[ Pobierz całość w formacie PDF ]

czył z Krzyżakami. Otóż wśród rycerzy krzyżackich znajdował się pewien zagranicznik,
rycerz możnego rodu i bardzo dumny. W jego rodzie, z pokolenia na pokolenie, noszono
na prawej dłoni zrobioną ze złota rękawicę, którą rzucano przeciwnikowi, gdy chciano
go wyzwać na pojedynek. I rycerz ten rzucił złotą rękawicę jednemu z polskich wojow-
ników. Podobno gdzieś w okolicach Iławy odbył się pojedynek. Polski rycerz pokonał
butnego zagranicznika, Krzyżacy potem przegrali bitwę, a dumnego zagranicznika pol-
scy rycerze pochowali z wielkimi honorami i z jego złotą rękawicą.
 A gdzie go pochowali?  zapytałem z bijącym sercem.
 Ba, tego nikt nie wie. Pewnie w jakimś kościele albo w grobowcu. Ale w czasie
wojny wiele grobowców zniszczono. Byli tacy, co szukali tej rękawicy, ale nikt jej nie
znalazł. My też próbowaliśmy ją odnalezć. Może to tylko legenda?
 Może to tylko legenda  powtórzyłem.
Ale myślałem co innego. Pamiętałem przecież słowa poety:
389
I znowu polski rycerz dumnie
podejmie złotą rękawicę.
Widziałem ją w blaszanej trumnie,
gdzie wróg rozbitą miał przyłbicę.
Nie, poeta ludowy nie zmyślił tego. Autor wiersza  Złota rękawica był prostym
człowiekiem i opisywał to, co czuł i co oglądał. On widział złotą rękawicę w blaszanej
trumnie. Widział także rozbitą przyłbicę pokonanego rycerza. Ale gdzie je widział?
 Dziękuję wam, chłopcy  uścisnąłem im ręce i tak rozstaliśmy się.
A ja, mimo że nareszcie usłyszałem historię złotej rękawicy, powróciłem na koję
z poczuciem przegranej. Bo ileż wysiłku włożyłem w to, aby dowiedzieć się czegoś
o złotej rękawicy! Iluż ludzi pytałem o jej historię! O legendę lub baśń. O najdrobniej-
szą informację. A historia złotej rękawicy była tuż, znali ją ci trzej chłopcy z Iławy.
Zdarza się tak w pracy detektywa, że całymi tygodniami szuka wyjaśnienia jakiegoś
faktu, a rozwiązanie znajduje się o krok.
390
Przyszła na brzeg pani Jagoda i zaprosiła mnie na kawę. W drodze do willi zwierzyła
mi się:
 Chyba jednak pozostanę u pana Lejwody, jeśli nawet pobiorą się z panią Joan-
ną. Powiedział mi, że nikt tak dobrze, jak ja, nie nadaje się do jego eksperymentów
kryminalnych.
 Ma pani na myśli wasze rozmowy o morderstwach?
 To jest bardzo ważna sprawa dla autora tego rodzaju powieści  dumnie oświad-
czyła pani Jagoda.  %7łeby pan wiedział, ile razy byłam zabijana. Albo też odgrywałam
rolę detektywa. Pan Lejwoda próbował to robić z panią Joanną, ale ona nie bardzo się
do tego nadaje. Powiedziała mu, że nawet w wyobrazni przykro jej jest ginąć w okrutny
sposób. A ja to bardzo lubię. Przyjemnie jest żyć, a jednocześnie czytać, jak się zostało
zabitym.
Nic na to nie powiedziałem. Różnym ludziom różne rzeczy sprawiają przyjemność,
a nowoczesny człowiek powinien być tolerancyjny i rozumieć, że każdy człowiek jest
inny.
391
W domu pisarza siedział w fotelu przy telefonie Templer i czekał na połączenie
z Karnitami. Pomyślałem, że może tak jeszcze długo czekać, bo łatwiej u nas połączyć
się telefonicznie z Paryżem czy Nowym Jorkiem niż z miejscowością znajdującą się
w odległości trzydziestu kilometrów.
 Chcę poprosić pana Domini, żeby przysłał po mnie samochód  wyjaśnił.
 No tak, rozumiem  pokiwałem głową.  Innymi słowy, rezygnuje pan z po-
szukiwań Diany Denver.
 A pan?  odparł zaczepnie.  Czy wie pan, w jakim kierunku wznowić poszu-
kiwania? Jeśli wskaże mi pan choć najniklejszy ślad, gotów jestem panu towarzyszyć.
 Sądziłem, że pan lubi przeżywać przygody nie tylko na ekranie, lecz i w życiu.
Nietrudno chodzić po gzymsach, gdy ma się pod sobą rozpiętą siatkę bezpieczeństwa.
Nietrudno rozwiązywać zagadki, gdy zostały one ułożone przez scenarzystę. Ale w ży-
ciu, pan wie, w prawdziwym życiu wszystko wygląda inaczej.
Mówiąc to czułem, że jestem dla Templera trochę niesprawiedliwy. On przecież nie
uchylał się od przeżycia prawdziwej przygody, po prostu nie widział już dla nas żadnych
szans.
392
Nie obraził się. Klepnął mnie przyjacielsko w plecy i stwierdził:
 Jeszcze raz powtarzam, proszę mi wskazać choćby drobny ślad. . .
 Ona nie może być daleko. Przecież mówiliśmy o tym, że Tarzan nie zatrzymał
się na nasze wezwanie, bo chciał jej dać czas na ukrycie się. A więc kryjówka Diany
Denver znajduje się w pobliżu.
 Ba!  roześmiał się.  Jezioro ma prawie trzydzieści kilometrów długości i bar-
dzo urozmaiconą linię brzegową. Ileż tu wiosek, lasów, zakamarków. . .
 Takiej osoby, jak Diana Denver, nie kryje się w lesie. A poza tym  Lord Jim
płynął od strony północnej. A więc w północnej części Jezioraka trzeba szukać aktorki.
Zabrzęczał telefon.
 Tak, jestem u pana Lejwody  wołał do telefonu Simon Templer.  Naprawdę,
proszę się o mnie nie niepokoić, panie Domini, a jedynie przysłać po mnie samochód.
Owszem, trafiliśmy na ślad Diany. Znajdowała się prawdopodobnie na  Lordzie Jimie ,
który nie powrócił jeszcze do Ostródy, tylko wciąż krąży po jeziorze i wczoraj był w po-
bliżu Karnit. Ależ nie, panie Domini, naprawdę nie chcę panu utrudniać porozumienia
z porywaczami. . .
393
Udawał, że nie domyśla się roli, jaką w porwaniu aktorki odgrywa sam pan Domini.
No cóż, nie chciał sobie psuć stosunków z człowiekiem, który płacił mu za grę w filmie.
Pomyślałem, że nie mam prawa nakłaniać Templera do dalszych poszukiwań Diany
Denver. %7łył przecież z aktorstwa i był zależny od producentów filmowych. Za chwi-
lę pan Domini przyśle po niego samochód i Zwięty powróci grzecznie do Karnit, aby
walczyć z szalonym baronem, przeciwnikiem, którego wymyślił dla niego Lejwoda.
Opuściłem willę pisarza, nie pożegnawszy się z Templerem  rozmowa telefonicz-
na z panem Domini nabierała dla aktora nieprzyjemnego charakteru. Wywnioskowałem
z jego wyjaśnień, że Domini ostro go strofuje. Wolałem nie być świadkiem upokarzają- [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkicerysunki.xlx.pl
  •