[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Może pójdziemy na kompromis?
- A mianowicie?
- Ty zostaniesz tutaj i zajmiesz się wszystkim, tak jak proponowałaś, a ja
porozmawiam z Sal.
Spojrzała na niego z namysłem.
- Daję ci dziewięć dni na pogadanie z Sal. Jeśli jednak nic nie wskórasz,
pozwolisz mi z nią porozmawiać.
- No dobrze - zgodził się w końcu. - Uff, co za dzień - dodał po chwili,
wzdychając ciężko.
- I to niedziela. Jak w takim razie wygląda twój dzień powszedni?
- Znacznie spokojniej - odpowiedział, splatając ręce na kolanie. - Założę
się, że twoje dni są również bardzo wypełnione. Powiedz, czym się
dokładnie zajmujesz?
- Jestem producentką Midday Show.
- Co właściwie robi producent?
- Program składa się z serwisu informacyjnego, wiadomości lokalnych i
reportaży. Moim zadaniem jest ułożenie tego wszystkiego w spójną
całość. Wybieram tematy, uzgadniam je z Leonem, czyli moim szefem,
zapraszam gości, przeprowadzam z nimi wywiady, piszę scenariusze.
- Spore pole do popisu.
- Leon najczęściej odrzuca połowę moich propozycji. Ostatnio przyszło
mi do głowy, że osiągnę coś dopiero wtedy, gdy zajmę jego miejsce.
- O rany! Trzymaj się, Leonie! Roxanne roześmiała się.
- Dużo chcesz osiągnąć - dodał Jack.
- To prawda. A ty nie?
Tym razem Jack się roześmiał.
- Rozejrzyj się - powiedział cicho. - Mam wszystko: dziecko, które
uwielbiam, przyjaciół, dom, który od pokoleń
należy do rodziny. - Podniósł wzrok na rozgwieżdżone niebo. - Popatrz
na to wielkie niebo.
- To również twoje?
- Każdy centymetr kwadratowy - odparł. - Jak widzisz, mam całkiem
dużo.
- Nie wspominając już o wszystkich zwierzętach i ich przychówku.
- To też.
- Urodziłeś się w szczęśliwym miejscu.
- Właściwie urodziłem się na północy stanu, w małym miasteczku o
nazwie Arcata. Moja mama akurat wyjechała do kuzynki.
- Ale przeżycie dla rodziców!
- Tata był tutaj. Zobaczył mnie, dopiero kiedy przyjechał po mamę.
- Szczęściarz z ciebie! Upragniony, oczekiwany i zawsze kochany -
zazdrośnie zauważyła Roxanne.
- Powiedzmy, że prawie zawsze. Pamiętaj o latach, które spędziłem z
Nicole. Zrobiła wszystko, żeby sprowadzić mnie na ziemię.
- I co, udało jej się?
- Trochę chyba tak. Trudno zachować pogodę ducha, gdy żona odchodzi z
innym.
- A co potem?
- Masz na myśli miłość? Myślę, że to zamknięty rozdział w moim życiu.
- Rzeczywiście tak jest, czy tylko tak ci się wydaje?
- Cóż za chwalebna dociekliwość. Chyba czas już na zmianę ról. Co
zaszło między tobą a twoim chłopakiem?
- Zerwał ze mną - mruknęła niechętnie.
- Chyba wariat...
- Dzięki - odpowiedziała, śmiejąc się cicho. - Nie, wcale nie wariat. Pod
pewnym względem jest trochę podobny do ciebie. On też pragnie mieć
dom i rodzinę. Uznał jednak, że nie jestem najlepszym materiałem na
żonę.
- Normalny to on nie jest. Opowiedz mi o nim.
- Kevin jest niezwykle przystojnym prezenterem wiadomości
wieczornych. Kawaler, trzydzieści dwa lata. Zwykle mówi się, że to
kobiety wsłuchują się w swój zegar biologiczny, jednak to Kevin zaczął
coraz częściej napomykać o dziecku. Spotkał kiedyś moją matkę i na
pożegnanie powiedział mi, że przypominam ją w każdym calu.
- Rzeczywiście tak jest?
- Nie wiem. Być może.
- A czy ty pragniesz tego samego co on?
- Dziecka, rodziny? Nie wiem. Jeśli faktycznie jestem podobna do matki,
to raczej nie. Przed chwilą zauważyłeś, że jestem ambitna. Może to tkwi
w moich genach? W każdym razie nie życzę nikomu takiego dzieciństwa,
jakie było moim udziałem.
Jack sięgnął po rękę Roxanne, kciukiem delikatnie pogłaskał kostki jej
dłoni. Czuł, jak przenika go emanujące od niej ciepło. Drugą ręką ujął ją
pod brodę.
- Pocałowałaś mnie dzisiaj - powiedział.
- Wyglądałeś, jakby ci to było potrzebne.
- Zabawne, bo teraz ty tak wyglądasz.
- Nie.
- Tak - szepnął, pochylając nad nią twarz.
Jej usta były niewiarygodnie miękkie i delikatne. Kiedy przycisnął wargi
mocniej, Roxanne przylgnęła do niego. Po-
czuł dotyk jej piersi i bioder. Ta uległość zaskoczyła go i rozpaliła jeszcze
mocniej.
- Roxanne - wymruczał, wtulając się w jej policzek. Całował jej szyję,
głaskał włosy, plecy, piersi. Po sile jej pocałunku poznawał, że pragnie go
równie mocno, jak on jej. Równie żarliwie... [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl szkicerysunki.xlx.pl
- Może pójdziemy na kompromis?
- A mianowicie?
- Ty zostaniesz tutaj i zajmiesz się wszystkim, tak jak proponowałaś, a ja
porozmawiam z Sal.
Spojrzała na niego z namysłem.
- Daję ci dziewięć dni na pogadanie z Sal. Jeśli jednak nic nie wskórasz,
pozwolisz mi z nią porozmawiać.
- No dobrze - zgodził się w końcu. - Uff, co za dzień - dodał po chwili,
wzdychając ciężko.
- I to niedziela. Jak w takim razie wygląda twój dzień powszedni?
- Znacznie spokojniej - odpowiedział, splatając ręce na kolanie. - Założę
się, że twoje dni są również bardzo wypełnione. Powiedz, czym się
dokładnie zajmujesz?
- Jestem producentką Midday Show.
- Co właściwie robi producent?
- Program składa się z serwisu informacyjnego, wiadomości lokalnych i
reportaży. Moim zadaniem jest ułożenie tego wszystkiego w spójną
całość. Wybieram tematy, uzgadniam je z Leonem, czyli moim szefem,
zapraszam gości, przeprowadzam z nimi wywiady, piszę scenariusze.
- Spore pole do popisu.
- Leon najczęściej odrzuca połowę moich propozycji. Ostatnio przyszło
mi do głowy, że osiągnę coś dopiero wtedy, gdy zajmę jego miejsce.
- O rany! Trzymaj się, Leonie! Roxanne roześmiała się.
- Dużo chcesz osiągnąć - dodał Jack.
- To prawda. A ty nie?
Tym razem Jack się roześmiał.
- Rozejrzyj się - powiedział cicho. - Mam wszystko: dziecko, które
uwielbiam, przyjaciół, dom, który od pokoleń
należy do rodziny. - Podniósł wzrok na rozgwieżdżone niebo. - Popatrz
na to wielkie niebo.
- To również twoje?
- Każdy centymetr kwadratowy - odparł. - Jak widzisz, mam całkiem
dużo.
- Nie wspominając już o wszystkich zwierzętach i ich przychówku.
- To też.
- Urodziłeś się w szczęśliwym miejscu.
- Właściwie urodziłem się na północy stanu, w małym miasteczku o
nazwie Arcata. Moja mama akurat wyjechała do kuzynki.
- Ale przeżycie dla rodziców!
- Tata był tutaj. Zobaczył mnie, dopiero kiedy przyjechał po mamę.
- Szczęściarz z ciebie! Upragniony, oczekiwany i zawsze kochany -
zazdrośnie zauważyła Roxanne.
- Powiedzmy, że prawie zawsze. Pamiętaj o latach, które spędziłem z
Nicole. Zrobiła wszystko, żeby sprowadzić mnie na ziemię.
- I co, udało jej się?
- Trochę chyba tak. Trudno zachować pogodę ducha, gdy żona odchodzi z
innym.
- A co potem?
- Masz na myśli miłość? Myślę, że to zamknięty rozdział w moim życiu.
- Rzeczywiście tak jest, czy tylko tak ci się wydaje?
- Cóż za chwalebna dociekliwość. Chyba czas już na zmianę ról. Co
zaszło między tobą a twoim chłopakiem?
- Zerwał ze mną - mruknęła niechętnie.
- Chyba wariat...
- Dzięki - odpowiedziała, śmiejąc się cicho. - Nie, wcale nie wariat. Pod
pewnym względem jest trochę podobny do ciebie. On też pragnie mieć
dom i rodzinę. Uznał jednak, że nie jestem najlepszym materiałem na
żonę.
- Normalny to on nie jest. Opowiedz mi o nim.
- Kevin jest niezwykle przystojnym prezenterem wiadomości
wieczornych. Kawaler, trzydzieści dwa lata. Zwykle mówi się, że to
kobiety wsłuchują się w swój zegar biologiczny, jednak to Kevin zaczął
coraz częściej napomykać o dziecku. Spotkał kiedyś moją matkę i na
pożegnanie powiedział mi, że przypominam ją w każdym calu.
- Rzeczywiście tak jest?
- Nie wiem. Być może.
- A czy ty pragniesz tego samego co on?
- Dziecka, rodziny? Nie wiem. Jeśli faktycznie jestem podobna do matki,
to raczej nie. Przed chwilą zauważyłeś, że jestem ambitna. Może to tkwi
w moich genach? W każdym razie nie życzę nikomu takiego dzieciństwa,
jakie było moim udziałem.
Jack sięgnął po rękę Roxanne, kciukiem delikatnie pogłaskał kostki jej
dłoni. Czuł, jak przenika go emanujące od niej ciepło. Drugą ręką ujął ją
pod brodę.
- Pocałowałaś mnie dzisiaj - powiedział.
- Wyglądałeś, jakby ci to było potrzebne.
- Zabawne, bo teraz ty tak wyglądasz.
- Nie.
- Tak - szepnął, pochylając nad nią twarz.
Jej usta były niewiarygodnie miękkie i delikatne. Kiedy przycisnął wargi
mocniej, Roxanne przylgnęła do niego. Po-
czuł dotyk jej piersi i bioder. Ta uległość zaskoczyła go i rozpaliła jeszcze
mocniej.
- Roxanne - wymruczał, wtulając się w jej policzek. Całował jej szyję,
głaskał włosy, plecy, piersi. Po sile jej pocałunku poznawał, że pragnie go
równie mocno, jak on jej. Równie żarliwie... [ Pobierz całość w formacie PDF ]