[ Pobierz całość w formacie PDF ]
O ilu jeszcze wyjątkach mi nie powiedziałeś?
Nie ma ich już więcej. Naprawdę Mike. Pereira uniósł ręce i przechylił na bok
głowę.
Neef usiłował odgadnąć, czy Pereira byłby zdolny do zastosowania metody, która za-
biłaby nowotwór, ale spowodowała u pacjenta uszkodzenie mózgu, by potem stwier-
dzić, że zdarzył się wybryk natury technicznej . Przypomniał mu się stary dowcip chi-
rurgów: Operacja się udała, tylko pacjent zmarł .
Czy wszystkie wektory wirusowe Menogenu zostały dopuszczone przez Agencję
Kontroli Leków do stosowania? zapytał.
72
Nie, nie wszystkie.
Ale te, które mają być wykorzystane przy tej terapii przeszły?
Oczywiście. Taki był warunek postawiony przez Krajowy Komitet Doradczy do
spraw Terapii Genowej.
Mówiłeś, że wirusy są w lodówce na oddziale?
Tak.
Zamierzam poprosić Davida Farro-Jonesa, żeby tu przyszedł i pobrał próbki ze
wszystkich fiolek. Chcę mieć pewność, że są tymi, o których mówisz i że ich stężenie
jest odpowiednie!
Pereira zrobił grozną miną. W jego oczach błysnął gniew. Nie wybuchnął jednak.
A jeśli odmówię? spytał spokojnie.
Zakończymy współpracę, zanim zdąży się zacząć na dobre.
W takim razie, nie mam wyboru skapitulował Pereira. Proszę bardzo. Rób
co musisz.
Neef zadzwonił do Farro-Jonesa powołując się na złożoną mu ofertę pomocy. David
obiecał zjawić się w ciągu dziesięciu minut.
Do gabinetu zapukała i weszła Kate Morse. Poprawiając pielęgniarski strój i włosy
zobaczyła Pereirę. Wyczuła, że w pokoju panuje napięcie i chciała się wycofać.
Przepraszam powiedziała. Nie wiedziałam, że...
Wszystko w porządku, Kate. Na razie skończyliśmy.
Przyszłam przeprosić za spóznienie. Charlie rozłożył się na grypę, a wiesz, jacy są
mężczyzni. Musiałam zadbać, żeby miał pod ręką wszystko, czego mu potrzeba.
Nie ma problemu zapewnił ją Neef.
¬
Z uniwersytetu przyjechał Farro-Jones. Wyglądał na zakłopotanego.
Dzień dobry, Max... Cześć, Mike... No więc... Co właściwie mam zrobić? zakrę-
cił się niespokojnie.
Chciałbym, żebyś wziął do analizy... dla formalności, próbki preparatów z wekto-
rami wirusowymi, które doktor Pereira przygotował dla moich pacjentów wyjaśnił
Neef. Możesz to zrobić?
Oczywiście. Przecież wam mówiłem, że chętnie pomogę, jeśli czegoś będziecie
potrzebowali. Farro-Jones uśmiechnął się do Pereiry, ale twarz Maxa pozostała nie-
wzruszona.
Posłuchaj Max zaczął tłumaczyć Farro-Jones. Mam nadzieję, że się o to nie
poróżnimy, co? Taka kontrola to naprawdę sensowny pomysł, nie uważasz?
Pereira uśmiechnął się lekko i wzruszył ramionami.
73
Skoro tak twierdzisz...
Nie ma powodu, dla którego wy dwaj mielibyście się poróżnić między sobą
wtrącił Neef. To jest moja prośba skierowana do Davida.
Więc gdzie te wirusy? spytał Farro-Jones.
Pereira poszedł przynieść je z lodówki. Wrócił z drucianym pojemnikiem zawierają-
cym pięć fiolek i wolno postawił go na biurku Neefa.
Tutaj nie mogę ich otworzyć uprzedził Farro-Jones. Mogłyby ulec skaże-
niu bakteriami z atmosfery. Muszę zabrać je do siebie, na wydział medycyny. Mamy
tam wysterylizowaną komorę z filtrami powietrza. Będziemy mogli zachować wszelkie
środki ostrożności. Odwrócił się do Pereiry. W porządku, Max?
Musiałbym być stuknięty, żeby pozwolić ci otworzyć je tutaj odparł Pereira.
Zabieraj je.
Pomyślałem tylko, że może chciałbyś patrzeć, kiedy będę je otwierał wytłuma-
czył Farro-Jones.
To nie jest konieczne, Davidzie uśmiechnął się Pereira. Mam do ciebie za-
ufanie.
Neef domyślił się, że komentarz był skierowany również pod jego adresem, ale nie
przejął się tym. Kiedy Farro-Jones wyszedł, zwrócił się do Pereiry:
Rozpoczniemy próby, gdy David potwierdzi zawartość fiolek.
Jak sobie życzysz. Pereira wstał i zaproponował znużonym głosem: Więc
może do mnie zadzwonisz, kiedy już będziesz coś wiedział.
Oczywiście. I jeszcze jedno, Max.
Tak?
Ty i ja nie znamy się jeszcze, więc nie mamy podstaw, by sobie ufać. I nie uda-
wajmy, że jest inaczej. Ponieważ jednak musimy razem pracować, powinniśmy ustalić
pewne zasady.
Na przykład?
Jeśli będę musiał wybierać między dobrem moich pacjentów, a tym, że mogę cię
urazić, na pewno wybiorę to pierwsze. Czy to jasne?
O rany! Nie słyszałem takiego tekstu od czasów Doktora Kildare a ! Pereira
ruszył ku drzwiom. W progu potrącił Kate Morse.
Powiedziałam coś nie tak? mruknęła pod nosem, zdziwiona. Neef nie odezwał
się, więc wyjaśniła, po co przyszła. Chyba powinieneś zajrzeć do Jane Lees. Oddycha
z wielkim trudem i ma straszne bóle.
Zaraz tam będę. Neef wstał i włożył biały fartuch.
Nie mówiłeś jeszcze, jak mam przygotować pacjentów, których poddamy próbie.
Próba się opózni odrzekł Neef. Problemy techniczne.
O! Kate pomyślała o zderzeniu z Pereirą w drzwiach. Rozumiem.
74
¬
Neef zbadał Jane Lees i zmienił leki, by zmniejszyć ból. Zauważył, że Lawrence
Fielding przepisał jej antybiotyk. Osłuchiwał pierś dziewczynki, gdy wszedł Fielding.
Badałeś ją dziś rano? zapytał Neef.
Jak tylko przyszedłem odrzekł Lawrence. Pomyślałem, że może mieć nawrót
zapalenia płuc.
Owszem przyznał Neef. Na to wygląda. Ale nie jestem przekonany, czy to za-
palenie płuc.
Z tego właśnie powodu przyjęli ją do Ogólnego na East Side.
Zapalenie wirusowe stwierdził Neef. Antybiotyk jej nie pomoże.
Wiem o tym odparł Fielding wyjątkowo szorstkim tonem. Przepisałem an-
tybiotyk jako osłonę przeciw wtórnemu zakażeniu bakteryjnemu.
Neef uniósł głowę i spojrzał na niego.
Przepraszam, Lawrence. Od samego rana mam zły dzień. Co do tego zapalenia
płuc...
Tak?
Przypuśćmy, że to w ogóle nie jest zapalenie płuc. Może to być stan zapalny, wy-
wołany działaniem czynnika rakotwórczego, z którym się zetknęła i tylko wygląda jak
zapalenie płuc. Co o tym sądzisz?
Myślę, że to możliwe zgodził się Fielding. To by tłumaczyło brak reakcji na
antybiotyki.
Właśnie. Spróbujmy sterydu. Zobaczymy, czy nastąpi przełom. Nie mamy nic do
stracenia.
¬
Ewa Sayers zjawiła się o drugiej trzydzieści. Dzwigała paczkę. Neef gotów był się za-
łożyć o miesięczną pensję, że jest w niej samochód strażacki.
Jednak go kupiłaś? zapytał.
Kupiłam odrzekła Ewa z uśmiechem. Co nie było łatwe. Sprzedawca w skle-
pie z zabawkami powiedział mi, że nie są już tak popularne, jak kiedyś, ale jeden jesz-
cze miał.
Neef zauważył nagle, że jest zdenerwowana i poczuł zadowolenie. Uznał to za ozna-
kę, że zależy jej na Neilu.
Idz do niego zachęcił ją.
Jeśli mogę...
Oczywiście. Pamiętasz drogę?
75
Tak. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl szkicerysunki.xlx.pl
O ilu jeszcze wyjątkach mi nie powiedziałeś?
Nie ma ich już więcej. Naprawdę Mike. Pereira uniósł ręce i przechylił na bok
głowę.
Neef usiłował odgadnąć, czy Pereira byłby zdolny do zastosowania metody, która za-
biłaby nowotwór, ale spowodowała u pacjenta uszkodzenie mózgu, by potem stwier-
dzić, że zdarzył się wybryk natury technicznej . Przypomniał mu się stary dowcip chi-
rurgów: Operacja się udała, tylko pacjent zmarł .
Czy wszystkie wektory wirusowe Menogenu zostały dopuszczone przez Agencję
Kontroli Leków do stosowania? zapytał.
72
Nie, nie wszystkie.
Ale te, które mają być wykorzystane przy tej terapii przeszły?
Oczywiście. Taki był warunek postawiony przez Krajowy Komitet Doradczy do
spraw Terapii Genowej.
Mówiłeś, że wirusy są w lodówce na oddziale?
Tak.
Zamierzam poprosić Davida Farro-Jonesa, żeby tu przyszedł i pobrał próbki ze
wszystkich fiolek. Chcę mieć pewność, że są tymi, o których mówisz i że ich stężenie
jest odpowiednie!
Pereira zrobił grozną miną. W jego oczach błysnął gniew. Nie wybuchnął jednak.
A jeśli odmówię? spytał spokojnie.
Zakończymy współpracę, zanim zdąży się zacząć na dobre.
W takim razie, nie mam wyboru skapitulował Pereira. Proszę bardzo. Rób
co musisz.
Neef zadzwonił do Farro-Jonesa powołując się na złożoną mu ofertę pomocy. David
obiecał zjawić się w ciągu dziesięciu minut.
Do gabinetu zapukała i weszła Kate Morse. Poprawiając pielęgniarski strój i włosy
zobaczyła Pereirę. Wyczuła, że w pokoju panuje napięcie i chciała się wycofać.
Przepraszam powiedziała. Nie wiedziałam, że...
Wszystko w porządku, Kate. Na razie skończyliśmy.
Przyszłam przeprosić za spóznienie. Charlie rozłożył się na grypę, a wiesz, jacy są
mężczyzni. Musiałam zadbać, żeby miał pod ręką wszystko, czego mu potrzeba.
Nie ma problemu zapewnił ją Neef.
¬
Z uniwersytetu przyjechał Farro-Jones. Wyglądał na zakłopotanego.
Dzień dobry, Max... Cześć, Mike... No więc... Co właściwie mam zrobić? zakrę-
cił się niespokojnie.
Chciałbym, żebyś wziął do analizy... dla formalności, próbki preparatów z wekto-
rami wirusowymi, które doktor Pereira przygotował dla moich pacjentów wyjaśnił
Neef. Możesz to zrobić?
Oczywiście. Przecież wam mówiłem, że chętnie pomogę, jeśli czegoś będziecie
potrzebowali. Farro-Jones uśmiechnął się do Pereiry, ale twarz Maxa pozostała nie-
wzruszona.
Posłuchaj Max zaczął tłumaczyć Farro-Jones. Mam nadzieję, że się o to nie
poróżnimy, co? Taka kontrola to naprawdę sensowny pomysł, nie uważasz?
Pereira uśmiechnął się lekko i wzruszył ramionami.
73
Skoro tak twierdzisz...
Nie ma powodu, dla którego wy dwaj mielibyście się poróżnić między sobą
wtrącił Neef. To jest moja prośba skierowana do Davida.
Więc gdzie te wirusy? spytał Farro-Jones.
Pereira poszedł przynieść je z lodówki. Wrócił z drucianym pojemnikiem zawierają-
cym pięć fiolek i wolno postawił go na biurku Neefa.
Tutaj nie mogę ich otworzyć uprzedził Farro-Jones. Mogłyby ulec skaże-
niu bakteriami z atmosfery. Muszę zabrać je do siebie, na wydział medycyny. Mamy
tam wysterylizowaną komorę z filtrami powietrza. Będziemy mogli zachować wszelkie
środki ostrożności. Odwrócił się do Pereiry. W porządku, Max?
Musiałbym być stuknięty, żeby pozwolić ci otworzyć je tutaj odparł Pereira.
Zabieraj je.
Pomyślałem tylko, że może chciałbyś patrzeć, kiedy będę je otwierał wytłuma-
czył Farro-Jones.
To nie jest konieczne, Davidzie uśmiechnął się Pereira. Mam do ciebie za-
ufanie.
Neef domyślił się, że komentarz był skierowany również pod jego adresem, ale nie
przejął się tym. Kiedy Farro-Jones wyszedł, zwrócił się do Pereiry:
Rozpoczniemy próby, gdy David potwierdzi zawartość fiolek.
Jak sobie życzysz. Pereira wstał i zaproponował znużonym głosem: Więc
może do mnie zadzwonisz, kiedy już będziesz coś wiedział.
Oczywiście. I jeszcze jedno, Max.
Tak?
Ty i ja nie znamy się jeszcze, więc nie mamy podstaw, by sobie ufać. I nie uda-
wajmy, że jest inaczej. Ponieważ jednak musimy razem pracować, powinniśmy ustalić
pewne zasady.
Na przykład?
Jeśli będę musiał wybierać między dobrem moich pacjentów, a tym, że mogę cię
urazić, na pewno wybiorę to pierwsze. Czy to jasne?
O rany! Nie słyszałem takiego tekstu od czasów Doktora Kildare a ! Pereira
ruszył ku drzwiom. W progu potrącił Kate Morse.
Powiedziałam coś nie tak? mruknęła pod nosem, zdziwiona. Neef nie odezwał
się, więc wyjaśniła, po co przyszła. Chyba powinieneś zajrzeć do Jane Lees. Oddycha
z wielkim trudem i ma straszne bóle.
Zaraz tam będę. Neef wstał i włożył biały fartuch.
Nie mówiłeś jeszcze, jak mam przygotować pacjentów, których poddamy próbie.
Próba się opózni odrzekł Neef. Problemy techniczne.
O! Kate pomyślała o zderzeniu z Pereirą w drzwiach. Rozumiem.
74
¬
Neef zbadał Jane Lees i zmienił leki, by zmniejszyć ból. Zauważył, że Lawrence
Fielding przepisał jej antybiotyk. Osłuchiwał pierś dziewczynki, gdy wszedł Fielding.
Badałeś ją dziś rano? zapytał Neef.
Jak tylko przyszedłem odrzekł Lawrence. Pomyślałem, że może mieć nawrót
zapalenia płuc.
Owszem przyznał Neef. Na to wygląda. Ale nie jestem przekonany, czy to za-
palenie płuc.
Z tego właśnie powodu przyjęli ją do Ogólnego na East Side.
Zapalenie wirusowe stwierdził Neef. Antybiotyk jej nie pomoże.
Wiem o tym odparł Fielding wyjątkowo szorstkim tonem. Przepisałem an-
tybiotyk jako osłonę przeciw wtórnemu zakażeniu bakteryjnemu.
Neef uniósł głowę i spojrzał na niego.
Przepraszam, Lawrence. Od samego rana mam zły dzień. Co do tego zapalenia
płuc...
Tak?
Przypuśćmy, że to w ogóle nie jest zapalenie płuc. Może to być stan zapalny, wy-
wołany działaniem czynnika rakotwórczego, z którym się zetknęła i tylko wygląda jak
zapalenie płuc. Co o tym sądzisz?
Myślę, że to możliwe zgodził się Fielding. To by tłumaczyło brak reakcji na
antybiotyki.
Właśnie. Spróbujmy sterydu. Zobaczymy, czy nastąpi przełom. Nie mamy nic do
stracenia.
¬
Ewa Sayers zjawiła się o drugiej trzydzieści. Dzwigała paczkę. Neef gotów był się za-
łożyć o miesięczną pensję, że jest w niej samochód strażacki.
Jednak go kupiłaś? zapytał.
Kupiłam odrzekła Ewa z uśmiechem. Co nie było łatwe. Sprzedawca w skle-
pie z zabawkami powiedział mi, że nie są już tak popularne, jak kiedyś, ale jeden jesz-
cze miał.
Neef zauważył nagle, że jest zdenerwowana i poczuł zadowolenie. Uznał to za ozna-
kę, że zależy jej na Neilu.
Idz do niego zachęcił ją.
Jeśli mogę...
Oczywiście. Pamiętasz drogę?
75
Tak. [ Pobierz całość w formacie PDF ]