[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Najwyrazniej nie mogły się doczekać, kiedy opowiedzą Maddie wszystko ze
szczegółami.
- Duffy jest naprawdę słodki - zaczęła Joy.
- Wujek Eben powiedział, że niedługo znowu będziemy mogły na nim jezdzić -
oznajmiła Hope.
- Może - dodał Eben, stojąc w progu kuchni.
Blizniaczki spojrzały na siebie znacząco.
- To znaczy... - powiedziała Joy.
- ...musimy być bardzo grzeczne - dokończyła Hope, kiwając głową.
- Nic nie szkodzi, wujku - rzuciła beztrosko Joy i niestropiona, wdrapała się na
krzesło.
- I tak musimy być grzeczne - stwierdziła spokojnie Hope.
- Bo niedługo przyjdzie Zwięty Mikołaj.
- Nie do tego domu. - Eben przekroczył Tada i sięgnął po dzbanek z kawą.
- Nie mów tak, Eben - mruknęła z wyrzutem Maddie.
- A to dlaczego? - spytał, unosząc brew.
- Dlatego. - Maddie nie miała ochoty omawiać jego poglądów na temat świąt przy
dzieciach.
- To rzeczywiście ważny powód - zadrwił.
- Och! - wykrzyknęła nagle Joy. - Prawie zapomniałyśmy...
- Zrobiłyśmy coś dla ciebie, wujku... - przypomniała sobie Hope.
- ...w szkółce niedzielnej.
Dziewczynki wypadły z kuchni, pozostawiając Maddie i Ebena samych z Tadem.
Maluch bawił się na podłodze plastykowymi miseczkami, które wyciągnął z jednej
z dolnych szafek. Ebenowi wydało się nagle, że w kuchni zapanowała bezmierna
cisza. Spojrzał na Maddie. Sukienka podkreślała idealne kształty jej ciała. Upił łyk
kawy. Ogarnęła go fala gorąca. Wiedział jednak, że to nie skutek ciepłego płynu.
- Napijesz się?
Zauważył, że nie napełniła swojej filiżanki.
- Nie - odparła i zmierzyła go wzrokiem.
Zaczął się zastanawiać, czy ta sytuacja nie wprawiła także Maddie w zakłopotanie.
Na myśl o tym nie poczuł się ani trochę swobodniej.
- Widziałeś gdzieś Dillona? - spytała Maddie.
84
Eben kiwnął głową.
- Rzucał kamieniami w kaktusy.
- Chyba zrobiło mu się trochę przykro, że pozwoliłeś dziewczynkom przejechać
się na koniu, a jemu tego nie zaproponowałeś.
- Dziwię się, że nie zaciągnęłaś go do stajni i nie kazałaś mi siodłać dla niego
konia.
- Myślałam o tym - przyznała Maddie. - Ale on stwierdził, że takie przejażdżki są
dobre dla dzieci.
- Bo tak jest.
- Owszem, ale od czegoś trzeba zacząć.
- Z nami było inaczej. Oboje urodziliśmy się na ranczu. A to są dzieci wychowane
w mieście. - Wskazał ręką drzwi, za którymi zniknęły blizniaczki.
- Tym bardziej powinieneś nauczyć je jezdzić konno - stwierdziła Maddie.
- Nie mam na to czasu. - Sam nie przypominał sobie, żeby ktoś uczył go jezdzić
na koniu. Odnosił wrażenie, że umiał to robić od urodzenia.
- Nie mówię przecież, żebyś zaczął już jutro - rzuciła Maddie ciętym tonem, który
zazwyczaj wskazywał, że jest gotowa do kłótni.
Eben nie miałby nic przeciwko małej sprzeczce, chętnie rozładowałby jakoś
napięcie. Już się szykował do ostrej odpowiedzi, gdy do kuchni wbiegły
blizniaczki.
- Zobacz, co narysowałam dla ciebie w szkółce niedzielnej, wujku. - Joy
wyhamowała gwałtownie tuż przed nim i podniosła krzywo pokolorowany obrazek.
- Ja też mam dla ciebie rysunek. - Hope zamachała kartką.
- Mój jest inny - dodała Joy i z powagą pokiwała głową.
- Najpierw pokaż swój.
Joy nie trzeba było tego powtarzać dwa razy. Wyciągnęła przed siebie ręce z
rysunkiem, unosząc je przy tym do góry, żeby Eben mógł go obejrzeć.
- To Jezus w żłobie. - Joy stanęła koło Ebena, żeby pokazać mu wszystko
dokładnie. - To jest Jezus, to Maria, a to Józef. To jest anioł i gwiazda. - Taka jak
na twoich ostrogach.
Hope podeszła bliżej.
- Zapomniałaś o chłopcu z owcami.
- Wcale nie - prychnęła Joy i spojrzała na rysunek. - Tu jest chłopiec z owcami. A
tu Annabelle. - Uśmiechnęła się tryumfalnie, wskazując bezkształtnego brązowego
stwora na patykowatych nogach.
Eben spojrzał przelotnie na dzieło, po czym skupił się na kawie. Wnikliwa analiza
sztuki rodem ze szkółki niedzielnej była ostatnią rzeczą, na jaką miał teraz ochotę.
Omal nie udusił Maddie, kiedy przyszła mu z pomocą.
- Kto to jest Annabelle? - zapytała.
- Krowa wujka Ebena - odparła Joy.
- Myśmy ją tak nazwały - dodała Hope, uśmiechając się z dumą.
85
- Dillon uczy się doić.
- Jak będziemy większe...
- ...wujek Eben nam pokaże...
- ...jak to się robi.
- Pewnie nie możecie się już doczekać. - Maddie spojrzała z ukosa na Ebena ze
złośliwym błyskiem w oku.
- Aha! - odparła z zapałem Joy. - Teraz co rano...
- ...karmimy kury.
- Ale nie możemy zbierać jajek. - Joy stanowczo pokręciła głową.
Hope westchnęła z żalem.
- Jak chcemy zabrać jajko...
- ...kury nas dziobią.
- To boli.
- Na pewno. - Maddie ze współczuciem kiwnęła głową.
Eben był bliski apopleksji. Nie rozumiał, po co Maddie podtrzymuje tę idiotyczną
rozmowę.
- No dobrze, Hope, teraz twoja kolej. Pokaż wujkowi swój obrazek. - Joy odsunęła
się trochę, żeby zrobić miejsce dla siostry.
- Ja narysowałam Trzech Króli. - Hope zaprezentowała swoje dzieło.
- Ja nie mogłam ich narysować - wyjaśniła spiesznie Joy.
- Bo wtedy jeszcze byli w podróży. Szli za tą gwiazdą. - Hope wskazała palcem
żółty bazgroł na swoim obrazku.
- Wtedy nie było samolotów... - wtrąciła Joy.
- ...więc narysowałam ich na koniach - dodała Hope, wyraznie zadowolona ze
swojego pomysłu.
- Dillon mówi, że powinni siedzieć na wielbłądach. - Joy spojrzała pytająco na
Ebena.
- Ale chyba mogli przyjechać do Betlejem na koniach, prawda? - drążyła Hope.
- Chyba tak. - Eben uśmiechnął się ze zniecierpliwieniem. Z drugiej strony nie
potrafił się na nie złościć, kiedy tak się w niego wpatrywały szeroko otwartymi,
ufnymi oczami.
- Narysowałabym Duffy ego, tak jak Joy narysowała Annabelle, ale wtedy go
jeszcze nie znałam - usprawiedliwiła się Hope. - On jest taki miły. Bardzo go lubię.
- Podobają ci się rysunki, wujku? - spytała Joy.
- Piękne, prawda? - ponagliła go Maddie ostrzegawczo, na wypadek, gdyby miał
ochotę powiedzieć coś, co zraniłoby uczucia blizniaczek.
- Zliczne. Obydwa - burknął Eben, zły, że Maddie mogła go posądzić o taki brak
delikatności.
- Są twoje, wujku. - Joy wręczyła mu swój rysunek.
Hope natychmiast poszła w ślady siostry.
- Narysowałyśmy je dla ciebie.
86 [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl szkicerysunki.xlx.pl
Najwyrazniej nie mogły się doczekać, kiedy opowiedzą Maddie wszystko ze
szczegółami.
- Duffy jest naprawdę słodki - zaczęła Joy.
- Wujek Eben powiedział, że niedługo znowu będziemy mogły na nim jezdzić -
oznajmiła Hope.
- Może - dodał Eben, stojąc w progu kuchni.
Blizniaczki spojrzały na siebie znacząco.
- To znaczy... - powiedziała Joy.
- ...musimy być bardzo grzeczne - dokończyła Hope, kiwając głową.
- Nic nie szkodzi, wujku - rzuciła beztrosko Joy i niestropiona, wdrapała się na
krzesło.
- I tak musimy być grzeczne - stwierdziła spokojnie Hope.
- Bo niedługo przyjdzie Zwięty Mikołaj.
- Nie do tego domu. - Eben przekroczył Tada i sięgnął po dzbanek z kawą.
- Nie mów tak, Eben - mruknęła z wyrzutem Maddie.
- A to dlaczego? - spytał, unosząc brew.
- Dlatego. - Maddie nie miała ochoty omawiać jego poglądów na temat świąt przy
dzieciach.
- To rzeczywiście ważny powód - zadrwił.
- Och! - wykrzyknęła nagle Joy. - Prawie zapomniałyśmy...
- Zrobiłyśmy coś dla ciebie, wujku... - przypomniała sobie Hope.
- ...w szkółce niedzielnej.
Dziewczynki wypadły z kuchni, pozostawiając Maddie i Ebena samych z Tadem.
Maluch bawił się na podłodze plastykowymi miseczkami, które wyciągnął z jednej
z dolnych szafek. Ebenowi wydało się nagle, że w kuchni zapanowała bezmierna
cisza. Spojrzał na Maddie. Sukienka podkreślała idealne kształty jej ciała. Upił łyk
kawy. Ogarnęła go fala gorąca. Wiedział jednak, że to nie skutek ciepłego płynu.
- Napijesz się?
Zauważył, że nie napełniła swojej filiżanki.
- Nie - odparła i zmierzyła go wzrokiem.
Zaczął się zastanawiać, czy ta sytuacja nie wprawiła także Maddie w zakłopotanie.
Na myśl o tym nie poczuł się ani trochę swobodniej.
- Widziałeś gdzieś Dillona? - spytała Maddie.
84
Eben kiwnął głową.
- Rzucał kamieniami w kaktusy.
- Chyba zrobiło mu się trochę przykro, że pozwoliłeś dziewczynkom przejechać
się na koniu, a jemu tego nie zaproponowałeś.
- Dziwię się, że nie zaciągnęłaś go do stajni i nie kazałaś mi siodłać dla niego
konia.
- Myślałam o tym - przyznała Maddie. - Ale on stwierdził, że takie przejażdżki są
dobre dla dzieci.
- Bo tak jest.
- Owszem, ale od czegoś trzeba zacząć.
- Z nami było inaczej. Oboje urodziliśmy się na ranczu. A to są dzieci wychowane
w mieście. - Wskazał ręką drzwi, za którymi zniknęły blizniaczki.
- Tym bardziej powinieneś nauczyć je jezdzić konno - stwierdziła Maddie.
- Nie mam na to czasu. - Sam nie przypominał sobie, żeby ktoś uczył go jezdzić
na koniu. Odnosił wrażenie, że umiał to robić od urodzenia.
- Nie mówię przecież, żebyś zaczął już jutro - rzuciła Maddie ciętym tonem, który
zazwyczaj wskazywał, że jest gotowa do kłótni.
Eben nie miałby nic przeciwko małej sprzeczce, chętnie rozładowałby jakoś
napięcie. Już się szykował do ostrej odpowiedzi, gdy do kuchni wbiegły
blizniaczki.
- Zobacz, co narysowałam dla ciebie w szkółce niedzielnej, wujku. - Joy
wyhamowała gwałtownie tuż przed nim i podniosła krzywo pokolorowany obrazek.
- Ja też mam dla ciebie rysunek. - Hope zamachała kartką.
- Mój jest inny - dodała Joy i z powagą pokiwała głową.
- Najpierw pokaż swój.
Joy nie trzeba było tego powtarzać dwa razy. Wyciągnęła przed siebie ręce z
rysunkiem, unosząc je przy tym do góry, żeby Eben mógł go obejrzeć.
- To Jezus w żłobie. - Joy stanęła koło Ebena, żeby pokazać mu wszystko
dokładnie. - To jest Jezus, to Maria, a to Józef. To jest anioł i gwiazda. - Taka jak
na twoich ostrogach.
Hope podeszła bliżej.
- Zapomniałaś o chłopcu z owcami.
- Wcale nie - prychnęła Joy i spojrzała na rysunek. - Tu jest chłopiec z owcami. A
tu Annabelle. - Uśmiechnęła się tryumfalnie, wskazując bezkształtnego brązowego
stwora na patykowatych nogach.
Eben spojrzał przelotnie na dzieło, po czym skupił się na kawie. Wnikliwa analiza
sztuki rodem ze szkółki niedzielnej była ostatnią rzeczą, na jaką miał teraz ochotę.
Omal nie udusił Maddie, kiedy przyszła mu z pomocą.
- Kto to jest Annabelle? - zapytała.
- Krowa wujka Ebena - odparła Joy.
- Myśmy ją tak nazwały - dodała Hope, uśmiechając się z dumą.
85
- Dillon uczy się doić.
- Jak będziemy większe...
- ...wujek Eben nam pokaże...
- ...jak to się robi.
- Pewnie nie możecie się już doczekać. - Maddie spojrzała z ukosa na Ebena ze
złośliwym błyskiem w oku.
- Aha! - odparła z zapałem Joy. - Teraz co rano...
- ...karmimy kury.
- Ale nie możemy zbierać jajek. - Joy stanowczo pokręciła głową.
Hope westchnęła z żalem.
- Jak chcemy zabrać jajko...
- ...kury nas dziobią.
- To boli.
- Na pewno. - Maddie ze współczuciem kiwnęła głową.
Eben był bliski apopleksji. Nie rozumiał, po co Maddie podtrzymuje tę idiotyczną
rozmowę.
- No dobrze, Hope, teraz twoja kolej. Pokaż wujkowi swój obrazek. - Joy odsunęła
się trochę, żeby zrobić miejsce dla siostry.
- Ja narysowałam Trzech Króli. - Hope zaprezentowała swoje dzieło.
- Ja nie mogłam ich narysować - wyjaśniła spiesznie Joy.
- Bo wtedy jeszcze byli w podróży. Szli za tą gwiazdą. - Hope wskazała palcem
żółty bazgroł na swoim obrazku.
- Wtedy nie było samolotów... - wtrąciła Joy.
- ...więc narysowałam ich na koniach - dodała Hope, wyraznie zadowolona ze
swojego pomysłu.
- Dillon mówi, że powinni siedzieć na wielbłądach. - Joy spojrzała pytająco na
Ebena.
- Ale chyba mogli przyjechać do Betlejem na koniach, prawda? - drążyła Hope.
- Chyba tak. - Eben uśmiechnął się ze zniecierpliwieniem. Z drugiej strony nie
potrafił się na nie złościć, kiedy tak się w niego wpatrywały szeroko otwartymi,
ufnymi oczami.
- Narysowałabym Duffy ego, tak jak Joy narysowała Annabelle, ale wtedy go
jeszcze nie znałam - usprawiedliwiła się Hope. - On jest taki miły. Bardzo go lubię.
- Podobają ci się rysunki, wujku? - spytała Joy.
- Piękne, prawda? - ponagliła go Maddie ostrzegawczo, na wypadek, gdyby miał
ochotę powiedzieć coś, co zraniłoby uczucia blizniaczek.
- Zliczne. Obydwa - burknął Eben, zły, że Maddie mogła go posądzić o taki brak
delikatności.
- Są twoje, wujku. - Joy wręczyła mu swój rysunek.
Hope natychmiast poszła w ślady siostry.
- Narysowałyśmy je dla ciebie.
86 [ Pobierz całość w formacie PDF ]