[ Pobierz całość w formacie PDF ]
miała zamiar tak zrobić i na pewno włożyła futro, prawda?
Tak, proszę pana zgodziła się Mason.
Twój pan mógł zrobić to samo. Pociąg jest ogrzewany, ale na zewnątrz panuje
chłód. Wkłada więc płaszcz i kapelusz i spaceruje wzdłuż pociągu. Nagle w jakimś
oknie dostrzega madame Kettering. Nie wiedział, że jadą tym samym pociągiem.
Naturalnie wsiada do wagonu i odszukuje jej przedział. Pani wydaje okrzyk
zdumienia na jego widok i szybko zamyka drzwi łączące pomieszczenia
przewidując, że rozmowa może mieć prywatny charakter.
Detektyw odchylił się na krześle i patrzył, czy jego słowa wywarły pożądany
efekt. Nikt nie wiedział tak dobrze jak on, że ludzi pokroju służącej nie należy
popędzać. Trzeba dać im czas na zrewidowanie powziętych z góry przekonań. Po
blisko trzech minutach Mason odezwała się:
129
To znaczy, proszę pana, mogło i tak być. Zupełnie o tym nie pomyślałam. Pan
jest wysoki i ma ciemne włosy, i jest podobnej budowy. Zobaczyłam ten kapelusz
i palto, więc wydawało mi się, że musiał przyjść z zewnątrz. Tak, to mógł być pan
Kettering. Ale nie powiem, żebym była pewna jednego albo drugiego.
Bardzo dziękuję, mademoiselle. Nie będę cię już potrzebował. Aha, jeszcze
jedno. Wyjął z kieszeni papierośnicę, którą pokazywał wcześniej Katarzynie.
Czy to papierośnica pani Kettering?
Nie, proszę pana, to nie jej& przynajmniej&
Nagle wydała się przestraszona. Jakaś myśl wolno torowała sobie drogę w jej
umyśle.
Tak? spytał Poirot zachęcająco.
Myślę, proszę pana& to znaczy, nie jestem pewna, ale& to jest chyba
papierośnica, którą pani Kettering chciała dać mężowi w prezencie.
Aha powiedział Poirot obojętnie.
Ale nie wiem, oczywiście, czy mu ją w końcu dała.
Naturalnie zgodził się detektyw. Naturalnie. To już chyba wszystko,
mademoiselle. %7łyczę przyjemnego popołudnia.
Ada Mason wyszła dyskretnie, bezszelestnie zamykając za sobą drzwi.
Poirot popatrzył na Van Aldina z leciutkim uśmieszkiem na twarzy. Milioner
wyglądał jak rażony gromem.
Myśli pan& myśli pan, że to był Derek? zapytał zdumiony. Ale przecież
wszystko wskazuje na kogo innego. Przecież złapano hrabiego na gorącym
uczynku. Miał przy sobie kamienie.
Nie.
Ale mówił pan&
Co panu mówiłem?
Ta cała historia o rubinach. Pokazywał mi je pan.
Nie.
Van Aldin wytrzeszczył na niego oczy.
Chce pan powiedzieć, że mi ich pan nie pokazywał?
Nie.
Wczoraj& na meczu tenisa?
Nie.
130
Czy to pan oszalał, Poirot, czyja?
%7ładen z nas nie jest szalony odparł detektyw. Zadaje mi pan pytania, ja
na nie odpowiadam. Pyta pan, czy pokazywałem panu wczoraj rubiny.
Odpowiadam: nie. To, co panu pokazałem, to była pierwszorzędna imitacja; tylko
ekspert potrafiłby ją odróżnić od oryginału.
XXIV
POIROT UDZIELA RADY
Przyjęcie tego faktu do wiadomości zabrało milionerowi parę minut. Patrzył na
Poirota w oszołomieniu. Mały Belg pokiwał głową.
To wiele zmienia, nieprawdaż?
Imitacja! Pochylił się do przodu. I cały czas pan to podejrzewał, Poirot?
Cały czas zmierzał pan do tego? Nie wierzył pan nawet przez chwilę, że to hrabia
jest mordercą?
Miałem wątpliwości spokojnie odparł detektyw. Przecież panu
wspominałem. Rabunek połączony z morderstwem energicznie pokręcił głową
trudno to sobie wyobrazić. To nie pasuje do osobowości hrabiego de la Roche.
Ale wierzy pan, że hrabia chciał ukraść rubiny?
Oczywiście. Nie ma co do tego wątpliwości. Powiem panu, jak ja to widzę.
Hrabia wiedział o rubinach i stworzył odpowiedni plan. Wymyślił romantyczną
opowieść, jak to pisze książkę, aby zachęcić pańską córkę do wzięcia klejnotów ze
sobą. Zaopatrzył się w ich imitację. Chyba jasne, że chciał dokonać zamiany.
Madame, pańska córka, nie była ekspertem, jeśli chodzi o biżuterię.
Prawdopodobnie minęłoby wiele czasu, zanim by odkryła, co się stało. A i wtedy
nie sądzę, żeby chciała podać hrabiego do sądu. Zbyt wiele spraw wyszłoby
wówczas na jaw. De la Roche na pewno miał jej listy. Z jego punktu widzenia był
to więc bardzo bezpieczny plan& niewątpliwie powiódł się już wiele razy.
Brzmi dość przekonująco powiedział Van Aldin w zamyśleniu.
Pasuje do osobowości hrabiego podkreślił detektyw.
No dobrze, ale w takim razie Van Aldin spojrzał pytająco na swojego
rozmówcę co się naprawdę stało? Proszę mi powiedzieć, panie Poirot.
Poirot wzruszył ramionami.
131
To całkiem proste powiedział. Ktoś wyprzedził hrabiego.
Przez dłuższą chwilę milczeli obaj.
Van Aldin, jak się wydawało, jeszcze raz obracał wszystko w myślach.
Od jak dawna podejrzewa pan mojego zięcia, panie Poirot? spytał prosto z
mostu.
Od samego początku. Miał motyw i sposobność. Wszyscy uważali za
oczywiste, że mężczyzną, który odwiedził przedział pani Kettering w Paryżu, był
hrabia de la Roche. Ja też tak myślałem. Potem pan wspomniał, że zdarzyło się
panu kiedyś wziąć hrabiego za swego zięcia. A więc są podobnego wzrostu i
budowy. To mi podsunęło dziwny pomysł. Pokojówka pracowała u pańskiej córki
od niedawna. Mało prawdopodobne, żeby dobrze znała pana Ketteringa, skoro nie
mieszkał przy Curzon Street; zresztą mężczyzna w przedziale miał twarz
odwróconą.
Wierzy pan, że& to on ją zamordował? spytał Van Aldin ochryple.
Poirot szybko podniósł dłoń.
Nie, nie, tego nie powiedziałem. Ale istnieje taka możliwość& bardzo
prawdopodobna. Znalazł się w kłopotach, bardzo poważnych kłopotach, groziła
mu ruina. To było jedyne wyjście.
Ale dlaczego zabrał rubiny?
%7łeby się wydawało, że morderstwo popełnili zwykli rabusie kolejowi. W
przeciwnym razie podejrzenie od razu padłoby na niego.
W takim razie, co z nimi zrobił?
To się okaże. Istnieje kilka możliwości. W Nicei przebywa pewien człowiek,
ten, którego panu pokazywałem na meczu. On może mu pomóc.
Poirot wstał. Van Aldin podniósł się również i położył małemu człowieczkowi
dłoń na ramieniu. Kiedy się odezwał, jego głos był ochrypły z emocji.
Niech pan odnajdzie mordercę Ruth powiedział. To wszystko, o co
proszę.
Poirot wyprostował się jak struna.
Proszę to zostawić Herkulesowi Poirot powiedział dumnie. Może pan być
spokojny. Odkryję, jak było naprawdę.
132
Strzepnął jakiś pyłek z kapelusza, uśmiechnął się do milionera uspokajająco i
wyszedł z pokoju. Kiedy schodził po schodach, nie wydawał się już tak pewny
siebie.
Wszystko pięknie mruknął do siebie ale są pewne trudności. Tak,
pozostają pewne trudności.
Wychodząc z hotelu zatrzymał się niespodziewanie. Przy wejściu czekał
samochód. W środku siedziała Katarzyna Grey, a Derek Kettering stał obok na [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl szkicerysunki.xlx.pl
miała zamiar tak zrobić i na pewno włożyła futro, prawda?
Tak, proszę pana zgodziła się Mason.
Twój pan mógł zrobić to samo. Pociąg jest ogrzewany, ale na zewnątrz panuje
chłód. Wkłada więc płaszcz i kapelusz i spaceruje wzdłuż pociągu. Nagle w jakimś
oknie dostrzega madame Kettering. Nie wiedział, że jadą tym samym pociągiem.
Naturalnie wsiada do wagonu i odszukuje jej przedział. Pani wydaje okrzyk
zdumienia na jego widok i szybko zamyka drzwi łączące pomieszczenia
przewidując, że rozmowa może mieć prywatny charakter.
Detektyw odchylił się na krześle i patrzył, czy jego słowa wywarły pożądany
efekt. Nikt nie wiedział tak dobrze jak on, że ludzi pokroju służącej nie należy
popędzać. Trzeba dać im czas na zrewidowanie powziętych z góry przekonań. Po
blisko trzech minutach Mason odezwała się:
129
To znaczy, proszę pana, mogło i tak być. Zupełnie o tym nie pomyślałam. Pan
jest wysoki i ma ciemne włosy, i jest podobnej budowy. Zobaczyłam ten kapelusz
i palto, więc wydawało mi się, że musiał przyjść z zewnątrz. Tak, to mógł być pan
Kettering. Ale nie powiem, żebym była pewna jednego albo drugiego.
Bardzo dziękuję, mademoiselle. Nie będę cię już potrzebował. Aha, jeszcze
jedno. Wyjął z kieszeni papierośnicę, którą pokazywał wcześniej Katarzynie.
Czy to papierośnica pani Kettering?
Nie, proszę pana, to nie jej& przynajmniej&
Nagle wydała się przestraszona. Jakaś myśl wolno torowała sobie drogę w jej
umyśle.
Tak? spytał Poirot zachęcająco.
Myślę, proszę pana& to znaczy, nie jestem pewna, ale& to jest chyba
papierośnica, którą pani Kettering chciała dać mężowi w prezencie.
Aha powiedział Poirot obojętnie.
Ale nie wiem, oczywiście, czy mu ją w końcu dała.
Naturalnie zgodził się detektyw. Naturalnie. To już chyba wszystko,
mademoiselle. %7łyczę przyjemnego popołudnia.
Ada Mason wyszła dyskretnie, bezszelestnie zamykając za sobą drzwi.
Poirot popatrzył na Van Aldina z leciutkim uśmieszkiem na twarzy. Milioner
wyglądał jak rażony gromem.
Myśli pan& myśli pan, że to był Derek? zapytał zdumiony. Ale przecież
wszystko wskazuje na kogo innego. Przecież złapano hrabiego na gorącym
uczynku. Miał przy sobie kamienie.
Nie.
Ale mówił pan&
Co panu mówiłem?
Ta cała historia o rubinach. Pokazywał mi je pan.
Nie.
Van Aldin wytrzeszczył na niego oczy.
Chce pan powiedzieć, że mi ich pan nie pokazywał?
Nie.
Wczoraj& na meczu tenisa?
Nie.
130
Czy to pan oszalał, Poirot, czyja?
%7ładen z nas nie jest szalony odparł detektyw. Zadaje mi pan pytania, ja
na nie odpowiadam. Pyta pan, czy pokazywałem panu wczoraj rubiny.
Odpowiadam: nie. To, co panu pokazałem, to była pierwszorzędna imitacja; tylko
ekspert potrafiłby ją odróżnić od oryginału.
XXIV
POIROT UDZIELA RADY
Przyjęcie tego faktu do wiadomości zabrało milionerowi parę minut. Patrzył na
Poirota w oszołomieniu. Mały Belg pokiwał głową.
To wiele zmienia, nieprawdaż?
Imitacja! Pochylił się do przodu. I cały czas pan to podejrzewał, Poirot?
Cały czas zmierzał pan do tego? Nie wierzył pan nawet przez chwilę, że to hrabia
jest mordercą?
Miałem wątpliwości spokojnie odparł detektyw. Przecież panu
wspominałem. Rabunek połączony z morderstwem energicznie pokręcił głową
trudno to sobie wyobrazić. To nie pasuje do osobowości hrabiego de la Roche.
Ale wierzy pan, że hrabia chciał ukraść rubiny?
Oczywiście. Nie ma co do tego wątpliwości. Powiem panu, jak ja to widzę.
Hrabia wiedział o rubinach i stworzył odpowiedni plan. Wymyślił romantyczną
opowieść, jak to pisze książkę, aby zachęcić pańską córkę do wzięcia klejnotów ze
sobą. Zaopatrzył się w ich imitację. Chyba jasne, że chciał dokonać zamiany.
Madame, pańska córka, nie była ekspertem, jeśli chodzi o biżuterię.
Prawdopodobnie minęłoby wiele czasu, zanim by odkryła, co się stało. A i wtedy
nie sądzę, żeby chciała podać hrabiego do sądu. Zbyt wiele spraw wyszłoby
wówczas na jaw. De la Roche na pewno miał jej listy. Z jego punktu widzenia był
to więc bardzo bezpieczny plan& niewątpliwie powiódł się już wiele razy.
Brzmi dość przekonująco powiedział Van Aldin w zamyśleniu.
Pasuje do osobowości hrabiego podkreślił detektyw.
No dobrze, ale w takim razie Van Aldin spojrzał pytająco na swojego
rozmówcę co się naprawdę stało? Proszę mi powiedzieć, panie Poirot.
Poirot wzruszył ramionami.
131
To całkiem proste powiedział. Ktoś wyprzedził hrabiego.
Przez dłuższą chwilę milczeli obaj.
Van Aldin, jak się wydawało, jeszcze raz obracał wszystko w myślach.
Od jak dawna podejrzewa pan mojego zięcia, panie Poirot? spytał prosto z
mostu.
Od samego początku. Miał motyw i sposobność. Wszyscy uważali za
oczywiste, że mężczyzną, który odwiedził przedział pani Kettering w Paryżu, był
hrabia de la Roche. Ja też tak myślałem. Potem pan wspomniał, że zdarzyło się
panu kiedyś wziąć hrabiego za swego zięcia. A więc są podobnego wzrostu i
budowy. To mi podsunęło dziwny pomysł. Pokojówka pracowała u pańskiej córki
od niedawna. Mało prawdopodobne, żeby dobrze znała pana Ketteringa, skoro nie
mieszkał przy Curzon Street; zresztą mężczyzna w przedziale miał twarz
odwróconą.
Wierzy pan, że& to on ją zamordował? spytał Van Aldin ochryple.
Poirot szybko podniósł dłoń.
Nie, nie, tego nie powiedziałem. Ale istnieje taka możliwość& bardzo
prawdopodobna. Znalazł się w kłopotach, bardzo poważnych kłopotach, groziła
mu ruina. To było jedyne wyjście.
Ale dlaczego zabrał rubiny?
%7łeby się wydawało, że morderstwo popełnili zwykli rabusie kolejowi. W
przeciwnym razie podejrzenie od razu padłoby na niego.
W takim razie, co z nimi zrobił?
To się okaże. Istnieje kilka możliwości. W Nicei przebywa pewien człowiek,
ten, którego panu pokazywałem na meczu. On może mu pomóc.
Poirot wstał. Van Aldin podniósł się również i położył małemu człowieczkowi
dłoń na ramieniu. Kiedy się odezwał, jego głos był ochrypły z emocji.
Niech pan odnajdzie mordercę Ruth powiedział. To wszystko, o co
proszę.
Poirot wyprostował się jak struna.
Proszę to zostawić Herkulesowi Poirot powiedział dumnie. Może pan być
spokojny. Odkryję, jak było naprawdę.
132
Strzepnął jakiś pyłek z kapelusza, uśmiechnął się do milionera uspokajająco i
wyszedł z pokoju. Kiedy schodził po schodach, nie wydawał się już tak pewny
siebie.
Wszystko pięknie mruknął do siebie ale są pewne trudności. Tak,
pozostają pewne trudności.
Wychodząc z hotelu zatrzymał się niespodziewanie. Przy wejściu czekał
samochód. W środku siedziała Katarzyna Grey, a Derek Kettering stał obok na [ Pobierz całość w formacie PDF ]