[ Pobierz całość w formacie PDF ]

minutach, owinięta w ręcznik.
- Aazienka wolna - oznajmiła.
Tymczasem Piętro, zamiast biec do środka, zmarszczył brwi, patrząc na jej kolano.
- Będziesz miała paskudny siniak. Pokaż mi to. Usiadła na sofie, a on kucnął przed nią.
- Powinienem był wejść na parapet i podać ci rękę.
- To był wypadek. Nikt nie jest winny. Idz do łazienki.
- Nie, pozwól...
- Proszę - powiedziała dziwnie spięta. - Nie chcę cię mieć na sumieniu, jak złapiesz zapalenie płuc.
- Trzeba to opatrzyć.
- Idz. Muszę się wysuszyć.
Wstał, odrywając od niej ręce. Ruth skrzyżowała ramiona. Gdy był tak blisko, przeszył ją dreszcz.
Trwało to sekundę, dość, by zobaczyła ich wspólne życie w całkiem nowym świetle.
Przyjaciele. Brat i siostra. Nie prosiła o nic więcej. Ale jego dotyk przypomniał jej, że pod szlafrokiem
jest naga. Poczuła podniecenie, wewnętrzną słodycz, nad którą nie zapanowała.
Po jego wyjściu się pozbierała. %7łycie jest wystarczająco skomplikowane, nie należy go bardziej
gmatwać.
Stwierdziła, że dziś nie chce już rozmawiać z Piętrem. Miało to coś wspólnego ze wspomnieniem,
które szczątkowo powróciło do niej kilka dni temu podczas rozmowy z Mariem.
- Dialekt wenecki - mruknęła. - Mówiliśmy coś o... o czym? I dlaczego teraz mnie to męczy? Dlaczego
tego nie pamiętam?
Ponieważ boisz się pamiętać, szepnął głos w jej głowie. Ponieważ, kiedy sobie to przypomnisz, nic już
nie będzie takie samo. A ty nie masz pewności, czy jesteś na to gotowa.
ROZDZIAA SIÓDMY
Nie mogła spędzić tego wieczoru w towarzystwie Pietra. Gdyby zauważył jej podniecenie, domyśliłby
się powodu. Zawołała przez drzwi łazienki, że położy się wcześniej. Gdy Piętro wyszedł spod
prysznica, była już u siebie.
Leżała długie godziny, marząc, by natłok myśli wreszcie się wyciszył, ale gdy zasnęła, w jej głowie
wciąż się kotłowało. Wtedy właśnie powróciło do niej to wspomnienie. Trzymała w objęciach
mężczyznę, szepcząc: Te voja ben i całując go bez tchu. Ale to nie był Gino.
- Połóż się, jesteś bezpieczna.
Gdy usłyszała ten głos, wiedziała, że to prawda.
Otworzyła oczy i ujrzała Pietra. Zdenerwowała się. To niemożliwe, żeby całowała Pietra
nieświadomie.
Jego wargi miały inny kształt niż wargi Gina. Ni stąd, ni zowąd poczuła je na swoich ustach.
Zszokowana podniosła powieki. To wszystko było jak żywe, najprawdziwsze. Przerażające. Więc to
Piętro.
Przez te wszystkie dni, które minęły od tamtej pory, nie dał jej żadnego znaku, że coś takiego miało
miejsce. Nie miał jej tego za złe i nie chciał jej zawstydzać. Wstrząśnięta przypomniała sobie całą
resztę. Gdy uratował ją przed burzą, zdjął jej ubranie, by przebrać ją w coś suchego.
Robił to tak obojętnie jak pielęgniarka. Ufała mu na tyle, by w to wierzyć. A jednak, gdy o tym
myślała, ogarniało ją gorąco. Ratował ją, a ona jak szalona obsypywała go pocałunkami
przeznaczonymi dla Gina i przysięgała mu miłość. Jęknęła, chowając twarz w dłoniach. Jak teraz spoj-
rzy mu w oczy?
- On nie może się dowiedzieć, że sobie to uświadomiłam - szepnęła do siebie. - Umarłabym ze wstydu.
Aatwo powiedzieć. Gdy nazajutrz wyszła z pokoju, Minna akurat nalewała kawę. Ruth odetchnęła z
ulgą. Ale potem Piętro uśmiechnął się do niej tymi samymi wargami, do których przyciskała usta w
delirycznym śnie.
- To do ciebie niepodobne, żeby spać tak długo - zażartował.
- Nie mogłam zasnąć. Chyba zostanę dzisiaj w domu, jeśli nie potrzebujesz mnie w biurze.
- Nie czujesz siÄ™ dobrze?
- Czuję się świetnie.
- Słyszę co innego. Czy coś cię zdenerwowało?
- Nie, jasne, że nie.
- Powiedziałabyś mi, gdyby tak było, prawda?
- Wszystko w porządku. Po prostu zle spałam. Rozpaczliwie pragnęła, by zdjął ręce z jej ramion. Czy
nie zdawał sobie sprawy, że jego bliskość budzi w niej reakcje, z którymi sobie nie radzi?
Osiągnąwszy swój najwyższy poziom, woda zaczęła opadać. Po jednym dniu wróciła do normalnego
stanu, a wenecjanie zabrali się do zacierania śladów podtopienia. Ruth pomogła Mariowi wymieść
resztki wody z biura i już wkrótce nikt by się nie domyślił, że działo się coś złego.
Wenecjanie brali sobie za punkt honoru, aby pozbierać się jak najszybciej.
Niektórym jednak nie przychodziło to łatwo. Póznym popołudniem drzwi biura otworzyły się na
oścież i do środka wpadł baron Franco. Był bliski łez.
- Nieszczęście! - wołał. - Tragedia! Gdzie jest mój przyjaciel Piętro?
- Tutaj - odezwał się Piętro. - Co się stało?
- Mój pałac jest zrujnowany. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkicerysunki.xlx.pl
  •