[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ścian nieoczekiwanie wyrosła jeszcze czwarta. Zawalił się główny korytarz i Oanh był w
potrzasku. Przeczytał kilka linijek jakiegoś wiersza, ale nie znalazł w nim pocieszenia. Po
chwili zgasła świeczka...
Helikopter wiozący Szczury okrążał teren walk, gdzie lądowały inne maszyny i
wysadzały amerykańskich żołnierzy. Cała okolica spowita była dymem.
Spojrzeli po sobie, zadowoleni z dobrze wykonanego zadania. DeLuca objął Thu
ramieniem.
- Dzięki ci, stary. Głupio by mi teraz było tam na dole.
- Nie ma za co - odparł Thu. - Przecież jesteśmy w jednej drużynie.
- Ma rację - powiedział Hidalgo. Byli drużyną i każdy z nich spełniał w niej swoją
rolę.
Gaines pokiwał głową, wiedząc, że Fletcher, Gorman i Helms zostali pomszczeni, a
tunele przestaną wreszcie siać śmierć i zniszczenie.
Carter usiadł obok Gainesa.
- Jak samopoczucie?
- Niezle. Chyba pozamykaliśmy im tunele na dobre.
Carter pokiwał głową i przez chwilę nic nie mówił.
- Ale zawsze znajdą się inne.
- Co? - zdziwił się Gaines.
- Mamy dość dużą bazę w pobliżu Sajgonu. Całkowicie bezpieczna, otoczona drutem
kolczastym. Nikt nie może się dostać do środka, zanim nie zostanie wylegitymowany.
Ostatnio jednak dzieją się tam dziwne rzeczy. Ginie prowiant, ktoś atakuje nocami żołnierzy,
było włamanie do magazynu z amunicją, ale baza nie została nigdy zaatakowana.
Gaines udawał, że nie rozumie.
- To znaczy, że ktoś od nas...
- Nie.
Nie mógł już dłużej udawać.
- Tunele. Wychodzą na bazę.
- Niewykluczone - powiedział z zagadkową miną Carter.
Gaines uśmiechnął się ponuro patrząc na twarze brudnych i zmęczonych kolegów.
Zanosiło się na to, że Szczury pozostaną razem jeszcze przez jakiś czas. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkicerysunki.xlx.pl
  •