[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ich alfabetyczne przyporz¹dkowanie. Zapomnia³em jednak, co to
akurat oznacza.
Jestem g³Ã³wnie znudzony. Gdyby to miasto stanowi³o czêSæ zna-
nego Swiata, za¿¹da³bym widzenia z moim ambasadorem. Niestety,
Ceiba nie utrzymuje ¿adnych stosunków z Imperium Brytyjskim.
W rzeczywistoSci Imperium wcale nie wie o istnieniu tego miasta.
Indy przyjrza³ siê dok³adnie literze, któr¹ Fawcett narysowa³
w swym dzienniku. Mia³a ona zwi¹zek z gajami druidów i nadmienia-
³a o jakimS Swiêtym miejscu, gdzie wszystko, co wydaje siê ukryte,
jest ca³kowicie zrozumia³e. By³ to znak przywracaj¹cy ufnoSæ. JeSli
nawet Fawcett go nie rozumia³, Indy mia³ nadziejê, ¿e to jest prawda.
Id¹ zauwa¿y³a Deirdre.
Indy podniós³ wzrok znad dziennika i zobaczy³ Amergina i Rae-
lê zbli¿aj¹cych siê do taksówki. Zajêli miejsca z przodu ko³o Hugo-
na i po zwyk³ych powitaniach i zapoznaniu siê, auto ruszy³o. Amer-
gin i Hugon wymienili jakieS spojrzenia i Indy mia³ niejasne
przeczucie, ¿e ci dwaj ju¿ siê znaj¹.
Deirdre stara³a siê nawi¹zaæ rozmowê, zadaj¹c pytania dotycz¹-
ce hotelu Paraíso. Ani Amergin, ani Rae-la nie mieli jednak¿e wiele
do powiedzenia. Rozmowa siê urwa³a i s³ychaæ by³o jedynie mono-
tonny stukot silnika. To odpowiada³o Indy emu. Z niecierpliwoSci¹
pragn¹³ przeczytaæ dziennik do koñca i im mniej mu przeszkadzano,
tym lepiej.
3 wrzeSnia
Wreszcie odwiedzi³a mnie Rae-la. Towarzyszy³ jej jakiS mê¿-
czyzna o imieniu Amergin. Chocia¿ powita³a mnie przyjacielsko, to
na pytania o przyczynê traktowania mnie jak wiêxnia, odpowiedzia³
137
Amergin. Stwierdzi³, ¿e w ogóle mam szczêScie, ¿e znalaz³em siê
tutaj i ¿e jeszcze nie postanowiono, co ze mn¹ zrobi¹, ale decyzja
zostanie wkrótce podjêta.
Byæ mo¿e po to, by wyklarowaæ to trudne po³o¿enie, wyjaSni³
mi, ¿e ci z wy¿szych warstw spo³eczeñstwa, z Orbit, s¹ niexle zazna-
jomieni ze Swiatem zewnêtrznym, ale nie maj¹ ochoty staæ siê jego
czêSci¹. W rzeczywistoSci istnienie Ceiby zawdziêczano zachowa-
niu odrêbnoSci. Powiedzia³, ¿e otwarcie siê na Swiat przyczyni³oby
siê do upadku i demoralizacji.
Amergin z zastanawiaj¹c¹ otwartoSci¹ dzieli³ siê informacjami,
co by³o dziwne, gdy¿ raczej pozostawa³o w sprzecznoSci z tym, co
powiedzia³ o potrzebie trzymania miasta w izolacji. Ca³e pasmo gór-
skie by³o zas³oniête, poniewa¿ ceibianie, jak ich nazywa³, mieszkali
nie tylko w mieScie, ale tak¿e w górach, gdzie wielu by³o farmerami
i mySliwymi. Stwierdzi³, ¿e ¿yje tu ponad piêtnaScie tysiêcy ceibian.
W górach tych znajduj¹ siê tak¿e ruiny innych miast, które zo-
sta³y opuszczone na d³ugo przed przybyciem ceibian. Ich legendy
g³osi³y, ¿e dawni mieszkañcy tych miast byli przodkami ceibian.
OpuScili to miejsce wskutek jakiejS straszliwej katastrofy. Uzna³em
tê informacjê za szczególnie interesuj¹c¹, poniewa¿ doskonale po-
twierdza to, co ju¿ wczeSniej przypuszcza³em. Ceibianie byli prze-
konani, ¿e ich poprzednicy zostali zaatakowani i pokonani. Wierzy-
li, ¿e oni tak¿e zostan¹ zniszczeni, jeSli nie obmySl¹ metod obrony.
I wtedy ich kap³ani, zwani wówczas druidami, zaczêli objaSniaæ ta-
jemnicê spuszczania zas³on.
RzeczywiScie, to spo³eczeñstwo pragnie pozostaæ niewidzialne,
przynajmniej w sferze ducha. Chocia¿ fascynuje mnie ich system
wierzeñ, w¹tpiê, czy dotrwa to do chwili bli¿szego poznania. Bez
w¹tpienia pluton uzbrojonych ¿o³nierzy z ³atwoSci¹ móg³by zdobyæ
miasto w pó³ dnia i gdy tylko mieszkañcy uSwiadomiliby sobie, ¿e
w istocie s¹ tak samo widzialni jak wszyscy inni, wpadliby w pani-
kê. Ka¿de w³Ã³kno tej spo³ecznoSci by pêk³o.
To smutne, ale powszechnie akceptowany jest pogl¹d, ¿e szerze-
nie cywilizacji zawsze przyczynia siê do upadku i zaniku tych spo³e-
czeñstw, które w mniejszym stopniu przystosowa³y siê do zmian. JeSli
nie ja, ktoS inny odkryje Ceibê. To nieuniknione. Za dziesiêæ lat Ceiba
bêdzie prawdopodobnie jedynie kolejnym egzotycznym oSrodkiem
cywilizacji o ciekawym pod³o¿u kulturalnym. ¯ywiê szczer¹ nadzie-
jê, i¿ ci, którzy prze¿yj¹ te zmiany, bêd¹ w stanie wyjaSniæ swoje le-
gendy, co umo¿liwi poznanie fantastycznej historii tych ludzi.
138
Muszê koniecznie dodaæ jedn¹ rzecz. To, co powiedzia³em na
temat spotkania Amergina i Rae-li jest nieco nieprawdziwe. Zrobi-
³em te notatki zaraz po przebudzeniu siê z drzemki. Wydaje mi siê,
¿e wySni³em tê postaæ Amergina. W dalszym ci¹gu czekam, by po-
rozmawiaæ z Rae-l¹ lub kimkolwiek innym. Mimo wszystko jestem
zdumiony obrazowoSci¹ tego snu, jego dziwn¹ treSci¹.
Wyboista droga utrudnia³a studiowanie lektury, a pismo Faw-
cetta nie by³o naj³atwiejsze do odczytania. Historia jednak, któr¹ opo-
wiada³, rekompensowa³a wszelkie niewygody. Indy kontynuowa³
czytanie i skoñczy³ dziennik przed przybyciem na farmê.
6 wrzeSnia
Wczoraj póxn¹ noc¹ jakaS rêka przerwa³a mój sen. Wzdrygn¹-
³em siê, podskakuj¹c na ³Ã³¿ku. To by³a Rae-la. Za¿¹da³em, by po-
wiedzia³a mi, co robi w moim pokoju w nocy. Kiedy wreszcie siê
uspokoi³em, zorientowa³em siê, ¿e by³a zmartwiona.
Powiedzia³a mi, ¿e bêdê uwiêziony wiecznie, s³u¿¹c jako swo-
isty reproduktor wszelkiego typu rzeczy. Powiedzia³a, ¿e nie ma czasu
na wyjaSnienia, ale pragnie mi pomóc. Wkrótce wyjedzie do Bahii
i dlatego chce zabraæ ze sob¹ mój dziennik. WySle go do kogoS, kto
mo¿e mi pomóc. [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl szkicerysunki.xlx.pl
ich alfabetyczne przyporz¹dkowanie. Zapomnia³em jednak, co to
akurat oznacza.
Jestem g³Ã³wnie znudzony. Gdyby to miasto stanowi³o czêSæ zna-
nego Swiata, za¿¹da³bym widzenia z moim ambasadorem. Niestety,
Ceiba nie utrzymuje ¿adnych stosunków z Imperium Brytyjskim.
W rzeczywistoSci Imperium wcale nie wie o istnieniu tego miasta.
Indy przyjrza³ siê dok³adnie literze, któr¹ Fawcett narysowa³
w swym dzienniku. Mia³a ona zwi¹zek z gajami druidów i nadmienia-
³a o jakimS Swiêtym miejscu, gdzie wszystko, co wydaje siê ukryte,
jest ca³kowicie zrozumia³e. By³ to znak przywracaj¹cy ufnoSæ. JeSli
nawet Fawcett go nie rozumia³, Indy mia³ nadziejê, ¿e to jest prawda.
Id¹ zauwa¿y³a Deirdre.
Indy podniós³ wzrok znad dziennika i zobaczy³ Amergina i Rae-
lê zbli¿aj¹cych siê do taksówki. Zajêli miejsca z przodu ko³o Hugo-
na i po zwyk³ych powitaniach i zapoznaniu siê, auto ruszy³o. Amer-
gin i Hugon wymienili jakieS spojrzenia i Indy mia³ niejasne
przeczucie, ¿e ci dwaj ju¿ siê znaj¹.
Deirdre stara³a siê nawi¹zaæ rozmowê, zadaj¹c pytania dotycz¹-
ce hotelu Paraíso. Ani Amergin, ani Rae-la nie mieli jednak¿e wiele
do powiedzenia. Rozmowa siê urwa³a i s³ychaæ by³o jedynie mono-
tonny stukot silnika. To odpowiada³o Indy emu. Z niecierpliwoSci¹
pragn¹³ przeczytaæ dziennik do koñca i im mniej mu przeszkadzano,
tym lepiej.
3 wrzeSnia
Wreszcie odwiedzi³a mnie Rae-la. Towarzyszy³ jej jakiS mê¿-
czyzna o imieniu Amergin. Chocia¿ powita³a mnie przyjacielsko, to
na pytania o przyczynê traktowania mnie jak wiêxnia, odpowiedzia³
137
Amergin. Stwierdzi³, ¿e w ogóle mam szczêScie, ¿e znalaz³em siê
tutaj i ¿e jeszcze nie postanowiono, co ze mn¹ zrobi¹, ale decyzja
zostanie wkrótce podjêta.
Byæ mo¿e po to, by wyklarowaæ to trudne po³o¿enie, wyjaSni³
mi, ¿e ci z wy¿szych warstw spo³eczeñstwa, z Orbit, s¹ niexle zazna-
jomieni ze Swiatem zewnêtrznym, ale nie maj¹ ochoty staæ siê jego
czêSci¹. W rzeczywistoSci istnienie Ceiby zawdziêczano zachowa-
niu odrêbnoSci. Powiedzia³, ¿e otwarcie siê na Swiat przyczyni³oby
siê do upadku i demoralizacji.
Amergin z zastanawiaj¹c¹ otwartoSci¹ dzieli³ siê informacjami,
co by³o dziwne, gdy¿ raczej pozostawa³o w sprzecznoSci z tym, co
powiedzia³ o potrzebie trzymania miasta w izolacji. Ca³e pasmo gór-
skie by³o zas³oniête, poniewa¿ ceibianie, jak ich nazywa³, mieszkali
nie tylko w mieScie, ale tak¿e w górach, gdzie wielu by³o farmerami
i mySliwymi. Stwierdzi³, ¿e ¿yje tu ponad piêtnaScie tysiêcy ceibian.
W górach tych znajduj¹ siê tak¿e ruiny innych miast, które zo-
sta³y opuszczone na d³ugo przed przybyciem ceibian. Ich legendy
g³osi³y, ¿e dawni mieszkañcy tych miast byli przodkami ceibian.
OpuScili to miejsce wskutek jakiejS straszliwej katastrofy. Uzna³em
tê informacjê za szczególnie interesuj¹c¹, poniewa¿ doskonale po-
twierdza to, co ju¿ wczeSniej przypuszcza³em. Ceibianie byli prze-
konani, ¿e ich poprzednicy zostali zaatakowani i pokonani. Wierzy-
li, ¿e oni tak¿e zostan¹ zniszczeni, jeSli nie obmySl¹ metod obrony.
I wtedy ich kap³ani, zwani wówczas druidami, zaczêli objaSniaæ ta-
jemnicê spuszczania zas³on.
RzeczywiScie, to spo³eczeñstwo pragnie pozostaæ niewidzialne,
przynajmniej w sferze ducha. Chocia¿ fascynuje mnie ich system
wierzeñ, w¹tpiê, czy dotrwa to do chwili bli¿szego poznania. Bez
w¹tpienia pluton uzbrojonych ¿o³nierzy z ³atwoSci¹ móg³by zdobyæ
miasto w pó³ dnia i gdy tylko mieszkañcy uSwiadomiliby sobie, ¿e
w istocie s¹ tak samo widzialni jak wszyscy inni, wpadliby w pani-
kê. Ka¿de w³Ã³kno tej spo³ecznoSci by pêk³o.
To smutne, ale powszechnie akceptowany jest pogl¹d, ¿e szerze-
nie cywilizacji zawsze przyczynia siê do upadku i zaniku tych spo³e-
czeñstw, które w mniejszym stopniu przystosowa³y siê do zmian. JeSli
nie ja, ktoS inny odkryje Ceibê. To nieuniknione. Za dziesiêæ lat Ceiba
bêdzie prawdopodobnie jedynie kolejnym egzotycznym oSrodkiem
cywilizacji o ciekawym pod³o¿u kulturalnym. ¯ywiê szczer¹ nadzie-
jê, i¿ ci, którzy prze¿yj¹ te zmiany, bêd¹ w stanie wyjaSniæ swoje le-
gendy, co umo¿liwi poznanie fantastycznej historii tych ludzi.
138
Muszê koniecznie dodaæ jedn¹ rzecz. To, co powiedzia³em na
temat spotkania Amergina i Rae-li jest nieco nieprawdziwe. Zrobi-
³em te notatki zaraz po przebudzeniu siê z drzemki. Wydaje mi siê,
¿e wySni³em tê postaæ Amergina. W dalszym ci¹gu czekam, by po-
rozmawiaæ z Rae-l¹ lub kimkolwiek innym. Mimo wszystko jestem
zdumiony obrazowoSci¹ tego snu, jego dziwn¹ treSci¹.
Wyboista droga utrudnia³a studiowanie lektury, a pismo Faw-
cetta nie by³o naj³atwiejsze do odczytania. Historia jednak, któr¹ opo-
wiada³, rekompensowa³a wszelkie niewygody. Indy kontynuowa³
czytanie i skoñczy³ dziennik przed przybyciem na farmê.
6 wrzeSnia
Wczoraj póxn¹ noc¹ jakaS rêka przerwa³a mój sen. Wzdrygn¹-
³em siê, podskakuj¹c na ³Ã³¿ku. To by³a Rae-la. Za¿¹da³em, by po-
wiedzia³a mi, co robi w moim pokoju w nocy. Kiedy wreszcie siê
uspokoi³em, zorientowa³em siê, ¿e by³a zmartwiona.
Powiedzia³a mi, ¿e bêdê uwiêziony wiecznie, s³u¿¹c jako swo-
isty reproduktor wszelkiego typu rzeczy. Powiedzia³a, ¿e nie ma czasu
na wyjaSnienia, ale pragnie mi pomóc. Wkrótce wyjedzie do Bahii
i dlatego chce zabraæ ze sob¹ mój dziennik. WySle go do kogoS, kto
mo¿e mi pomóc. [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]