[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Maryni. I jak się powodzi mojemu koledze, drugiemu ołowianemu żołnierzowi? Tak, ten jest szczęśliwy.
Nie mogę tu dłużej wytrzymać!
- Podarowałem cię - powiedział chłopczyk - musisz tu zostać. Czy nie możesz tego zrozumieć?
Przyszedł stary pan i przyniósł skrzynkę, w której było dużo do oglądania: pudełko z kredkami, słoik z
balsamem i stare karty, takie duże o złoconych brzegach, jakich się teraz wcale nie widzi. Stary pan
wyciągnął duże szuflady i otworzył nawet fortepian; w środku na pokrywie namalowany był krajobraz;
kiedy stary pan zaczął grac, a potem zanucił jakąś melodie, fortepian był zachrypnięty.
- Tak, to ona śpiewała! - powiedział stary pan, pokazując na obraz kupiony u handlarza starzyzna, i
oczy zaświeciły mu przy tym jasno.
- Ja chce na wojnę! Ja chce na wojnę! - zawołał ołowiany żołnierz najgłośniej, jak mógł, i rzucił się na
podłogę. Gdzież mógł się podziać? Stary pan szukał i chłopczyk szukał, ale nie mogli go znalezć, nigdzie
go nie było. - Znajdę go potem! - powiedział stary pan, ale nie znalazł go już nigdy. Podłoga była
podziurawiona i popękana, ołowiany żołnierz wpadł przez szparę i teraz leżał jak w otwartym grobie.
I ten dzień się również skończył, i chłopczyk wrócił do domu; minął tydzień, a potem wiele tygodni.
Okna zupełnie zamarzły, chłopczyk musiał chuchać w szyby, aby zrobić dziurkę i patrzeć na stary dom;
wiatr zawiał wszystkie szczeliny, zasypał napisy i pokrył cale schody tak, jakby nikogo nie było w
domu; i naprawdę nikogo nie było w domu, bo stary pan umarł. Wieczorem zatrzymał się przed brama
wóz, postawiono na nim trumnę, w której leżał stary pan, miał być pochowany na wsi w grobie
rodzinnym. Powieziono go tam, ale nikt mu nie towarzyszył, bo wszyscy jego przyjaciele już umarli.
Chłopczyk przesłał ręką całusa przejeżdżającej trumnie. Po paru dniach odbyła się w starym domu
licytacja i chłopczyk widział ze swojego okna, jak wynoszono rzeczy: starych rycerzy, stare damy,
doniczki o długich uszach, stare krzesła i stare szafy, jedne rzeczy zabierano tu, inne tam,
portret młodej pani kupiony u handlarza powędrował znowu do sklepu i tam wisiał już zawsze, bo już
nikt jej nie znal i nikt nie troszczył się o stary obraz.
A na wiosnę zburzono cały dom, gdyż była to rudera, jak mówili ludzie. Z ulicy można było zajrzeć
wprost do pokoju, obitego świńska skóra, którą zerwano i podarto, zieleń balkonu zwisała zupełnie
dziko pomiędzy rozwalonymi belkami. A potem wszystko wyprzątnięto.
- Nareszcie! - rzekły sąsiednie domy.
Zbudowano na tym miejscu wspaniały dom o wielkich oknach, białych gładkich ścianach, a przed
nowym domem, w tym miejscu, gdzie przedtem stal stary dom, założono mały ogródek, dzikie wino
oplątało mur sąsiedniego domu; przed ogródkiem zrobiono żelazne sztachety i żelazną bramę
wyglądało to wspaniale, ludzie zatrzymywali się, nic nie mówiąc, i zaglądali do ogrodu. Wróble siadały
całymi tuzinami na pnącym się winie i ćwierkały, jak mogły najgłośniej; ale nie wspominały starego
domu, bo go nie pamiętały; przeszło już tyle lat, mały chłopczyk wyrósł na dorosłego mężczyznę, na
dzielnego człowieka, który był chluba swych rodziców. Ożenił się właśnie i wprowadził wraz z młodą
żoną do domu otoczonego ogródkiem; stal oto obok żony, gdy sadziła w ziemi polny kwiatek, który jej
się tak podobał. Wetknęła go drobna raczka i ubijała ziemie palcami. Ach, cóż to jest? Ukłuła się. Z
miękkiej ziemi wystawało cos ostrego.
Był to, wyobrazcie sobie - ołowiany żołnierz, ten sam, który zniknął z pokoju starego pana, wędrował
wśród gruzów i budulca, a potem przeleżał w ziemi długie lata.
Młoda kobieta otarła najpierw żołnierza zielonym listkiem, a potem cienka chusteczka, z której się
unosił taki piękny zapach. %7łołnierzowi było tak przyjemnie, jakby się obudził z długiego omdlenia.
- Pokaz mi go - powiedział młody człowiek śmiejąc się i potrząsając głowa. - To nie może być ten sam,
ale przypomina mi pewna przygodę z ołowianym żołnierzem, która przeżyłem, kiedy byłem małym
chłopcem. - I potem opowiedział żonie o starym domu i starym panu, o ołowianym żołnierzu, którego
mu darował, bo ten stary pan był taki strasznie samotny; opowiedział wszystko zupełnie tak, jak było
naprawdę, a młodej kobiecie stanęły w oczach łzy współczucia dla starego pana i dla starego domu.
- Możliwe, ze to jest ten sam żołnierz! - powiedziała. - Zachowam go i będę pamiętała wszystko, co mi
opowiedziałeś, ale musisz mi pokazać grób tego starego pana!
- Nie wiem, gdzie jest - powiedział - i nikt tego nie wie. Wszyscy jego przyjaciele umarli, nikt o niego
nie dbał, a ja byłem przecież małym chłopcem.
- Jakże bardzo musiał być samotny! - powiedziała żona.
- Bardzo samotny! - powtórzył ołowiany żołnierz. - Ale jak to pięknie, gdy się nie jest zapomnianym!
- Pięknie - zawołał jakiś głos w pobliżu, ale nikt prócz ołowianego żołnierza nie wiedział, ze glos ten
wydal strzep obicia ze świńskiej skory; zeszła już z niej pozłota; wyglądała jak wilgotna ziemia, ale [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkicerysunki.xlx.pl
  •