[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Skinęła powoli głową, wiedząc, że powinna wysiąść,
ale nie była w stanie wykonać żadnego ruchu.
– Stephen, co do Simone... – zaczęła.
– Już późno, Nicolette.
– Chciałabym cię przeprosić. Byłam trochę zszoko-
wana, gdy wreszcie przypomniałam sobie, gdzie cię
widziałam, a raczej twoją twarz. Simone miała dużo
twoich zdjęć.
– Hm.
– Stephanie mówiła, że ten związek nie był dla cie-
bie dobry.
– Stephanie nie wie, kiedy nie powinna się wtrącać
w moje sprawy – zareagował ostro Stephen.
– Czy nie to właśnie robią nieznośne siostrzyczki?
– Owszem. – Skinął głową. – Dziękuję za przeprosi-
ny i mam nadzieję, że przyjmiesz moje.
– Zgoda. Zaczniemy jutro z czystym kontem. Co ty
na to?
Zawahał się, jakby te słowa go zdumiały.
– Dobry pomysł – powiedział wreszcie, a kąciki
jego ust uniosły się w uśmiechu. Nicolette ogarnęło
wzruszenie.
DZIEWCZYNA Z OBRAZU
45
– Ejże – szepnęła. – Powinieneś to robić częściej.
– Nagle nastrój w samochodzie się poprawił. – Wy-
glądasz całkiem inaczej, kiedy się uśmiechasz.
– To dzięki tobie. Dziękuję – odparł.
– Co takiego zrobiłam?
Ku jej zaskoczeniu uśmiechnął się jeszcze szerzej.
– Okazałaś swoją szlachetność.
Serce biło jej jak oszalałe.
– A więc szlachetność jest nagradzana uśmiechami.
Zapamiętam to – powiedziała.
– Zapamiętaj.
Oboje wyczuwali podtekst tej rozmowy. Jej charak-
ter radykalnie się zmienił, gdy siedzieli tak w ciemnym
samochodzie, patrząc sobie w oczy.
– Ja... hm... lepiej już pójdę – rzekła Nicolette.
– Dobrze.
Uśmiech na twarzy Stephena zbladł, a Nicolette roz-
paczliwie zapragnęła zrobić coś, by nie zniknął zupeł-
nie.
– Do zobaczenia jutro – rzuciła, biorąc torebkę, i o-
tworzyła drzwi.
– Nicolette...
Serce znów szybciej jej zabiło. Czy znowu się uśmie-
chnie? Czy przechyli się i ją pocałuje?
– Słucham?
– Ubierz się ciepło i wygodnie. Zrobimy sobie dłuż-
szy spacer.
– Och, tak, dzięki. – Szybko wysiadła z auta i za-
trzasnęła drzwi. Poczuła się jak idiotka. Jak mogła
w ogóle pomyśleć, że ją pocałuje? Przecież dopiero się
poznali i na dobrą sprawę nic nie wskazywało na to, że
Stephen jest skłonny aż do takiej poufałości.
46
LUCY CLARK
Ponieważ samochód nie ruszał, domyśliła się, że
Stephen czeka, aż ona wejdzie do domu. Zyskał u niej
dzięki temu kolejne punkty. Otworzyła frontowe drzwi,
odwróciła się i pomachała mu na pożegnanie. Odpowie-
dział jej tym samym. Oparła się o drzwi i słuchała
odjeżdżającego samochodu.
Stała jeszcze przez chwilę, czekając, aż się uspokoi.
Co sobie myślała? Kokietowała go, tak jak Lauren. Czy
jest od niej lepsza? Oczywiście. Skłoniła go przecież do
uśmiechu.
Ta świadomość natychmiast sprawiła, że zrobiło się
jej gorąco, chociaż w domu było zimno. Nastawiła
grzejnik na cały regulator. Choć za wszelką cenę starała
się opanować, nie mogła stłumić podniecenia na myśl
o jutrzejszym spotkaniu. Ma się ciepło ubrać. Ciekawe,
dokąd Stephen chce ją zabrać?
– Zaczynasz o nim poważnie myśleć! – Poszła do
kuchni i nastawiła czajnik. – Zbyt wiele razy cię zranio-
no – dodała po chwili, nalewając sobie herbatę. – On
złamie ci serce – stwierdziła w końcu, wzięła kubek
i poszła do sypialni.
Gdy umyła się i położyła, miała na twarzy uśmiech,
a głowę pełną myśli o Stephenie. Może tej nocy mogła-
by o nim śnić? W końcu jedna noc to przecież nic
takiego...
Kręciła się po mieszkaniu, szukając rękawiczek.
Była zdenerwowana, bo słyszała, że samochód Ste-
phena już zatrzymał się pod jej domem. Dlaczego on
musi być taki punktualny? – złorzeczyła, choć wie-
działa, że trudno by się po nim spodziewać czegoś
innego. Był nie tylko punktualny, ale i niezwykle skru-
DZIEWCZYNA Z OBRAZU
47
pulatny. Czy ta skrupulatność dotyczy wszystkiego, co
robił?
Zaczerwieniła się na wspomnienie swego snu, w któ-
rym całował ją w sposób, w jaki nie robił tego żaden
mężczyzna. Potrząsnęła głową i zaczęła opróżniać szuf-
lady. Rękawiczek ani śladu, a tymczasem rozległ się
dzwonek u drzwi.
Jęknęła i poszła otworzyć. Nie chciała, by czekał.
Ubrała się ciepło i wygodnie. Miała na sobie sztruksowe
spodnie, dwie pary skarpet i sportowe buty, które spra-
wiła sobie ponad dwa lata temu, gdy wędrowała z Ti-
mem po Walii. Z Timem spotykała się przed Warrenem,
a z Warrenem przed Archiem. Archie był ostatnim męż-
czyzną, któremu pozwoliła złamać sobie serce i od
tamtego czasu koncentrowała się na innych sprawach
niż przedstawiciele odmiennej płci.
A teraz otwiera drzwi Stephenowi Brooksowi, po raz
kolejny narażając się na przykre doświadczenie. Ale
tym razem będzie mieć się na baczności, a to oznacza
koniec snów o chwytającym za serce uśmiechu i przy-
spieszających tętno pocałunkach.
Stephen był ubrany w dżinsy i gruby sweter z gol-
fem. Nos miał lekko zaczerwieniony od zimna, a kiedy
oddychał, z jego ust unosiły się kłębuszki pary.
– Dzień dobry, Nicolette. Jeśli jesteś gotowa, to
możemy ruszać – dodał, gdy nie odpowiedziała na
powitanie.
– Uhm, za sekundę. Nie mogę znaleźć rękawiczek.
Wszedł szybko do środka i zamknął za sobą drzwi,
nie chcąc wpuszczać zimnego powietrza. Zaprosiła go
do pokoju.
– To nie potrwa długo – zapewniła.
48
LUCY CLARK
Rozejrzał się dokoła, zdziwiony, że jest tu tak... przy-
tulnie. Wzdłuż ściany stał regał z książkami, na drugiej
wisiały fotografie. Między dwiema ustawionymi na-
przeciwko siebie wygodnymi sofami znajdował się sto-
lik do kawy. Była tam też szafka na telewizor, od-
twarzacz DVD i wieża stereo, a także płyty i kasety na
specjalnych stojakach. W rogu pokoju znajdował się
kominek. Choć ściany aż prosiły się o odmalowanie,
pokój ten sprawiał wrażenie ciepłego. Stephen nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkicerysunki.xlx.pl
  •