[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Harrisona:
- Zgodnie z poufnym rozkazem nowego prezydenta, Jamesa Monroe go,
otrzymałem pełnomocnictwo do wkroczenia pod jakimś pozorem na teren hiszpańskiej
kolonii. Jak wiecie, dwa forty zostały już wcześniej opanowane przez nasze wojska. W
obecnej chwili nadarza się okazja, aby ścigając zbuntowanych Murzynów i
czerwonoskórych rozpocząć zajmowanie Florydy.
- Podzielam to zdanie, sir.
- Wojna z Kriksami i Seminolami może spowodować, mimo zawarcia pokoju,
ponowny zryw zbrojny indiańskich plemion - ciągnął dalej generał. - Dlatego proponuję,
abyście zapewnili spokój wśród Indian w rejonie Wielkich Jezior, a ja podejmę działania na
Południu.
- Yes. Moja misja została zakończona - odparł Harrison. - Czas mi do Vincennes.
- Po drodze przekazujcie oficerom naszych placówek hasło czerwonej pałki ,
które trzeba w obecnej sytuacji urzeczywistnić.
- Well, sir, uczynię to - odparł Harrison. - Indianie są grozniejsi niż Hiszpanie.
- Oczywiście, Hiszpanie mają zbyt dużo kłopotów w Europie i w koloniach w
Ameryce Południowej - Jackson uśmiechnął się zadowolony.
- Ja w ryzach utrzymam plemiona na północy - William podniósł się z krzesła - a
wy, sir, realizujcie zadania na Południu.
- Dziś jeszcze wyślemy gońców. Zciągnę wojska w pobliże nadmorskiej twierdzy,
nad Apalachicola River. Trzeba stłumić bunt niewolników.
- Krwawo stłumić! - z naciskiem podkreślił Harrison.
- Yes, tylko strach potrafi utrzymać tę czarną hołotę w posłuszeństwie.
Jackson podszedł do mapy wiszącej na ścianie. Za .nim stanął Harrison. Zaczęli
wspólnie planować zbrojne wkroczenie na Florydę i rozgromienie walczących Indian i
zbuntowanych Murzynów.
W parę miesięcy pózniej wokół warowni nad Apalachicola River zaroiło się od
żołnierzy Unii. Okopane armaty groziły paszczami- luf murom twierdzy. Nadmorski wiatr
szarpał płótna wojskowych namiotów. Dymiły ogniska.
Jackson nocą otoczył fort ciasnym kordonem straży. Od tygodnia już obserwował
ukrytych za wałami Murzynów. Nie śpieszył się ze szturmem. Miał czas. Rozumiał, że każdy
dzień zwłoki działa na jego korzyść. Wyczekiwanie musi denerwować obleganych i
zmniejsza zapasy żywności, co może zadecydować, że powstańcy zrezygnują z walki i
dobrowolnie oddadzą twierdzę. Któregoś dnia gwarzył z pułkownikiem Winfieldem
Scottem i kapitanem Zacharym Taylorem, gdy do namiotu wszedł żołnierz meldując, że do
obozu przybył z dwoma traperami John Eaton i koniecznie chce rozmawiać z generałem.
Jackson znał Johna, który mimo młodego wieku uchodził za świetnego polityka. Polecił
wprowadzić gości.
Po chwili generał ściskał dłonie przybyłych i uśmiechał się przyjaznie.
- Cieszę się z waszego przyjazdu - mówił. - Tu każda strzelba i niezawodne oko
jest potrzebne, zwłaszcza tak znakomitych strzelców jak White i Bowie. Siadajcie,
panowie.
- Widzę, że nie muszę przedstawiać mych przyjaciół - Eaton spoczął obok generała.
- Oczywiście. Tych ludzi zna całe Południe.
- Szukali mojej Peggy - John dorzucił w formie wyjaśnienia.
- Pamiętam nasze spotkanie - odezwał się Taylor. - Ale zdążałem wtedy do
Nowego Orleanu i nie mogłem spełnić waszej prośby, sir, choć było mi żal i dziewczyny, i
pana. Gdzież ona teraz?
- W twierdzy.
- U Murzynów? - zdziwił się pułkownik Scott.
- Yes, sir - zawołał Jack, poprawiając opadłe na oczy rondo kapelusza.
- Skąd wiecie? - spytał Jackson.
- Byliśmy w forcie, sir - stary traper założył dłoń za pas.
- O, to ciekawe - zainteresował się generał. - Opowiadajcie, chcę znać szczegóły.
White opisał całą historię pościgu za McIntoshem aż do opuszczenia warowni.
Czasami tylko jakimś zdaniem lub prostującą uwagą uzupełniał tę opowieść James Bowie.
Gdy umilkli, oficerowie zaczęli wypytywać o uzbrojenie Murzynów, składy żywności, o
istotne dla szturmu sprawy. Traperzy w miarę możliwości starali się zaspokoić ich
ciekawość.
- Mówicie, że w twierdzy jest Menewa z Kriksami? - w oczach generała widać
było zamyślenie. - Ilu tych Indian? Czy są tam jeszcze jacyś wodzowie?
White Knee, wyciągając przed siebie nogi w zniszczonych butach i postrzępionych
nogawkach spodni, odparł:
- Jest tam też Czarna Strzała, wódz Seneków, i Ryszard Kos, czyli Czerwone [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl szkicerysunki.xlx.pl
Harrisona:
- Zgodnie z poufnym rozkazem nowego prezydenta, Jamesa Monroe go,
otrzymałem pełnomocnictwo do wkroczenia pod jakimś pozorem na teren hiszpańskiej
kolonii. Jak wiecie, dwa forty zostały już wcześniej opanowane przez nasze wojska. W
obecnej chwili nadarza się okazja, aby ścigając zbuntowanych Murzynów i
czerwonoskórych rozpocząć zajmowanie Florydy.
- Podzielam to zdanie, sir.
- Wojna z Kriksami i Seminolami może spowodować, mimo zawarcia pokoju,
ponowny zryw zbrojny indiańskich plemion - ciągnął dalej generał. - Dlatego proponuję,
abyście zapewnili spokój wśród Indian w rejonie Wielkich Jezior, a ja podejmę działania na
Południu.
- Yes. Moja misja została zakończona - odparł Harrison. - Czas mi do Vincennes.
- Po drodze przekazujcie oficerom naszych placówek hasło czerwonej pałki ,
które trzeba w obecnej sytuacji urzeczywistnić.
- Well, sir, uczynię to - odparł Harrison. - Indianie są grozniejsi niż Hiszpanie.
- Oczywiście, Hiszpanie mają zbyt dużo kłopotów w Europie i w koloniach w
Ameryce Południowej - Jackson uśmiechnął się zadowolony.
- Ja w ryzach utrzymam plemiona na północy - William podniósł się z krzesła - a
wy, sir, realizujcie zadania na Południu.
- Dziś jeszcze wyślemy gońców. Zciągnę wojska w pobliże nadmorskiej twierdzy,
nad Apalachicola River. Trzeba stłumić bunt niewolników.
- Krwawo stłumić! - z naciskiem podkreślił Harrison.
- Yes, tylko strach potrafi utrzymać tę czarną hołotę w posłuszeństwie.
Jackson podszedł do mapy wiszącej na ścianie. Za .nim stanął Harrison. Zaczęli
wspólnie planować zbrojne wkroczenie na Florydę i rozgromienie walczących Indian i
zbuntowanych Murzynów.
W parę miesięcy pózniej wokół warowni nad Apalachicola River zaroiło się od
żołnierzy Unii. Okopane armaty groziły paszczami- luf murom twierdzy. Nadmorski wiatr
szarpał płótna wojskowych namiotów. Dymiły ogniska.
Jackson nocą otoczył fort ciasnym kordonem straży. Od tygodnia już obserwował
ukrytych za wałami Murzynów. Nie śpieszył się ze szturmem. Miał czas. Rozumiał, że każdy
dzień zwłoki działa na jego korzyść. Wyczekiwanie musi denerwować obleganych i
zmniejsza zapasy żywności, co może zadecydować, że powstańcy zrezygnują z walki i
dobrowolnie oddadzą twierdzę. Któregoś dnia gwarzył z pułkownikiem Winfieldem
Scottem i kapitanem Zacharym Taylorem, gdy do namiotu wszedł żołnierz meldując, że do
obozu przybył z dwoma traperami John Eaton i koniecznie chce rozmawiać z generałem.
Jackson znał Johna, który mimo młodego wieku uchodził za świetnego polityka. Polecił
wprowadzić gości.
Po chwili generał ściskał dłonie przybyłych i uśmiechał się przyjaznie.
- Cieszę się z waszego przyjazdu - mówił. - Tu każda strzelba i niezawodne oko
jest potrzebne, zwłaszcza tak znakomitych strzelców jak White i Bowie. Siadajcie,
panowie.
- Widzę, że nie muszę przedstawiać mych przyjaciół - Eaton spoczął obok generała.
- Oczywiście. Tych ludzi zna całe Południe.
- Szukali mojej Peggy - John dorzucił w formie wyjaśnienia.
- Pamiętam nasze spotkanie - odezwał się Taylor. - Ale zdążałem wtedy do
Nowego Orleanu i nie mogłem spełnić waszej prośby, sir, choć było mi żal i dziewczyny, i
pana. Gdzież ona teraz?
- W twierdzy.
- U Murzynów? - zdziwił się pułkownik Scott.
- Yes, sir - zawołał Jack, poprawiając opadłe na oczy rondo kapelusza.
- Skąd wiecie? - spytał Jackson.
- Byliśmy w forcie, sir - stary traper założył dłoń za pas.
- O, to ciekawe - zainteresował się generał. - Opowiadajcie, chcę znać szczegóły.
White opisał całą historię pościgu za McIntoshem aż do opuszczenia warowni.
Czasami tylko jakimś zdaniem lub prostującą uwagą uzupełniał tę opowieść James Bowie.
Gdy umilkli, oficerowie zaczęli wypytywać o uzbrojenie Murzynów, składy żywności, o
istotne dla szturmu sprawy. Traperzy w miarę możliwości starali się zaspokoić ich
ciekawość.
- Mówicie, że w twierdzy jest Menewa z Kriksami? - w oczach generała widać
było zamyślenie. - Ilu tych Indian? Czy są tam jeszcze jacyś wodzowie?
White Knee, wyciągając przed siebie nogi w zniszczonych butach i postrzępionych
nogawkach spodni, odparł:
- Jest tam też Czarna Strzała, wódz Seneków, i Ryszard Kos, czyli Czerwone [ Pobierz całość w formacie PDF ]