[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Poczuła się tak, jakby przenikały ją na wskroś, rozgrzewając od środka. Pospiesznie za-
częła przeczesywać palcami splątane włosy, świadoma, że po takiej nocy muszą być w
opłakanym stanie. Póki co wolała się jeszcze nie zastanawiać nad tym, co zrobiła i jak
daleko się posunęła. Było na to zbyt wcześnie, a Tarik znajdował się zbyt blisko.
Wyczuła jego obecność, zanim jeszcze otworzyła powieki, zupełnie jakby we-
wnętrzny radar podpowiadał jej, gdzie dokładnie stoi Tarik. Odwróciła głowę i ujrzała go
dokładnie tam, gdzie się spodziewała. Siedział na brzegu łóżka, zupełnie nagi. Przeszło
jej przez myśl, że warto by uwiecznić go w marmurze i wyeksponować w muzeum. Nie
patrzył na nią, więc pozwoliła sobie dyskretnie nasycić nim wzrok. Nagle zmarszczyła
brwi, bo zorientowała się, że Tarik z zadumą wpatruje się w krajobraz za oknem. Wyda-
wał się niemal smutny, więc zapragnęła wyciągnąć rękę, przytulić go i ukoić, aby po-
prawić mu samopoczucie. Czyżby przyśniło mu się coś przykrego? Co prawda nie miała
pojęcia, dlaczego jej pragnął, ale niewątpliwie mówił prawdę. Tej nocy udowodnił to
wielokrotnie. Ona również go pragnęła, nawet teraz, właśnie w tej chwili.
Gdy odwrócił ku niej głowę, miał nieprzenikniony wyraz twarzy. Jego ciemnozie-
lone oczy spoglądały na nią z powagą, a rozczochrane włosy aż się prosiły o to, żeby je
pogłaskać. Jessie zabrakło jednak śmiałości.
Mogła się spodziewać, że sytuacja stanie się napięta. Nie powinna teraz rozmyślać
o tym, co robiła, jak szlochała z rozkoszy, wykrzykując jego imię, raz, drugi, trzeci. To
był tylko seks, powiedziała sobie surowo, nic ponadto. Nie powinna wiązać tej nocy z
uczuciami, i na tym koniec. Nadszedł czas, żeby Tarik poszedł swoją drogą, a ona swoją,
zgodnie z wcześniejszym planem. Nie musieli dłużej powracać do przeszłości i wywle-
kać bolączek na światło dzienne. Należało schować problemy do szuflady, a potem na
zawsze zamknąć ją na klucz.
Przypomniała sobie, że powinna nabrać wiary we własne siły, a nie borykać się z
nieoczekiwanym wstydem, nawet jeśli się czuła wyjątkowo niepewnie.
- A więc wreszcie nastał poranek - powiedziała rzeczowym tonem.
- Istotnie.
Tarik nie poruszył się i tylko na nią patrzył, w deprymujący, jak się jej wydawało,
sposób. Jej serce zabiło mocniej, choć nie była pewna dlaczego.
- A więc jesteśmy we Francji - zauważyła, spoglądając na urocze uliczki Paryża
rozciągające się za oknem. Zawsze pragnęła odwiedzić to miasto. - Nie sądziłam, że
znajdę się tak daleko od Yorku. Chyba nie będziesz miał nic przeciwko temu, jeśli...
- Jesso.
Zarumieniła się i nagle wpadła w złość. Zaciśniętą pięścią trzasnęła w miękką po-
ściel.
- Nie cierpię, kiedy to robisz! - wybuchnęła. - Nie musisz bezustannie mi przery-
wać. Co mnie to obchodzi, że jesteś królem? Zachowujesz się po prostu nieuprzejmie!
- Nie zamierzałem zachowywać się nieuprzejmie - wycedził Tarik. - Dzięki mnie
miałaś tyle orgazmów, że nie byłabyś w stanie ich zliczyć, a jednak zamierzasz mnie po-
uczać...
- I jak ci się to podoba? - spytała nagle, przerywając mu w pół zdania. - Frustrują-
ce, prawda? Jak widzisz, ktoś, kto przerywa, jest przekonany, że jego słowa są znacznie
ważniejsze od tego, co ma do powiedzenia rozmówca. Innymi słowy, on sam jest znacz-
nie ważniejszy od rozmówcy...
- Albo też druga strona jest spięta i histeryczna - mruknął lodowatym tonem.
Jessa przygryzła wargę i odwróciła wzrok. Dopiero teraz uświadomiła sobie bole-
śnie, że jest zupełnie naga.
Czy w ogóle mieli jeszcze powód, żeby o czymś rozmawiać? Tarik wziął to, na co
miał chęć, ona również, a jej tajemnica pozostała bezpieczna. Nadszedł czas, żeby Jessa
wróciła do normalnego życia i wreszcie odesłała Tarika tam, gdzie jego miejsce - w za-
mierzchłą przeszłość.
Już dawno temu powinna była wykonać ten krok. Usiadła na brzegu łóżka, po
czym wstała, nie patrząc na Tarika.
- Idę się wykąpać - oznajmiła. - Potem chcę wrócić do Yorku.
Była spięta, czuła się wyjątkowo niezręcznie. Podejrzewała, że ten stan się nie
zmieni do czasu jej powrotu do normalnego życia.
Ruszyła do łazienki, ale Tarik nieoczekiwanie uniósł rękę.
- Chodź tutaj - rozkazał.
Po kilkusekundowym wahaniu przypomniała sobie, że przecież poradziła sobie z
Tarikiem i wyszła z tej konfrontacji bez szwanku. Co mógł jej zrobić teraz? Kochali się
tyle razy, że zapomniała o bożym świecie, ale nie czuła się zagubiona, tak jak kiedyś.
Dlaczego więc zżerały ją nerwy?
Ostrożnie zbliżyła się do niego. W jego spojrzeniu dostrzegała coś niepokojącego,
lecz nie umiała sprecyzować, co dokładnie. Tym razem nie chodziło o pożądanie. Tyle
razy patrzył na nią drapieżnie, że z pewnością by się zorientowała. Skinął ręką, żeby po-
deszła jeszcze bliżej i zatrzymała się między jego nogami. Gdy to zrobiła, nie podniósł
wzroku, tylko położył dłonie na jej biodrach i delikatnie je pogłaskał. Jego palce zdawały
się wygładzać jej skórę, między kośćmi biodrowymi a pępkiem, i z powrotem. Zakłopo-
tana Jessa zamrugała powiekami.
Ich spojrzenia nagle się skrzyżowały, a ona poczuła ucisk w żołądku. Z przeraża-
jącą jasnością uświadomiła sobie, co takiego robi Tarik.
Kilka razy odetchnęła głęboko.
Nie głaskał jej po przypadkowych miejscach. Nie pieścił jej, tylko wodził palcami
po ledwie widocznych, białych kreskach pokrywających skórę na jej brzuchu. Dostrzegł
rozstępy, które na próżno usiłowała zlikwidować kremami i mleczkami do ciała. W ja- [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl szkicerysunki.xlx.pl
Poczuła się tak, jakby przenikały ją na wskroś, rozgrzewając od środka. Pospiesznie za-
częła przeczesywać palcami splątane włosy, świadoma, że po takiej nocy muszą być w
opłakanym stanie. Póki co wolała się jeszcze nie zastanawiać nad tym, co zrobiła i jak
daleko się posunęła. Było na to zbyt wcześnie, a Tarik znajdował się zbyt blisko.
Wyczuła jego obecność, zanim jeszcze otworzyła powieki, zupełnie jakby we-
wnętrzny radar podpowiadał jej, gdzie dokładnie stoi Tarik. Odwróciła głowę i ujrzała go
dokładnie tam, gdzie się spodziewała. Siedział na brzegu łóżka, zupełnie nagi. Przeszło
jej przez myśl, że warto by uwiecznić go w marmurze i wyeksponować w muzeum. Nie
patrzył na nią, więc pozwoliła sobie dyskretnie nasycić nim wzrok. Nagle zmarszczyła
brwi, bo zorientowała się, że Tarik z zadumą wpatruje się w krajobraz za oknem. Wyda-
wał się niemal smutny, więc zapragnęła wyciągnąć rękę, przytulić go i ukoić, aby po-
prawić mu samopoczucie. Czyżby przyśniło mu się coś przykrego? Co prawda nie miała
pojęcia, dlaczego jej pragnął, ale niewątpliwie mówił prawdę. Tej nocy udowodnił to
wielokrotnie. Ona również go pragnęła, nawet teraz, właśnie w tej chwili.
Gdy odwrócił ku niej głowę, miał nieprzenikniony wyraz twarzy. Jego ciemnozie-
lone oczy spoglądały na nią z powagą, a rozczochrane włosy aż się prosiły o to, żeby je
pogłaskać. Jessie zabrakło jednak śmiałości.
Mogła się spodziewać, że sytuacja stanie się napięta. Nie powinna teraz rozmyślać
o tym, co robiła, jak szlochała z rozkoszy, wykrzykując jego imię, raz, drugi, trzeci. To
był tylko seks, powiedziała sobie surowo, nic ponadto. Nie powinna wiązać tej nocy z
uczuciami, i na tym koniec. Nadszedł czas, żeby Tarik poszedł swoją drogą, a ona swoją,
zgodnie z wcześniejszym planem. Nie musieli dłużej powracać do przeszłości i wywle-
kać bolączek na światło dzienne. Należało schować problemy do szuflady, a potem na
zawsze zamknąć ją na klucz.
Przypomniała sobie, że powinna nabrać wiary we własne siły, a nie borykać się z
nieoczekiwanym wstydem, nawet jeśli się czuła wyjątkowo niepewnie.
- A więc wreszcie nastał poranek - powiedziała rzeczowym tonem.
- Istotnie.
Tarik nie poruszył się i tylko na nią patrzył, w deprymujący, jak się jej wydawało,
sposób. Jej serce zabiło mocniej, choć nie była pewna dlaczego.
- A więc jesteśmy we Francji - zauważyła, spoglądając na urocze uliczki Paryża
rozciągające się za oknem. Zawsze pragnęła odwiedzić to miasto. - Nie sądziłam, że
znajdę się tak daleko od Yorku. Chyba nie będziesz miał nic przeciwko temu, jeśli...
- Jesso.
Zarumieniła się i nagle wpadła w złość. Zaciśniętą pięścią trzasnęła w miękką po-
ściel.
- Nie cierpię, kiedy to robisz! - wybuchnęła. - Nie musisz bezustannie mi przery-
wać. Co mnie to obchodzi, że jesteś królem? Zachowujesz się po prostu nieuprzejmie!
- Nie zamierzałem zachowywać się nieuprzejmie - wycedził Tarik. - Dzięki mnie
miałaś tyle orgazmów, że nie byłabyś w stanie ich zliczyć, a jednak zamierzasz mnie po-
uczać...
- I jak ci się to podoba? - spytała nagle, przerywając mu w pół zdania. - Frustrują-
ce, prawda? Jak widzisz, ktoś, kto przerywa, jest przekonany, że jego słowa są znacznie
ważniejsze od tego, co ma do powiedzenia rozmówca. Innymi słowy, on sam jest znacz-
nie ważniejszy od rozmówcy...
- Albo też druga strona jest spięta i histeryczna - mruknął lodowatym tonem.
Jessa przygryzła wargę i odwróciła wzrok. Dopiero teraz uświadomiła sobie bole-
śnie, że jest zupełnie naga.
Czy w ogóle mieli jeszcze powód, żeby o czymś rozmawiać? Tarik wziął to, na co
miał chęć, ona również, a jej tajemnica pozostała bezpieczna. Nadszedł czas, żeby Jessa
wróciła do normalnego życia i wreszcie odesłała Tarika tam, gdzie jego miejsce - w za-
mierzchłą przeszłość.
Już dawno temu powinna była wykonać ten krok. Usiadła na brzegu łóżka, po
czym wstała, nie patrząc na Tarika.
- Idę się wykąpać - oznajmiła. - Potem chcę wrócić do Yorku.
Była spięta, czuła się wyjątkowo niezręcznie. Podejrzewała, że ten stan się nie
zmieni do czasu jej powrotu do normalnego życia.
Ruszyła do łazienki, ale Tarik nieoczekiwanie uniósł rękę.
- Chodź tutaj - rozkazał.
Po kilkusekundowym wahaniu przypomniała sobie, że przecież poradziła sobie z
Tarikiem i wyszła z tej konfrontacji bez szwanku. Co mógł jej zrobić teraz? Kochali się
tyle razy, że zapomniała o bożym świecie, ale nie czuła się zagubiona, tak jak kiedyś.
Dlaczego więc zżerały ją nerwy?
Ostrożnie zbliżyła się do niego. W jego spojrzeniu dostrzegała coś niepokojącego,
lecz nie umiała sprecyzować, co dokładnie. Tym razem nie chodziło o pożądanie. Tyle
razy patrzył na nią drapieżnie, że z pewnością by się zorientowała. Skinął ręką, żeby po-
deszła jeszcze bliżej i zatrzymała się między jego nogami. Gdy to zrobiła, nie podniósł
wzroku, tylko położył dłonie na jej biodrach i delikatnie je pogłaskał. Jego palce zdawały
się wygładzać jej skórę, między kośćmi biodrowymi a pępkiem, i z powrotem. Zakłopo-
tana Jessa zamrugała powiekami.
Ich spojrzenia nagle się skrzyżowały, a ona poczuła ucisk w żołądku. Z przeraża-
jącą jasnością uświadomiła sobie, co takiego robi Tarik.
Kilka razy odetchnęła głęboko.
Nie głaskał jej po przypadkowych miejscach. Nie pieścił jej, tylko wodził palcami
po ledwie widocznych, białych kreskach pokrywających skórę na jej brzuchu. Dostrzegł
rozstępy, które na próżno usiłowała zlikwidować kremami i mleczkami do ciała. W ja- [ Pobierz całość w formacie PDF ]