[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Grant, delikatnie gładząc jej szczupły kark. -Proszę, porozmawiaj ze
mną, Merry. Powiedz mi, co mam zrobić, żeby zdobyć moją
księżniczkę?
Mimo wszystkich wcześniejszych postanowień, Merry nie
potrafiła powstrzymać się od przytulenia policzka do dużej, ciepłej
dłoni Granta. Gdzie się podziała jej silna wola?!
- Nie jestem żadną księżniczką, Grant - szepnęła z twarzą
wtuloną w jego dłoń. - Jestem tylko słabą kobietą, która ma mnóstwo
obowiązków. Jestem prawnym opiekunem blizniaczek, prowadzę
firmę, która pochłania mi prawie każdą wolną chwilę. Większość
mężczyzn, których znam, nie potrafi się z tym pogodzić.
59
RS
- Wnioskuję, że masz konkretne powody, by tak twierdzić.
- Owszem. Kiedy zginęli nasi rodzice, byłam z kimś zaręczona i
on nie potrafił znalezć się w tym wszystkim. Matt miał dwadzieścia
lat, Marsha siedemnaście, a blizniaczki tylko po dziewięć. Nie
brakowało nam wprawdzie pieniędzy - tata zawsze wierzył w polisy
ubezpieczeniowe - ale nagle zostaliśmy sami, zdani tylko na siebie.
Justin nie potrafił pogodzić się z tym, że przestał być dla mnie
najważniejszy. W dwa tygodnie po wypadku zerwał nasze zaręczyny.
- A inni mężczyzni, z którymi się spotykałaś? Merry obojętnie
wzruszyła ramionami.
- To tylko znajomi. Spotykałam się z nimi bez obawy, bo
wiedziałam, że nie wyniknie z tego nic, co mogłoby oderwać mnie od
moich obowiązków. Nie myśl, że robię z siebie męczennicę-zastrzegła
się szybko. - Potrafię znalezć czas i na zabawę, i na odpoczynek, ale
nie chcę niepotrzebnych komplikacji.
- Czy dlatego czujesz się ze mną nieswojo, że obawiasz się tych
właśnie, jak to nazwałaś, komplikacji? - spytał miękko Grant.
- Może - przyznała niechętnie Merry.
- Ponieważ czujesz, że te spotkania mogłyby przerodzić się w
coś więcej, niż tylko zwykłą znajomość? - ciągnął, przysuwając się
bliżej. -Coś silniejszego od ciebie, czemu nie potrafiłabyś się oprzeć?
Coś, co mogłoby zmienić całe twoje życie? A może to już się stało?
- Nie!
- Czyżby? - Grant pochylił się do ust Merry.
60
RS
- Tak - wyszeptała po chwili. Sama nie bardzo wiedziała, czego
dotyczy ta odpowiedz. Pragnęła tego pocałunku. Czekała nań cały
długi dzień.
61
RS
ROZDZIAA 4
Może on rzeczywiście potrafi czytać w myślach? -przebiegło jej
przez głowę, kiedy wargi mężczyzny zamknęły się na jej ustach w
żarliwym, namiętnym pocałunku. Tak, jakby oboje tylko na to czekali.
Miała wrażenie, że ziemia usuwa jej się spod nóg. Ciasno zaplotła
ramiona wokół szyi Granta. Ten pocałunek zdawał się trwać wiecznie.
Wreszcie mogli zaspokoić pożądanie, które czuli od chwili, gdy
zetknęły się ich spojrzenia. Od wczorajszego popołudnia.
Wczorajsze popołudnie! Z ust Merry wyrwał się cichy jęk, kiedy
uświadomiła sobie, że przecież prawie nie zna tego mężczyzny, z
którym się tak namiętnie całuje. Pierwszy raz zobaczyła go wczoraj,
opowiedziała mu historię swego życia, a teraz tak otwarcie ujawnia
przed nim swoje pragnienia. A przecież to właśnie ona przekonywała
go przed chwilą, jaka jest ostrożna przy zawieraniu znajomości!
Grant niechętnie oderwał wargi od ust Merry. Uniósł ją lekko do
góry i wtulił twarz w miękkie zagłębienie szyi. - Merry! - szepnął
ochrypłym z podniecenia głosem.
Jego gorący oddech prawie parzył jej skórę. - Dobry Boże,
Merry!
Był tak blisko, że wyraznie czuła, jak drży. Mocno zacisnęła
powieki. Czy to możliwe, aby pragnął jej tak bardzo? Raz jeszcze
Grant sprawił, że poczuła się najpiękniejszą i najbardziej godną
pożądania kobietą na świecie. To było zupełnie nowe odczucie.
62
RS
Chciała coś powiedzieć, ale wiedziała, że nie znajdzie słów, by
wyrazić to, co czuła. Pożądanie, strach, głód...
- Merry? Hej, Merry! Przepraszam, że przeszkadzam, ale jesteś
nam potrzebna.
Merry pośpiesznie uwolniła się z ramion Granta. Chłodnymi
dłońmi zakryła płonące policzki.
- Co się stało, Kirk?
- Nic ważnego, ale jesteś nam potrzebna, szefowo -uśmiechnął
się Kirk. - Mam nadzieję, że mi wybaczysz. Nie chciałem wam
przerywać, ale...
- Ja... hm... to znaczy... - plątała się Merry. Dobry Boże, gdzież
się podział jej rozsądek i opanowanie?! Wyprostowała ramiona i
odetchnęła głęboko. - Gdzie? - rzuciła krótko.
- W kuchni. Chodzmy, zaprowadzę cię.
Unikając wzroku Granta, Merry ruszyła za chłopakiem.
- Nie trzeba. Znam drogę.
-Tak, ale wydajesz się odrobinę... zdezorientowana. Zupełnie nie
pojmuję dlaczego, a ty? - Kirk mrugnął porozumiewawczo do Granta
za plecami Merry.
- Kirk! - W jej głosie zabrzmiała ostrzegawcza nutka. Była zła
na siebie, że dała się przyłapać w tak niedwuznacznej sytuacji. I to, na
dodatek, jednemu ze swoich współpracowników.
- Merry!
Zatrzymała się, czubkiem języka zwilżyła zaschnięte wargi i
odwróciła się wolno.
- Tak, Grant?
63
RS
- Myślę, że dałbym sobie z tym radę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl szkicerysunki.xlx.pl
Grant, delikatnie gładząc jej szczupły kark. -Proszę, porozmawiaj ze
mną, Merry. Powiedz mi, co mam zrobić, żeby zdobyć moją
księżniczkę?
Mimo wszystkich wcześniejszych postanowień, Merry nie
potrafiła powstrzymać się od przytulenia policzka do dużej, ciepłej
dłoni Granta. Gdzie się podziała jej silna wola?!
- Nie jestem żadną księżniczką, Grant - szepnęła z twarzą
wtuloną w jego dłoń. - Jestem tylko słabą kobietą, która ma mnóstwo
obowiązków. Jestem prawnym opiekunem blizniaczek, prowadzę
firmę, która pochłania mi prawie każdą wolną chwilę. Większość
mężczyzn, których znam, nie potrafi się z tym pogodzić.
59
RS
- Wnioskuję, że masz konkretne powody, by tak twierdzić.
- Owszem. Kiedy zginęli nasi rodzice, byłam z kimś zaręczona i
on nie potrafił znalezć się w tym wszystkim. Matt miał dwadzieścia
lat, Marsha siedemnaście, a blizniaczki tylko po dziewięć. Nie
brakowało nam wprawdzie pieniędzy - tata zawsze wierzył w polisy
ubezpieczeniowe - ale nagle zostaliśmy sami, zdani tylko na siebie.
Justin nie potrafił pogodzić się z tym, że przestał być dla mnie
najważniejszy. W dwa tygodnie po wypadku zerwał nasze zaręczyny.
- A inni mężczyzni, z którymi się spotykałaś? Merry obojętnie
wzruszyła ramionami.
- To tylko znajomi. Spotykałam się z nimi bez obawy, bo
wiedziałam, że nie wyniknie z tego nic, co mogłoby oderwać mnie od
moich obowiązków. Nie myśl, że robię z siebie męczennicę-zastrzegła
się szybko. - Potrafię znalezć czas i na zabawę, i na odpoczynek, ale
nie chcę niepotrzebnych komplikacji.
- Czy dlatego czujesz się ze mną nieswojo, że obawiasz się tych
właśnie, jak to nazwałaś, komplikacji? - spytał miękko Grant.
- Może - przyznała niechętnie Merry.
- Ponieważ czujesz, że te spotkania mogłyby przerodzić się w
coś więcej, niż tylko zwykłą znajomość? - ciągnął, przysuwając się
bliżej. -Coś silniejszego od ciebie, czemu nie potrafiłabyś się oprzeć?
Coś, co mogłoby zmienić całe twoje życie? A może to już się stało?
- Nie!
- Czyżby? - Grant pochylił się do ust Merry.
60
RS
- Tak - wyszeptała po chwili. Sama nie bardzo wiedziała, czego
dotyczy ta odpowiedz. Pragnęła tego pocałunku. Czekała nań cały
długi dzień.
61
RS
ROZDZIAA 4
Może on rzeczywiście potrafi czytać w myślach? -przebiegło jej
przez głowę, kiedy wargi mężczyzny zamknęły się na jej ustach w
żarliwym, namiętnym pocałunku. Tak, jakby oboje tylko na to czekali.
Miała wrażenie, że ziemia usuwa jej się spod nóg. Ciasno zaplotła
ramiona wokół szyi Granta. Ten pocałunek zdawał się trwać wiecznie.
Wreszcie mogli zaspokoić pożądanie, które czuli od chwili, gdy
zetknęły się ich spojrzenia. Od wczorajszego popołudnia.
Wczorajsze popołudnie! Z ust Merry wyrwał się cichy jęk, kiedy
uświadomiła sobie, że przecież prawie nie zna tego mężczyzny, z
którym się tak namiętnie całuje. Pierwszy raz zobaczyła go wczoraj,
opowiedziała mu historię swego życia, a teraz tak otwarcie ujawnia
przed nim swoje pragnienia. A przecież to właśnie ona przekonywała
go przed chwilą, jaka jest ostrożna przy zawieraniu znajomości!
Grant niechętnie oderwał wargi od ust Merry. Uniósł ją lekko do
góry i wtulił twarz w miękkie zagłębienie szyi. - Merry! - szepnął
ochrypłym z podniecenia głosem.
Jego gorący oddech prawie parzył jej skórę. - Dobry Boże,
Merry!
Był tak blisko, że wyraznie czuła, jak drży. Mocno zacisnęła
powieki. Czy to możliwe, aby pragnął jej tak bardzo? Raz jeszcze
Grant sprawił, że poczuła się najpiękniejszą i najbardziej godną
pożądania kobietą na świecie. To było zupełnie nowe odczucie.
62
RS
Chciała coś powiedzieć, ale wiedziała, że nie znajdzie słów, by
wyrazić to, co czuła. Pożądanie, strach, głód...
- Merry? Hej, Merry! Przepraszam, że przeszkadzam, ale jesteś
nam potrzebna.
Merry pośpiesznie uwolniła się z ramion Granta. Chłodnymi
dłońmi zakryła płonące policzki.
- Co się stało, Kirk?
- Nic ważnego, ale jesteś nam potrzebna, szefowo -uśmiechnął
się Kirk. - Mam nadzieję, że mi wybaczysz. Nie chciałem wam
przerywać, ale...
- Ja... hm... to znaczy... - plątała się Merry. Dobry Boże, gdzież
się podział jej rozsądek i opanowanie?! Wyprostowała ramiona i
odetchnęła głęboko. - Gdzie? - rzuciła krótko.
- W kuchni. Chodzmy, zaprowadzę cię.
Unikając wzroku Granta, Merry ruszyła za chłopakiem.
- Nie trzeba. Znam drogę.
-Tak, ale wydajesz się odrobinę... zdezorientowana. Zupełnie nie
pojmuję dlaczego, a ty? - Kirk mrugnął porozumiewawczo do Granta
za plecami Merry.
- Kirk! - W jej głosie zabrzmiała ostrzegawcza nutka. Była zła
na siebie, że dała się przyłapać w tak niedwuznacznej sytuacji. I to, na
dodatek, jednemu ze swoich współpracowników.
- Merry!
Zatrzymała się, czubkiem języka zwilżyła zaschnięte wargi i
odwróciła się wolno.
- Tak, Grant?
63
RS
- Myślę, że dałbym sobie z tym radę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]