[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wzajemniając się ciepłem, a stara kobieta żegnała się z życiem.
Zaniesiesz babcię do łóżka? szepnęła przez łzy.
Oczywiście, i wrócę, żeby się zająć tobą.
Sama się sobą zajmę. Tak było i tak będzie.
W świetle księżyca patrzył na kobietę, którą należało się zaopiekować, bo
ona myśli o wszystkich. Nie tylko o tych dwojgu z farmy. O całej miejscowej
społeczności.
Maggie. Jego zaangażowanie skończy się rano. Definitywnie. Czy na
pewno?
44
R
L
T
Zgodnie z poleceniem Maggie wniósł babcię do domu. Była na tyle
przytomna, że pokierowała go do sypialni: wielkiego pokoju z widokiem na
ogród. Położył ją, podał morfinę i myślał, że zasnęła, ale gdy się wyprostował,
chwyciła go za rękę.
Dziękuję wyszeptała. Dzięki tobie jest tak, jak chciałam. Teraz
mogę odejść. Opiekuj się nimi.
Zamknęła oczy, a jej słowa docierały do niego powoli. To było
pożegnanie, a sądząc po tym, jak wygląda...
Powinna dostać płyny, pomyślał, dotykając jej wysuszonej dłoni. Jest
przerazliwie odwodniona. Wyniszczona. Mógłby chociaż podać jej kroplówkę.
Czuł jednak, że nie byłaby mu wdzięczna za przedłużenie życia. Nie
musiał pytać o to Maggie. Ta decyzja już zapadła.
Umierała i zdawała sobie z tego sprawę. Więc jak on ma potraktować jej
słowa? Opiekuj się nimi. Co to za prośba?
Mógłby ją obudzić i powiedzieć: Betty, ja tu jestem przejazdem,
przenocuję, ale o świcie wyjadę. Czy można budzić człowieka, który kona,
żeby mu to powiedzieć? Ale z kolei nie powiedzieć mu tego...
Nie mógł jej nic powiedzieć, bo zapadła w sen.
Zgasił lampkę nocną i wyszedł z poczuciem, że ta obietnica go
zobowiązuje. Bo nie zaprotestował...
Bzdura. Betty nie miała prawa o nic go prosić, a on nie musiał jej
odpowiadać.
Idz dalej, stary, przykazał sobie. Do Maggie?
Nie zastał jej w salonie. Szedł pierwszy z Betty, ale sądził, że Maggie
pokuśtyka za nim.
Wyszedł na dwór. Siedziała na murku przy furtce do ogrodu zapatrzona
w niebo.
45
R
L
T
Powinna leżeć, trzeba też ją opatrzyć. Gdy stanął za nią, zadrżała. Jego
dłonie bezwiednie spoczęły na jej ramionach, a ona całkiem nieoczekiwanie
oparła się o niego.
Ona teraz umrze szepnęła. Dziękuję, że się nią zająłeś.
Ta noc stawała się coraz bardziej nierealna.
Chyba tak. Można jeszcze coś zrobić.
To by nie miało sensu. Ale ten dzień... bez ciebie byłby katastrofą.
Myślę, że właśnie przeze mnie był katastrofą mruknął. Gdybym nie
wjechał w ten zakręt...
Miałeś pełne prawo tamtędy jechać.
Maggie, chodz do domu. Zanieść cię?
Nie. Westchnęła. Powinnam być wdzięczna, ale nie wolno
przyzwyczajać się do tego, że można na kimś się oprzeć.
Mimo to opierała się o niego.
Zimno ci.
Tak, powinnam już wejść do środka przyznała.
Nie chcesz?
Mam ochotę uciec powiedziała półgłosem. Jestem taka zmęczona.
Zawahał się. Powinien wnieść ją do domu, opatrzyć jej czoło,
unieruchomić kolano i położyć do łóżka. Ale niebo było takie rozgwieżdżone,
a od strony sterty słomy dobiegało ciche muczenie cieląt, które układały się do
snu. Angus będzie ich pilnował. Niosąc babcię do domu, spojrzał za siebie i
zobaczył, jak Angus układa się na słomie. Na jego pomarszczonej twarzy
malował się zachwyt. Angus i Bonnie nie porzucą swoich podopiecznych.
Ani nie przyjdą do domu, żeby pomóc Maggie.
Jak bardzo samotna jest ta kobieta?
46
R
L
T
Co ty robisz? Wewnętrzny głos uporczywie go ostrzegał, nakazywał się
wycofać. Ale on nie potrafił mu się podporządkować. Umierająca staruszka
rzuciła na niego urok. Opiekuj się nimi.
Co mu szkodzi? Stać go na to, by pomagać przez jeden wieczór,
możliwe, że pomoże jej, jeśli trochę dłużej z nią posiedzi. Czuł, że Maggie nie
ma ochoty wracać do domu. Mimo że wypełniła go kwiatami, że dbała o
porządek, teraz zawładnęła nim starość, choroba oraz nieuchwytna aura
smutku. Delikatnie położył jej ręce na ramionach, bez słów dając jej do
zrozumienia, że jest z nią.
Musiał jednak na chwilę zostawić ją samą, bo zorientował się, że jest jej
zimno.
Zaczekaj powiedział, po czym pospieszył do domu. Kiedy wrócił,
siedziała w tym samym miejscu.
Jednym pledem okrył jej ramiona, drugim kolana, a trzecim sam się
owinął, ponieważ nie miał natury męczennika, po czym usiadł tuż obok.
No, kwestia hemoroidów załatwiona.
Jakich hemoroidów?
Nie wolno dopuścić, żeby człowiekowi zmarzł tyłek odparł bez cienia
uśmiechu. Tego powinno się uczyć już na pierwszym roku medycyny.
Wyczuł raczej, niż zobaczył, że się uśmiechnęła i trochę rozluzniła.
Obejmując ją w pasie, przez dwa koce czuł jej ciepło, a to znaczyło, że potrafi
ją ogrzać. To bardzo przyjemna świadomość.
Wyjaśnisz mi, o co chodzi z tymi cielakami? zapytał, żeby od czegoś
zacząć.
Milczała dłuższą chwilę, zapatrzona w gwiazdy.
To marzenie babci, jej wielki plan. %7łeby mnie tu ściągnąć i żeby syn
Williama odziedziczył tę farmę. %7łeby Angus znowu miał swoje stado krów.
47
R
L
T
Syn Williama zaczął ostrożnie. Czyli ta dziewczynka, którą
wysiadujesz?
Tak. Ale przemiana Archibalda w Annie to najmniejszy problem. To są
przemieszane marzenia babci i moje.
Opowiesz mi o nich?
A chcesz słuchać? Zawahała się. To ciebie nie dotyczy. Jechałeś
dokądś. Nie mogę cię prosić, żebyś został na noc. Nie mogę wplątywać cię w
nasze sprawy.
Nie obiecuję, że cokolwiek naprawię zastrzegł się. Jeżeli masz
ochotę mówić, po prostu cię wysłucham.
Westchnęła. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl szkicerysunki.xlx.pl
wzajemniając się ciepłem, a stara kobieta żegnała się z życiem.
Zaniesiesz babcię do łóżka? szepnęła przez łzy.
Oczywiście, i wrócę, żeby się zająć tobą.
Sama się sobą zajmę. Tak było i tak będzie.
W świetle księżyca patrzył na kobietę, którą należało się zaopiekować, bo
ona myśli o wszystkich. Nie tylko o tych dwojgu z farmy. O całej miejscowej
społeczności.
Maggie. Jego zaangażowanie skończy się rano. Definitywnie. Czy na
pewno?
44
R
L
T
Zgodnie z poleceniem Maggie wniósł babcię do domu. Była na tyle
przytomna, że pokierowała go do sypialni: wielkiego pokoju z widokiem na
ogród. Położył ją, podał morfinę i myślał, że zasnęła, ale gdy się wyprostował,
chwyciła go za rękę.
Dziękuję wyszeptała. Dzięki tobie jest tak, jak chciałam. Teraz
mogę odejść. Opiekuj się nimi.
Zamknęła oczy, a jej słowa docierały do niego powoli. To było
pożegnanie, a sądząc po tym, jak wygląda...
Powinna dostać płyny, pomyślał, dotykając jej wysuszonej dłoni. Jest
przerazliwie odwodniona. Wyniszczona. Mógłby chociaż podać jej kroplówkę.
Czuł jednak, że nie byłaby mu wdzięczna za przedłużenie życia. Nie
musiał pytać o to Maggie. Ta decyzja już zapadła.
Umierała i zdawała sobie z tego sprawę. Więc jak on ma potraktować jej
słowa? Opiekuj się nimi. Co to za prośba?
Mógłby ją obudzić i powiedzieć: Betty, ja tu jestem przejazdem,
przenocuję, ale o świcie wyjadę. Czy można budzić człowieka, który kona,
żeby mu to powiedzieć? Ale z kolei nie powiedzieć mu tego...
Nie mógł jej nic powiedzieć, bo zapadła w sen.
Zgasił lampkę nocną i wyszedł z poczuciem, że ta obietnica go
zobowiązuje. Bo nie zaprotestował...
Bzdura. Betty nie miała prawa o nic go prosić, a on nie musiał jej
odpowiadać.
Idz dalej, stary, przykazał sobie. Do Maggie?
Nie zastał jej w salonie. Szedł pierwszy z Betty, ale sądził, że Maggie
pokuśtyka za nim.
Wyszedł na dwór. Siedziała na murku przy furtce do ogrodu zapatrzona
w niebo.
45
R
L
T
Powinna leżeć, trzeba też ją opatrzyć. Gdy stanął za nią, zadrżała. Jego
dłonie bezwiednie spoczęły na jej ramionach, a ona całkiem nieoczekiwanie
oparła się o niego.
Ona teraz umrze szepnęła. Dziękuję, że się nią zająłeś.
Ta noc stawała się coraz bardziej nierealna.
Chyba tak. Można jeszcze coś zrobić.
To by nie miało sensu. Ale ten dzień... bez ciebie byłby katastrofą.
Myślę, że właśnie przeze mnie był katastrofą mruknął. Gdybym nie
wjechał w ten zakręt...
Miałeś pełne prawo tamtędy jechać.
Maggie, chodz do domu. Zanieść cię?
Nie. Westchnęła. Powinnam być wdzięczna, ale nie wolno
przyzwyczajać się do tego, że można na kimś się oprzeć.
Mimo to opierała się o niego.
Zimno ci.
Tak, powinnam już wejść do środka przyznała.
Nie chcesz?
Mam ochotę uciec powiedziała półgłosem. Jestem taka zmęczona.
Zawahał się. Powinien wnieść ją do domu, opatrzyć jej czoło,
unieruchomić kolano i położyć do łóżka. Ale niebo było takie rozgwieżdżone,
a od strony sterty słomy dobiegało ciche muczenie cieląt, które układały się do
snu. Angus będzie ich pilnował. Niosąc babcię do domu, spojrzał za siebie i
zobaczył, jak Angus układa się na słomie. Na jego pomarszczonej twarzy
malował się zachwyt. Angus i Bonnie nie porzucą swoich podopiecznych.
Ani nie przyjdą do domu, żeby pomóc Maggie.
Jak bardzo samotna jest ta kobieta?
46
R
L
T
Co ty robisz? Wewnętrzny głos uporczywie go ostrzegał, nakazywał się
wycofać. Ale on nie potrafił mu się podporządkować. Umierająca staruszka
rzuciła na niego urok. Opiekuj się nimi.
Co mu szkodzi? Stać go na to, by pomagać przez jeden wieczór,
możliwe, że pomoże jej, jeśli trochę dłużej z nią posiedzi. Czuł, że Maggie nie
ma ochoty wracać do domu. Mimo że wypełniła go kwiatami, że dbała o
porządek, teraz zawładnęła nim starość, choroba oraz nieuchwytna aura
smutku. Delikatnie położył jej ręce na ramionach, bez słów dając jej do
zrozumienia, że jest z nią.
Musiał jednak na chwilę zostawić ją samą, bo zorientował się, że jest jej
zimno.
Zaczekaj powiedział, po czym pospieszył do domu. Kiedy wrócił,
siedziała w tym samym miejscu.
Jednym pledem okrył jej ramiona, drugim kolana, a trzecim sam się
owinął, ponieważ nie miał natury męczennika, po czym usiadł tuż obok.
No, kwestia hemoroidów załatwiona.
Jakich hemoroidów?
Nie wolno dopuścić, żeby człowiekowi zmarzł tyłek odparł bez cienia
uśmiechu. Tego powinno się uczyć już na pierwszym roku medycyny.
Wyczuł raczej, niż zobaczył, że się uśmiechnęła i trochę rozluzniła.
Obejmując ją w pasie, przez dwa koce czuł jej ciepło, a to znaczyło, że potrafi
ją ogrzać. To bardzo przyjemna świadomość.
Wyjaśnisz mi, o co chodzi z tymi cielakami? zapytał, żeby od czegoś
zacząć.
Milczała dłuższą chwilę, zapatrzona w gwiazdy.
To marzenie babci, jej wielki plan. %7łeby mnie tu ściągnąć i żeby syn
Williama odziedziczył tę farmę. %7łeby Angus znowu miał swoje stado krów.
47
R
L
T
Syn Williama zaczął ostrożnie. Czyli ta dziewczynka, którą
wysiadujesz?
Tak. Ale przemiana Archibalda w Annie to najmniejszy problem. To są
przemieszane marzenia babci i moje.
Opowiesz mi o nich?
A chcesz słuchać? Zawahała się. To ciebie nie dotyczy. Jechałeś
dokądś. Nie mogę cię prosić, żebyś został na noc. Nie mogę wplątywać cię w
nasze sprawy.
Nie obiecuję, że cokolwiek naprawię zastrzegł się. Jeżeli masz
ochotę mówić, po prostu cię wysłucham.
Westchnęła. [ Pobierz całość w formacie PDF ]