[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ciaż nie na złe, ale na dobre.
2. W tych okolicznościach pokornie i z naj-
większym szacunkiem błagam Was jako mojego
uprzejmego szefa o konieczne pozostawienie dobrej
ewidencji polecającej mnie, która pozwoli Wasze-
mu następcy poznanie mnie całkowite.
3. Chociaż pracowałem z szeregiem szefów,
wysoko sobie cenię Wasze sposoby postępowania.
Dlatego powinien szef zostawić za sobą dla mnie
swój odcisk, że jestem cenniejszy niż inni moi ro-
dacy.
Mam zaszczyt być, Sir,
Waszym posłusznym Sługą
Phillip Onage (kucharz)
Rozdział siódmy
ZOO W WALIZCE
Nadeszła chwila, by zacząć przygotowania do
opuszczenia Bafut i do przebycia trzystumilowej
drogi na wybrzeże. Przed podróżą należało jednak
uporać się jeszcze z mnóstwem rozmaitych zadań.
Pod pewnymi względami ta faza wyprawy łowiec-
kiej jest najbardziej uciążliwa i niebezpieczna.
Przede wszystkim, załadowanie zwierząt na cię-
żarówki i przetransportowanie ich drogami, które
przypominają bardziej poligon ćwiczebny dla czoł-
gów niż cokolwiek innego, już samo w sobie jest
225
ogromnym przedsięwzięciem. Ale trzeba jeszcze
załatwić szereg innych, równie istotnych spraw. W
porcie musi czekać na ciebie dostateczna ilość po-
karmu i nie może tu być mowy o jakimkolwiek nie-
dopatrzeniu lub pomyłce. Nie można bowiem wy-
ruszać w trzytygodniowy rejs statkiem z dwustu
pięćdziesięcioma zwierzętami na pokładzie bez
odpowiednich zapasów żywności. Poza tym należy
starannie sprawdzić wszystkie klatki po kolei i usu-
nąć wszelkie szkody powstałe podczas półrocznego
ich eksploatowania  nie można narażać się na
ryzyko ucieczki jakiegoś stworzenia na pokładzie.
Trzeba więc odrutować klatki, drzwiczki wyposażyć
w nowe haczyki, zamki itd., dać nowe podłogi tam,
gdzie pojawiają się oznaki rozkładu, a ponadto wy-
konać jeszcze tysiąc i jeden pomniejszych prac.
Jeśli wezmie się to wszystko pod uwagę, nikogo
nie powinno dziwić stwierdzenie, że przygotowania
do odjazdu należy rozpoczynać niekiedy na jakiś
miesiÄ…c przed wyruszeniem z bazy w kierunku wy-
brzeża. Wszystko zdaje się wtedy sprzysięgać prze-
ciwko wam. Miejscowa ludność, przerażona rychłą
utratą tak wspaniałego zródła zarobku, podwaja
swoje wysiłki w celu osiągnięcia maksymalnego
zysku przed waszym wyjazdem. Skutek jest taki, że
nie tylko reperujecie stare klatki, lecz budujecie
226
również nowe, tak szybko, jak to jest możliwe, by
móc stawić czoła owemu gwałtownemu napływowi
zwierzÄ…t. Tubylczy telegrafista co pewien czas prze-
chodzi przez coś, co wygląda na załamanie nerwo-
we, także najwyższej wagid wysyłane przez was i
napływającego was są nie do rozszyfrowania za-
równo dla was samych, jak i dla adresata. Gdy z
niepokojem wyczekujecie na wiadomości o dosta-
wach paszy na drogę, z pewnością nie wpłynie na
was kojąco telegram, jaki wam doręczają, a w któ-
rym czytacie: INFORMACJE DOJRZAAEM %7Å‚AAU-
JE NIE MOG WYSAA BRUDNYCH ZIELO-
NYCH BALASÓW DOSTARCZEM PÓA GORZAAY.
Po wielu trudach dochodzicie do wniosku, że depe-
sza powinna brzmieć: INFORMACJE OTRZYMA-
AEM %7Å‚AAUJ NIE MOG DOSTA BARDZO ZIE-
LONYCH BANANÓW CZY STARCZA NA PÓA
DOJRZAAE.
Nie trzeba dodawać, że zwierzęta prędko wy-
czuwają, iż dzieje się coś dziwnego, i starają się
ukoić wasze nerwy swą własną, bardzo oryginalną
metodą: te, które są chore, stają się jeszcze poważ-
niej chore i wydają się wam tak słabe i anemiczne,
że nabieracie pewności, iż w żadnym wypadku nie
przetrzymają podróży na wybrzeże; wszystkie naj-
rzadsze i najtrudniejsze do uzupełnienia okazy
próbują ucieczki, a jeśli im się to powiedzie, kręcą
227
się w pobliżu,, urągając wam swoją obecnością i
sprawiając, że marnujecie cenny czas, starając się
je ponownie pochwycić; zwierzęta, które nie chciały
żyć, gdy nie karmiono ich specjalnym pożywie-
niem, na przykład gruszkami avocado czy patata-
mi, nagle dochodzą do wniosku, że nie znoszą ta-
kich potraw, trzeba więc gorączkowo wysyłać depe-
sze odwołujące ogromne ilości delikatesów, które
dopiero co zamówiliście na podróż. Sumując to
wszystko  ta część wyprawy łowieckiej jest nie-
zwykle męcząca.
Fakt, że zamartwialiśmy się wszystkim i znaj-
dowaliśmy się w stanie ciągłego napięcia, był oczy-
wiście przyczyną tego, iż co jakiś czas każdy z nas
popełniał jakieś idiotyzmy, co dodatkowo powięk-
szało panujące zamieszanie. Ilustracją tego może
być sprawa szponiastych ropuch. Jeśli ktoś na
pierwszy rzut oka uzna, że szponiaste ropuchy są
po prostu żabami, może się czuć usprawiedliwiony.
Są to bowiem stworzonka o tępych, podobnych do
żabich, głowach i o gładkiej skórze, zupełnie niepo-
dobnej do skóry ropuszej. Jednocześnie są prawie
całkowicie wodnymi płazami, co jest kolejną cechą
niezgodnÄ… z obyczajami ropuch. W moim przeko-
naniu jest to zupełnie nieciekawy gatunek, ropuchy
szponiaste spędzają bowiem dziewięćdziesiąt procent
228
swojego życia na pływaniu w wodzie, wyczyniając
tam rozmaite bezsensowne rzeczy, niekiedy tylko
wyskakują na powierzchnię, aby zaczerpnąć łyk
powietrza. Ale z jakichś całkowicie niepojętych dla
mnie powodów Bob był szalenie dumny z tych po-
tworków. Mieliśmy ich dwieście pięćdziesiąt i
trzymaliśmy je w gigantycznej plastikowej balii na
werandzie. Jeżeli Bob znikał nam z oczu, to niemal
zawsze można go było odnalezć nad wielką balią z
wiercącymi się w środku ropuchami; pochylał się
nisko nad nią, a na jego obliczu malowała się nie-
wysłowiona duma. I oto któregoś dnia wydarzyła
się tragedia. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkicerysunki.xlx.pl
  •