[ Pobierz całość w formacie PDF ]

również miał poważną minę, zupełnie inną niż poprzedniego wieczoru.
Zaniepokojona Laurie zdjęła stos papierów z trzeciego krzesła, przysunęła je i usiadła.
- Co się stało, Peter?
Werner Hochheimer podniósł wzrok znad kartki i obdarzył ją promiennym uśmiechem.
- Wszystko w porządku, Laurie. Twoje rozwiązanie jest zupełnie prawidłowe.
Laurie wypuściła z rąk torbę, która spadła na podłogę z głośnym łomotem.
- Fermata? To znaczy, że moje rozwiązanie Ostatniego Teorematu Fermata jest prawidłowe?
Niemożliwe!
- Dziwna reakcja - zauważył Werner Hochheimer. - Zechciej wyjaśnić, dlaczego
"niemożliwe"?
- Bo to koniec zagadki. Bo... - I zanim się spostrzegła, przedstawiała Wernerowi te same
obiekcje, które przedtem zgłaszała Peterowi. Jak Ostatni Teoremat Fermata wciągnął ją w
matematykę, jak szukanie rozwiązania doprowadziło do tylu innych fascynujących odkryć.
- Ale najbardziej martwię się, jaka nagroda zostanie dla młodszych studentów.
Werner Hochheimer kiwał głową.
- Ja miałem te same zmartwienia. Podobnie Peter. Teraz musisz podjąć decyzję. Zapewniam
cię, że twoje rozwiązanie jest prawidłowe.
- Rozwiązałam to. - Słowa zabrzmiały pusto... a potem znaczenie narastało i narastało, aż
uderzyło jej do głowy mocniej niż dziesięć wiosen wtłoczonych w jedno popołudnie. -
Rozwiązałam to!
Wstała i wyprostowała się co najmniej na trzy metry. Z wyżyn swojego nowego wzrostu
popatrzyła nieprzytomnie na dwóch mężczyzn.
- Czuję się jak Alicja w krainie czarów - oznajmiła. - Dziwię się, że nie przebiłam głową
sufitu.
Peter i Werner uśmiechali się do niej, obaj z jakimś dziwnym wyczekiwaniem. Zagadka,
pomyślała, następna zagadka Petera. O rany! Werner Hochheimer za szybko ustalił, że w jej
rozwiązaniu nie ma błędu.
Nagle usiadła. Oparła łokcie na biurku Petera i wbiła wzrok w Wernera Hochheimera. Mały
klub... tylko siedmiu matematyków... i motto "Potrafię to rozwiązać!"
- O rany! - powiedziała głośno. - Jestem ósmą osobą, która rozwiązała Ostatni Teoremat
Fermata.
- Nie, Laurie - zaprzeczył ostro Peter. - Jesteś pierwsza. Taka była umowa. Jeśli postanowisz
to opublikować, twoje nazwisko trafi do podręczników matematyki. Ty rozwiązałaś Ostatni
Teoremat Fermata.
- I "Marginalia" się rozpadnie - stwierdziła.
- To prawda - przyznał Werner Hochheimer. - Kryterium przyjęcia przestanie istnieć.
- Albo... - Laurie poczuła uśmiech wypływający na twarz, wręcz boleśnie szeroki - ...albo
możecie przyjąć mnie do klubu.
- Owszem, możemy. - Werner Hochheimer sięgnął do kieszeni marynarki i wyjął małe
jubilerskie pudełeczko. Podał je przez biurko.
W pudełeczku Laurie znalazła złoty emaliowany znaczek. Wzdłuż krawędzi biegło łacińskie
motto.
- Potrafię to rozwiązać! - przeczytała. Potem podniosła wzrok i spojrzała w oczy Wernera
Hochheimera.
- Przyjmuję - oznajmiła.
- Zaczekaj chwilę, Laurie - odezwał się Peter. - Musisz zrozumieć, że to znaczy, że nie
opublikujesz swojego rozwiązania. Musisz zrozumieć, że to znaczy, że następna osoba, która
rozwiąże Ostatni Teoremat Fermata, będzie pierwszą osobą, która go rozwiązała. Musisz
zrozumieć, że poza uroczystym przyjęciem do "Marginalii" nie zdobędziesz żadnego
uznania.
- Rozumiem, Peter - odpowiedziała poważnie. Potem z udawanym oburzeniem dodała: -
Myślisz, że nie stać mnie na więcej? Zdobędę uznanie prędzej czy pózniej... i moje nazwisko
trafi do podręczników matematyki.
- Nie spiesz się. Pomyśl dobrze, zanim podejmiesz decyzję.
- Nie potrzebuję. Już się namyśliłam. Przez ostatnie tygodnie bardziej się martwiłam, że nie
znajdziesz błędów w moim rozwiązaniu, niż o to, że je znajdziesz.
Wyjęła znaczek z pudełka i odkręciła nakrętkę. Potem podała obie części nad biurkiem.
- Przypniesz mi, Wernerze?
Z uśmiechem wyszedł zza biurka i spełnił prośbę. Potem odsunął się, żeby podziwiać swoje
dzieło.
- Proszę. Gotowe. Urządzimy coś bardziej formalnego, kiedy wszyscy spotkamy się na
następnej konferencji Stowarzyszenia, a tymczasem możesz to nosić.
- Bardzo chętnie! - Nie mogła się powstrzymać, żeby nie dotknąć znaczka na kołnierzu. -
Hej! Czy wszystkie rozwiązania są identyczne?
- Niektóre są bardziej eleganckie, inne mniej. Nie martw się, zobaczysz wszystkie.
Podskoczyła, kiedy spod papierów na biurku dobiegł hałaśliwy terkot.
- Budzik - wyjaśnił Peter i wyłowił go, żeby wyłączyć alarm. - Zajęcia. Chcesz z nami
posiedzieć, Werner?
- Tak. - Mrugnął do Laurie, która odpowiedziała mrugnięciem z czystej radości. - Od tamtej
konferencji w Buenos Aires nie widziałem żadnej twojej wiosennej zagadki.
W drodze przez korytarze Werner Hochheimer raczył Laurie barwnymi opisami sztuczek
Petera w Buenos Aires. Wciąż jeszcze się śmiała, kiedy weszli do sali.
Jak zwykle Peter najpierw podszedł do tablicy, żeby zetrzeć kuplety, które zawsze zostawiał
po sobie Meijin Thomas. Laurie posadziła Wernera Hochheimera na swoim miejscu, kazała
się przesunąć Jimmy'emu Rodriguezowi i zwaliła torbę na jego krzesło, żeby zarezerwować
miejsce obok Wernera.
Zamiast usiąść, wyjęła puszkę soku pomidorowego i tuląc ją w objęciach, wyszła na środek
sali. Peter odwrócił się od tablicy akurat wtedy, kiedy głośnym stuknięciem postawiła puszkę
na biurku.
Werner Hochheimer patrzył cierpliwie, z błyskiem rozbawienia w oczach. Na plecach czuła
wzrok Petera, kiedy balansowała wielką puszką w prawej ręce, żeby ją odpowiednio
wyważyć.
Położyła wskazujący palec na blacie. Cała grupa wstrzymała oddech, kiedy Laurie uniosła
wysoko puszkę soku pomidorowego.
Kto się waha, pomyślała Laurie, ten ma rozbity palec. I jak najszybciej, z całej siły trzasnęła
puszką o blat.
Aup!
Wszyscy w grupie skrzywili się od tego widoku i podskoczyli od hałasu. Pełny sukces.
Laurie ustawiła wgniecioną puszkę z powrotem na blacie stołu. Odwróciła się do Petera.
- Potrafię to rozwiązać - oznajmiła dostatecznie głośno, żeby usłyszała ją reszta grupy. Po
czym usiadła obok Wernera Hochheimera.
Nie szczędził jej wyrazów uznania.
Przełożyła Danuta Górska
JANET MEGSON KAGAN
Rocznik 1946. Autorka powieści "Hellspark" oraz kilkudziesięciu opowiadań, esejów oraz
tekstów krytyczno-literackich, publikowanych w najważniejszych fachowych pismach za
oceanem. W 1993 r. zdobyła nagrodę Hugo za opowiadanie "Mistrzowskie posunięcie
dziadka do orzechów" ("NF" 12/94). Utwór ten został przetłumaczony na wiele języków i
zilustrowany przez wielu grafików, jednak autorce najbardziej przypadły do gustu rysunki
autorstwa naszej Katarzyny Kariny Chmiel. Miejmy nadzieję, że spodobają się jej także
ilustracje do "Najlepszego Teorematu Fermata".
(anak) [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkicerysunki.xlx.pl
  •