[ Pobierz całość w formacie PDF ]
aż się prosiły. Jońscy i punkty zapalne? W życiu bym nie powiedział, stwierdził.
Nawet tamta historia z Markiem Wioletty, o której kiedyś opowiadała Małgorzata,
zdaje się szybciej się zakończyła, niż zaczęła na dobre. Nie było o co kruszyć kopii.
Widzisz... zaczął Krzysztof, sięgając po widelec. Marny ze mnie ekspert
od małżeńskich problemów. Jakkolwiek Sabina reaguje, przynajmniej się nie zabiła.
Sorry, stary. Nie powinienem...
Borowiak machnął ręką.
Czasem dopada mnie myśl, że już do końca życia będę siebie postrzegał przez
pryzmat śmierci Małgorzaty... Ale, ale, chciałeś, żebym ci doradził, więc spróbuję.
Zatem: z perspektywy kogoś, kto miał i nie doceniał, mogę powiedzieć tylko jedno.
Zrobiłeś, co zrobiłeś, ale teraz idz, puknij się w głowę czymś ciężkim i wracaj do niej.
Przepraszaj, kajaj się, co tam trzeba.
Marcin odchrząknął.
Sam nie wiem... A wiesz, myślałem, że usłyszę od ciebie coś o durnych babach
i takie tam rzeczy. Chyba liczyłem na trochę męskiej solidarności.
Krzysztof spojrzał wymownie.
To jest męska solidarność powiedział. Wierz mi.
Noc była parna. Lepiła się do skóry jak miód, więc być może dlatego Paulina nie
mogła zasnąć. Przyczyn bezsenności znalazłoby się zapewne znacznie więcej, ale
ku tej właśnie skłaniała się Stawska.
Leżała na kanapie, oglądając filmy w telewizji, choć właściwiej byłoby
powiedzieć, że gapiła się na nieme ruchome obrazki, bo wyciszyła sprzęt. I nagle,
pośród nocnej ciszy, usłyszała delikatne skrzypienie podłogi. A potem drugie
i trzecie. Odwróciła głowę pewna, że to Tamara ze skargą, że została pogryziona
przez komary, ale zamiast córki w progu salonu ujrzała męża.
Co ty tutaj robisz? zapytała.
Zszedłem na dół. Chyba... Chyba jest mi trochę lepiej.
Powinieneś spać, a nie urządzać sobie piesze wędrówki po domu fuknęła
uszczypliwie Paulina.
Nie miała zamiaru celebrować sukcesu, jeśli miałoby nim być opuszczenie
sypialni.
Ty chyba naprawdę mną gardzisz... stwierdził bardziej, niż zapytał Grzegorz,
podchodząc.
Skąd taki wniosek?
Z obserwacji. Sądziłem, że ucieszy cię mój powrót do jako takiej kondycji.
A reagujesz, jakbym był karaluchem, który nagle przebiegł po lśniącej podłodze.
A co mam robić? Bić pokłony przed moim bohaterem?
Nie wiem co, ale...
Paulina odwróciła twarz do telewizora, jakby straciła zainteresowanie.
Mamy coś na niestrawność? Grzegorz wiedział, że to ją ożywi, i nie pomylił
się. Jakoś ciężko mi na żołądku dodał. A skoro mam okazję, chciałbym się
dowiedzieć, co ty nagle z tymi bigosami.
Jak to co? Przecież o to ci podobno chodziło? Narzekałeś na te moje cudaczne
diety, tęskniłeś za chlebem, podjadałeś potajemnie słodycze. Naprawdę myślisz, że
nie wiedziałam? Całkiem niedawno, o ile dobrze pamiętam, zarzuciłeś mi, że jestem
spięta, kontrolująca, chcę mieć na wszystko wpływ. No więc... Już nie chcę. Chciałam
spełnić twoje pragnienia. Tak się składa, że zaczęłam od diety. Kto wie, może
stopniowo dojdziemy również do tego, że stanę się kobietą z twoich snów? Ale
zastanów się, czy to, czego pragniesz, jest faktycznie warte zachodu. Bo skoro już
teraz boli cię żołądek... spuentowała Paulina i ponownie zagapiła się w telewizor,
dumna z powodzenia planu.
Myślisz, że chcę cię zmienić na inny model? zdumiał się Grzegorz.
A nie jest tak? wypaliła.
Chcę dla ciebie wyłącznie tego, co najlepsze. Jeśli czujesz się ze sobą dobrze
i jesteś o tym przekonana, ja jestem ostatnią osobą, która chciałaby na ciebie
wpływać.
Doprawdy? zakpiła.
Po prostu wiem, jak to jest, kiedy przeprowadza się tresurę na samym sobie.
W pogoni za byciem najlepszą wersją. I coś mi się wydaje, że ty również mogłabyś
o tym coś powiedzieć.
Ripostę miała na końcu języka. Ba, nawet kilka. Ale nie wiedzieć czemu, nagle
stanęły jej przed oczami te wszystkie próby, które podejmowała, aby przypodobać się
własnej matce. Całe dzieciństwo, jak żmudna orka na ugorze, bez jednego plonu.
Nieustanne próby bycia najlepszą córką. Bez powodzenia.
Spojrzała na męża, na jego twarz w bladej poświacie z ekranu. Zawsze uważała,
że jej mąż ma wspaniałe, regularne rysy, ale jakoś o tym zapomniała.
Grzegorz nie widział jej oczu, ale po brzmieniu głosu odgadł ich wyraz.
A smakował ci chociaż ten bigos?
Dzisiaj była golonka odparł. Płacę za nią do tej pory.
I nagle usłyszał śmiech. Naturalny, szczery i zarazliwy. Po chwili, mimo
ciemności i wciąż wiszących pomiędzy nimi wzajemnych pretensji, śmiali się oboje.
%7łałuję, że nie widziałam twojej miny...
A ja, że nie widziałem miny pani Stasi, kiedy jej zakomunikowałaś zmiany
w moim menu.
Do póznej nocy oglądali powtórki przeróżnych talk-show, w których ludzie
opowiadali o rozmaitych problemach, znacznie bardziej dziwacznych od ich
kłopotów. Osobliwie pokrzepieni zasnęli dopiero nad ranem, kiedy zrobiło się
chłodniej. Kiedy po ósmej Tamara weszła do salonu, zatrzymała się przy rodzicach
i tkwiła tak kilka minut zachwycona, z błogim uśmiechem na buzi. Nie dość, że tato
wyszedł wreszcie z pokoju, co zwiastowało wyczekiwany powrót do zdrowia, to
jeszcze zobaczyła mamę śpiącą z głową na jego kolanach. A że oglądała taką scenę
po raz pierwszy w życiu, zastygła w bezruchu, aby napatrzeć się do syta; wyszła
na paluszkach, żeby tylko ich nie obudzić. Wkrótce pojawiła się pani Stasia, więc
obie wzięły się za przygotowywanie śniadania.
Jednak kiedy wszyscy jedli jajecznicę, jak przystało na normalną rodzinę, przy
stole dawało się wyczuć pewne napięcie. Mimo że Grzegorz wytrzymał bez
jakichkolwiek sensacji, zachowywał się nienaturalnie, jak ktoś obserwowany, czy aby
nie popełni jakiegoś błędu. Zaś Paulina wcale nie wyglądała na kogoś, komu
obecność męża przy śniadaniu ulżyła choćby krztynę. I Tamarze nie było już tak
wesoło jak wcześniej. Wyczuwała bezbłędnie, że radosny rodzinny posiłek to tylko
gra pozorów.
Marta wreszcie odetchnęła i poczuła, że może zająć się własnym życiem, że nic
nie tkwi z tyłu jej głowy. Od pamiętnego wieczoru była tak szczęśliwa, że [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl szkicerysunki.xlx.pl
aż się prosiły. Jońscy i punkty zapalne? W życiu bym nie powiedział, stwierdził.
Nawet tamta historia z Markiem Wioletty, o której kiedyś opowiadała Małgorzata,
zdaje się szybciej się zakończyła, niż zaczęła na dobre. Nie było o co kruszyć kopii.
Widzisz... zaczął Krzysztof, sięgając po widelec. Marny ze mnie ekspert
od małżeńskich problemów. Jakkolwiek Sabina reaguje, przynajmniej się nie zabiła.
Sorry, stary. Nie powinienem...
Borowiak machnął ręką.
Czasem dopada mnie myśl, że już do końca życia będę siebie postrzegał przez
pryzmat śmierci Małgorzaty... Ale, ale, chciałeś, żebym ci doradził, więc spróbuję.
Zatem: z perspektywy kogoś, kto miał i nie doceniał, mogę powiedzieć tylko jedno.
Zrobiłeś, co zrobiłeś, ale teraz idz, puknij się w głowę czymś ciężkim i wracaj do niej.
Przepraszaj, kajaj się, co tam trzeba.
Marcin odchrząknął.
Sam nie wiem... A wiesz, myślałem, że usłyszę od ciebie coś o durnych babach
i takie tam rzeczy. Chyba liczyłem na trochę męskiej solidarności.
Krzysztof spojrzał wymownie.
To jest męska solidarność powiedział. Wierz mi.
Noc była parna. Lepiła się do skóry jak miód, więc być może dlatego Paulina nie
mogła zasnąć. Przyczyn bezsenności znalazłoby się zapewne znacznie więcej, ale
ku tej właśnie skłaniała się Stawska.
Leżała na kanapie, oglądając filmy w telewizji, choć właściwiej byłoby
powiedzieć, że gapiła się na nieme ruchome obrazki, bo wyciszyła sprzęt. I nagle,
pośród nocnej ciszy, usłyszała delikatne skrzypienie podłogi. A potem drugie
i trzecie. Odwróciła głowę pewna, że to Tamara ze skargą, że została pogryziona
przez komary, ale zamiast córki w progu salonu ujrzała męża.
Co ty tutaj robisz? zapytała.
Zszedłem na dół. Chyba... Chyba jest mi trochę lepiej.
Powinieneś spać, a nie urządzać sobie piesze wędrówki po domu fuknęła
uszczypliwie Paulina.
Nie miała zamiaru celebrować sukcesu, jeśli miałoby nim być opuszczenie
sypialni.
Ty chyba naprawdę mną gardzisz... stwierdził bardziej, niż zapytał Grzegorz,
podchodząc.
Skąd taki wniosek?
Z obserwacji. Sądziłem, że ucieszy cię mój powrót do jako takiej kondycji.
A reagujesz, jakbym był karaluchem, który nagle przebiegł po lśniącej podłodze.
A co mam robić? Bić pokłony przed moim bohaterem?
Nie wiem co, ale...
Paulina odwróciła twarz do telewizora, jakby straciła zainteresowanie.
Mamy coś na niestrawność? Grzegorz wiedział, że to ją ożywi, i nie pomylił
się. Jakoś ciężko mi na żołądku dodał. A skoro mam okazję, chciałbym się
dowiedzieć, co ty nagle z tymi bigosami.
Jak to co? Przecież o to ci podobno chodziło? Narzekałeś na te moje cudaczne
diety, tęskniłeś za chlebem, podjadałeś potajemnie słodycze. Naprawdę myślisz, że
nie wiedziałam? Całkiem niedawno, o ile dobrze pamiętam, zarzuciłeś mi, że jestem
spięta, kontrolująca, chcę mieć na wszystko wpływ. No więc... Już nie chcę. Chciałam
spełnić twoje pragnienia. Tak się składa, że zaczęłam od diety. Kto wie, może
stopniowo dojdziemy również do tego, że stanę się kobietą z twoich snów? Ale
zastanów się, czy to, czego pragniesz, jest faktycznie warte zachodu. Bo skoro już
teraz boli cię żołądek... spuentowała Paulina i ponownie zagapiła się w telewizor,
dumna z powodzenia planu.
Myślisz, że chcę cię zmienić na inny model? zdumiał się Grzegorz.
A nie jest tak? wypaliła.
Chcę dla ciebie wyłącznie tego, co najlepsze. Jeśli czujesz się ze sobą dobrze
i jesteś o tym przekonana, ja jestem ostatnią osobą, która chciałaby na ciebie
wpływać.
Doprawdy? zakpiła.
Po prostu wiem, jak to jest, kiedy przeprowadza się tresurę na samym sobie.
W pogoni za byciem najlepszą wersją. I coś mi się wydaje, że ty również mogłabyś
o tym coś powiedzieć.
Ripostę miała na końcu języka. Ba, nawet kilka. Ale nie wiedzieć czemu, nagle
stanęły jej przed oczami te wszystkie próby, które podejmowała, aby przypodobać się
własnej matce. Całe dzieciństwo, jak żmudna orka na ugorze, bez jednego plonu.
Nieustanne próby bycia najlepszą córką. Bez powodzenia.
Spojrzała na męża, na jego twarz w bladej poświacie z ekranu. Zawsze uważała,
że jej mąż ma wspaniałe, regularne rysy, ale jakoś o tym zapomniała.
Grzegorz nie widział jej oczu, ale po brzmieniu głosu odgadł ich wyraz.
A smakował ci chociaż ten bigos?
Dzisiaj była golonka odparł. Płacę za nią do tej pory.
I nagle usłyszał śmiech. Naturalny, szczery i zarazliwy. Po chwili, mimo
ciemności i wciąż wiszących pomiędzy nimi wzajemnych pretensji, śmiali się oboje.
%7łałuję, że nie widziałam twojej miny...
A ja, że nie widziałem miny pani Stasi, kiedy jej zakomunikowałaś zmiany
w moim menu.
Do póznej nocy oglądali powtórki przeróżnych talk-show, w których ludzie
opowiadali o rozmaitych problemach, znacznie bardziej dziwacznych od ich
kłopotów. Osobliwie pokrzepieni zasnęli dopiero nad ranem, kiedy zrobiło się
chłodniej. Kiedy po ósmej Tamara weszła do salonu, zatrzymała się przy rodzicach
i tkwiła tak kilka minut zachwycona, z błogim uśmiechem na buzi. Nie dość, że tato
wyszedł wreszcie z pokoju, co zwiastowało wyczekiwany powrót do zdrowia, to
jeszcze zobaczyła mamę śpiącą z głową na jego kolanach. A że oglądała taką scenę
po raz pierwszy w życiu, zastygła w bezruchu, aby napatrzeć się do syta; wyszła
na paluszkach, żeby tylko ich nie obudzić. Wkrótce pojawiła się pani Stasia, więc
obie wzięły się za przygotowywanie śniadania.
Jednak kiedy wszyscy jedli jajecznicę, jak przystało na normalną rodzinę, przy
stole dawało się wyczuć pewne napięcie. Mimo że Grzegorz wytrzymał bez
jakichkolwiek sensacji, zachowywał się nienaturalnie, jak ktoś obserwowany, czy aby
nie popełni jakiegoś błędu. Zaś Paulina wcale nie wyglądała na kogoś, komu
obecność męża przy śniadaniu ulżyła choćby krztynę. I Tamarze nie było już tak
wesoło jak wcześniej. Wyczuwała bezbłędnie, że radosny rodzinny posiłek to tylko
gra pozorów.
Marta wreszcie odetchnęła i poczuła, że może zająć się własnym życiem, że nic
nie tkwi z tyłu jej głowy. Od pamiętnego wieczoru była tak szczęśliwa, że [ Pobierz całość w formacie PDF ]