[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dom, prawda?
 Zdecydowanie.
ROZDZIAA SIÓDMY
Jesienne dni stawały się coraz krótsze i ciemniejsze,
a Helena z żalem wspominała słoneczne lato, kiedy
poznała Blake a. Zdawała sobie sprawę, że ten smutek
jest nieuzasadniony. Powinna być wdzięczna, że los dał
jej szansę spotkać go na swojej drodze. Od dnia śmierci
ojca wiele się między nimi zmieniło, a gdyby Blake nie
utrzymywał takiego dystansu, ich znajomość mogłaby
rozwinąć się w coś więcej.
Lecz niezależnie od tego, co przyniesie przyszłość,
ona cieszy się tym, że z nim pracuje. To na pewno się nie
zmieni. Szkoda, że pozostałe elementy przyszłości nie są
tak jasno określone.
Blake jak zawsze był bardzo opiekuńczy, lecz na tym
poprzestawał. W ciągu dnia widywała go bardzo często,
czego nie można powiedzieć o wieczorach. Od czasu do
czasu wpadał do niej, lecz zawsze na krótko.
W końcu uznała, że następny krok należy do niego.
Ona mu powiedziała, co do niego czuje, on zaś bardzo
mocno kontrolował swoje emocje.
Jest bardzo zajęty, to jasne  dogląda więzniów, jezdzi
na wezwanie policjantów i godzinami haruje w przychodni.
Zdarzało im się chwilę porozmawiać. Kiedyś na przy-
kład zapytała go o pacjentkę, która skarżyła się na napa-
dy lęku.
96 ABIGAIL GORDON
 Mam wrażenie, że cała rodzina powoli zaczyna
nawiązywać kontakty z sąsiadami. Pani McIntosh dobrze
to robi. Jej mąż jest wyjątkowo zajęty w nowej pracy.
Domyślam się, że stara się udowodnić przełożonym, że
zasłużył na ten awans, podczas gdy cała reszta prob-
lemów spadła na jej głowę.
 Ciekawe, jak by zareagowała, gdyby poznała prze-
szłość tego domu  zadumała się Helena.
 Myślę, że nie byłaby zachwycona. Ale pamiętaj, że
oni wkrótce stamtąd się wyprowadzą.
Jakiś czas pózniej przyszłomudogłowy, że na pewno
nikt nie będzie tam mieszkał krócej niż Helena. Ilekroć
popatrzył na ten dom, wracały ponure wspomnienia,
a jeśli on nie może się od nich uwolnić, to co dopiero ona.
Dobrze, że teraz jest bezpieczna. Był to jeden z powodów,
dla którego do tej pory nie zaprosił jej do siebie.
Gdyby poznał ją w normalnych okolicznościach, nic
by go nie powstrzymało. Dowiedziawszy się, że go kocha,
całowałby ją do utraty tchu i nim by się spostrzegła,
miałaby na palcu obrączkę. Drugim hamulcem był jego
status wdowca. Musi być absolutnie pewny, że jest goto-
wy do podjęcia takiego kroku, który może w Uownej
mierze być zródłem szczęścia, jak i rozpaczy. Nie wolno
mu skazywać Heleny na życie z człowiekiem, który nie
potrafi rozstać się z przeszłością.
Pewnego wieczoru, gdy Helena wracała z wizyty
u męża Jane, który przechodził rekonwalescencję po
operacji, tuż obok niej przy krawężniku zatrzymał się
daimler z szoferem. Gdy zdziwiona spojrzała na limuzy-
nę, otworzyło się okno i ukazała się w nim uśmiechnięta
twarz Roweny.
 Heleno! To ty, prawda?  Helena przytaknęła.  By-
UOSOBIENIE MARZEC 97
łam tego pewna. Bardzo się cieszę, że cię poznałam. Czy
wiesz, że w sobotę Blake ma urodziny? Chciałam za-
prosić was na kolację.
Helena zawahała się. Może Blake nie życzy sobie
jej towarzystwa, może woli być sam na sam z Roweną?
 Bardzo dziękuję  zaczęła niepewnie  ale chyba
lepiej będzie, jeśli jego pani o to spyta.
Starsza pani zrozumiała aluzję.
 Dobrze, nie omieszkam tego zrobić, ale bardzo
zależy mi na twojej obecności. Może gdzieś cię pod-
wiezć?
 Dziękuję. Do domu mam jeszcze tylko parę kroków.
Uśmiechała się, gdy wielkie auto zniknęło w mroku.
Gdyby nie Rowena, nie miałaby pojęcia o tym ważnym
dniu. Ale czy Blake zechce zabrać ją na kolację do
dworku starszej pani?
 Spotkałam wczoraj Rowenę  poinformowała go
następnego dnia.
Podniósł wzrok znad korespondencji, którą właśnie
czytał.
 Wiem. Dzwoniła do mnie. Gdzie byłaś?
Popatrzyła na niego zdziwiona. Skąd to nagłe zaintere-
sowanie? Nie chce jej widywać po pracy, więc o co mu
teraz chodzi?
Zgadł, co dzieje się w jej głowie, ale to, że trzyma się
od niej z daleka, wcale nie oznacza, że o niej nie myśli.
Wręcz przeciwnie, zaczynał podejrzewać, że oszalał,
niepotrzebnie działając wbrew sobie.
 Wracałam z odwiedzin u męża Jane i po drodze
zatrzymało się przy mnie auto Roweny.
 Zaprosiła nas na sobotę. Będziesz miała czas?
98 ABIGAIL GORDON
 Oczywiście. Co innego mam do roboty?  spytała
z lekkim przekÄ…sem.
Sobotnie popołudnia i wieczory upływały jej ostatnio
na zakupach, wczesnym lunchu i pierwszym seansie
w kinie. A potem do łóżka.
 Pojedziesz ze mnÄ…?
 Oczywiście, z przyjemnością  odparła zadowolo-
na. Mimo to zapytała zaczepnie:  Co to ma być? Szansa
na stawianie mostów czy może na ich naprawę?
 O czym ty mówisz? Moim zdaniem komunikujemy
się prawidłowo.
 Może z twojego punktu widzenia. Powiedziałam ci
bardzo wyraznie, co czujÄ™, a to daje ci przewagÄ™, ponie-
waż ty nie ujawniasz swoich emocji.
 Ile razy mam prosić cię o cierpliwość?
 Uważam, że już się nią wykazałam. Od razu widać,
na czym polega ta ,,prawidłowa komunikacja  . Teraz,
kiedy jestem wolna od sytuacji, w jakiej znalazł się tata,
mogłabym wrócić w swoje strony, gdzie mam przyjaciół,
a zamiast tego pętam się w obcym miejscu tylko dlatego,
że chcę być blisko ciebie.
 Heleno, podejdz do mnie  poprosił z drugiego
końca pokoju. Gdy stanęła przed nim, ujął jej dłonie.
Uprzytomnił sobie, że znowu są w przychodni, w najgor-
szym miejscu do przeprowadzania poważnych rozmów.
 Nie zdawałem sobie sprawy, że tęsknisz do swoich
 rzekł półgłosem.  Nigdy o tym nie mówiłaś. Czy to ja
zmusiłem cię do pozostania tutaj?
Westchnęła.
 Nie, skądże. Przed chwilą ci to wyjaśniłam.
 CzujÄ™ siÄ™ zaszczycony, ale...
 Wiem, co powiesz: ja muszę być pewna i ty musisz
UOSOBIENIE MARZEC 99
być pewny. Wydawało mi się, że kiedy człowiek się
zakochuje, przestaje być rozsądny.
 Owszem, ale jest to również kwestia poczucia od-
powiedzialności, wspólnych doznań i altruizmu. O ile
dobrze pamiętam, do tej pory nie miałaś stałego partnera,
a tu chodzi o coś zdecydowanie różnego od flirtu.
 Dziękuję za takie wotum zaufania. Dobrze wie-
dzieć, że jestem dla ciebie osobnikiem niezdolnym do
głębszych uczuć.
 Nie przypominam sobie, żebym coś takiego powie-
dział.
Odsunęła się od niego.
 Zajmijmy się lepiej sobotą i nie myślmy o innych
sprawach. Na pewno uważasz, że taka propozycja nie
zmęczy mojego ptasiego móżdżku.
Zanim zdążył odpowiedzieć, wymknęła się do swoje-
go królestwa oraz pacjentów, którzy powoli zapełniali
poczekalniÄ™.
W sobotę po południu ruszyła na poszukiwania pre-
zentu dla Blake a. Wcześniej nie mogła tego zrobić.
Najchętniej podarowałaby mu sygnet, ale roztropnie
zrezygnowała z tego pomysłu. Mimo to i tak weszła do
drogiego jubilera, teraz w poszukiwaniu ramki do zdjęcia,
które zrobiła sobie w automacie.
Może mając stale przed sobą jej twarz, Blake prze-
stanie rozważać wszystkie za i przeciw, pomyślała złoś-
liwie, znalazłszy to, o co jej chodziło. Gdy zapłaciła za
prezent i już miała wyjść na ulicę, wieczór, który zapo-
wiadał się tak przyjemnie, zamienił się w koszmar.
Stała w drzwiach, gdy do środka wpadło trzech zamas-
kowanych mężczyzn. Jeden doskoczył do niej, ale zdołała
100 ABIGAIL GORDON
go odepchnąć i wyskoczyć na chodnik, gdzie zderzyła się
z czwartym napastnikiem, który w tej samej chwili za-
krywał twarz.
To był przerażający ułamek sekundy, ale wystarczył,
by rzuciła się do ucieczki w przeciwną stronę. Wcześniej
jednak zdążyła dobrze mu się przyjrzeć.
Przebiegając przed witryną, widziała, jak mężczyzni [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkicerysunki.xlx.pl
  •