[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Caly czas myslal o Serenie van der Woodsen. Razem grali w filmie. Nawet
beda sie tam calowac. To bylo zbyt piekne, zeby moglo byc prawda.
Biedak, mial racje.
Jego komórka nadal dzwonila.
- Tak? - odebral telefon.
- 114 -
- Czesc. Tu Vanessa.
- Czesc.
- Sluchaj, musze sie streszczac. Chce tylko, zebys wiedzial, ze
zaangazowalam do tej roli Marjorie.
- Chyba mialas na mysli Serene. - Dan strzepnal popiól, po czym
ponownie sie zaciagnal.
- Nie. Chodzilo mi o Marjorie.
Dan wypuscil powietrze i scisnal mocno telefon.
- Chwila. O czym ty w ogóle mówisz? Marjorie, z tymi rudymi wlosami,
wiecznie zujaca gume?
- Tak, wlasnie ta. Nie pomieszaly mi sie ich imiona - odpowiedziala
cierpliwie Vanessa.
- Ale Marjorie jest do niczego, nie mozesz jej zaangazowac! - upieral
sie Dan.
- No cóz, nawet mi sie podoba, ze jest taka niewyrobiona,
nieoszlifowana. Mysle, ze dzieki temu film bedzie bardziej wyrazisty, wiesz?
Zupelnie inny, niz sie spodziewalam.
- Akurat - prychnal Dan. - Sluchaj, naprawde uwazam, ze to blad.
Serena idealnie nadaje sie do tej roli. Nie rozumiem, dlaczego jej nie
chcesz. Byla zachwycajaca.
- Tak, tak, ale to ja jestem rezyserem i to ja decyduje. A wybralam
Marjorie. Jasne? - Vanessa nie miala ochoty wysluchiwac, jak zachwycajaca
byla Serena. - Poza tym ciagle sie slyszy te niesamowite historie o Serenie.
Nie sadze, by mozna bylo na niej polegac.
Vanessa byla prawie pewna, ze to wszystko byly kompletne bzdury,
ale nie zaszkodzilo wspomniec o tym Danowi.
- 115 -
- O co ci chodzi? - zapytal Dan. - Jakie historie?
- No na przyklad, ze produkuje swoje wlasne prochy o nazwie S, ze
cierpi na choroby weneryczne... Naprawde nie chce miec z tym nic
wspólnego.
- Gdzie to slyszalas? - zapytal Dan.
- Mam swoje zródla.
Autobus do Cloisters przejechal z rykiem po Madison. Na jego boku
znajdowalo sie olbrzymie zdjecie pepka. A moze to byla rana postrzalowa?
Z boku plakatu, nabazgrane na niebiesko dziewczynskim charakterem pisma
bylo imie Serena.
Vanessa gapila sie za odjezdzajacym autobusem. Tracila zmysly, czy
Serena naprawde byla wszedzie? W kazdym swoim najdrobniejszym
szczególe?
- Po prostu nie uwazam, zeby sie dla nas nadawala - powiedziala
Vanessa, z nadzieja, ze Dan zmieknie, kiedy uslyszy slowo nas . To byl ich
film, nie tylko jej.
- W porzadku - rzekl chlodno Dan.
- To co, wyjdziesz ze mna i Ruby w piatek wieczorem? zapytala
Vanessa, chcac jak najszybciej zmienic temat.
- Nie. Chyba nie. Na razie. - Dan rozlaczyl sie i ze zloscia wcisnal
telefon do swojej czarnej torby na ramie.
Rano Jenny weszla chwiejnie do jego pokoju i rzucila mu na podloge
obok lózka zaproszenie na to glupie przyjecie na rzecz sokolów; oczy miala
przekrwione, a dlonie cale zapaprane atramentem. Wlasciwie to marzyl
sobie, ze skoro beda grac razem z Serena w filmie, móglby zabrac ja na to
cholerne przyjecie. A teraz to skromne marzenie poszlo sie czesac.
- 116 -
Dan nie mógl w to uwierzyc. Jego jedyna szansa na poznanie Sereny
zostala zaprzepaszczona, bo Vanessa postanowila przejsc sama siebie i
zrobic najgorszy film na swiecie. To bylo niewiarygodne. A juz zupelnie nie
mógl uwierzyc, ze buntownicza Vanessa, królowa alternatywy, znizyla sie
do rozsiewania plotek o dziewczynie, która ledwie znala. Moze w Constance
zrobili jej w koncu pranie mózgu?
Bez przesady. Ploty sa sexy. Ploty sa w porzadku. Nie wszyscy
plotkuja, a powinni!
Na swiatlach, tuz na wprost niego, zatrzymal sie autobus. Najpierw
Dan zauwazyl imie Sereny. Bylo nabazgrane na niebiesko nieporzadnym,
dziewczynskim charakterem pisma na wielkim czarno - bialym plakacie
czegos, co wygladalo jak paczek rózy. Cos pieknego.
fanka spotyka swoja idolke
Jenny wygladala w czwartek jak zombie; nie spala cala noc, ale
zrobila wszystkie zaproszenia na przyjecie Buziak w usteczka i teraz
zarówno ona, jak i Dan dysponowali wlasnymi zaproszeniami.
Poza tym umierala z glodu, bo poprzedniego dnia na kolacje zjadla
tylko banana i pomarancze. Nie zaliczyla nawet swojej porannej babeczki.
Wiec kiedy przyszla pora lunchu, wyklócila sie z kobietami ze stolówki o
dwie kanapki z zapiekanym serem i dwa jogurty kawowe i teraz szukala
miejsca przy jakims zacisznym stoliku. Zamierzala w trakcie jedzenia
odrobic prace domowa, na która wczoraj nie miala czasu.
Zdecydowala sie na stolik przed sciana z lustrami na koncu stolówki.
- 117 -
Dziewczyny ze starszych klas nie lubily jadac przy lustrach, bo czuly sie
wtedy grubo, wiec stolik zawsze swiecil pustkami. Jenny postawila na
blacie tace i juz miala zaczac biesiade, kiedy zauwazyla przylepione do
lustra ogloszenie.
Rzucila sie do plecaka, zeby znalezc dlugopis. Nagryzmolila swoje
nazwisko na samym szczycie listy - byla pierwsza, osoba, która sie na nia
wpisala! - a potem z walacym sercem zasiadla przed swoja zawalona
jedzeniem taca, zycie bylo pelne cudów. Kazdy nastepny byl lepszy od
poprzedniego.
Ale najbardziej niewiarygodne bylo to, ze sama Serena van der
Woodsen wylonila sie z kolejki po lunch i ruszyla ze swoja taca prosto w
strone Jenny. Czy Serena naprawde z nia usiadzie? W swojej wlasnej osobie?
Gleboki wdech, gleboki wydech.
- Czesc - powiedziala Serena, usmiechajac sie promiennie do Jenny i
kladac na stole swoja tacke.
Boze, ale byla piekna. Wlosy miala w jasnozlocistym kolorze, jaki
niektóre dziewczyny usilowaly uzyskac, spedzajac cztery godziny w salonie
fryzjerskim na ostatnim pietrze Bergdorf Goodman, gdzie robily pasemka.
Ale Serena byla naturalna blondynka, to po prostu kazdy widzial.
- Zauwazylam, ze zglosilas sie do pomocy przy moim filmie.
Jenny, której odebralo mowe w obliczu takiej wspanialosci, pokiwala
glowa.
- Jak dotad jestes jedyna - westchnela Serena, siadajac naprzeciwko
Jenny, twarza do luster. Nie musiala sie martwic, ze bedzie wygladac grubo [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl szkicerysunki.xlx.pl
Caly czas myslal o Serenie van der Woodsen. Razem grali w filmie. Nawet
beda sie tam calowac. To bylo zbyt piekne, zeby moglo byc prawda.
Biedak, mial racje.
Jego komórka nadal dzwonila.
- Tak? - odebral telefon.
- 114 -
- Czesc. Tu Vanessa.
- Czesc.
- Sluchaj, musze sie streszczac. Chce tylko, zebys wiedzial, ze
zaangazowalam do tej roli Marjorie.
- Chyba mialas na mysli Serene. - Dan strzepnal popiól, po czym
ponownie sie zaciagnal.
- Nie. Chodzilo mi o Marjorie.
Dan wypuscil powietrze i scisnal mocno telefon.
- Chwila. O czym ty w ogóle mówisz? Marjorie, z tymi rudymi wlosami,
wiecznie zujaca gume?
- Tak, wlasnie ta. Nie pomieszaly mi sie ich imiona - odpowiedziala
cierpliwie Vanessa.
- Ale Marjorie jest do niczego, nie mozesz jej zaangazowac! - upieral
sie Dan.
- No cóz, nawet mi sie podoba, ze jest taka niewyrobiona,
nieoszlifowana. Mysle, ze dzieki temu film bedzie bardziej wyrazisty, wiesz?
Zupelnie inny, niz sie spodziewalam.
- Akurat - prychnal Dan. - Sluchaj, naprawde uwazam, ze to blad.
Serena idealnie nadaje sie do tej roli. Nie rozumiem, dlaczego jej nie
chcesz. Byla zachwycajaca.
- Tak, tak, ale to ja jestem rezyserem i to ja decyduje. A wybralam
Marjorie. Jasne? - Vanessa nie miala ochoty wysluchiwac, jak zachwycajaca
byla Serena. - Poza tym ciagle sie slyszy te niesamowite historie o Serenie.
Nie sadze, by mozna bylo na niej polegac.
Vanessa byla prawie pewna, ze to wszystko byly kompletne bzdury,
ale nie zaszkodzilo wspomniec o tym Danowi.
- 115 -
- O co ci chodzi? - zapytal Dan. - Jakie historie?
- No na przyklad, ze produkuje swoje wlasne prochy o nazwie S, ze
cierpi na choroby weneryczne... Naprawde nie chce miec z tym nic
wspólnego.
- Gdzie to slyszalas? - zapytal Dan.
- Mam swoje zródla.
Autobus do Cloisters przejechal z rykiem po Madison. Na jego boku
znajdowalo sie olbrzymie zdjecie pepka. A moze to byla rana postrzalowa?
Z boku plakatu, nabazgrane na niebiesko dziewczynskim charakterem pisma
bylo imie Serena.
Vanessa gapila sie za odjezdzajacym autobusem. Tracila zmysly, czy
Serena naprawde byla wszedzie? W kazdym swoim najdrobniejszym
szczególe?
- Po prostu nie uwazam, zeby sie dla nas nadawala - powiedziala
Vanessa, z nadzieja, ze Dan zmieknie, kiedy uslyszy slowo nas . To byl ich
film, nie tylko jej.
- W porzadku - rzekl chlodno Dan.
- To co, wyjdziesz ze mna i Ruby w piatek wieczorem? zapytala
Vanessa, chcac jak najszybciej zmienic temat.
- Nie. Chyba nie. Na razie. - Dan rozlaczyl sie i ze zloscia wcisnal
telefon do swojej czarnej torby na ramie.
Rano Jenny weszla chwiejnie do jego pokoju i rzucila mu na podloge
obok lózka zaproszenie na to glupie przyjecie na rzecz sokolów; oczy miala
przekrwione, a dlonie cale zapaprane atramentem. Wlasciwie to marzyl
sobie, ze skoro beda grac razem z Serena w filmie, móglby zabrac ja na to
cholerne przyjecie. A teraz to skromne marzenie poszlo sie czesac.
- 116 -
Dan nie mógl w to uwierzyc. Jego jedyna szansa na poznanie Sereny
zostala zaprzepaszczona, bo Vanessa postanowila przejsc sama siebie i
zrobic najgorszy film na swiecie. To bylo niewiarygodne. A juz zupelnie nie
mógl uwierzyc, ze buntownicza Vanessa, królowa alternatywy, znizyla sie
do rozsiewania plotek o dziewczynie, która ledwie znala. Moze w Constance
zrobili jej w koncu pranie mózgu?
Bez przesady. Ploty sa sexy. Ploty sa w porzadku. Nie wszyscy
plotkuja, a powinni!
Na swiatlach, tuz na wprost niego, zatrzymal sie autobus. Najpierw
Dan zauwazyl imie Sereny. Bylo nabazgrane na niebiesko nieporzadnym,
dziewczynskim charakterem pisma na wielkim czarno - bialym plakacie
czegos, co wygladalo jak paczek rózy. Cos pieknego.
fanka spotyka swoja idolke
Jenny wygladala w czwartek jak zombie; nie spala cala noc, ale
zrobila wszystkie zaproszenia na przyjecie Buziak w usteczka i teraz
zarówno ona, jak i Dan dysponowali wlasnymi zaproszeniami.
Poza tym umierala z glodu, bo poprzedniego dnia na kolacje zjadla
tylko banana i pomarancze. Nie zaliczyla nawet swojej porannej babeczki.
Wiec kiedy przyszla pora lunchu, wyklócila sie z kobietami ze stolówki o
dwie kanapki z zapiekanym serem i dwa jogurty kawowe i teraz szukala
miejsca przy jakims zacisznym stoliku. Zamierzala w trakcie jedzenia
odrobic prace domowa, na która wczoraj nie miala czasu.
Zdecydowala sie na stolik przed sciana z lustrami na koncu stolówki.
- 117 -
Dziewczyny ze starszych klas nie lubily jadac przy lustrach, bo czuly sie
wtedy grubo, wiec stolik zawsze swiecil pustkami. Jenny postawila na
blacie tace i juz miala zaczac biesiade, kiedy zauwazyla przylepione do
lustra ogloszenie.
Rzucila sie do plecaka, zeby znalezc dlugopis. Nagryzmolila swoje
nazwisko na samym szczycie listy - byla pierwsza, osoba, która sie na nia
wpisala! - a potem z walacym sercem zasiadla przed swoja zawalona
jedzeniem taca, zycie bylo pelne cudów. Kazdy nastepny byl lepszy od
poprzedniego.
Ale najbardziej niewiarygodne bylo to, ze sama Serena van der
Woodsen wylonila sie z kolejki po lunch i ruszyla ze swoja taca prosto w
strone Jenny. Czy Serena naprawde z nia usiadzie? W swojej wlasnej osobie?
Gleboki wdech, gleboki wydech.
- Czesc - powiedziala Serena, usmiechajac sie promiennie do Jenny i
kladac na stole swoja tacke.
Boze, ale byla piekna. Wlosy miala w jasnozlocistym kolorze, jaki
niektóre dziewczyny usilowaly uzyskac, spedzajac cztery godziny w salonie
fryzjerskim na ostatnim pietrze Bergdorf Goodman, gdzie robily pasemka.
Ale Serena byla naturalna blondynka, to po prostu kazdy widzial.
- Zauwazylam, ze zglosilas sie do pomocy przy moim filmie.
Jenny, której odebralo mowe w obliczu takiej wspanialosci, pokiwala
glowa.
- Jak dotad jestes jedyna - westchnela Serena, siadajac naprzeciwko
Jenny, twarza do luster. Nie musiala sie martwic, ze bedzie wygladac grubo [ Pobierz całość w formacie PDF ]