[ Pobierz całość w formacie PDF ]

— Doktor Grace to nie Margueńtte Ramirez. — Raz poczuł, Ŝe ogarnia go furia. To
oczywiste, Ŝe Sara była kimś innym.
— Więc nie kaŜ jej płacić za...
— Słuchaj — przerwał bratu — jeśli chcesz coś powiedzieć, to nie owijaj w bawełnę, ale nie
baw się w mojego terapeutę. Czy uznałeś za stosowne wtajemniczyć ją we wszystko, co ja
przemilczałem?
— Powiedziałem o narkotykach i o tym, jakie to stwarza problemy. Sądziłem, Ŝe powinna o
tym wiedzieć. Poprosiła, bym odebrał dla niej paczkę od właściciela domu. Dzwoniła do
niego w tej sprawie dzisiaj rano.
— Dzwoniła do Mathewsa? — zdumiał się Raz. — Ordynatora oddziału chirurgicznego w
Houston?
— Nic się nie stało. Mathews zajmuje odległe miejsce na naszej liście podejrzanych. Poza
tym Sara nie powiedziała mu, skąd dzwoni, i uŜyła telefonu komórkowego.
— Co ona sobie, do diabla, wyobraŜa? — spytał Raz, odchodząc ze słuchawką w odległy kąt
pokoju.
— Chodzi o święta.
— Nie rozumiem, co...
— Jej ciotka, jak co roku przysłała paczkę z prezentami. Sara chciałaby ją dostać.
— Więc nie uwaŜasz, Ŝe przez ten telefon ktoś mógł zlokalizować miejsce jej pobytu? — Raz
starał się nadać głosowi spokojne brzmienie.
— W jaki sposób? Nawet jeśli Mathews jest zamieszany w aferę narkotykową, Sara nie
powiedziała mu, skąd dzwoni, i łączyła się z numeru, którego nie sposób namierzyć.
SierŜant Rassmusin przez chwilę milczał, spoglądając na drobną sylwetkę przy oknie.
— W porządku, zostaniemy tutaj — uznał.
Wypytał jeszcze brata o postępy w śledztwie i spróbował złoŜyć w całość mozaikę faktów,
zamiast bezustannie myśleć o miękkiej skórze Sary lub wyrazie jej twarzy w chwili orgazmu.
Nie była, co prawda, Margueritte, lecz pod jednym waŜnym względem bardzo tamtą
przypominała.
Sara nie odwróciła się nawet wówczas, gdy poŜegnał się z bratem. Czuła się zraniona i
zagniewana.
— No cóŜ — odezwał się Raz, podchodząc bliŜej — chyba nic złego się nie stało, ale musisz
mi obiecać, Ŝe więcej tego nie zrobisz.
— Pewnie bym tego w ogóle nie zrobiła, gdybyś powiedział mi całą prawdę o sytuacji —
rzekła dobitnie.
— Spanie ze mną nie upowaŜnia cię do wkraczania w tajniki śledztwa.
— To nie twoje śledztwo, prawda? Zapomniałeś, Ŝe nie jesteś teraz policjantem? Nie moŜesz
wprawdzie przestać się czuć stróŜem prawa, lecz w tym przypadku masz status cywila jak ja,
więc jakim prawem pozbawiłeś mnie waŜnych informacji?
— I co ci dała ta wiedza? Lepsze samopoczucie? — zapytał.
— Nie o to chodzi! Jestem zła, bo potraktowałeś mnie jak dziecko. Naprawdę tak o mnie
myślisz? śe nie zniosę bolesnej prawdy?
— Jeśli chcesz, bym cię przepraszał, to nie masz na co liczyć. Kiedy tu wszedłem, byłaś blada
jak kreda, bo dowiedziałaś się, Ŝe ktoś, z kim pracujesz — moŜe twój szef lub przyjaciółka —
skazał cię na śmierć. Miałaś wystarczająco cięŜkie Ŝycie. Chciałem ci oszczędzić
dodatkowego bólu.
— Nie spodziewałam się tego po tobie. Ludzie zawsze pragną chronić biedną kalekę, lecz
tego typu współczucie niczego nie załatwia.
Raz ruszył do przodu z takim wyrazem twarzy, Ŝe Sara aŜ się cofnęła.
— Nie! — zawołał, chwytając ją za ramiona. — Nie moŜesz mnie posądzać o to, Ŝe myślę o
tobie w taki sposób. Nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo cię podziwiam za odwagę, za to, co
osiągnęłaś w Ŝyciu.
Oczy Sary wypełniły się łzami, lecz powstrzymała płacz.
— Nie poniŜaj siebie, a mnie nie stawiaj na piedestale. Jestem jak wszyscy. Bywam samotna i
przeraŜona, popełniam błędy, czasem zachowuję się samolubnie. Nie wiem, jak rozmawiać z
ludźmi, jak zawierać przyjaźnie. Nie umiałam nawet obchodzić się z kotem, póki Livvy mnie
tego nie nauczyła.
— Nie próbuj mnie przekonywać o swoich słabościach — rzekł z uśmiechem Raz. —
Widziałem, jak się zachowujesz, gdy wkładasz lekarski fartuch.
— To co innego — odparła Sara, wzruszając ramionami. — Kiedy mam pacjentów,
zapominam o sobie, ale przez resztę czasu... MoŜe to nie grzech być nudziarą, lecz z
pewnością trudno to nazwać zaletą.
— Nudziarą? — zdziwił się Raz, biorąc w dłonie jej twarz.
— Jesteś fascynującą kobietą. Silną, zdolną wesołą. A najbardziej lubię cię bez ubrania —
dodał ze znaczącym chrząknięciem.
Sara milczała, patrząc nań ze smutkiem. Pełna sprzecznych uczuć, nie wiedziała, co
powiedzieć.
— ZauwaŜyłaś, Ŝe im dłuŜej jesteś ze mną, tym częściej się gniewasz? — spytał Raz.
Sara uśmiechnęła się niepewnie.
- MoŜe w czymś jednak jestem niezły. Choćby w tym. - Pieszczotliwie przesunął dłonią po jej
skórze.
To wystarczyło, by serce Sary zabiło szybciej, a kaŜdy centymetr skóry zaczął domagać się
pieszczot zaznanych ostatniej nocy. Rozchyliła usta i oparła ręce na piersi Raza.
Ogarnęło go poŜądanie. Sara odgadła to, widząc, jak zmienił się na twarzy i czując pod swoją [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkicerysunki.xlx.pl
  •