[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Dzięki temu, że wzniosłem Cyrk i od blisko sześciu lat go udoskonalam, znajduję się tu, gdzie
się znajduję.
Sathilda, wbijając białe zęby w ciastko z miodem, zapytała naiwnie:
To prawie tyle, ile trwają ustawowo rządy władcy, czy się mylę?
Commodorus uśmiechnął się do niej.
W Dzień Bast minie siedem lat, odkąd zostałem wybrany tyranem Luxuru.
Kadencja tyrana trwa siedem lat. Dla mych poddanych byłem w dniu elekcji kimś nieznanym.
Wybrano mnie na to stanowisko głównie ze względu na moje koneksje w środowisku
koryntiańskich kupców i dyplomatów. Byłem podówczas zaledwie salonowym pieskiem
stygijskich kapłanów, jednym z wielu, przy pomocy których ci zgrzybiali starcy próbowali
ugruntować swą pozycję w stolicach obcych państw, pozyskać przewagę polityczną i szerzyć
zabobonną religię. Posługiwali się w tym celu szpiegami, skrytobójcami i członkami
sekretnych kultów. Pokręcił głową, wspominając z rozbawieniem tamte czasy. Od tej
pory jednak Luxur urósł w siłę, wymiana handlowa z zagranicą została zwielokrotniona,
wzmocniliśmy naszą armię i rozszerzyliśmy na południe zasięg obszarów lennych. Zyskałem
sobie miano jednego z największych władców Luxuru, a było wśród nich, zapewniam was,
wielu królów, książąt i tyranów. Poza tym lud szanuje mnie wszyscy bez wyjątku,
począwszy od wysokich kapłanów po byle nędzarza z rynsztoka dzięki temu, że każdy
może spotkać się ze mną twarzą w twarz na arenie Imperium Cyrku.
Używasz Cyrku jako narzędzia swej polityki? spytała ze zdumieniem Sathilda.
Jak najbardziej. Spójrzcie tylko na kształt amfiteatru. Jest jak tuba, wielki megafon,
żyzna dolina, w glebę której rzucam nasiona swej popularności. Macie przed sobą największy
istniejący instrument władzy& może z wyjątkiem chleba. Tłumy przybywają tu, by zaspokoić
swe najniższe, zwierzęce instynkty, dać upust pradawnym żądzom. Kiedy stąd jednak
odchodzą, zabierają ze sobą coś więcej: ideę, imię, twarz. Dzięki tej arenie trafiam pod
strzechy wszystkich domostw Luxuru. Kapłani, szlachta i kupcy nie będą mieli wyboru; w
Dzień Bast muszą ponownie obrać mnie tyranem& tym razem już dożywotnio.
Bez wątpienia zauważył Conan wygodnie jest móc rzucać przeciwników
politycznych lwom na pożarcie.
Ależ nie, drogi Zabójco poprawił go Commodorus. Uważam, że bardziej
skuteczne jest publiczne poniżenie wrogów& jak również moich zbyt słabych
sprzymierzeńców, takich jak prefekt Bulbulus. Widzieliście wczoraj nasz mały pokaz?
Przerwał i uśmiechnął się, gdy oboje przytaknęli. Bez wątpienia słyszeliście, jak mówiono,
że przed przybyciem do Stygii byłem mistrzem areny, gladiatorem? Cóż mrugnął
porozumiewawczo nie wierzcie we wszystko, co o mnie opowiadają. Byłem tylko
katafraktem Królewskiej Straży Koryntiańskiej, więc potrafię dość skutecznie radzić sobie z
tymi mieszczuchami. Przemoc wywiera na nich największe wrażenie, ja natomiast potrafię ją
właściwie dawkować.
To prawda potwierdziła Sathilda z podziwem. Wczorajsze łowy wywarły na
widzach wielkie wrażenie. Chciałabym, żeby moje występy wywoływały tak ogromny aplauz.
Kiedyś na pewno to nastąpi rzekł szczerze tyran. Póki co jednak chcę mieć
podziw tłumów wyłącznie dla siebie. Zważywszy na zbliżające się wybory, zmuszony będę
podjąć pewne kroki mające zapewnić mi mocną pozycję. Chcę, aby wszyscy mnie poparli,
szczególnie wojsko. Na każdych igrzyskach pojawiają się wysocy rangą oficerowie, głośno
skandują, biją brawo wraz z innymi lub nakazują to swym konkubinom. Dając popisy odwagi,
pozyskałem ich szacunek. A także podziw miejscowych dostojników.
Machnął rękaw kierunku wytwornych willi, od których roiło się na wzgórzu.
Wielmoże są już znudzeni represjami i narzucaną im przez krótkowzrocznych
kapłanów dyscypliną. %7łądają dostatku, zagranicznych towarów, a koryntiańska polityka stara
się im to zapewnić. Uczyniłem, co w mojej mocy, by zakorzenić w tym kraju ducha mojej
ojczyzny. Nie ukrywam, że pomogli mi w tym emigranci, kupcy, rzemieślnicy, inżynierowie i
zarządcy przybywający tu w poszukiwaniu pracy bądz w ramach kontaktów handlowych.
A co z pospólstwem? zapytała Sathilda. Czy i ono cię popiera?
Commodorus uśmiechnął się.
Odkąd Luxur otworzył się na świat, życie stało się wspanialsze. Nowi wyznawcy
napływają do świątyń Mitry i Ishtar. Ci sami budowniczowie, którzy pod mym
kierownictwem stworzyli Cyrk, wznieśli też akwedukty, nowy system obronny i
najwspanialsze w kraju budowle, zarówno prywatne, jak państwowe. Niewątpliwie poprawił
się więc los pospólstwa. Rodowici Stygijczycy nie byliby w stanie stworzyć równie
olbrzymich i imponujących cudowności. Stygijska architektura to w gruncie rzeczy stosy
kamieni z wydrążonymi w nich tunelami. Brak jej wdzięku prawdziwej sztuki. Tyran
wzruszył ramionami. Rzecz jasna, trudno nakłonić miejscowych robotników, aby
wykonywali wszystko jak należy, i uchronić się przed ich lenistwem albo skłonnością do
kradzieży.
Wzruszył ramionami, jakby ze smutkiem.
Te drobiazgi zajmowały mnie w ostatnich latach, lecz, jak sądzę po efektach, było
warto. Widzicie, właśnie pospólstwo zyskało najbardziej. Cyrk i tysiące szczególików
codziennego życia zmieniły ich oczekiwania. Nie będą już musieli powracać do surowych,
rygorystycznych rządów kapłanów Seta, do pustych dni, jakie niegdyś wiedli. Ofiarowano im
szerszy wachlarz doświadczeń, swobodny kontakt z obyczajami innych ludów i
wyznawanymi przez nich wartościami. Tego właśnie lud Luxuru łaknie. Zaszli zbyt daleko,
by pragnąć powrotu. Teraz mogę być pewien, że poprą mnie i moją formę rządów
teokratycznych.
W odpowiedzi na kwiecistą przemowę tyrana Conan chrząknął nerwowo.
Ale z tego, co widzę, wieś wciąż wierna jest pradawnemu bogu Setowi.
Commodorus ze zniecierpliwieniem pokiwał głową.
Tak, to prawda. Upór i ciemnota świetnie pasują do tych zacofanych wieśniaków.
Ogorzałą od słońca dłonią wykonał szeroki gest w kierunku, gdzie za murami miasta
rozciągały się pola. Każda metropolia musi mieć pod swą władzą ogromną połać ziem, na
których żyją ci nieokrzesani chłopi, choćby z uwagi na pańszczyznę i dziesięcinę. Nie
zamierzam tępić ich prymitywnych wierzeń, dopóki będą spokojni i posłuszni. Jeżeli chcą
oddawać cześć kotom, wężom czy bocianom, niechaj to czynią. Co prawda, takie obyczaje
zdają się śmieszne każdemu, kto kiedykolwiek zetknął się z naszymi hyboryjskimi bogami w
ich ludzkich postaciach. Zaśmiał się gromko, coś sobie przypomniawszy. W początkach
istnienia Cyrku mieliśmy pewne problemy& Niektórzy kapłani sprzeciwiali się zabijaniu na
arenie zwierząt. Uważali, że to świętokradztwo. Na szczęście rozsądek przeważył. Obecnie
Luxurczycy przywykli już do śmierci swoich świętych zwierząt z rąk śmiertelników i [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl szkicerysunki.xlx.pl
Dzięki temu, że wzniosłem Cyrk i od blisko sześciu lat go udoskonalam, znajduję się tu, gdzie
się znajduję.
Sathilda, wbijając białe zęby w ciastko z miodem, zapytała naiwnie:
To prawie tyle, ile trwają ustawowo rządy władcy, czy się mylę?
Commodorus uśmiechnął się do niej.
W Dzień Bast minie siedem lat, odkąd zostałem wybrany tyranem Luxuru.
Kadencja tyrana trwa siedem lat. Dla mych poddanych byłem w dniu elekcji kimś nieznanym.
Wybrano mnie na to stanowisko głównie ze względu na moje koneksje w środowisku
koryntiańskich kupców i dyplomatów. Byłem podówczas zaledwie salonowym pieskiem
stygijskich kapłanów, jednym z wielu, przy pomocy których ci zgrzybiali starcy próbowali
ugruntować swą pozycję w stolicach obcych państw, pozyskać przewagę polityczną i szerzyć
zabobonną religię. Posługiwali się w tym celu szpiegami, skrytobójcami i członkami
sekretnych kultów. Pokręcił głową, wspominając z rozbawieniem tamte czasy. Od tej
pory jednak Luxur urósł w siłę, wymiana handlowa z zagranicą została zwielokrotniona,
wzmocniliśmy naszą armię i rozszerzyliśmy na południe zasięg obszarów lennych. Zyskałem
sobie miano jednego z największych władców Luxuru, a było wśród nich, zapewniam was,
wielu królów, książąt i tyranów. Poza tym lud szanuje mnie wszyscy bez wyjątku,
począwszy od wysokich kapłanów po byle nędzarza z rynsztoka dzięki temu, że każdy
może spotkać się ze mną twarzą w twarz na arenie Imperium Cyrku.
Używasz Cyrku jako narzędzia swej polityki? spytała ze zdumieniem Sathilda.
Jak najbardziej. Spójrzcie tylko na kształt amfiteatru. Jest jak tuba, wielki megafon,
żyzna dolina, w glebę której rzucam nasiona swej popularności. Macie przed sobą największy
istniejący instrument władzy& może z wyjątkiem chleba. Tłumy przybywają tu, by zaspokoić
swe najniższe, zwierzęce instynkty, dać upust pradawnym żądzom. Kiedy stąd jednak
odchodzą, zabierają ze sobą coś więcej: ideę, imię, twarz. Dzięki tej arenie trafiam pod
strzechy wszystkich domostw Luxuru. Kapłani, szlachta i kupcy nie będą mieli wyboru; w
Dzień Bast muszą ponownie obrać mnie tyranem& tym razem już dożywotnio.
Bez wątpienia zauważył Conan wygodnie jest móc rzucać przeciwników
politycznych lwom na pożarcie.
Ależ nie, drogi Zabójco poprawił go Commodorus. Uważam, że bardziej
skuteczne jest publiczne poniżenie wrogów& jak również moich zbyt słabych
sprzymierzeńców, takich jak prefekt Bulbulus. Widzieliście wczoraj nasz mały pokaz?
Przerwał i uśmiechnął się, gdy oboje przytaknęli. Bez wątpienia słyszeliście, jak mówiono,
że przed przybyciem do Stygii byłem mistrzem areny, gladiatorem? Cóż mrugnął
porozumiewawczo nie wierzcie we wszystko, co o mnie opowiadają. Byłem tylko
katafraktem Królewskiej Straży Koryntiańskiej, więc potrafię dość skutecznie radzić sobie z
tymi mieszczuchami. Przemoc wywiera na nich największe wrażenie, ja natomiast potrafię ją
właściwie dawkować.
To prawda potwierdziła Sathilda z podziwem. Wczorajsze łowy wywarły na
widzach wielkie wrażenie. Chciałabym, żeby moje występy wywoływały tak ogromny aplauz.
Kiedyś na pewno to nastąpi rzekł szczerze tyran. Póki co jednak chcę mieć
podziw tłumów wyłącznie dla siebie. Zważywszy na zbliżające się wybory, zmuszony będę
podjąć pewne kroki mające zapewnić mi mocną pozycję. Chcę, aby wszyscy mnie poparli,
szczególnie wojsko. Na każdych igrzyskach pojawiają się wysocy rangą oficerowie, głośno
skandują, biją brawo wraz z innymi lub nakazują to swym konkubinom. Dając popisy odwagi,
pozyskałem ich szacunek. A także podziw miejscowych dostojników.
Machnął rękaw kierunku wytwornych willi, od których roiło się na wzgórzu.
Wielmoże są już znudzeni represjami i narzucaną im przez krótkowzrocznych
kapłanów dyscypliną. %7łądają dostatku, zagranicznych towarów, a koryntiańska polityka stara
się im to zapewnić. Uczyniłem, co w mojej mocy, by zakorzenić w tym kraju ducha mojej
ojczyzny. Nie ukrywam, że pomogli mi w tym emigranci, kupcy, rzemieślnicy, inżynierowie i
zarządcy przybywający tu w poszukiwaniu pracy bądz w ramach kontaktów handlowych.
A co z pospólstwem? zapytała Sathilda. Czy i ono cię popiera?
Commodorus uśmiechnął się.
Odkąd Luxur otworzył się na świat, życie stało się wspanialsze. Nowi wyznawcy
napływają do świątyń Mitry i Ishtar. Ci sami budowniczowie, którzy pod mym
kierownictwem stworzyli Cyrk, wznieśli też akwedukty, nowy system obronny i
najwspanialsze w kraju budowle, zarówno prywatne, jak państwowe. Niewątpliwie poprawił
się więc los pospólstwa. Rodowici Stygijczycy nie byliby w stanie stworzyć równie
olbrzymich i imponujących cudowności. Stygijska architektura to w gruncie rzeczy stosy
kamieni z wydrążonymi w nich tunelami. Brak jej wdzięku prawdziwej sztuki. Tyran
wzruszył ramionami. Rzecz jasna, trudno nakłonić miejscowych robotników, aby
wykonywali wszystko jak należy, i uchronić się przed ich lenistwem albo skłonnością do
kradzieży.
Wzruszył ramionami, jakby ze smutkiem.
Te drobiazgi zajmowały mnie w ostatnich latach, lecz, jak sądzę po efektach, było
warto. Widzicie, właśnie pospólstwo zyskało najbardziej. Cyrk i tysiące szczególików
codziennego życia zmieniły ich oczekiwania. Nie będą już musieli powracać do surowych,
rygorystycznych rządów kapłanów Seta, do pustych dni, jakie niegdyś wiedli. Ofiarowano im
szerszy wachlarz doświadczeń, swobodny kontakt z obyczajami innych ludów i
wyznawanymi przez nich wartościami. Tego właśnie lud Luxuru łaknie. Zaszli zbyt daleko,
by pragnąć powrotu. Teraz mogę być pewien, że poprą mnie i moją formę rządów
teokratycznych.
W odpowiedzi na kwiecistą przemowę tyrana Conan chrząknął nerwowo.
Ale z tego, co widzę, wieś wciąż wierna jest pradawnemu bogu Setowi.
Commodorus ze zniecierpliwieniem pokiwał głową.
Tak, to prawda. Upór i ciemnota świetnie pasują do tych zacofanych wieśniaków.
Ogorzałą od słońca dłonią wykonał szeroki gest w kierunku, gdzie za murami miasta
rozciągały się pola. Każda metropolia musi mieć pod swą władzą ogromną połać ziem, na
których żyją ci nieokrzesani chłopi, choćby z uwagi na pańszczyznę i dziesięcinę. Nie
zamierzam tępić ich prymitywnych wierzeń, dopóki będą spokojni i posłuszni. Jeżeli chcą
oddawać cześć kotom, wężom czy bocianom, niechaj to czynią. Co prawda, takie obyczaje
zdają się śmieszne każdemu, kto kiedykolwiek zetknął się z naszymi hyboryjskimi bogami w
ich ludzkich postaciach. Zaśmiał się gromko, coś sobie przypomniawszy. W początkach
istnienia Cyrku mieliśmy pewne problemy& Niektórzy kapłani sprzeciwiali się zabijaniu na
arenie zwierząt. Uważali, że to świętokradztwo. Na szczęście rozsądek przeważył. Obecnie
Luxurczycy przywykli już do śmierci swoich świętych zwierząt z rąk śmiertelników i [ Pobierz całość w formacie PDF ]