[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wszyscy egoiści, głupcy i ró\ne temu podobne typki! Jakie dziwne niespodzianki mogą
wyniknąć, jakie nadu\ycia! Ten wypadek z Borysem daje mi wiele do myślenia.
Ludzkość, rozwijając się przerwał mu Roman musi eksperymentować, a więc nieraz
musi się i mylić. Nie ma postępu bez błądzenia, a ty byś ; chciał, \eby wszystko szło gładko jak
po maśle, bez \adnych potknięć.
Wcale tego nie chcę, ale trzeba przecie\ zastanowić się, jakie mogą być skutki takiego czy
innego odkrycia. Uczeni powinni uniemo\liwić igranie z ogniem. Ludzkość wyrosła ju\
z dziecięcego wieku.
Muszę stanąć po stronie Romana zacząłem to, co mówi, jest w zasadzie słuszne.
Rozwój myśli, nauki, nie mo\e zatrzymywać się dlatego, \e zdarza się czasem jakaś omyłka.
Jeśli jakiegoś odkrycia nie dokonamy my, dokonają go inni&
Wypowiadając te słowa wcią\ miałem w pamięci zdanie, które przeczytałem przerzucając list
Kuriliny do Walerego: & Wszystko mu się w \yciu zawsze nie udawało, to i na taki koniec mu
przyszło. Le\y, biedaczysko, ani \ywy, ani martwy i tylko ta dobra dusza, Mirojan, kręci się koło
niego&
Zrobimy wszystko, by Borysa postawić na nogi powiedziałem, całkiem nieoczekiwanie
dla samego siebie. Głos mój brzmiał głucho, był pełen napięcia. Chłopcy popatrzyli na mnie ze
zdziwieniem. Czy wierzyłem sam w swoje słowa? Wierzyłem. Ale sam się bałem, a nu\&
Kiedyś Borys powiedział mi, \e bardzo by pragnął wyświetlić pewną tajemnicę, dotyczącą
bliskich mu ludzi. Patrzył wtedy przezroczystym i szklanym wzrokiem. Jakby wpatrywał się
w coś w sobie samym. Wtedy nie zrobiło to na mnie wielkiego wra\enia, ale teraz wszystko
nabrało jakiegoś specjalnego sensu: i nieruchomy wzrok, i ten szalony upór, by za wszelką cenę,
bodaj za cenę \ycia, zobaczyć przeszłość. Taki stan emocjonalny łatwo mo\e pchnąć człowieka
do nieobliczalnych poczynań.
Troska o Borysa utkwiła mi w sercu głęboko i wcią\ ju\ będzie mi cią\yć. Na razie jednak
nale\y zająć się wyłącznie naszą pracą naukową. Zcisła wiedza zawsze chyba potrafi wskazać
coś, co oka\e się wybawieniem. Postawimy go na nogi powtarzałem sobie uparcie, zupełnie
jakbym kogoś przekonywał.
Skądinąd ucieszyło mnie to wszystko, o czym dowiedziałem się z listów Mirojana
i Florowskiego. Uzyskałem ostatnie brakujące ogniwo mojej hipotezy o wewnątrzkomórkowych
informacjach. A więc nie omyliłem się. Mózg zdolny jest czerpać informację z samego
organizmu, nie mając \adnej łączności z zewnętrznym środowiskiem. Z informacji
zmagazynowanej w komórkach, w trzydziestu trylionach najdoskonalszych aparatur pamięci.
Doniosłe eksperymenty z dwugłowym robakiem, które przeprowadził Anglik Mac Conell,
wykazały niezbicie istnienie dziedziczności cech nabytych. Florowski i Mirojan byli pierwszymi
naocznymi świadkami, którzy na własne oczy ujrzeli te obrazy, jakie obficie utrwaliły się
w plazmie naszych komórek.
Niezliczone molekuły kwasów nukleinowych, które nieprzerwanie rodzą się i giną w nas,
niosą w sobie utrwaloną dla nas pamięć i doświadczenie nabyte przez . niezliczone pokolenia
naszych przodków. Te cechy nabyte znajdują swe bezpośrednie odbicie w mózgu i systemie
nerwowym. Wraz ze śmiercią przodków to nabyte doświadczenie nie ginie, lecz przechodzi dalej,
u sztafetą z pokolenia na pokolenie, stając się coraz bogatsze i pełniejsze.
Niecałe jednak \ycie organizmu znajduje swe odbicie w strukturze kwasów nukleinowych.
Jedynie bardzo wa\ne, zwrotne wydarzenia fizycznego i duchowego \ycia mogą spowodować
mutacje. Mutacje to nowe rozdziały w kronice rewolucji. Tryliony pobudzonych Vitalongą
komórek nieprzerwanie przekazują do mózgu Borysa wszystkie informacje, jakie zdołały
nagromadzić.
Wszystko to odbywa się chaotycznie, bez jakiegokolwiek porządku, czasem nawet
jednocześnie. Jedynie taki skomplikowany i doskonały aparat jak cerebrotron mógł połapać się
w tym chaosie i posegregować go na swych ferrytowych płytkach.
Nie dziwi mnie wcale, \e Borys to wszystko odchorowuje. śaden normalny, zdrowy mózg
nie byłby chyba w stanie pomieścić takiego nawału pełnej wyrazistej treści informacji.
Nale\y teraz znalezć sposób przygłuszenia tego nawału, zdławienia gwałtownego buntu
komórek. Inaczej nie uda się przywrócić Borysa do aktywnego \ycia. Wszystko, co wam tu
mówię, napiszę tak\e do Mirojana i Florowskiego. Wtedy zapewne wiele spraw im się wyjaśni,
uprości.
Przypuszczam, \e nasze obserwacje sordonnoskiego jaszczura będą dla nas niezmiernie
cenne. Ta zagadka powinna być rozwiązana za wszelką cenę. Całe jezioro otoczymy sieciami,
trzeba bowiem koniecznie złowić jaszczura i umieścić go w akwarium. Teraz mamy ju\ pod
dostatkiem ludzi i sprzętu. Myślę, \e gdy jaszczura złowimy, będziemy mieli czas zająć się
jeszcze jedną tajemnicą natury, tajemnicą, która tak wstrząsnęła I pańską wyobraznią, Romanie.
Pobierzemy próbki wody i gruntu, złowimy jeszcze innych mieszkańców jeziora,
przeprowadzimy radiometryczne pomiary. Mo\liwe, \e uda się nam wyświetlić przedziwną
zagadkę
nieśmiertelności jaszczura, dowiedzieć się jego historii. Niezupełnie mi odpowiada pana
fantastyczna, nieco pochopna hipoteza, Romanie. Dlaczego koniecznie kosmonauci z innych
planet? Równie dobrze mo\na wszystko objaśnić zwyczajnymi, ziemskimi przyczynami&
Zupełnie prawdopodobne, \e nieśmiertelny jaszczur, to sztuczka tej samej naszej matki ewolucji,
której daleko jeszcze do wyczerpania wszelkich mo\liwości.
Wyjaśnień mo\na zresztą wymyślić wiele. I w tym cała bieda. Nie jest łatwo z dziesiątków
mglistych Li chwiejnych hipotez wybrać jedną, pewną. Ostatecznie f jedno drugiemu wcale nie
przeszkadza: hipotezy i doświadczenia. Ja osobiście więcej nadziei pokładam zawsze w tych
drugich. Dlatego poczekajmy na razie na wyniki badań.
Nie pozostaje nam oczywiście nic innego, jak podziękować panu profesorowi za naukowy
wykład na wysokim poziomie powiedział Walery z kpiną, gdy skończyłem mówić. Jeśli
jednak mam być szczery, Arturze Wikientiewiczu, to w nosie mam całą Vitalongę,
dziedziczność, mutacje i tak dalej. A Borysa mi szkoda, chocia\ przez własną głupotę narobił
sobie biedy. Taki wynalazek, przez który człowiek mo\e stracić całkowicie świadomość i stać się
\ywym trupem na całe tygodnie, nie zachwyca mnie wcale, ani trochę!
Nie ma pan racji, Walery! krzyknąłem. Wyprowadził mnie z równowagi swoim uporem.
To, \e mózg odciął się od świata zewnętrznego, okazało się przecie\ zbawiennym odruchem
organizmu! W ten sam sposób na przykład bezpieczniki chronią instalację od przepływu
nadmiernych prądów. A nie przypuszczam, by w mózgu Borysa mogły zajść jakieś [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl szkicerysunki.xlx.pl
wszyscy egoiści, głupcy i ró\ne temu podobne typki! Jakie dziwne niespodzianki mogą
wyniknąć, jakie nadu\ycia! Ten wypadek z Borysem daje mi wiele do myślenia.
Ludzkość, rozwijając się przerwał mu Roman musi eksperymentować, a więc nieraz
musi się i mylić. Nie ma postępu bez błądzenia, a ty byś ; chciał, \eby wszystko szło gładko jak
po maśle, bez \adnych potknięć.
Wcale tego nie chcę, ale trzeba przecie\ zastanowić się, jakie mogą być skutki takiego czy
innego odkrycia. Uczeni powinni uniemo\liwić igranie z ogniem. Ludzkość wyrosła ju\
z dziecięcego wieku.
Muszę stanąć po stronie Romana zacząłem to, co mówi, jest w zasadzie słuszne.
Rozwój myśli, nauki, nie mo\e zatrzymywać się dlatego, \e zdarza się czasem jakaś omyłka.
Jeśli jakiegoś odkrycia nie dokonamy my, dokonają go inni&
Wypowiadając te słowa wcią\ miałem w pamięci zdanie, które przeczytałem przerzucając list
Kuriliny do Walerego: & Wszystko mu się w \yciu zawsze nie udawało, to i na taki koniec mu
przyszło. Le\y, biedaczysko, ani \ywy, ani martwy i tylko ta dobra dusza, Mirojan, kręci się koło
niego&
Zrobimy wszystko, by Borysa postawić na nogi powiedziałem, całkiem nieoczekiwanie
dla samego siebie. Głos mój brzmiał głucho, był pełen napięcia. Chłopcy popatrzyli na mnie ze
zdziwieniem. Czy wierzyłem sam w swoje słowa? Wierzyłem. Ale sam się bałem, a nu\&
Kiedyś Borys powiedział mi, \e bardzo by pragnął wyświetlić pewną tajemnicę, dotyczącą
bliskich mu ludzi. Patrzył wtedy przezroczystym i szklanym wzrokiem. Jakby wpatrywał się
w coś w sobie samym. Wtedy nie zrobiło to na mnie wielkiego wra\enia, ale teraz wszystko
nabrało jakiegoś specjalnego sensu: i nieruchomy wzrok, i ten szalony upór, by za wszelką cenę,
bodaj za cenę \ycia, zobaczyć przeszłość. Taki stan emocjonalny łatwo mo\e pchnąć człowieka
do nieobliczalnych poczynań.
Troska o Borysa utkwiła mi w sercu głęboko i wcią\ ju\ będzie mi cią\yć. Na razie jednak
nale\y zająć się wyłącznie naszą pracą naukową. Zcisła wiedza zawsze chyba potrafi wskazać
coś, co oka\e się wybawieniem. Postawimy go na nogi powtarzałem sobie uparcie, zupełnie
jakbym kogoś przekonywał.
Skądinąd ucieszyło mnie to wszystko, o czym dowiedziałem się z listów Mirojana
i Florowskiego. Uzyskałem ostatnie brakujące ogniwo mojej hipotezy o wewnątrzkomórkowych
informacjach. A więc nie omyliłem się. Mózg zdolny jest czerpać informację z samego
organizmu, nie mając \adnej łączności z zewnętrznym środowiskiem. Z informacji
zmagazynowanej w komórkach, w trzydziestu trylionach najdoskonalszych aparatur pamięci.
Doniosłe eksperymenty z dwugłowym robakiem, które przeprowadził Anglik Mac Conell,
wykazały niezbicie istnienie dziedziczności cech nabytych. Florowski i Mirojan byli pierwszymi
naocznymi świadkami, którzy na własne oczy ujrzeli te obrazy, jakie obficie utrwaliły się
w plazmie naszych komórek.
Niezliczone molekuły kwasów nukleinowych, które nieprzerwanie rodzą się i giną w nas,
niosą w sobie utrwaloną dla nas pamięć i doświadczenie nabyte przez . niezliczone pokolenia
naszych przodków. Te cechy nabyte znajdują swe bezpośrednie odbicie w mózgu i systemie
nerwowym. Wraz ze śmiercią przodków to nabyte doświadczenie nie ginie, lecz przechodzi dalej,
u sztafetą z pokolenia na pokolenie, stając się coraz bogatsze i pełniejsze.
Niecałe jednak \ycie organizmu znajduje swe odbicie w strukturze kwasów nukleinowych.
Jedynie bardzo wa\ne, zwrotne wydarzenia fizycznego i duchowego \ycia mogą spowodować
mutacje. Mutacje to nowe rozdziały w kronice rewolucji. Tryliony pobudzonych Vitalongą
komórek nieprzerwanie przekazują do mózgu Borysa wszystkie informacje, jakie zdołały
nagromadzić.
Wszystko to odbywa się chaotycznie, bez jakiegokolwiek porządku, czasem nawet
jednocześnie. Jedynie taki skomplikowany i doskonały aparat jak cerebrotron mógł połapać się
w tym chaosie i posegregować go na swych ferrytowych płytkach.
Nie dziwi mnie wcale, \e Borys to wszystko odchorowuje. śaden normalny, zdrowy mózg
nie byłby chyba w stanie pomieścić takiego nawału pełnej wyrazistej treści informacji.
Nale\y teraz znalezć sposób przygłuszenia tego nawału, zdławienia gwałtownego buntu
komórek. Inaczej nie uda się przywrócić Borysa do aktywnego \ycia. Wszystko, co wam tu
mówię, napiszę tak\e do Mirojana i Florowskiego. Wtedy zapewne wiele spraw im się wyjaśni,
uprości.
Przypuszczam, \e nasze obserwacje sordonnoskiego jaszczura będą dla nas niezmiernie
cenne. Ta zagadka powinna być rozwiązana za wszelką cenę. Całe jezioro otoczymy sieciami,
trzeba bowiem koniecznie złowić jaszczura i umieścić go w akwarium. Teraz mamy ju\ pod
dostatkiem ludzi i sprzętu. Myślę, \e gdy jaszczura złowimy, będziemy mieli czas zająć się
jeszcze jedną tajemnicą natury, tajemnicą, która tak wstrząsnęła I pańską wyobraznią, Romanie.
Pobierzemy próbki wody i gruntu, złowimy jeszcze innych mieszkańców jeziora,
przeprowadzimy radiometryczne pomiary. Mo\liwe, \e uda się nam wyświetlić przedziwną
zagadkę
nieśmiertelności jaszczura, dowiedzieć się jego historii. Niezupełnie mi odpowiada pana
fantastyczna, nieco pochopna hipoteza, Romanie. Dlaczego koniecznie kosmonauci z innych
planet? Równie dobrze mo\na wszystko objaśnić zwyczajnymi, ziemskimi przyczynami&
Zupełnie prawdopodobne, \e nieśmiertelny jaszczur, to sztuczka tej samej naszej matki ewolucji,
której daleko jeszcze do wyczerpania wszelkich mo\liwości.
Wyjaśnień mo\na zresztą wymyślić wiele. I w tym cała bieda. Nie jest łatwo z dziesiątków
mglistych Li chwiejnych hipotez wybrać jedną, pewną. Ostatecznie f jedno drugiemu wcale nie
przeszkadza: hipotezy i doświadczenia. Ja osobiście więcej nadziei pokładam zawsze w tych
drugich. Dlatego poczekajmy na razie na wyniki badań.
Nie pozostaje nam oczywiście nic innego, jak podziękować panu profesorowi za naukowy
wykład na wysokim poziomie powiedział Walery z kpiną, gdy skończyłem mówić. Jeśli
jednak mam być szczery, Arturze Wikientiewiczu, to w nosie mam całą Vitalongę,
dziedziczność, mutacje i tak dalej. A Borysa mi szkoda, chocia\ przez własną głupotę narobił
sobie biedy. Taki wynalazek, przez który człowiek mo\e stracić całkowicie świadomość i stać się
\ywym trupem na całe tygodnie, nie zachwyca mnie wcale, ani trochę!
Nie ma pan racji, Walery! krzyknąłem. Wyprowadził mnie z równowagi swoim uporem.
To, \e mózg odciął się od świata zewnętrznego, okazało się przecie\ zbawiennym odruchem
organizmu! W ten sam sposób na przykład bezpieczniki chronią instalację od przepływu
nadmiernych prądów. A nie przypuszczam, by w mózgu Borysa mogły zajść jakieś [ Pobierz całość w formacie PDF ]