[ Pobierz całość w formacie PDF ]

namiot, a potem nagrzała wody i zabrała się do prania bluzki oraz mycia włosów.
Tak minął ranek. Pan Anatol i jego przyjaciel popłynęli na przylądek, aby łowić okonie.
Myszka i mał\onka pana Kazia czuwały przed namiotem, bacznie obserwując ka\dy ruch
Bronki.
Dzień był pogodny, słoneczny, ale dął silny wiatr i łagodził upał. Bluzka i uprane spodnie
szybko obsychały na sznurku namiotowym, dziewczyna ubrana tylko w kostium kąpielowy
le\ała na kocu i suszyła swoje rude włosy. Ja zaś siedziałem nad brzegiem jeziora i obserwo-
wałem zielonkawą toń.
Na jeziorze ju\ od samego rana trwał du\ych ruch. W tę i z powrotem pływały kajaki harce-
rzy. Domyślałem się, \e po wczorajszej historii z namiotami poszukują oni nowego obo-
zowiska bandy Czarnego Franka. Majestatycznie przepłynął jacht Wacka Krawacika, kie-
rując się w stronę Czaplaka. Ale nie dobił do wyspy, tylko nagle zawrócił. Zakotwiczony
został w pobli\u Przylądka Sandacza, gdzie grasowali dwaj rycerze spinningu. W stronę Sie-
mian dryfowała maleńka gumowa łódeczka, w której przez szkła lornetki widziałem Fałszy-
wego Ornitologa.
Wyobra\ałem sobie, \e mo\e w tej samej chwili Czarny Franek wędruje brzegiem jeziora,
poszukując złodzieja mapy łowisk. A Kapitan Nemo, kryjąc swój ślizgacz w jakiejś tajem-
niczej przystani, planuje kolejny wypad przeciw bandzie wyrostków.
I tylko ja trwałem w bezczynności, choć sprowadziła mnie tu sprawa bardziej wa\ka ni\
wojna harcerzy z chuliganami, zaginięcie mapy łowisk, tajemnica Fałszywego Ornitologa
czy rozgrywka Kapitana Nemo z bandą Czarnego Franka.
Przypłynęła Marta na swojej wielkiej rybackiej krypie. Wyłączyła motor dopiero w ostatniej
chwili, tak ją zdumiał widok Bronki. Rozpędzona łódz wjechała dziobem na brzeg i głęboko
zaryła się w piasku.
 No, wie pan  stwierdziła z oburzeniem, patrząc na Bronkę.   Przysięgam, \e od dziś
nie będę zadawał się z dziewczętami  przedrzezniała moje wczorajsze słowa.  A mo\e
zapisał się pan do gangu Czarnego Franka?
 Zerwała z bandą. Sam zresztą jej to zaproponowałem  tłumaczyłem Marcie.
 I pan jej uwierzył? Więc dlaczego nie wraca do domu, tylko dalej siedzi nad jeziorem?
Pan myśli, \e Czarny Franek pozwoliłby jej tak odejść? Miałby pan ju\ na karku całą bandę.
Ona jest ich szpiegiem.
Mówiła to wszystko przy Bronce, która z początku z lekcewa\eniem odnosiła się do jej
oskar\eń. Lecz w końcu dotknęły ją one do \ywego. Podniosła się z koca, zerwała ze
sznurka mokrą jeszcze bluzkę.
 Jeśli pan tak samo myśli jak ona, mogę odejść  powiedziała.
 A tak. To byłoby najlepsze  twardo rzekła Marta.
Ale ja byłem innego zdania. Podszedłem do Bronki i poło\yłem jej rękę na ramieniu.
 Wtedy, na wyspie, zaproponowałem ci ucieczkę. Przyjęłaś moją propozycję i wszystko
jest w najlepszym porządku. Wczoraj wieczorem zawarliśmy umowę.
 No tak. Ale ona...  spojrzała wymownie na Martę.
Odeszliśmy nieco na bok.
 Czy wiesz, gdzie znalezć Czarnego Franka?
 Nie, ale przypuszczam, \e poszedł na Bukowiec, gdzie skradziono mapę Krawacika. Ma
nadzieję odnalezć złodzieja i odebrać mu mapę. Jeśli pan chce, mogę te\ tam zaraz pójść.
To dość daleko, chyba z pięć kilometrów brzegiem jeziora.
 Zgoda  kiwnąłem głową.  Idz na Bukowiec. Postaraj się tak\e umo\liwić mi roz-
mowę z Czarnym Frankiem. Taką rozmowę bez świadków, rozumiesz?
Wróciłem do Marty, która obserwowała nas z ironicznym uśmieszkiem na ustach.
 No, jasne  stwierdziła.  Zapomniałam o pewnym drobnym szczególe. Nie wzięłam
pod uwagę, \e i pana sprowadziły nad Jeziorak jakieś ciemne sprawki. Nie zdziwię się, jeśli
się oka\e, \e to nie oni pana, ale pan ich wywiódł w pole.
 Kto kogo?
 Pan bandę Czarnego Franka  wyjaśniła.
Wskazałem wędki le\ące na dnie krypy.
 Mo\e popłyniemy na ryby?  zaproponowałem.  Na Przylądek Sandacza?
Zepchnęła łódz na wodę, uruchomiła silnik. Kiwnąłem Bronce ręką na po\egnanie i odbi-
liśmy od brzegu. Fala była du\a, łodzią kołysało mocno, raz po raz bryzgi fal opryskiwały
nas od stóp do głów.
Dwaj rycerze spinningu łowili ryby w miejscu, gdzie wczoraj Marta schwytała ogromnego
okonia. Nieco dalej od brzegu stał biały jacht Wacka Krawacika. Rozlegała się z niego ryt-
miczna melodia z tranzystora.
Przybiliśmy do Przylądka od strony zachodniej, \eby panu Anatolowi i Kaziowi nie płoszyć
ryb. Marta zgasiła silnik, wyciągnęła łódz na piasek.
 Mo\e odwiedzimy Fałszywego Ornitologa?  zaproponowała.
 Odpłynął do Siemian gumową łódeczką.
 Więc mo\na spenetrować jego obóz. Mo\e się wyjaśni, kim jest naprawdę?
 No, wie pani  oburzyłem się.  Chce pani \ebyśmy postępowali jak złodzieje zakra-
dający się do domu pod nieobecność właściciela? Lubię grać fair. Z tego powodu mam za-
strze\enia do Kapitana Nemo.
 Ma pan do niego pretensję, \e nie występuje z otwartą przyłbicą?  oburzyła się.  A
pan? Czy pan nie robi tego samego?
 Przecie\ widzi pani moją twarz.
 Ale nie znam pana myśli. Nie wiem, czego pan szuka nad Jeziorakiem. Sam pan powie- [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkicerysunki.xlx.pl
  •