[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Uniosła lekko biodra, żeby go przyjąć. Powolnymi ruchami doprowadzał
ją stopniowo do szczytu.
90
S
R
Abbey szumiało w głowie, leżała rozedrgana, smakując przeżytą błogość.
Zdawało się, że wszystko wokół przeszło na zwolnione obroty, a ona, zupełnie
osobna i jedyna, czuła się w ramionach Mikołaja zabawnie szczęśliwa.
- Nie zasypiaj. Wychodzimy - przypomniał bezlitośnie, biorąc ją na ręce i
zanosząc pod prysznic.
- Nigdy się teraz nie zdołam uczesać! A nie mogę potargana iść na
przyjęcie, na którym gospodynią będzie kobieta o anielskiej twarzy.
- Mogę zaraz wezwać fryzjerkę...
- To nie takie proste.
- Wszystko zawsze stanie się proste, jeśli oddasz sprawy w moje ręce -
oświadczył Mikołaj.
Dziesięć minut pózniej, odwijając ręcznik z mokrych włosów, dostrzegła
z przerażeniem w lusterku siniak na swojej szyi.
- Wielkie nieba, coś ty mi zrobił? - jęknęła. - Myślałam, że tylko
nastolatki wyprawiają takie rzeczy.
Krew napłynęła mu do twarzy. Zdumiało go, że do tego stopnia stracił
nad sobą kontrolę.
- Czy w Rosji są wampiry? - spytała. - Jesteś może na przeszkoleniu? Nie
mogę się w tym stanie pokazać publicznie. Będę pośmiewiskiem.
- Może makijaż to zakryje? - zasugerował.
- %7ładne moje kosmetyki tego nie zamaskują.
- Jest sposób, żeby...
- Nie pójdę na to przyjęcie, Mikołaju - przerwała mu.
- A ja pójdę. Z tobą albo bez ciebie. Ale oczywiście wolałbym mieć cię
koło siebie.
Deklaracja, że pójdzie na przyjęcie nawet bez niej, zaskoczyła Abbey.
Wzmogła się jej obawa, że zamierza położyć kres ich romansowi.
91
S
R
Włączyła z rezygnacją suszarkę do włosów, wyprostowała je trochę i
uczesała się, zrobiła makijaż, wciągnęła dżinsy i po godzinie pokazała się
ubranemu już Mikołajowi.
- Mam pomysł na zaradzenie mojej... - zawahał się, szukając
odpowiedniego słowa - bezmyślności - oznajmił, podnosząc z podłogi kotkę,
która zabawiała się jego sznurowadłami.
Kotka mruczała jak mały motorek, ale Mikołaj ponownie postawił ją na
podłodze, zanim zdążyła ozdobić mu sierścią garnitur. Mruczała jednak nadal i
owijała mu się wokół kostek jak żywa mufka. Abbey, chcąc uspokoić
ulubienicę, wzięła ją na ręce.
Receptą Mikołaja na zasłonięcie wstydliwego sińca okazał się przyjazd
jubilera z asortymentem naszyjników.
Wybór padł na perły z szafirową klamrą.
- Kupujesz to specjalnie, żeby zasłonić mój siniak? - spytała niepewnie.
- Zamykamy ten temat - odparł stanowczym tonem.
- Jeśli spełni swoje zadanie, nie mam nic przeciwko temu. Rozgrzeszam
cię nawet - dodała z wesołym błyskiem w oczach. - Miłosne ukąszenia raczej
wyszły z mody, prawda? Mnie to ominęło we wczesnej młodości.
- Wyglądasz zawsze bardzo młodo. Masz w sobie pewną świeżą
naiwność, która chyba nigdy cię nie opuści.
Abbey głowiła się, co to miało znaczyć? Uważał, że jest niedojrzała?
Mało subtelna? Aatwowierna? Jak bardzo to w jego oczach umniejszało jej
osobowość?
Pojechali do jej mieszkania i Abbey, bobrując w szafach, zdecydowała
się na krótką, metalicznie złocistą sukienkę, do której z myślą o perłach
dobrała ostrygowe pantofle.
92
S
R
Paparazzi na ulicy ostrzelali ich salwami fleszy i Abbey wsiadała do
limuzyny niemal po omacku, mrugając w oszołomieniu powiekami.
- Miałem ci to dać już wcześniej - powiedział w drodze Mikołaj,
wręczając jej upominkową torebkę.
Abbey znalazła w niej kilka zawiniętych w bibułkę przedmiotów. W
pierwszym pakieciku była figurka wierzchowca w średniowiecznym ryn-
sztunku bojowym, a w drugim zaś jezdziec - uzbrojony po zęby rycerz
krzyżowy.
- Mikołaju... to niesamowite - wyszeptała z zachwytem.
- W twoim domku dla lalek nie ma żadnego mężczyzny. A ktoś przecież
musiał spłodzić tę czeredę dzieci...
- Gdzie ci się to udało dostać?
- Na Wystawie Domków dla Lalek w Kensington.
- Wybierałam się tam, ale nie starczyło mi czasu.
Uszczęśliwiona Abbey wsadziła rycerza na konia i otworzyła trzecią
paczuszkę, w której znalazła malutką zastawę stołową ze srebra oraz miniatu-
rowy pejzaż do powieszenia na ścianie.
- Dziękuję bardzo! Jesteś za dobry dla mnie.
- Lubię ci dawać prezenty. Nie mam rodziny, którą mógłbym
rozpieszczać.
Kiedy przybyli na miejsce, Abbey od razu zauważyła, że Mikołaj okazuje
niezwykłe zainteresowanie Ofelią Metaxis. Niska blondynka, niewątpliwie
piękna, powitała Mikołaja z nadzwyczajną wylewnością. Abbey przeszedł
lodowaty dreszcz. Ale i Lysander odniósł się do Mikołaja z entuzjazmem i
wkrótce między nim a parą gospodarzy wytworzyła się wesoła przyjacielska
atmosfera. Abbey poczuła się trochę na uboczu, na marginesie tej
niespodziewanej zażyłości.
93
S
R
Pomyślała, że jest może nieco przeczulona. Od kiedy to stała się taka
zazdrosna, że nie może znieść, jak Mikołaj dobrze się bawi w towarzystwie
atrakcyjnej kobiety? Jednak w trakcie wieczoru zauważyła, że Mikołaj raz po
raz stara się wzrokiem skłonić Ofelię do odejścia na bok. Minęła godzina i
nagle Mikołaj zniknął jej z oczu. Nigdzie nie było też widać Ofelii.
Abbey wyszła z sali balowej do foyer, gdzie natknęła się na Metaxisa.
- Mikołaj poszedł z Ofelią obejrzeć naszą kolekcję dzieł sztuki. Nie
powiedział pani?
- Może nie dosłyszałam - odrzekła, patrząc z uwagą na Greka, który nie
zdradzał najmniejszego zaniepokojenia długim sam na sam swojej żony z
Mikołajem.
- Jestem pewny, że zaraz się pokażą. Zapraszam panią na drinka -
powiedział, ujął ją za łokieć i poprowadził z powrotem do sali.
Wkrótce potem, gdy Abbey próbowała nabrać apetytu na któreś z
rozlicznych dań na szwedzkim stole, odezwała się jej komórka. Dzwoniła
Caroline, histerycznie szlochając i minęło kilka minut, zanim Abbey zdołała ją
uspokoić na tyle, by zrozumieć, o co chodzi. Wiadomość była szokująca.
Wczesnym wieczorem Drew został na parkingu firmy zaatakowany przez
dwóch osobników i dotkliwie pobity. Przewieziono go do szpitala.
- Zaraz u ciebie będę - powiedziała Abbey. - Zawiadomiłaś policję?
Policjanci zjawili się w szpitalu, lecz Drew odmówił zeznań.
Potwierdzało to najgorsze obawy Abbey. Niewątpliwie wiedział, że pobicie ma
związek z jego długami i bał się oskarżyć napastników. Zatelefonowała po
taksówkę i wysłała Mikołajowi esemes, informując go, dlaczego opuszcza
przyjęcie. Wyjaśniła też sytuację gospodarzowi, ignorując jego sugestię, by
zaczekała na Mikołaja.
94
S
R
Wsiadała już do taksówki, gdy odezwał się Mikołaj, lecz Abbey odrzuciła
połączenie. Miała za sobą okropny, upokarzający wieczór i nie zamierzała
robić dobrej miny do złej gry. Wypadła najwidoczniej z łask, czuła się zraniona
i teraz obchodził ją tylko los brata.
ROZDZIAA DZIESITY
Azy napłynęły do oczu Abbey na widok spuchniętej, posiniaczonej
twarzy brata. Miał ponadto dwa złamane żebra i wybity ząb na przedzie.
- Och, Drew... - szepnęła, dotykając jego bezwładnej ręki na kołdrze.
- Gdybyś chciała, mogłabyś temu zapobiec - rzuciła oskarżycielsko
Caroline, siedząca po drugiej stronie łóżka, mierząc Abbey bazyliszkowym
wzrokiem.
Abbey zbladła, lecz uniosła hardo głowę.
- Zapobiec temu mógł wyłącznie Drew - skontrowała. - Nie próbuj
znajdować współwinnych.
- To moja wina - jęknął. - Wszystko to moja wina - powtórzył z [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkicerysunki.xlx.pl
  •