[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Gdy wróciła, Sam spał smacznie w swoim łóżeczku.
- Tarł oczka i ziewał - tłumaczyła Jane - więc go przewinęłam i
położyłam. - Uśmiechnęła się potem do Sarah i popatrzyła na nią badawczo. -
Adam chyba cię trochę wyzyskuje - zaczęła, najwyrazniej łaknąc wiadomości.
- Nie mam pojęcia, czego on zwykle wymaga od pielęgniarki - odrzekła
wymijająco Sarah. - Dziękuję ci bardzo za zajęcie się Samem, tylko że na dalszą
metę to zbyt męczące. Masz w końcu własną robotę. Czuję, że chyba nie będę
mogła pracować w zastępstwie Maggie w pełnym wymiarze godzin.
- Jane wcale nie musi opiekować się Samem.
Adam wszedł tak cicho, że żadna z nich go nie zauważyła. Obydwie
drgnęły, słysząc jego głos.
- On tak zawsze robi - roześmiała się Jane. - Porusza się bezszelestnie i
pojawia jak duch z dziesięć razy w ciągu dnia, przyprawiając mnie i Maggie o
palpitacje serca.
Porusza się bezszelestnie? Taki wielki chłop? Sarah przyjrzała się
uważnie Adamowi i musiała przyznać, że Jane ma rację. Adam rzeczywiście
poruszał się cicho.
- Rozmawiałem przed chwilą z Jacintą, to ta wysoka dziewczyna z grupy -
wyjaśnił Adam. - Pisze w tym roku pracę magisterską, nie musi więc chodzić na
wykłady, a przez całe studia zarabiała pilnowaniem dzieci. Zatrudniało ją wielu
moich przyjaciół i z pewnością wystawią jej dobrą opinię. Jacinta chętnie się
zajmie Samem.
- Ja... to znaczy ona...
Sarah nie wiedziała, jak zacząć. Chciała tylko poprosić Adama
stanowczo, by przestał urządzać jej życie, by jej nie poganiał... Cóż jednak,
miała robić? Obok stała Jane i Sarah po prostu zabrakło słów. Obrzuciła więc
- 59 -
S
R
tylko Adama piorunującym wzrokiem, tak by sobie zapamiętał, że nie ujdzie mu
to wszystko na sucho, i odłożyła rozmowę na pózniej.
Uśmiechnął się, jakby jej spojrzenie nie zrobiło na nim najmniejszego
wrażenia.
- A więc opiekę nad Samem mamy już załatwioną. Dajmy teraz Jane
chwilę popracować, a sami chodzmy porozmawiać o twoich obowiązkach.
Aatwo sobie wyobrazić, które z nas będzie za chwilę prowadzić rozmowę,
mruknęła do siebie w drodze do gabinetu Adama. Po drodze zajrzała do Sama,
który spał na plecach, z rączkami rozrzuconymi na boki. Boże, jaki on śliczny,
pomyślała, czując, jak ogarnia ją bezbrzeżna miłość.
Wszystko bym dla niego zrobiła! Mogę więc także siedzieć i słuchać,
jakie obowiązki wyznaczy mi ten człowiek.
Była przygotowana na wszystko, a jednak gdy wchodziła do gabinetu
Adama, czuła, że jest spięta i zdenerwowana.
- Już mówiłem, że nie masz żadnego obowiązku tu pracować - zapewnił ją
znowu. - Wspominałem o twoich obowiązkach tylko dlatego, żeby nie narażać
się na niepotrzebne pytania ze strony Jane.
Uśmiechnął się do niej w taki sposób, że w jednej chwili zapomniała o
swoich pretensjach.
- Zorientowałaś się dzisiaj, na czym polegałaby twoja praca. Jacinta
zaopiekowałaby się Samem, a my mielibyśmy możliwość w czasie pracy się
poznać. To chyba dobry pomysł, tylko że... - Wzruszył ramionami w taki
sposób, że uwaga Sarah skoncentrowała się teraz na jego sylwetce. - Tylko że
może wolałabyś nie pracować? Wtedy moglibyśmy widywać się wieczorami i w
weekendy.
- Nagle zrobiłeś się taki uprzejmy - zauważyła - a jeszcze niedawno
komenderowałeś mną, wydając rozkazy.
Otworzył szeroko oczy.
- Ja wydawałem rozkazy?!
- 60 -
S
R
Powiedział to z tak szczerym zdumieniem w głosie, że musiała się
uśmiechnąć. Nie wolno jej jednak się wycofać!
- Owszem, wydawałeś! Przyjdz, zrób to, zrób tamto, a w najlepszym razie
załatwiałeś wszystko za mnie, nie myśląc ani przez chwilę, co ja na to powiem.
- Nie chcesz, żeby Jacinta zajmowała się Samem? Wolisz sama kogoś
znalezć? Czy też sama się nim zajmować?
Przyjrzała mu się uważnie. Czy on rzeczywiście nie rozumie, o co chodzi?
- Nie mam nic przeciwko Jacincie - odrzekła zdenerwowana - tylko że
jeszcze nie miałam czasu się zastanowić, czy chcę tu pracować, czy nie, a ty już
załatwiłeś opiekunkę do dziecka. Nie znoszę, gdy mi się dyktuje, co mam robić.
Przelotny uśmiech rozjaśnił mu twarz.
- To samo powiedziała mi kiedyś Fiona - wyszeptał. - Zupełnie sobie z
tego nie zdawałem sprawy, aż któregoś dnia wybuchnęła i zaczęła na mnie
krzyczeć.
Z jego głosu przebijał tak wielki żal i ból, tyle w nim było uczucia do
zmarłej siostry, że Sarah w jednej chwili zapomniała o swoich pretensjach,
pragnąc za wszelką cenę go pocieszyć.
- Często prowadziłyśmy z Fioną takie rozmowy - wtrąciła. - Starałam się
jej pomóc, nie mając wcale zamiaru urządzać jej życia, ale...
- Okazało się to niemożliwe - zakończył za nią.
Przyglądał się jej uważnie. Był zafascynowany tą kobietą, która
niespodziewanie wtargnęła w jego życie. Nagle jednak przyszło mu do głowy, [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl szkicerysunki.xlx.pl
Gdy wróciła, Sam spał smacznie w swoim łóżeczku.
- Tarł oczka i ziewał - tłumaczyła Jane - więc go przewinęłam i
położyłam. - Uśmiechnęła się potem do Sarah i popatrzyła na nią badawczo. -
Adam chyba cię trochę wyzyskuje - zaczęła, najwyrazniej łaknąc wiadomości.
- Nie mam pojęcia, czego on zwykle wymaga od pielęgniarki - odrzekła
wymijająco Sarah. - Dziękuję ci bardzo za zajęcie się Samem, tylko że na dalszą
metę to zbyt męczące. Masz w końcu własną robotę. Czuję, że chyba nie będę
mogła pracować w zastępstwie Maggie w pełnym wymiarze godzin.
- Jane wcale nie musi opiekować się Samem.
Adam wszedł tak cicho, że żadna z nich go nie zauważyła. Obydwie
drgnęły, słysząc jego głos.
- On tak zawsze robi - roześmiała się Jane. - Porusza się bezszelestnie i
pojawia jak duch z dziesięć razy w ciągu dnia, przyprawiając mnie i Maggie o
palpitacje serca.
Porusza się bezszelestnie? Taki wielki chłop? Sarah przyjrzała się
uważnie Adamowi i musiała przyznać, że Jane ma rację. Adam rzeczywiście
poruszał się cicho.
- Rozmawiałem przed chwilą z Jacintą, to ta wysoka dziewczyna z grupy -
wyjaśnił Adam. - Pisze w tym roku pracę magisterską, nie musi więc chodzić na
wykłady, a przez całe studia zarabiała pilnowaniem dzieci. Zatrudniało ją wielu
moich przyjaciół i z pewnością wystawią jej dobrą opinię. Jacinta chętnie się
zajmie Samem.
- Ja... to znaczy ona...
Sarah nie wiedziała, jak zacząć. Chciała tylko poprosić Adama
stanowczo, by przestał urządzać jej życie, by jej nie poganiał... Cóż jednak,
miała robić? Obok stała Jane i Sarah po prostu zabrakło słów. Obrzuciła więc
- 59 -
S
R
tylko Adama piorunującym wzrokiem, tak by sobie zapamiętał, że nie ujdzie mu
to wszystko na sucho, i odłożyła rozmowę na pózniej.
Uśmiechnął się, jakby jej spojrzenie nie zrobiło na nim najmniejszego
wrażenia.
- A więc opiekę nad Samem mamy już załatwioną. Dajmy teraz Jane
chwilę popracować, a sami chodzmy porozmawiać o twoich obowiązkach.
Aatwo sobie wyobrazić, które z nas będzie za chwilę prowadzić rozmowę,
mruknęła do siebie w drodze do gabinetu Adama. Po drodze zajrzała do Sama,
który spał na plecach, z rączkami rozrzuconymi na boki. Boże, jaki on śliczny,
pomyślała, czując, jak ogarnia ją bezbrzeżna miłość.
Wszystko bym dla niego zrobiła! Mogę więc także siedzieć i słuchać,
jakie obowiązki wyznaczy mi ten człowiek.
Była przygotowana na wszystko, a jednak gdy wchodziła do gabinetu
Adama, czuła, że jest spięta i zdenerwowana.
- Już mówiłem, że nie masz żadnego obowiązku tu pracować - zapewnił ją
znowu. - Wspominałem o twoich obowiązkach tylko dlatego, żeby nie narażać
się na niepotrzebne pytania ze strony Jane.
Uśmiechnął się do niej w taki sposób, że w jednej chwili zapomniała o
swoich pretensjach.
- Zorientowałaś się dzisiaj, na czym polegałaby twoja praca. Jacinta
zaopiekowałaby się Samem, a my mielibyśmy możliwość w czasie pracy się
poznać. To chyba dobry pomysł, tylko że... - Wzruszył ramionami w taki
sposób, że uwaga Sarah skoncentrowała się teraz na jego sylwetce. - Tylko że
może wolałabyś nie pracować? Wtedy moglibyśmy widywać się wieczorami i w
weekendy.
- Nagle zrobiłeś się taki uprzejmy - zauważyła - a jeszcze niedawno
komenderowałeś mną, wydając rozkazy.
Otworzył szeroko oczy.
- Ja wydawałem rozkazy?!
- 60 -
S
R
Powiedział to z tak szczerym zdumieniem w głosie, że musiała się
uśmiechnąć. Nie wolno jej jednak się wycofać!
- Owszem, wydawałeś! Przyjdz, zrób to, zrób tamto, a w najlepszym razie
załatwiałeś wszystko za mnie, nie myśląc ani przez chwilę, co ja na to powiem.
- Nie chcesz, żeby Jacinta zajmowała się Samem? Wolisz sama kogoś
znalezć? Czy też sama się nim zajmować?
Przyjrzała mu się uważnie. Czy on rzeczywiście nie rozumie, o co chodzi?
- Nie mam nic przeciwko Jacincie - odrzekła zdenerwowana - tylko że
jeszcze nie miałam czasu się zastanowić, czy chcę tu pracować, czy nie, a ty już
załatwiłeś opiekunkę do dziecka. Nie znoszę, gdy mi się dyktuje, co mam robić.
Przelotny uśmiech rozjaśnił mu twarz.
- To samo powiedziała mi kiedyś Fiona - wyszeptał. - Zupełnie sobie z
tego nie zdawałem sprawy, aż któregoś dnia wybuchnęła i zaczęła na mnie
krzyczeć.
Z jego głosu przebijał tak wielki żal i ból, tyle w nim było uczucia do
zmarłej siostry, że Sarah w jednej chwili zapomniała o swoich pretensjach,
pragnąc za wszelką cenę go pocieszyć.
- Często prowadziłyśmy z Fioną takie rozmowy - wtrąciła. - Starałam się
jej pomóc, nie mając wcale zamiaru urządzać jej życia, ale...
- Okazało się to niemożliwe - zakończył za nią.
Przyglądał się jej uważnie. Był zafascynowany tą kobietą, która
niespodziewanie wtargnęła w jego życie. Nagle jednak przyszło mu do głowy, [ Pobierz całość w formacie PDF ]