[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przeciwstawił się wiatrowi.
Pan Tomasz dopiął kurtkę, bo tu rzeczywiście trochę wiał wiatr, poprawił czapeczkę.
- Do wieczora - powiedział. - Trzymaj się podczas lotów!
Razem przeszliśmy do Roksany pilnującej korytarza w resztkach wschodniego
skrzydła.
- Chodźmy na wieżę - zachęcałem dziewczynę.
Pan Samochodzik zniknął na krużganku, a my wspięliśmy się po drewnianych
schodach. Przed nami były jeszcze trzy poziomy, nim dotarliśmy do podestu w ostrokącie
wieńczącym wieżę. W jednej ze ścianek było maleńkie, średnicy około pół metra, przejście na
wąski ganek przy krenelażu. Roksana zwinnie wyszła na zewnątrz. Wkrótce dołączyłem do
niej. Ciężko oddychałem, gdy oparty o dach ledwo mieściłem stopę i z wysokości
kilkudziesięciu metrów patrzyłem na świat wokół.
- Mało miejsca - stwierdziła Roksana.
- Żeby wartownicy nie spali - powiedziałem z uśmiechem.
Patrzyłem, jak pan Tomasz wychodzi z zamku, jak wokół namiotu cyrkowego kręcą
się dzieci i jak stamtąd wychodzą Monika i pan Ludwik.
- Pociąga cię ta piękność? - Roksana próbowała mi zajrzeć głęboko w oczy.
- Raczej niepokoi.
- Światło też niepokoi i przyciąga ćmy, a one się przez to zabijają.
- Wracamy? - zapytałem nie chcąc kontynuować tej rozmowy.
Już schodziliśmy na balkon pierwszego piętra, gdy usłyszałem rozmowę. To
przemawiała Monika. Rozpaczliwie rozglądałem się za kryjówką. Pociągnąłem Roksanę i
wepchnąłem ją do pierwszej od naszej strony celi pokutnej. Usiadłem na kawałku murku,
posadziłem sobie Roksanę na kolanach i zatopiłem twarz w jej włosach, jednocześnie
uważnie nasłuchując, o czym mówi tancerka. Rozmówcy weszli do sąsiedniej komnaty
komtura.
- Mówił, że wie, kim jest Ćma - powiedziała Monika.
- Kogo wskazał? - zapytał pan Ludwik.
- Nikogo; mówił, że go złapie. Kto to jest? Gliniarz? Jak to było z Kosą? Kto go zabił?
A Beata?
Pytania Moniki przerwał odgłos policzka, jakim zapewne dyrektor obdarzył tancerkę.
- Gdyby policja miała dowody przeciw Ćmie, to by już weszli do cyrku. Nie panikuj,
nic na ciebie nie mają. Od kiedy to nie wolno zamieszkać w hotelu, zgubić perfum? Jesteś
czysta. Tak jak ci obiecałem, odchodzę na emeryturę i cyrk będzie twój...
Usłyszałem, że wychodzą, zaraz mieli przekroczyć próg celi pokutnej, w której
byliśmy ukryci. Obróciłem do siebie twarz Roksany i pocałowałem ją w usta, zamknąłem
oczy, jakbym bez reszty oddawał się pocałunkowi. Roksana pewnie miałaby ochotę opierać
się, ale wiedziała, że to dla dobra sprawy, więc objęła mnie za szyję.
Usłyszałem chrząknięcie pana Ludwika. Otworzyłem oczy i udałem zaskoczonego i
zmieszanego...
- Tylko nie spóźnij się na próbę - życzliwie przypomniał mi dyrektor.
rozmowę. Mogłem, ale przecież
przyjemnościom.
wyglądało to tak, jakbym oddawał się tu innym
Monika ponuro patrzyła mi w oczy próbując wyczytać z nich, czy słyszałem
- Nie przeszkadzajmy - pan Ludwik delikatnie pociągnął za sobą Monikę.
Gdy usłyszeliśmy, że oboje weszli na górę i po górnym ganku poniosły się odgłosy ich
kroków, Roksana głęboko nabrała powietrza i głośno je wypuściła. Zmieszana potarła czoło.
- Potrafisz poświęcić się dla pracy - stwierdziła. - Kamuflaż był nawet przyjemny, ale
czy skuteczny?
- Jestem pewny, że Ćma przyjmie wyzwanie.
- Czy to dyrektor jest Ćmą? Czemu Monika z nim rozmawiała?
- Ty jesteś Ćmą - żartobliwie uszczypnąłem nos Roksany.
Wstaliśmy i zeszliśmy na dziedziniec. Zwiedziliśmy podziemia i wróciliśmy do cyrku.
Spieszyłem się na próbę z Brazylijczykami. Czekali na mnie we trzech.
- Sevro lepiej się czuje i spróbuje z nami - wyjaśnił Pedro. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkicerysunki.xlx.pl
  •