczesana. W porównaniu z jej fryzurą włosy Hetty zdradzały małomiasteczkowe pochodzenie swojej
właścicielki.
No cóż, taka była przecież prawda.
- Ja poznałam go dopiero kilka dni temu - przyznała. - Pewnie powiedział ci, jak to było i dlaczego
się tu znalazłam. - Nie chciała niczego udawać. Lina przez cały czas robiła jakieś aluzje do
wydarzeń, które nie miały miejsca. I nie będą miały. - Jestem tu tylko tymczasowo, dopóki Jaks nie
znajdzie kogoś odpowiedniejszego. Zawarliśmy taką barterową umowę, więc sama rozumiesz, że
zdążę zarobić tylko na parę podstawowych rzeczy. Zresztą Jaks zlecił już szukanie mojego bagażu.
Kiedy tylko go odzyskam...
Kiedy tylko go odzyska, jeśli w ogóle do tego dojdzie, będzie miała kilka par letnich spodni, kilka
skąpych bluzeczek, jedną długą spódnicę, szorty, kostiumy kąpielowe i tym podobne cuda.
W dziale dziecięcym Hetty koniecznie chciała kupić trochę ubranek dla Sunny. Kiedy odkryła, że
dziewczynka prawie niczego nie ma, spytała o to Jaksa.
- Carolyn powiedziała, że mała tak szybko ze wszyst-
kiego wyrasta, że nie warto, bym brał stare rzeczy, bo i tak będę musiał kupić większe.
Hetty wiedziała, że maluchy potrafią wyrosnąć ze swych ubranek prawie w ciągu jednej nocy, mimo
to podejrzewała, że Sunny była po prostu zaniedbana. I nie tylko jeśli chodzi o ubranie.
Do rosnącej kupki ciuszków dodała spory kombinezon.
- Jaks nie będzie zły? - spytała Linę.
- Nie, oczywiście, że nie. Jest bardzo hojny, ale o dzieciach musi się jeszcze dużo nauczyć. O
kobietach też. Pewnie nie powinnam ci tego mówić, bo, na przykład, na temat jego spraw
zawodowych nie puszczę pary z ust, ale jeśli chodzi o kobiety, to jest zupełnie ślepy. Nie wspomina
nic o swojej rodzinie, może nawet w ogóle jej nie posiada, ale gdyby miał choć trochę rozumu, nie
związałby się z kobietą, która oddaje własne dziecko, bo przeszkadza jej w wojażowaniu po świecie.
Pewnie wszystkie pieniądze wydawała na siebie. Dzieci sporo kosztują. Za moich czasów pieluchy
się prało i używało aż do zużycia, a i potem jeszcze służyły za ścierki. Wszystkie moje pociechy
jadły normalne jedzenie, przecierane i gotowane przeze mnie w mojej własnej kuchni, a nie te cuda
ze słoików.
Na szczęście apetyt Sunny dopisywał. Hetty wybrała dania, które lubił Robert, z nadzieją, że i jej
zasmakują.
- Jutro kupimy spacerówkę i kojec, królewno - obiecała Hetty, wtulając twarz w miękki, ciepły
brzuszek Sunny. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl szkicerysunki.xlx.pl
wałem na dzisiaj. Przede wszystkim muszę pojechać do swojego mieszkania, żeby odebrać pocztę i wziąć
trochę ubrań.
Wiadomości z automatycznej sekretarki już odebrał. Słyszała wieczorem, że długo rozmawiał przez telefon.
- Daj mi około dwóch godzin. Lina przyniesie ci płaszcz przeciwdeszczowy i jakieś odpowiednie buty. Nu-
mer trzydzieści dziewięć i wąskie. Zgadza się?
- Oglądałeś moje sandały!
- Przyznaję się bez bicia. - Jego uśmiech był niesamowicie pociągający. - Kiedy wrócę, popilnuję Sunny, a
wy pójdziecie na zakupy. Potem mam zamiar zostawić cię tutaj i zabrać się do szukania domu. Jak to już
załatwię, zajmę się służbą.
Spojrzał na nią ostrożnie, badając jej reakcję.
- Problem polega na tym, że to wszystko trochę trwa, a ja prowadzę akurat sporą sprawę i kończę kilka
mniejszych. Innymi słowy, przez najbliższych kilka tygodni będę dość zajęty i potrzebuję kogoś zaufanego
do opieki nad moją córką.
- Jackson, właśnie o to chodzi! Jestem kimś obcym, kimś, kogo spotkałeś na lotnisku. Skąd możesz
wiedzieć, czynie...
- Nawet me potrafisz czegoś złego wymyślić, prawda?
Odpowiem ci, chcesz? Wiem, że nie porwiesz Sunny i nie zażądasz okupu.
- Nie żartuj sobie.
- Nie żartuję. Ufam ci. Może nie było tak od razu, bo wyglądałaś jak...
- Jak idiotka. W środku śnieżycy ubrana jak na rejs po Karaibach.
- Jak modelka. Piękna, ale bez tego nieobecnego, pustego spojrzenia. Co? Dlaczego tak na mnie
patrzysz?
- Uznałeś, że jestem ładna? Nie jestem. Nigdy nie byłam.
- Nie powiedziałem, że jesteś ładna. Jest ogromna różnica między byciem ładną i piękną. I nie pytaj
mnie, na czym ona polega, bo nie potrafię tego wytłumaczyć. Najważniejsze jest to, że cię
poznałem, ufam ci i potrzebuję cię, Hetty!
Dzień minął dokładnie tak, jak Jaks zaplanował. Choć Hetty była bardzo zmęczona, czuła się
znakomicie, wiedząc, że może się ubrać w same nowe rzeczy i jeszcze ma coś na zmianę, gdyby
Sunny wpadło do głowy ją obślinić.
- Tak, tak, słoneczko. Ta-ta. Ma-ma. Mała wpatrywała się w nią ze zdziwieniem.
- Nie przejmuj się. Tatuś i tak cię zrozumie, cokolwiek powiesz.
wiczyły siadanie. Sunny jeszcze się chwiała, ale zupełnie niezle jej szło. Umiała już pełzać po
podłodze i czasem trudno ją było zatrzymać.
Pózniej Sunny spała, a Hetty skorzystała z okazji i wzięła długą, gorącą kąpiel. Czytała powieść,
którą za-
chwalała jej Lina. Na taki luksus w domu nigdy nie mogła sobie pozwolić. Zbyt była zajęta, a i
ciepła woda była rzadkością.
Westchnęła, odłożyła książkę i zamknęła oczy. Bolały ją wszystkie kości i mięśnie. Od zakupów,
spania w obcym łóżku, a głównie po nocy spędzonej na podłodze chicagowskiego lotniska.
Stare gnaty. Słyszała kiedyś to określenie. Teraz wiedziała już, co znaczy.
Lina była zdziwiona, a może nawet rozczarowana, kiedy Hetty zażądała, by poszły do sklepu z
towarami przecenionymi, a i tam kupiła tylko podstawowe rzeczy -dwie pary dżinsów, ciemną
wełnianą spódnicę, trzy bluzki i praktyczny, bo nadający się na każdą pogodę, ale okropnie brzydki
płaszcz. Do tego trzy zmiany zwyczajnej bielizny i niezbędne przybory toaletowe. Zaraz potem
skierowała się do działu z ubraniami dla niemowląt.
- Ej, chwileczkę - zaprotestowała Lina. - Musisz jeszcze przynajmniej kupić dwie koszule nocne i
jakiś szlafrok.
- Będę spać w podkoszulku. A jeśli chodzi o szlafrok, to hotelowy jest naprawdę piękny.
- Wątpię. No to kupmy choć ze dwie pary butów i jakieś kapcie.
- Jedną parę butów i żadnych kapci.
- Nawet nie wiesz, kto przed tobą chodził po tych hotelowych dywanach. Nie piorą ich po każdym
gościu.
- Więc będę wkładać skarpety, jeśli będę musiała w nocy wstać.
- Będziesz, będziesz, chyba że dzieci się zmieniły od
czasu, kiedy moje były małe. Nie rozumiem cię, Henrietto, po prostu nie rozumiem. Przecież to Jaks
za wszystko płaci. Będzie na mnie zły, że kupowałyśmy w tym sklepie.
- Od dawna u niego pracujesz?
- Od kiedy założył kancelarię. Jest o dwa lata młodszy od mojego najstarszego syna, ale od razu się
dogadaliśmy.
Hetty określiła wiek Liny na pięćdziesiąt kilka lat. Była elegancka, wysoka, dobrze ubrana i
uczesana. W porównaniu z jej fryzurą włosy Hetty zdradzały małomiasteczkowe pochodzenie swojej
właścicielki.
No cóż, taka była przecież prawda.
- Ja poznałam go dopiero kilka dni temu - przyznała. - Pewnie powiedział ci, jak to było i dlaczego
się tu znalazłam. - Nie chciała niczego udawać. Lina przez cały czas robiła jakieś aluzje do
wydarzeń, które nie miały miejsca. I nie będą miały. - Jestem tu tylko tymczasowo, dopóki Jaks nie
znajdzie kogoś odpowiedniejszego. Zawarliśmy taką barterową umowę, więc sama rozumiesz, że
zdążę zarobić tylko na parę podstawowych rzeczy. Zresztą Jaks zlecił już szukanie mojego bagażu.
Kiedy tylko go odzyskam...
Kiedy tylko go odzyska, jeśli w ogóle do tego dojdzie, będzie miała kilka par letnich spodni, kilka
skąpych bluzeczek, jedną długą spódnicę, szorty, kostiumy kąpielowe i tym podobne cuda.
W dziale dziecięcym Hetty koniecznie chciała kupić trochę ubranek dla Sunny. Kiedy odkryła, że
dziewczynka prawie niczego nie ma, spytała o to Jaksa.
- Carolyn powiedziała, że mała tak szybko ze wszyst-
kiego wyrasta, że nie warto, bym brał stare rzeczy, bo i tak będę musiał kupić większe.
Hetty wiedziała, że maluchy potrafią wyrosnąć ze swych ubranek prawie w ciągu jednej nocy, mimo
to podejrzewała, że Sunny była po prostu zaniedbana. I nie tylko jeśli chodzi o ubranie.
Do rosnącej kupki ciuszków dodała spory kombinezon.
- Jaks nie będzie zły? - spytała Linę.
- Nie, oczywiście, że nie. Jest bardzo hojny, ale o dzieciach musi się jeszcze dużo nauczyć. O
kobietach też. Pewnie nie powinnam ci tego mówić, bo, na przykład, na temat jego spraw
zawodowych nie puszczę pary z ust, ale jeśli chodzi o kobiety, to jest zupełnie ślepy. Nie wspomina
nic o swojej rodzinie, może nawet w ogóle jej nie posiada, ale gdyby miał choć trochę rozumu, nie
związałby się z kobietą, która oddaje własne dziecko, bo przeszkadza jej w wojażowaniu po świecie.
Pewnie wszystkie pieniądze wydawała na siebie. Dzieci sporo kosztują. Za moich czasów pieluchy
się prało i używało aż do zużycia, a i potem jeszcze służyły za ścierki. Wszystkie moje pociechy
jadły normalne jedzenie, przecierane i gotowane przeze mnie w mojej własnej kuchni, a nie te cuda
ze słoików.
Na szczęście apetyt Sunny dopisywał. Hetty wybrała dania, które lubił Robert, z nadzieją, że i jej
zasmakują.
- Jutro kupimy spacerówkę i kojec, królewno - obiecała Hetty, wtulając twarz w miękki, ciepły
brzuszek Sunny. [ Pobierz całość w formacie PDF ]