[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jeszcze głębiej, gdy wycofywał się i powracał. Przesu-
nęła biodra, żeby się o niego otrzeć, ledwie zauważając,
jak odrzuca do tyłu głowę i jęczy w odpowiedzi na jej
nieoczekiwany ruch. A potem wyprostował się nagle,
jego przystojna twarz wykrzywiła się w spazmie
rozkoszy. Kosmyk włosów opadł mu na prawą brew,
gdy złapał ją za biodra i wchodził w nią jeszcze
głębiej... szybciej, wypędzając z głowy Grace każdą
spójną myśl.
Z trudem łapała powietrze. Czuła, jak Dylan robi
się coraz bardziej napięty, wyczuwała, że jest na
granicy orgazmu. Poddała biodra jeszcze bardziej do
przodu, biorąc go głębiej, zagryzając mocno dolną
wargę, gdy jego palce wpijały się w jej uda. Całe jego
ciało zesztywniało, żyły wystąpiły na szyi, zacisnął
mocno zęby, gdy wreszcie poddał się emocjom, nad
którymi nie miał kontroli. W końcu opadł, oparł
skroń o jej skroń, a drżące ramiona o blat, zaledwie
kilka milimetrów od jej dłoni. Ich kciuki dotykały się
leciutko.
Przełknęła ślinę, starając się odzyskać oddech.
O dziwo, wciąż czuła go w sobie. Wciąż miał
erekcję. Już miała poruszyć biodrami, żeby dać
mu znać, że jest gotowa na więcej, gdy nagle
w pokoju rozległ się piskliwy dzwięk telefonu.
Natychmiast przerwał otulającą ich gęstą mgłę in-
tymności.
Przez długie chwile Grace zadawała sobie pytanie,
czy Dylan w ogóle usłyszał dzwonek. Uśmiechnęła się
i potarła czołem o jego skroń.
 To może być recepcjonista z informacją, że hotel
się pali.
78 Tori Carrington
Usłyszała, jak przełyka ślinę.
 Chciałbym, żeby to był recepcjonista. Ale oba-
wiam się, że to ktoś inny. Ktoś, z kim w tym momencie
nie chcę rozmawiać.
Ręce Grace ześlizgnęły się z blatu, gdy on się
odsunął. Zanim zdążyła postawić stopy na ziemi, już
zapinał spodnie i szedł w stronę kuchennych drzwi.
Zatrzymał się, obrócił w jej stronę, po czym przejechał
dłonią po potarganych włosach.
 Nie... nigdzie się stąd nie ruszaj. Zostań tutaj.
W kuchni.
Grace uśmiechnęła się w odpowiedzi. Powoli do-
prowadziła się do porządku. Zignorowała jego polece-
nie i poszła do pokoju. Krążył po pomieszczeniu ze
słuchawką przyciśniętą do ucha.
 Od trzech dni próbuję się z tobą skontaktować
 powiedział ostrym tonem. Zastanawiała się, czy
brzmiałby tak samo, gdyby jej tu nie było.  Rozumiem.
Pewnie.  Dostrzegł Grace uśmiechającą się do niego
i zamarł. Oczy zrobiły mu się wielkie jak spodki.  Czy
mogłabyś poczekać chwileczkę? Nie, nie rozłączaj się.
Nie wiadomo, kiedy znowu uda mi się z tobą porozma-
wiać.
Opuścił telefon, przykrywając dłonią mikrofon.
 Przepraszam, nie mogę przerwać tej rozmowy.
Grace wzruszyła ramionami, jakby chciała dać mu
znak, żeby sobie nie przeszkadzał. A potem jego
poważne spojrzenie powoli zaczęło do niej docierać.
Nie mógł przerwać tej rozmowy i chciał ją prze-
prowadzić, ale nie przy niej.
 Och.
Schyliła się i włożyła buty. Dylan stał w tej samej,
nieruchomej pozycji.
Czy po drugiej stronie słuchawki jest jakaś ko-
Seksualne safari 79
bieta? Jego była żona? Dziewczyna? Nie wiedziała
tego.
Wyprostowała się i spojrzała w stronę stołu.
 Poproszę pokojówkę, żeby się tym zajęła  powie-
dział.
Spojrzała mu prosto w oczy.
 Dobrze.  Poprawiła ramiączka topu, jakby w ten
sposób mogła się za nimi skryć.  Cóż, no to do
zobaczenia jutro.
Starała się zignorować jego minę. Zebrała resztki
dumy i ruszyła do drzwi.
 Zpij dobrze  zawołała, machając do niego zalot-
nie, dopóki drzwi się za nią nie zamknęły.
Oparła się o drzwi i przełknęła ślinę.
Rany...
Do licha, co to było? Co się właśnie wydarzyło? Nie
miała pewności. Co gorsza, nie była też pewna, czy
chce się tego dowiedzieć.
Wiedziała za to, że wszystkie nerwy w jej ciele
śpiewały melodię pełną życia i energii. %7łe jej ściśnięte
mięśnie były bardzo obolałe. A łono pulsowało od
wrażeń, których chyba nigdy wcześniej nie zaznała.
Wiedziała też, że została porzucona jak wczorajsza
gazeta.
No, może nie porzucona. Jak można porzucić kogoś,
kogo się nigdy nie poderwało? Postawiła sobie za cel
seksualne rendez-vous z przystojnym doktorem Dyla-
nem Fairbanksem. Osiągnęła swój cel. Bez problemów.
Nie była jednak przygotowana na to, co stało się
pózniej. Na to, jak... nagle to się skończyło.
Skrzywiła wargi. Bez wątpienia nie liczyła na poważ-
ny związek. To była jej zwierzyna i jej seksualne safari.
I musiała przyznać, że danie sobie na luz ma dobre
strony. Nigdy w życiu nie czuła się tak pozbawiona
80 Tori Carrington [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkicerysunki.xlx.pl
  •