[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Wyskrobek zobaczył po raz pierwszy, że Galt się uśmiechnął.
39
 Ito  rzekł  jak na normalnego człowieka, masz fantastyczne
upodobania.
Ito uśmiechnął się również, i zgasił żarówkę.
 Przepraszam pana, ale i panu ich nie brakuje.
Drzwi się zamknęły i Wyskrobek został sam w ciemnościach i ciszy. Już wiele razy
doświadczał paniki, jaka ogarnia człowieka w pierwszych chwilach po uwięzieniu, więc tym
razem nie przejął się zbytnio swym położeniem. Galt chciał coś z niego wyciągnąć, ale nie
zanosiło się na to, żeby miał go poddać torturom, tak jak to było w zwyczaju mafii, a czasami
i policji. Raz go tylko wyrżnął w szczękę, ale w ogóle obchodził się z nim delikatnie.
Sztuczki medyczne nie zrobiły na Wyskrobku wielkiego wrażenia. Nudno było leżeć w
ciemnym pokoju, chociaż... przeżywał już gorsze rzeczy.
Upłynęło już kilka godzin, zaczęły go łapać kurcze i zapragnął, żeby Galt wrócił, choćby
tylko po to, żeby go wziąć na stół. Cokolwiek, byle nie to beznadziejne czekanie w
ciemnościach.
Nagle poczuł przypływ histerii, która go zwykle ogarniała po orgii kokainowej i
poprzedzała coś jeszcze gorszego. Zdziwił się, gdyż już od wielu tygodni nie tknął strasznego
narkotyku. Znów zbliżało się do niego nieszczęście. W mózgu wezbrało nieprzytomne
przerażenie przed zbliżającą się grozą.
Chaos rósł, ale nie ogarniał całej świadomości. Dusza Wyskrobka podzieliła się na dwie
części. Jedna z nich szalała, druga przytomna
 obserwowała przypływ straszliwej fantasmagorii.
Z dżungli, za jaką uważał świat, zaczęły wypełzać złe twory. W ciemnościach ukazywały
się i znikały twarze najgorszych wrogów, podkradających się z rewolwerami w rękach a on.
Wyskrobek, był zwyciężony i nie mógł się bronić.
Wrzasnął i wydało mu się, że uwolnił nadludzkim wysiłkiem ramiona, ale nie miał broni,
a dzikie twarze były coraz bliżej. Bełkocąc modlitwę, Wyskrobek uniknął zręcznym
podrzutem niebezpieczeństwa i poczuł w ręku wymodlony rewolwer. Nacisną! spust nic,
drugi raz
 nic. Nie padł żaden strzał. W mózgu jego zahuczało echo śmiechu
tych, którzy chcieli go zabić i cieszyli się, że jest bezbronny.
Znów błagał niebo o naboje i znów został wysłuchany. Spadły mu na dłoń, ale rewolwer,
jedyna jego obrona w dżungli świata, zniknął.
Bezbronny do głębin swej elementarnej słabości, zaniósł się bełkotem trwogi. Ze
wszystkich stron spoglądały nań twarze, wystające znad wycelowanych rewolwerów. Jeszcze
nie strzelano, widocznie dlatego, że chciano się nacieszyć widokiem jego przedśmiertnej
męki.
Za twarzami zaczęły majaczyć kształty dziwnych bestii, jakich nie widziało ludzkie oko.
Bestie unosiły się wysoko nad szatańskimi
40
twarzami i mogły z wielką łatwością uratować Wyskrobka masakrując wrogów kłami i
pazurami, ale cóż, kiedy były z nimi w zmowie, i czekały lylko na salwę rewolwerową, żeby
się rzucić na świeże mięso.
Wyskrobek błagał, jęczał, przyrzekał coś i modlił się. Szarpany zwierzęcą rozpaczą
próbował kąsać. Z oszalałej części mózgu promieniowały konwulsje do wszystkich części
ciała. Mała wysepka poczytalności powiększała tylko grozę obłędu.
Drzwi celi Wyskrobka otworzyły się, z góry błysnęło oślepiające światło i tłum
przerażających zjaw powiększył się o szkieletowatego człowieka z bezduszną twarzą,
którego igła rozpętała w mózgu Wyskrobka szaleństwo. Człowiek sięgał głową sufitu, z oczu
jego strzelały lodowate błyski, a usta zacinały się w wąską szparę okrucieństwa.
W prawej ręce trzymał zwykłą szklankę, napełnioną do połowy mieniącym się tęczowo
płynem.
Wyskrobek poczuł na twarzy żelazne palce, które zmusiły go do otworzenia ust, a na
wargach chłód szklanki. Połknął kilka kropel opalizującego płynu.
Twarze jego wrogów rozjaśniły się radością. Niewielka ilość kropel była wystarczająca.
Teraz miała nastąpić prawdziwa uczta. Twarze powiedziały, że teraz dopiero pokażą, co
umieją. Poczekaj tylko, Wyskrobku, aż płyn zacznie działać!
Szklanka w rękach chudego człowieka zaczęła tak rosnąć, że musiał ją postawić na ziemi,
gdzie przybrała rozmiary beczułki, a potem ogromnego rezerwuaru. I ciągle była napełniona
do połowy cudownym, tęczowym płynem.
Wyskrobek skorzystał z okazji i schował się za nią przed swymi wrogami. Ale wiedział,
że patrzą na niego przez opalizujący płyn i nie wiedzą, co o tym myśleć. Teraz miał w ręku
swój ulubiony rewolwer, na pewno nabity, bo bardzo ciężki. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkicerysunki.xlx.pl
  •